Joseph Conrad reprezentował nowy model patriotyzmu: realistycznego wykorzystania swoich możliwości dla dobra kraju. Uważał, że skoro jest pisarzem, to nie musi szukać innej tożsamości, np. polityka czy społecznika. Jego rola w kształtowaniu polskiej rzeczywistości wyrażała się w tym, że chciał być tutaj czytany. To nie był przejaw pisarskiej próżności, ale chęć podzielenia się swoim doświadczeniem – mówi prof. UKSW dr hab. Anna Marta Szczepan-Wojnarska.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Przekonanie o tym, że Joseph Conrad to człowiek, który się wynarodowił, zostało skorygowane już przed wojną. Jednak nadal pokutuje stereotyp o Conradzie jako o człowieku obojętnym na sprawy kraju. Jak w takim razie należy rozumieć przykłady jego zaangażowania w polską sprawę?
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Istnieje zawsze niebezpieczeństwo, że ważne, kluczowe postacie będziemy oceniać według utrwalonego tradycją paradygmatu oczekiwań większości, a czasy się zmieniają i stawiają wyzwania, których się nie da przewidzieć. Na stereotypowe i złożone ujęcia biografii Conrada wskazywał szereg badaczy, jak np. Zdzisław Najder, Stefan Zabierowski, Agnieszka Adamowicz-Pośpiech, Joanna Skolik czy Wiesław Krajka. Pierwsze z ujęć to ujęcie martyrologiczne.
Lekcją, którą wyniósł z Polski – i pierwszym wspomnieniem – była Cytadela, do której chodził odwiedzać uwięzionego tatę. Słynne, powielane wielokrotnie zdjęcie małego Conrada, podpisane „Polak – szlachcic – katolik”, jest świadectwem atmosfery domu i XIX-wiecznego patriotyzmu. Patriotyzmu przytłaczającego, bo wymagającego dużej dyscypliny wewnętrznej i zaangażowania –zaangażowania powszedniego. Historia zapamiętuje powstania, czyn zbrojny, jednak cały ascetyzm patriotyczny wyrażał się w codzienności przetrwania pomiędzy powstaniami. Kolejne pokolenia musiały przetrwać, odnosząc się do idei polskości, której w sposób bezpośredni i namacalny nie doświadczały. Nie wiedziały, co to znaczy żyć w wolnym państwie, posługiwać się legalnie swoim językiem, mieć swoje własne prawo. Począwszy od szkolnictwa, przez akty prawne, po nawet pozornie drobne rzeczy, organizujące ich życie na co dzień – wszystko było obce. W tym kontekście staje się ważne całe męstwo i wysiłek, by zachować swoją indywidualność, działać po swojemu.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Wyjście w morze, czy kariera żeglarza – już nie są mocno ugruntowane w naszej kulturze i doświadczeniu. Czy to jest zdrada? Wiemy, że później Wincenty Lutosławski i Eliza Orzeszkowa oskarżali go o nią, kiedy zaczął publikować w języku angielskim. Tymczasem młody Polak podejmuje taką pracę, jaką może w Marsylii podjąć. W swoich wspomnieniach, kreując swoją autobiografię, wskazywał „białą plamę” na mapie, która go intrygowała, jako główną motywację.
Doświadczenie martyrologiczne Conrada sprawia, że jego biografia jest reprezentatywna dla pokolenia: rodzice zaangażowani w konspirację, rodzina dotknięta represjami – konfiskatą, procesem, zsyłką – w efekcie których matka umiera z wyczerpania i chorób, a ojciec popada w depresję. Apollon Korzeniowski – ojciec Josepha, to w tym czasie ważna postać, pisarz, tłumacz i poeta zaangażowany w zachowanie idei patriotycznych. To wszystko bardzo pasuje do stereotypu.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Wszystko do momentu wyboru zawodu marynarza. Na ile była to jego samodzielna decyzja?
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Na pewno dużą rolę w tej decyzji odegrał wuj Tadeusz Bobrowski, który po śmierci Apollona przejął pieczę nad młodym Conradem. Starał się przede wszystkim o jego zdrowie, edukację i jego przyszłość. Zdawał sobie sprawę, że Conrad, podobnie jak matka, jest słabego zdrowia, dlatego wysyłał go do sanatoriów, byle dalej od Polski pod zaborami.
