Obchody rocznicy rewolucji październikowej w PRL pokazywały, że Polska jest krajem niesuwerennym i satelickim. Symbolem tego samego było wpisanie przyjaźni ze Związkiem Sowieckim do konstytucji PRL – mówi PAP dr hab. Piotr Osęka z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
W nocy z 6 na 7 listopada 1917 r. (24 na 25 października według kalendarza juliańskiego) rozpoczął się w Rosji bolszewicki zamach stanu. Wydarzenia z listopada 1917 r. były początkiem krwawych rządów komunistów, które pochłonęły miliony ofiar.
PAP: Każdy system totalitarny i autorytarny posiada specyficzny język, którym określa ważne dla siebie symbole. Jakich przymiotników używano, gdy pisano w PRL o tak zwanej rewolucji październikowej?
Dr hab. Piotr Osęka: Przede wszystkim tego wydarzenia zazwyczaj nie nazywano „rewolucją październikową”, ale „Wielką Socjalistyczną Rewolucją Październikową” lub co najmniej „Wielkim Październikiem”. Czasem stenografowie posługiwali się skrótem WSPR, ale nazwa ta zawsze miała być używana z szacunkiem i wypowiadana niczym religijna formuła, w której nie można niczego skracać i pomijać żadnego słowa.
Z obchodzeniem tego święta po raz pierwszy zetknęli się Polacy zamieszkujący Kresy zagrabione przez ZSRS po wrześniu 1939 r. Tam święto to było obchodzone już w listopadzie 1939 r. W 1944 r. dzień ten obchodzono na zajętych przez sowietów obszarach między Lubelszczyzną a Wisłą. W dopiero co zdobytych miastach, wśród frontowej zawieruchy urządzano uroczyste akademie. Co bardzo charakterystyczne cztery dni później obchodzono również Święto Niepodległości.
Władze tzw. Polski Lubelskiej poprzez prezentowanie się w patriotycznej szacie starały się zamaskować swoje komunistyczne korzenie i uzależnienie od ZSRS. Zdawały sobie sprawę, że obchody tzw. rewolucji październikowej z 1917 r. muszą być tak jak tam żelazną częścią ceremoniału państwowego. Początkowo większość Polaków nie bardzo rozumiała czym ma być to święto. Organizowano podobnie jak przy obchodach świąt przedwojennych msze święte, w czasie których śpiewano „Rotę”. Później odczytywano z kartki referaty o wadze Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej dla losów świata. Pojawiały się portrety Stalina.
Dr hab. Piotr Osęka: Z obchodzeniem tego święta po raz pierwszy zetknęli się Polacy zamieszkujący Kresy zagrabione przez ZSRS po wrześniu 1939 r. Tam święto to było obchodzone już w listopadzie 1939 r. W 1944 r. dzień ten obchodzono na zajętych przez sowietów obszarach między Lubelszczyzną a Wisłą. W dopiero co zdobytych miastach, wśród frontowej zawieruchy urządzano uroczyste akademie. Co bardzo charakterystyczne cztery dni później obchodzono również Święto Niepodległości.
Cały okres stalinowski to czas niebywałego rozkwitu wszystkich świąt państwowych. Rocznica przewrotu listopadowego z 1917 r. stawiana była na równi ze świętem 22 lipca oraz 1 maja. W trakcie jej obchodów podkreślano, że dzięki rewolucji październikowej na 1/6 powierzchni globu zapanowała wolność i socjalizm. Prześlizgiwano się nad kwestią obalenia legalnego rządu Aleksandra Kiereńskiego i faktem, że ta „rewolucja” była typowym zamachem stanu. Jej obchody uzasadniano również poprzez podkreślanie, że przed „rewolucją” panował zły, uciskający Polaków reżim carski. Lenin miał być w tej narracji tym, który zapewnił Polakom prawo do samostanowienia.
PAP: W systemie komunistycznym istniał swoisty „panteon świętych”. Czy władze komunistyczne w Polsce przypominały podczas obchodów rocznicy rewolucji uczestniczących w niej Polaków?
