Ich nazwiska weszły na stałe do historii Łodzi. Kilku z nich miało więcej szczęścia i weszli też do historii literatury, a potem polskiego kina. Niemal każdy słyszał o Poznańskich i Scheiblerach. Stali się bohaterami masowej wyobraźni nie tylko dzięki oszałamiającemu bogactwu, rozmachowi budowniczych i przemysłowców, ale może nawet bardziej dzięki niezwykłym, pełnokrwistym postaciom, które stworzyli w „Ziemi obiecanej” najpierw Reymont, a potem Wajda.
Bohaterowie powieści i filmu to jednak nie rzeczywistość. To tylko wizja nią inspirowana, pełna przerysowań i uproszczeń. Z tym efektownym artystycznym wizerunkiem łódzkich przemysłowców postanowił skonfrontować rzeczywistość Marcin Jakub Szymański, autor Fabrykantów. Opisuje w nich 10 rodzin o różnych korzeniach: polskich, niemieckich, żydowskich. Przybyłych do Łodzi z Niemiec fabrykantów - Scheiblerów, Grohmanów i Geyerów, przedsiębiorczych żydowskich kupców z małych miasteczek - Poznańskich, Silbersteinów, Kunitzerów.
Wszyscy oni ściągali do Łodzi kierowani ambicją, inteligencją i sprytem. Poszukiwali szansy na sukces i dogodnych okazji do rozwoju, zbudowania od podstaw fortuny, bądź pomnożenia bogactwa rodziny. W sprzyjających okolicznościach rewolucji przemysłowej ich sukces był gigantyczny. Dość powiedzieć, że w apogeum sukcesów rodzinę Scheiblerów uznawano za jeden z dziesięciu najbogatszych rodów w Europie.
Szymański szczegółowo opisuje co zbudowali, w co zainwestowali, ile zyskali, i skalę porażek: bankructwa, kryzysy. Nie zapomina o ich wspaniałomyślności i wpływie na cywilizacyjny rozwój miasta, w którym mieszkali - o fundowanych szkołach, ochronkach, salach koncertowych, strażach pożarnych. Obok przemysłowców widzi też ludzi z ich osobistą historią, z romantycznymi i z zaaranżowanymi małżeństwami, rodziny szczęśliwe i prześladowane pechem, dramaty i radości. Być może właśnie to nadanie przemysłowej historii Łodzi twarzy dziesiątków osób, osnucie historycznej opowieści na wątkach osobistych, nadaje książce Szymańskiego wyjątkowy charakter. Dzięki takiemu „spersonalizowanemu„ podejściu opowieść o Łodzi z okresu XIX-wiecznego imperium włókienniczego wykracza poza historię gospodarczą, wzrostów dochodów, burzliwych zmian akcjonariatu i poszerzania produkcji, a staje się opowieścią o wzlotach i upadkach ludzi, o ich wielkości i małości. Słynni fabrykanci, ich liczne rodziny, to ożywieni w anegdotach i scenkach z życia dawni mieszkańcy martwych dziś pałaców i fabryk.
Cała ta wielowątkowa historia ludzi i gospodarki osiąga swoje apogeum na przełomie wieków, potem właściwie zaczyna się powolny schyłek wraz z rewolucją 1905 roku, strajkami, zamachami i I wojną światową. W okresie Drugiej Rzeczpospolitej Łódź ma się jeszcze nieźle, choć zmiany koniunktury, kryzys i konflikty między członkami rozrastających się rodów nie pozwalają na powrót do XIX-wiecznej świetności. Całkowity kres potęgi łódzkich przemysłowców położyła druga wojna światowa.
W Litzmanstad skonfiskowano majątki Polaków i Żydów przemysłowców, rodziny pochodzenia niemieckiego postawiono przed koniecznością podpisania volkslisty. Członkowie słynnych rodzin wyemigrowali, zginęli, albo zaginęli gdzieś w zamieszaniu wojennym.
Później znacjonalizowanie fabryk pozbawiło ich w Polsce majątku i pozycji. Marcin Jakub Szymański z pieczołowitością stara się odtworzyć ich losy w czasach, gdy mogli już tylko wspominać minioną świetność. Ostatni rozdział książki „Fabrykanci. Burzliwe dzieje łódzkich bogaczy” napisany przez Błażeja Torańskiego, ma symboliczny tytuł – „Ziemia utracona”. Opisane zostały w niej losy słynnej rodziny Heinzlów, aż do ostatnich mieszkających w Łodzi jej potomków. Z rodu założonego przez Juliusza Heinzla i jego żonę Paulinę, która po śmierci męża w 1895 roku była multimilionerką, pozostało dwoje starych, niezamożnych rencistów, którzy z nostalgią wspominają przedwojenne dzieciństwo. I nie tracą nadziei na odzyskanie resztek majątku.
Marcin Jakub Szymański i Błażej Torański "Fabrykanci. Burzliwe dzieje łódzkich bogaczy". Wydawnictwo Zona Zero
Źródło: MHP