Michał Nałęcz-Nieniewski: I w końcu – do Marsylii.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Dając mu pokaźną sumę pieniędzy. I tak młody, niedoświadczony człowiek dostrzegł więcej słońca i radości życia, które jest wielowymiarowe. Zobaczył, że patriotyzm jest możliwy bez czerni kirów i żałobnej atmosfery. Conrad czuł się we Francji bardzo dobrze, bo francuski to był jego drugi język. Poza tym zdawał sobie sprawę, że raczej nie ma przyszłości w Polsce. Pomimo że znalazł się dzięki staraniom wuja w zaborze austriackim, to nadal był poddanym cara rosyjskiego. Represje, które dotknęły rodzinę, wcale nie musiały się skończyć i równie dobrze mógł się spodziewać różnych decyzji władz względem siebie.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Włącznie z zaciągiem do wojska carskiego.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Co też mieści się w reprezentatywności pokolenia. Natomiast wyjście w morze, czy kariera żeglarza – już nie są mocno ugruntowane w naszej kulturze i doświadczeniu. Czy to jest zdrada? Wiemy, że później Wincenty Lutosławski i Eliza Orzeszkowa oskarżali go o nią, kiedy zaczął publikować w języku angielskim. Tymczasem młody Polak podejmuje taką pracę, jaką może w Marsylii podjąć. W swoich wspomnieniach, kreując swoją autobiografię, wskazywał „białą plamę” na mapie, która go intrygowała, jako główną motywację.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Czy to była później dosztukowana mitologia?
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Conrad tworzył autobiografię na poły świadomie, na poły terapeutycznie – sam chciał wierzyć w stworzoną przez siebie narrację. W listach pisze o sobie homo duplex, człowiek podwójny – określenie, które doczekało się dziesiątków analiz i komentarzy. Pierwotnie starał się o przedłużenie ważności paszportu rosyjskiego, ale francuskie władze odmówiły. Imperium brytyjskie, które było w dużo silniejszej pozycji niż Francja w tamtym czasie – nie odmówiło. Zatem Conrad zaciąga się na statek brytyjski i tak kontynuuje karierę.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Mimo braku znajomości języka.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Jego ojciec Apollon Korzeniowski podejmował się nawet tłumaczenia Szekspira, więc można przypuszczać, że nie był to pierwszy kontakt z tym językiem.
Mówiliśmy o stereotypie martyrologicznym. Drugi to stereotyp modernistyczny. Stanisław Brzozowski akcentował nowe spojrzenie na istotę społeczeństwa, jego „budowy myślowej”, a Ostap Ortwin pisał o Conradzie, zachwycony, w poczuciu wielkiego impetu i siły życiowej nieprzeciętnej jednostki. Ta interpretacja życiorysu nie tyle akcentowała odrzucenie kwestii polskiej, co fakt, że Conrad jest doskonałym przykładem przełamania stagnacji i depresji popowstańczej. Ten wzorzec pokazuje go jako człowieka sukcesu, który nie jest w opozycji do balastu przeszłości, ale pomimo traumatycznego dzieciństwa, tragicznej sytuacji Polski, świetnie sobie radzi w innych warunkach. Tak go czytali moderniści i ta narracja pozytywnie oddziaływała na młode pokolenie. Jego biografia dawała nadzieję, że życie istnieje. Nie ma Polski na mapie, ale Polacy są w świecie i mogą działać.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Conrad jako marynarz styka się z krajami i kulturami zupełnie sobie obcymi. Będąc na peryferiach Imperium, redefiniuje samego siebie. Conrad pozostaje szlachcicem z Kalinówki i dziedzicem modelu koegzystencji Polski Jagiellonów. Widzi, że różnice pomiędzy Polską a innymi krajami Europy stają się dużo mniejsze wobec przepaści pomiędzy Europą a Dalekim Wschodem, Oceanią. To dość specyficzne doświadczenie polskości i rozszerzenie jej w europejskość. Europa staje się dla niego własnym miejscem.
Conrad jako marynarz styka się z krajami i kulturami zupełnie sobie obcymi. Będąc na peryferiach Imperium, redefiniuje samego siebie. Conrad pozostaje szlachcicem z Kalinówki i dziedzicem modelu koegzystencji Polski Jagiellonów. Widzi, że różnice pomiędzy Polską a innymi krajami Europy stają się dużo mniejsze wobec przepaści pomiędzy Europą a Dalekim Wschodem, Oceanią. To dość specyficzne doświadczenie polskości i rozszerzenie jej w europejskość. Europa staje się dla niego własnym miejscem.