Dr hab. Piotr Osęka: W okresie stalinowskim przemilczano ich udział, ponieważ w międzywojniu byli członkami Komunistycznej Partii Polski, która pod koniec lat trzydziestych została przez Stalina zlikwidowana, a jej członkowie w większości rozstrzelani. Wspominano niekiedy o wojnie 1920 r., ale tylko w dyskusjach historycznych – podkreślając, rzecz jasna, że racja w tej wojnie leżała po stronie bolszewików i Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego z Julianem Marchlewskim na czele. Jednak podczas obchodów rocznicy rewolucji na pierwszy plan wybijano nazwiska Marksa, Engelsa, Lenina i – przede wszystkim - Stalina. Ten ostatni zniknął dopiero po 1953 r.
Warto również zauważyć, że w okresie stalinowskim miarą wagi święta była długość poprzedzającego go okresu przygotowawczego. Do 1956 r. rocznicę przewrotu poprzedzał Miesiąc Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. W jego trakcie podejmowano zobowiązania produkcyjne, zaciągano warty stalinowskie, polegające na stawianiu na warsztatach czerwonych proporczyków i portretów Stalina. W dniu rocznicy przedstawiciele różnych środowisk rytualnie składali życzenia w ambasadzie ZSRS, polegające na wpisaniu do księgi pamiątkowej przygotowanej wcześniej formułki.
PAP: Co zmieniło się po 1956 r., poza zniknięciem portretów Stalina?
Dr hab. Piotr Osęka: Wizerunki generalissimusa znikały stopniowo już po jego śmierci w 1953 r. Po Odwilży nie były to już obchody, których celem miało być wciągnięcie całego społeczeństwa. Wyjątkiem były okrągłe rocznice przewrotu, które obchodzono przez szkoły oraz Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Ta instytucja była potęgą organizacyjną. Jednym z jej sposobów działania było organizowanie konkursów o ZSRS i Leninie, w których młodzież mogła wygrać cenne nagrody, takie jak rowery czy radioodbiorniki. Uczniowie więc chętnie w nich uczestniczyli, podobnie jak pracownicy wielu zakładów. Te sposoby świętowania różniły się jednak od tych sprzed 1953 r., ponieważ nie były już tak przymusowe. Obowiązkowe pozostały jedynie rytualne akademie.
Intencje obchodów często rozmijały się z efektami. Przykładem takiego zjawiska było wystawienie „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka, których zdjęcie z afisza było jednym z zarzewi wydarzeń marcowych w 1968 r. Przypomnijmy, że Dejmek reżyserował dramat Adama Mickiewicza w ramach obchodów 50. rocznicy „Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej”. Dejmek zabezpieczał się w ten sposób przed zakusami cenzury.
PAP: Dejmek przygotowując spektakl mówił, że jego celem jest zwrócenie uwagi widzów na „rewolucyjny aspekt” przesłania tego dramatu. Czy można wymienić jeszcze inne przykłady „przemycania” przy okazji obchodów rocznicy rewolucji treści z nią niezwiązanych lub wręcz sprzecznych?
Dr hab. Piotr Osęka: Takie zjawisko dotyczyło nie tylko rocznic rewolucji październikowej. W PRL każdą aktywność oddolną należało obudować narracją strawną dla władzy. Jeśli młodzież chciała zorganizować klub krajoznawczy mający na celu zwiedzanie państw zachodnich wymyślali takie preteksty jak wycieczka do Francji i Szwajcarii śladami Lenina. Często „dorabiano” komunistyczny patronat do konferencji naukowych lub wyjeżdżano na zachód pod pretekstem kwerendy na temat historii ruchu robotniczego. Wystawienie „Dziadów” jest jednak przykładem najbardziej spektakularnym.
Dr hab. Piotr Osęka: Intencje obchodów "rewolucji październikowej" często rozmijały się z efektami. Przykładem takiego zjawiska było wystawienie „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka, których zdjęcie z afisza było jednym z zarzewi wydarzeń marcowych w 1968 r. Przypomnijmy, że Dejmek reżyserował dramat Adama Mickiewicza w ramach obchodów 50. rocznicy „Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej”. Dejmek zabezpieczał się w ten sposób przed zakusami cenzury.
