Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończyło się we wtorek postępowanie odwoławcze w procesie b. komendanta wojewódzkiego MO w tym mieście, skazanego nieprawomocnie na 2 lata więzienia za internowania opozycji w stanie wojennym. Wyrok - 18 października.
Obrona chce uznania sprawy za przedawnioną lub uniewinnienia, IPN - utrzymania wyroku w mocy, a do tego podania orzeczenia do publicznej wiadomości.
Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej postawił 83-letniemu obecnie Sylwestrowi R. zarzuty związane z działaniami państwa komunistycznego wobec opozycji w grudniu 1981 r. Oskarżył go o to, że jako funkcjonariusz tego państwa - komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej w Białymstoku - "przekroczył swoje uprawnienia w ten sposób, że bezprawnie pozbawił wolności członków ówczesnych związków zawodowych, m.in. NSZZ +Solidarność+ i NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych".
Według IPN, internowania miały miejsce na mocy przepisów o wprowadzeniu stanu wojennego, które - jak wynika z ustaleń historycznych i orzecznictwa sądowego - jeszcze wtedy nie obowiązywały, bo zostały opublikowane dopiero kilka dni po 13 grudnia 1981 r.
Jak podkreśla IPN, stanowiło to "poważne prześladowanie" z powodu przynależności pokrzywdzonych do tych związków zawodowych. W sumie chodziło o 56 czynów kwalifikowanych jako zbrodnie komunistyczne, będące jednocześnie zbrodniami przeciwko ludzkości.
Pod koniec grudnia ub. roku Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał Sylwestra R. na dwa lata więzienia bez zawieszenia. Nie zdecydował jednak wówczas o podaniu wyroku do publicznej wiadomości, czego chciał prokurator Instytutu, pozostawił też bez rozpoznania powództwa cywilne o odszkodowania od oskarżonego.
Apelacje złożyły wszystkie strony. Oprócz prokuratora IPN i obrońcy Sylwestra R. (jego samego nie było na wtorkowej rozprawie), także oskarżyciele posiłkowi, którymi są działacze dawnej opozycji. Ci ostatni chcą m.in. rozpoznania przez sąd powództw cywilnych.
Obrońca oskarżonego, mec. Jan Oksentowicz, przywołał wyroki w podobnych sprawach, m.in. orzeczenie Sądu Okręgowego w Szczecinie, który niedawno umorzył - z powodu przedawnienia karalności - postępowanie wobec b. komendanta wojewódzkiego milicji w tym mieście.
Szczeciński sąd zajmował się sprawą ponownie, po uchyleniu wcześniejszego wyroku przez Sąd Najwyższy. Uznał, że czyny zarzucane oskarżonemu nie były zbrodnią przeciwko ludzkości i uległy przedawnieniu.
Obrońca argumentował, dlaczego zarzucanych Sylwestrowi R. przestępstw również nie należy kwalifikować jako zbrodni przeciwko ludzkości.
Prok. Radosław Ignatiew z pionu śledczego IPN w Białymstoku mówił w swojej mowie końcowej, że w kraju były też procesy innych b. komendantów wojewódzkich MO dotyczące stanu wojennego, w których zapadały prawomocne wyroki skazujące.
W jego ocenie, przestępstwa zarzucone Sylwestrowi R. były zbrodniami przeciwko ludzkości, w rozumieniu przepisów ustawy o IPN. "A taka kwalifikacja wyłącza przedawnienie ścigania tego rodzaju czynów" - dodał prok. Ignatiew.
W apelacji wnioskuje on też o podania wyroku do publicznej wiadomości. Mówił, że co prawda zainteresowanie tą sprawą przed sądem pierwszej instancji ze strony mediów było "dość znaczne", ale na koniec postępowania spadło, a wskutek tego wyrok niedostatecznie dotarł do świadomości prawnej społeczeństwa.
Jeden z oskarżycieli posiłkowych wnioskuje w apelacji o surowszą karę 3 lata więzienia, degradację oskarżonego do stopnia szeregowego posterunkowego oraz o 317,7 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia. Drugi wnosi w apelacji o 1 mln zł zadośćuczynienia.
Wyrok wobec Sylwestra R. ma być ogłoszony 18 października. Sąd zaznaczył, że rozważa zmianę kwalifikacji prawnej czynów w taki sposób, iż oskarżonemu mógłby być przypisany tzw. czyn ciągły, a nie kilkadziesiąt pojedynczych przestępstw.
Według informacji z książki wydanej przez IPN pt. "Twarze białostockiej bezpieki", Sylwester R. pracę w UB rozpoczął w 1952 r., zaś komendantem MO/szefem WUSW był w latach 1975-1990. Ze służby w milicji zwolniony został w 1990 r.
Przez cały proces przed sądem rejonowym Sylwester R. wziął udział tylko w pierwszej rozprawie. Mówił wówczas, że jest na rencie, ma pierwszą grupę inwalidzką. Do zarzutów się wtedy nie przyznał i odmówił składania wyjaśnień. Przepraszał internowanych, którzy - jak mówił - "ponieśli szkodę".(PAP)
rof/ pz/