Michał Nałęcz-Nieniewski: A w jakim stopniu przyjął brytyjski punkt widzenia?
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Odnosił się w sposób bardzo zdystansowany do polityki imperialnej, ponieważ w swoich utworach demaskuje mechanizmy każdego autokratycznego podejścia. Wszyscy bohaterowie ponoszą fiasko, kiedy chcą zawierzyć jednej idei. Japońska conradystka Asako Nakai zwróciła uwagę na to, że w biografii Conrada Polska reprezentuje przeszłość, podczas gdy Wielka Brytania – przyszłość. Pomiędzy tymi krajami spoczywa rozległe terytorium Europy, w której zarówno Polska, jak i Anglia znajdują się na marginesie! To inspirujące spojrzenie, które wiąże się z poczuciem centrum i krańca, ważnym dla krytyki postkolonialnej. Kiedy zobaczymy, że Europa to jest to, co pomiędzy tymi krańcami – Wielką Brytanią, rozciągającą się właściwie na jedną trzecią świata, i Polską, której nie ma – wtedy to, co nas identyfikuje, wymaga przemyślenia. W konfrontacji z odległymi krańcami Imperium jesteśmy sobie bliscy.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Ale czy ten dystans, jaki Conrad uzyskał, nie spowodował jego wyobcowania także z kultury angielskiej?
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Znajdziemy ślady w listach od szeregu jego przyjaciół, że z życzliwością odnosili się do jego pisarstwa i osoby. Natomiast pewne zachowania, z których nie rezygnował, były przez nich traktowane jako typowo polskie: uczuciowość polityczna, zachowanie wobec kobiet, różniące się od zachowania angielskiego gentlemana. Zaznaczał swoją inność, ale nie spowodowało to odsunięcia się od niego Anglików.
Wracam do wątku stereotypów wokół biografii i losów Conrada. Zaraz po II wojnie światowej miała miejsce wielka dyskusja, zapoczątkowana przez esej Jana Kotta, w której głos zabrali Maria Dąbrowska, Antoni Gołubiew i Jan Józef Szczepański. Dotyczyła oceny Powstania Warszawskiego i konsekwencji wychowywania na Conradzie i jego kilku „prostych prawdach”, dla których warto poświęcić życie, czy innymi słowy: dać się zabić. Ważną perspektywę w tej dyskusji przeanalizowała Jolanta Dudek w książce poświęconej Miłoszowi i jego relacjom z Conradem. Ta dyskusja oczywiście stworzyła kolejne stereotypy, ale jeżeli będziemy czytać „Lorda Jima” wyłącznie z polskiej perspektywy, to wiele rzeczy przeoczymy. W krytyce anglosaskiej Conrad jest postrzegany jako mistrz ironii i dystansu, który potrafi pokazać drugie i trzecie dno, stawiając czytelnika w niekomfortowej sytuacji, kiedy musi opowiedzieć się po którejś ze stron bohaterów.
Miała miejsce też próba sięgnięcia do postaci i twórczości Conrada jako punktu odniesienia dla Polaków, którzy w wyniku porządku jałtańskiego znaleźli się w Wielkiej Brytanii bez możliwości powrotu do kraju, np. przez Tymona Terleckiego.
Berdyczów - Muzeum Conrada
Inicjatorem powstania Muzeum Josepha Conrada - Józefa Korzeniowskiego w jednym z budynków klasztoru OO Karmelitów Bosych w Berdyczowie był prof. Zdzisław Najder i Polskie Towarzystwo Conradowskie, wspierane przez podobne towarzystwa brytyjskie i francuskie. Inicjatywa ta podjęta została w połowie lat 90. XX w.
Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Następuje kolejna reinterpretacja Conrada.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: To kolejne zapotrzebowanie i naturalny gest sięgnięcia po rodaka, który musiał się odnaleźć w niespodziewanych okolicznościach i sytuacjach. Nawiązanie do Conrada jest ważne także dzisiaj. Żyjemy w stuleciu po I wojnie światowej.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Conrad - postać tragiczna? Tragiczna, bo nie jest usłyszana, nie jest zrozumiana. Conrad nie angażował się w żadne działania czy organizacje zbrojne – to konsekwencja jego realizmu i maksymalizmu. Zdawał sobie sprawę ze swoich ograniczeń i możliwości, więc służył krajowi w taki sposób, w jaki potrafił. Nie splamił honoru oficera, kiedy był marynarzem i starał się być dobrym pisarzem. Jego powściągliwość wynikała też ze świadomości, że jest wierny idei przegranej sprawy, bo nic nie rokowało, że sytuacja Polski może się zmienić w tak radykalny sposób. W momencie, kiedy to się dzieje – on jest na posterunku, jest gotowy
Pisarz przyjeżdża do Polski w momencie, kiedy wybucha Wielka Wojna. I jego zaplanowana wizyta u teściowej Józefa Retingera nie może dojść do skutku, bo znajduje się ona już nie tylko w innym zaborze, a we wrogim państwie: linia frontu przechodzi pomiędzy nimi. Mało tego, Conrad znajduje się tu z całą rodziną. Po raz pierwszy przyjeżdżają do kraju, naznaczonego traumą, i właśnie wybucha wojna. Są w centrum konfliktu, na dodatek jako obywatele brytyjscy. Trzeba użyć kontaktów towarzyskich. Przypomina się realizm prozy Conrada: ważne, konfliktowe sytuacje są w równej mierze rozwiązywane na polu publicznym, co w liścikach od żony jednego bohatera do żony drugiego. W ten właśnie sposób Conradostwo mogło wyjechać – dzięki interwencji jednej pani i bilecikowi mówiącemu o tym, jak wspomina Teodor Kosch, że z wojskowego punktu widzenia nie ma przeszkód, by Joseph Conrad Korzeniowski udał się z rodziną do Wiednia i należy im to umożliwić.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Udało się dzięki biletowi od generała Karla Kuka, dowódcy Twierdzy Kraków. Członkowie rodziny Conrada stają się też świadkami rozbudzonych nadziei na niepodległość. I on też dał się wciągnąć. Dlaczego?
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Wynikało to z jego postawy jako człowieka i jako pisarza: był wielkim realistą. Nie zabierał głosu, nie widząc szans na to, żeby ten głos był usłyszany. Zarzucano Conradowi, że nie pisał o Polakach. Jedyna postać, poza księciem Romanem Sanguszko, którą możemy tak zidentyfikować, to Janko Góral z „Amy Foster”.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Postać tragiczna.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Tragiczna, bo nie jest usłyszana, nie jest zrozumiana. Conrad nie angażował się w żadne działania czy organizacje zbrojne – to konsekwencja jego realizmu i maksymalizmu. Zdawał sobie sprawę ze swoich ograniczeń i możliwości, więc służył krajowi w taki sposób, w jaki potrafił. Nie splamił honoru oficera, kiedy był marynarzem i starał się być dobrym pisarzem. Jego powściągliwość wynikała też ze świadomości, że jest wierny idei przegranej sprawy, bo nic nie rokowało, że sytuacja Polski może się zmienić w tak radykalny sposób. W momencie, kiedy to się dzieje – on jest na posterunku, jest gotowy. Może nie miał dobrego rozeznania politycznego, to inna sprawa – być może dobrze, że się nie angażował politycznie. Jego koncepcja odbudowy państwa polskiego pod protektoratem francusko-brytyjskim była mało realistyczna, jednocześnie zdawał sobie sprawę, że tak długa niewola Polski „odzwyczaiła” państwa europejskie od liczenia się z nią.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Jak rozumieć ten paradoks?
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Czasami bardzo trudno te dwie kategorie ukazać w konkretach. Pokazała to późniejsza dyskusja o Powstaniu Warszawskim, wydobywając problem idealizmu i realizmu w działaniu. Czasami zachowanie najbardziej idealistyczne i nieracjonalne jest jedynym realistycznie możliwym. Jaki jest tego cel? Żeby zachować twarz, sobie samemu spojrzeć w oczy. To wartość, która w prozie Conradowskiej pozostaje wciąż ważna, a jest wymaganiem maksymalistycznym.
Conrad nie oczekuje rozliczenia przed sądem, opinią publiczną, partią czy kościołem. W listach daje temu wyraz, pisząc do Marguerite Poradowskiej, że zdarzają się rzeczy, które są nie do wybaczenia. Jeżeli stało się jakieś zło, trzeba się z tym zmierzyć. Nie szuka łatwych rozwiązań. Czasami trzeba dać się zranić, złożyć ofiarę z życia, dać się ukarać – jak szereg jego bohaterów.