PAP: Jak wyglądały obchody "rewolucji październikowej" w dekadzie Gierka?
Dr hab. Piotr Osęka: Pamiętajmy, że epoka Gierka to okres propagandy realizowanej za pomocą telewizji. Odegrała ona dużą rolę w nagłaśnianiu i pokazywaniu tych obchodów, tak jak miało to miejsce w 1977 r. w 60. rocznicę rewolucji. Również początek tej epoki, lata 1970-1971 to tak zwany Rok Leninowski, gdy obchodzono setną rocznicę jego urodzin. Były to wielkie propagandowe przedsięwzięcia.
Wszystkie relacje z tych uroczystości były do siebie podobne, a przez to śmiertelnie nudne. Przez cały okres PRL bardzo istotny były jednak organizowane w ambasadzie ZSRS rocznicowe rauty. Przychodzili tam dygnitarze partyjni i państwowi, dziennikarze, pisarze, artyści. Brak takiego zaproszenia był odnotowywany i stawał się sygnałem dla otoczenia, że ktoś nie jest poważany przez towarzyszy radzieckich. Zaproszenia były odzwierciedleniem hierarchii obowiązującej w kontaktach z ambasadą. Jej wyrazem były również rozmowy z ambasadorem ZSRS w prywatnym saloniku.
PAP: Jak przedstawiano wydarzenia z 1917 r. w szkolnych podręcznikach historii?
Dr hab. Piotr Osęka: To zależy z jakiego okresu historii PRL pochodzi podręcznik. W okresie stalinowskim podręczniki szczególnie skupiały się na historii ruchu robotniczego. Dlatego wojna 1920 r. znikała z ich narracji lub była przedstawiana jako starcie reżimu burżuazyjno-obszarniczej Polski z siłami postępu. Później historia była przedstawiana w nieco bardziej wyważony sposób, choć nigdy nie mówiła prawdy, czyli nie stwierdzała, że wydarzenia z listopada 1917 r. nie były rewolucją, ale typowym zamachem stanu. Prawdziwa rewolucja miała miejsce w lutym, gdy obalono reżym carski.
Nie mówiono również, że Rady Robotnicze i Żołnierskie zostały błyskawicznie zmarginalizowane w imię budowania systemu opartego na tak zwanym „centralizmie demokratycznym”. Była to więc zawsze zafałszowana wersja historii, w której Leninowi i bolszewikom przypisywano znacznie większe poparcie, niż to, którym rzeczywiście cieszyli się w listopadzie 1917 r. Starannie tuszowano również losy przywódców rewolucji w okresie stalinowskim, gdy wielu z nich zostało zamordowanych w kraju, lub tak jak Lew Trocki na wygnaniu w Meksyku.
PAP: Jak w latach osiemdziesiątych opozycja starała się odkłamywać historię przewrotu bolszewickiego i całego Związku Sowieckiego? Czy wzywała np. do bojkotu oficjalnych uroczystości rocznicowych?
Dr hab. Piotr Osęka: W wydawnictwach drugiego obiegu pisano wiele o zbrodniach sowieckich, między innymi o wielkiej czystce końca lat trzydziestych. Pokazywano więc prawdziwą historię ZSRS. Raczej nie wzywano do bojkotu, ponieważ ta forma walki z systemem była zarezerwowana dla ważniejszych, bieżących wydarzeń takich jak wybory sejmowe. Organizowano również obchody zakazanych rocznic, takich jak 11 listopada.
Należy zauważyć, że obchody rocznicy rewolucji październikowej pokazywały, że Polska jest krajem niesuwerennym i satelickim. Symbolem tego samego było wpisanie przyjaźni ze Związkiem Sowieckim do konstytucji PRL. Nie był to jednak najważniejszy problem, z którym zmagała się opozycja antykomunistyczna.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/ mjs/