Po śmierci Fidela Castro, który przez lata rządził Kubą żelazną ręką, organizacje praw człowieka mają nadzieje, że jego brat i następca prezydent Raul Castro szybciej pozwoli Kubańczykom na większą wolność wypowiedzi, zgromadzeń i inne prawa podstawowe.
"Pytanie teraz jest takie, jak kwestia praw człowieka będzie wyglądała na Kubie w przyszłości. Życie wielu osób od tego zależy" - mówi agencji Associated Press szefowa Amnesty International ds. obu Ameryk Erika Guevara-Rosas.
Pod rządami Raula Castro, który właściwie przejął władzę po Fidelu w 2006 r., a formalnie dwa lata później, Kuba odeszła od osadzania więźniów politycznych na dłuższe wyroki. Zamiast tego co roku na Kubie dokonywanych jest tysiące aresztowań krótkoterminowych, które - jak mówią kubańscy dysydenci - mają na celu nękanie ich i zakłócanie wszelkich prób działania w organizacjach politycznych.
Obecnie Kubańczycy bardziej swobodnie mogą krytykować publicznie rząd, ale jakakolwiek próba protestu czy demonstracji jest szybko tłumiona - pisze AP. Niezależni dziennikarze pracują w kraju, ale prawie za niemożliwe uważają dystrybuowanie wydrukowanych materiałów i donoszą o powtarzających się nękaniach ze strony władz.
Geoff Thale z organizacji obrony praw człowieka Washington Office on Latin America (WOLA) uważa, że śmierć Fidela "symbolizuje punkt zwrotny w historii Kuby"; jego śmierć oznacza, iż twardogłowi politycy sprzeciwiający się skromnym reformom jego brata, Raula, zostaną osłabieni i "miejmy nadzieję, że otwarta debata polityczna zostanie podjęta".
Kubańscy politycy i niektórzy obrońcy praw człowieka wskazują, że rząd rewolucyjny Fidela Castro prowadził kampanię masowej alfabetyzacji i zdecydowanie poprawił życie milionów obywateli poprzez ułatwienie dostępu do mieszkań i opieki zdrowotnej. "Za to jego przywództwo należy pochwalić" - mówi Guevara-Rosas. Ale ekspertka AI podkreśla jednocześnie, że prawie 50-letnie rządy Castro charakteryzowało - jak to określiła - "bezwzględne tłumienie wolności wypowiedzi", wiążące się niejednokrotnie z długimi wyrokami więzienia dla ludzi, którzy zdecydowanie wypowiadali się przeciwko kubańskiemu rządowi.
We wczesnych latach rewolucji z 1959 roku przeprowadzono setki masowych egzekucji, przy czym nowi liderzy nazywali to sprawiedliwością rewolucyjną - odnotowuje AP. "Do ściany! - krzyczeli, gdy członkowie obalonego rządu prezydenta Fulgencio Batisty byli szybko sądzeni i ustawiani przed plutonem egzekucyjnym.
Na Kubie wciąż obowiązuje kara śmierci, która wykonywana jest przez pluton egzekucyjny, aczkolwiek w ostatnich latach spadła liczba dokonywanych egzekucji tą metodą. Wśród ostatnich znanych przypadków jest trzech mężczyzn skazanych za porwanie promu w 2003 roku. Dochodzą do tego kary więzienia do 28 lat pozbawienia wolności dla 75 największych krytyków rządu, oskarżonych o kolaborowanie i otrzymywanie pieniędzy od amerykańskich dyplomatów w celu - jak się to zwykle ujmuje - podkopywania kubańskich władz.
Za rządów Raula Castro wieloletnie wyroki za czyny bez przemocy wymierzane dysydentom w zasadzie zostały zastąpione przez częste nękanie i krótkoterminowe aresztowania - odnotowuje AP. "Orwellowskie przepisy, które pozwoliły na ich uwięzienie - i uwięzienie tysięcy osób przed nimi - pozostaną w książkach, a rząd kubański nadal prześladuje pojedyncze osoby i grupy, krytykujące rząd lub wzywające do przestrzegania praw człowieka" - kwituje dyrektor Human Rights Watch ds. obu Ameryk, Jose Miguel Vivanco. (PAP)
cyk/ eaw/