To nie jest tak, że zło powraca. U Conrada wciąż źródłem nadziei jest przekonanie, że zło nie przemienia wszystkiego w zło. Pozostaje wewnętrzne dobro, godność, poczucie honoru. Ich strażnikiem jest tylko jednostkowy podmiot, który czasami, żeby ocalić to, co w ostatecznym rozrachunku warto ocalić, podejmuje zupełnie „irracjonalne” decyzje. To taki idealizm realistyczny.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Postawa Conrada wynikała, w moim przekonaniu, z jego realizmu. Angażuje się wtedy, kiedy to ma szanse wywołać skutek, np. kiedy może wykorzystać swoją pozycję. Gdyby nie był rozpoznawalny, czytany, cytowany – jego głos nie miałby znaczenia. W momencie, kiedy staje się uznanym pisarzem brytyjskim, kiedy jest już słuchany jako ten, który posiada autorytet, to mówi: jestem Polakiem, tu się dokonała zbrodnia i trzeba to nazwać po imieniu. Nie oznacza to, że wcześniej nic nie robił dla Polski. Zyskał pozycję, żeby w odpowiednim momencie być na posterunku.
Przykładem tego idealizmu jest fakt, że Conrad odmówił udziału w Komitecie Generalnym Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce, ponieważ zobaczył, że na liście jest nazwisko rosyjskiego ambasadora. Odpowiedział, że nie podpisze się z nim na jednym dokumencie.
Stykamy się tu z kolejnym stereotypem na temat Conrada i jego rusofobii: że miał absolutnie negatywny stosunek do Rosjan i kompleks rywalizacji z Dostojewskim.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Czy to było wyolbrzymiane?
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Możemy udowodnić te tezy, bo Conrad dostarczył nam wiele przykładów. Przez Henryka Sienkiewicza został wtedy oskarżony o obojętność wobec spraw kraju, ale on miał swoją wizję i własne rozrachunki z Rosją. Bronił tym samym prawa do swojej indywidualności. Natomiast był realistą i wiedział, że w perspektywie politycznej, np. dla Sir George’a Russella Clerka – wyższego urzędnika brytyjskiego MSZ, z którym spotkał się w 1916 roku – kwestie polskie nie mogą być rozstrzygane poza Petersburgiem, co nie zniechęcało go do podejmowania dialogu.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Aniela Zagórska wspomina, że nawet nie podawał ręki Rosjanom.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Tak, taki obraz Conrada funkcjonuje w świadomości odbiorców. Kwestię Rosji w twórczości Conrada bardzo wnikliwie analizował w dwudziestoleciu międzywojennym Rafał Blüth. Bogaty materiał na ten między innymi temat znaleźć można w kilkudziesięciu tomach esejów pod redakcją Wiesława Krajki.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Wrócę do zarzutu Sienkiewicza. To jeden z tych kluczowych momentów, w których Polacy oczekiwali modelowego zaangażowania od każdej znanej osobistości, która miała wpływy i znajomości.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Tak, właśnie „modelowego zaangażowania”… Conrad nie chciał się podpisywać tylko po to, żeby widniało jego nazwisko, żeby sobie przypisywać jakieś zasługi, jeżeli wiedział, że ze względów zdrowotnych czy rodzinnych nie będzie w stanie w pełni się zaangażować. Nie chciał firmować przedsięwzięć, w których de facto nie miał głosu i nie był w stanie nadać im kształtu takiego, jakiego chciał. Nominalne uczestniczenie było mu obce, a był świadomy swoich ograniczeń.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Kiedy Conrad się angażuje i daje dowód, że nie jest obojętny wobec sytuacji i nadziei na niepodległość?
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: „Obojętność”, „dawanie dowodów” – to nie wydaje mi się dobrym zestawem pojęć dla uchwycenia sedna Conradowskiego patriotyzmu, w którym nie ma nic teatralnego. Jego ważny tekst o „Zbrodni rozbiorów” pokazuje dwie rzeczy: zwraca uwagę na polityczną i kulturową przynależność Polski do Europy. W „Autokracji i wojnie” przeciwstawia różne paradygmaty i wartości, które są narzędziami definiowania tożsamości. To, co polskie, będzie dla niego zawsze dalekie od hosudarstwa, jedynowładztwa, jednostkowej dominacji, będzie poszanowaniem swobód obywatelskich.
Postawa Conrada wynikała, w moim przekonaniu, z jego realizmu. Angażuje się wtedy, kiedy to ma szanse wywołać skutek, np. kiedy może wykorzystać swoją pozycję. Gdyby nie był rozpoznawalny, czytany, cytowany – jego głos nie miałby znaczenia. W momencie, kiedy staje się uznanym pisarzem brytyjskim, kiedy jest już słuchany jako ten, który posiada autorytet, to mówi: jestem Polakiem, tu się dokonała zbrodnia i trzeba to nazwać po imieniu.
Nie oznacza to, że wcześniej nic nie robił dla Polski. Zyskał pozycję, żeby w odpowiednim momencie być na posterunku.
Michał Nałęcz-Nieniewski: To kolejna reinterpretacja całej jego biografii!
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Oczywiście. Czy on to robił właśnie po to – nie wiem. Ale to jest odzwierciedlenie tego, co mówi o wszystkich swoich bohaterach: trzeba być uczciwym i trzymać się zasad, bo nigdy nie wiemy, kiedy historia nas sprawdzi – chociaż nie nagrodzi.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Conrad reprezentował nowy model patriotyzmu: realistycznego wykorzystania swoich możliwości dla dobra kraju. Uważał, że skoro jest pisarzem, to nie musi szukać innej tożsamości, np. polityka czy społecznika. Jego poszczególne teksty zaangażowane klasyfikuję jako wypowiedzi przede wszystkim pisarza, nie polityka, działacza czy publicysty.
Kiedy pojawia się szansa na odzyskanie niepodległości i odbudowę Polski, Conrad powstrzymuje się od udzielania rad czy popierania określonych środowisk, które powinny ją urządzać. I robi to w pełni świadomie. To ci, którzy będą w tym kraju żyć, muszą go zbudować. To konsekwencja wolności i spełnienia marzenia o niej, że ludzie tu żyjący – doświadczający represji, radości i kosztów odzyskania samodzielności państwowej – wiedzą, jak chcą to zrobić, i to oni powinni zagospodarować wolność, którą sobie wywalczyli. Conrad nie uzurpuje sobie prawa do narzucania czegokolwiek.
W wywiadzie z Marianem Dąbrowskim mówi, skąd wziął polskość. Wspomina, jak Wincenty Pol odwiedzał jego ojca. Imię Konrad, które otrzymał od ojca jako trzecie na chrzcie, przywołuje postać z III części „Dziadów” – to świadome, romantyczne naznaczenie. Mówi, że uczył się „Pana Tadeusza” na pamięć, a potem był Słowacki, „bo w nim cała polskość”. Chociaż można czytać Conrada jako polemikę z romantyzmem Słowackiego.
Wydaje się, że ważna dla postawy Conrada wobec Polski był rozmowa ze Stefanem Żeromskim, której przebiegu niestety nie znamy. Spotkali się w Zakopanem w 1914 roku. Żaden z pisarzy nie zdradził jej treści. Wiemy tylko, że była dla nich szalenie istotna. Możliwość jej odtworzenia jest marzeniem każdego conradysty. Mieli zupełnie różne osobowości i trudno o Żeromskim powiedzieć, że nie był pisarzem zaangażowanym. Darzyli się wzajemnym szacunkiem.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Co spowodowało, że Conrad jednak zaangażował się w lobbowanie za sprawą polską, próby zabiegów dyplomatycznych?
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Ma Pan na myśli spotkanie z brytyjskim ministrem spraw zagranicznych? Conrad wręczył mu Notę w sprawie Polski. Było to związane z działaniami Józefa Retingera, bardzo ciekawej i barwnej postaci.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Poznali się w 1912 roku.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: I Retinger zabiegał o podtrzymanie tej znajomości. Później na jego zaproszenie i dzięki jego staraniom Conrad przyjechał do Polski w 1914 roku. Przyjaźń trwała, dopóki panowie się nie pokłócili w prywatnych sprawach.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Czy można mówić o wpływie innych osób, poza Retingerem?
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Poza Retingerem, Żeromskim, siostrami Zagórskimi – nie. Nie mnożyłabym tych postaci. Wszystko to dzieje się u schyłku jego życia. Polska odzyskuje niepodległość jesienią 1918 roku, a w 1924 roku Conrad umiera.
Michał Nałęcz-Nieniewski: W międzyczasie – wojna z bolszewikami.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Był bardzo zadowolony ze zwycięstwa. Dla Conrada rewolucja jest inną formą autorytaryzmu.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Podpisał się pod depeszą do Stanów Zjednoczonych, w której poparł pożyczkę rządową w 1920 roku.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Wyszedł z niego pragmatyk. Nawet najszczytniejszych idei społecznych nie da się przeprowadzić bez środków finansowych. Wiedział, że wobec tak dojmującej potrzeby może pojawić się pomysł zdobycia pieniędzy w niecny sposób i szereg osób mogłoby nie oprzeć się pokusie.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Cieszył się z odzyskania niepodległości. Wiedział, jak może się przysłużyć odzyskaniu i utrzymaniu niepodległości, działając w wyznaczonych przez siebie granicach.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Conrad reprezentował nowy model patriotyzmu: realistycznego wykorzystania swoich możliwości dla dobra kraju. Uważał, że skoro jest pisarzem, to nie musi szukać innej tożsamości, np. polityka czy społecznika. Jego poszczególne teksty zaangażowane klasyfikuję jako wypowiedzi przede wszystkim pisarza, nie polityka, działacza czy publicysty.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Dlatego jego zaangażowanie było ograniczone do spraw zewnętrznych – tam, gdzie uznał, że jego nazwisko coś może znaczyć.
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Rola Conrada w kształtowaniu polskiej rzeczywistości wyrażała się w tym, że chciał być tutaj czytany. To nie był przejaw pisarskiej próżności, ale chęć podzielenia się swoim doświadczeniem. Bardzo mu zależało, żeby jego teksty zostały przetłumaczone na język polski. Chciał być w nim obecny. Stąd rozmowy z kuzynką, Anielą Zagórską i powierzenie jej tego zadania. Wierzył, że Polacy zrozumieją to, co ma do powiedzenia o wojnie i rewolucji, o jednostce i systemie, o dylematach etycznych, rozczarowaniach i honorze. I to się sprawdziło.
Choć Conrad mówi, że nie byłby pisarzem, gdyby nie język angielski, to zarazem przyznaje, że jego pisarstwo jest zawsze tłumaczeniem z innej mowy. Jest świadomy funkcjonowania w różnych językach i tworzenia w sytuacji przekładu.
Przekład to według mnie kolejny klucz do interpretacji Conrada – wielkiego „tłumacza”. Badania literaturoznawcze odkryły wpływ tradycji polskiej literatury, np. wykazały, że w technikach narracyjnych wykorzystywał elementy gatunkowe gawędy szlacheckiej. Nieznane w literaturze zachodnioeuropejskiej, były powiewem świeżości. Analizy struktury języka pokazują używaną przez niego polską składnię. To także przekład kontekstu kulturowego, choć nie pisze o Polsce. „Nostromo”, powieść filozoficzną o wojnie domowej i rewolucji, można traktować uniwersalnie jako przypowieść o przemocy, ale można też zapytać, skąd taka wnikliwa wiedza o wewnętrznych konfliktach i czy jest to odniesienie do historii brytyjskiej? To refleksje wynikające z traumatycznego doświadczenia.
Michał Nałęcz-Nieniewski: Czy można go nazwać krytykiem autorytaryzmu i rewolucji?
Prof. Anna Szczepan-Wojnarska: Jeśli chodzi o autorytaryzm, to na pewno tak. Jeśli chodzi o rewolucję, Conrad nie miał złudzeń. Rewolucja głosi tak, jak w „Nostromo”, że lepsze czasy przyjdą później, a na razie trzeba przyzwolić na zło. A Conrad mówi: zło jest złem. I pozostają jego konsekwencje. Ukazuje to choćby w „Jądrze ciemności” i „Placówce postępu”. Jest jakaś oficjalna narracja, w którą chcemy wierzyć, a Conrad ją demaskuje. Podchodzi do tego szalenie poważnie, bo o złu nie można mówić z przymrużeniem oka...
***
Prof. UKSW dr hab. Anna Marta Szczepan-Wojnarska - literaturoznawca. Pracuje w Katedrze Modernizmu Europejskiego na Wydziale Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Należy do Polskiego Towarzystwa Conradowskiego.
Źródło: Muzeum Historii Polski