Wśród nas żyje jeszcze ok. 15 tys. weteranów Armii Krajowej, którzy uczą nas bezinteresownej służby niepodległej Rzeczypospolitej - mówi PAP p.o. szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk. Słuchajmy ich mądrych rad - zaapelował.
PAP: We wtorek mija 75-lecie przekształcenia Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową, która w latach II wojny światowej walczyła o niepodległość Polski. Jak ważna jest to rocznica?
Jan Józef Kasprzyk: Warto podkreślić słowo "przekształcenie", ponieważ Polskie Państwo Podziemne i walka o polską niepodległość nie zaczęły się 14 lutego 1942 roku, ale oczywiście dużo wcześniej - we wrześniu 1939 roku, gdy powstała Służba Zwycięstwu Polski. To z niej wyłonił się Związek Walki Zbrojnej przekształcony właśnie w lutym 1942 roku w Armię Krajową. Odpowiadając na pana pytanie - ta data i kolejne jej rocznice zawsze były i nadal są bardzo ważne dla weteranów Armii Krajowej.
To wówczas - rozkazem Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego - po raz pierwszy użyto sformułowania Armia Krajowa, a tym samym AK stała się kluczowym komponentem sił zbrojnych, które na całym świecie walczyły o niepodległość Rzeczypospolitej. Wokół tej formacji, która była podporządkowana rządowi polskiemu w Londynie, jednoczyły się wszystkie mniejsze, rozproszone polskie organizacje zbrojne. Wkrótce Armia Krajowa stała się najliczniejszą organizacją zbrojną - szacuje się, że w okresie akcji "Burza" w jej szeregach walczyło prawie pół miliona żołnierzy.
PAP: Ilu obecnie żyje weteranów Armii Krajowej?
Jan Józef Kasprzyk: Walczących z bronią w ręku, żyjących i aktywnych do dzisiaj żołnierzy Armii Krajowej, których wspiera Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, jest ok. 15 tysięcy. To jest jeszcze dość liczna grupa, dlatego warto do końca ich dni pokazać, że o nich pamiętamy, o ich walce o niepodległą Polskę, a także że możemy i chcemy im pomóc. Warto przy tym od naszych weteranów czerpać siłę i mądrość. Bo pokolenie żołnierzy Armii Krajowej nie wyłącza się ani z aktywności obywatelskiej ani z debaty publicznej o najważniejszych polskich sprawach i wciąż chce nam służyć radą. Powinniśmy z tych rad umieć skorzystać - nie tylko z racji ich wieku, ale przede wszystkim z powodu ich doświadczeń, gdy walczyli o wolną Polskę.
PAP: Armia Krajowa scalała całe polskie podziemie - bez względu na polityczne opcje.
Jan Józef Kasprzyk: To prawda, w Armii Krajowej nikt nikogo nie pytał o poglądy. Jedyne pytanie brzmiało: czy chcesz wszystko poświęcić dla Polski? Dla niepodległej Polski. Natomiast dyskusję o tym, jak ta Polska ma wyglądać - jaki będzie jej kształt ustrojowy, polityczny - zostawiano na czas powojenny. W okresie drugiej wojny światowej, tu w okupowanej Polsce, spory polityczne były na szczęście zawieszone na kołku.
Pokolenie żołnierzy Armii Krajowej nie wyłącza się ani z aktywności obywatelskiej ani z debaty publicznej o najważniejszych polskich sprawach i wciąż chce nam służyć radą. Powinniśmy z tych rad umieć skorzystać - nie tylko z racji ich wieku, ale przede wszystkim z powodu ich doświadczeń, gdy walczyli o wolną Polskę.
PAP: Gorzej było poza Polską, na emigracji - tam sporów politycznych nie brakowało. Trwają one zresztą do tej pory. Dlaczego Polacy tak łatwo ulegają wewnętrznym waśniom?
Jan Józef Kasprzyk: Najprościej wyjaśnić to naszym charakterem narodowym, a najcelniej określił to marszałek Józef Piłsudski, mówiąc dosadnie, że nasz naród sprawdza się jedynie w dziedzinie walki zbrojnej, walki z obcym, a gdy jest spokój i wolność, to zaraz panoszą się "szuje i łajdaki". Coś w tym jest, że jesteśmy wspaniali w momencie, kiedy możemy skonsolidować się wokół idei i przeciwko wrogowi, natomiast z wolnością często radzimy sobie z trudem. Potem niestety płacimy za to bardzo wysoką cenę. Tak było chociażby w końcu XVIII wieku.
PAP: Czego warto uczyć się od żołnierzy Armii Krajowej; czy jest to coś, co łączyłoby Polaków?
Jan Józef Kasprzyk: To umiłowanie niepodległości. Myślę, że od żołnierzy Armii Krajowej możemy nauczyć się z pewnością tego, że jeśli skoncentrujemy się wokół idei "niepodległej ojczyzny" i "bezinteresownej służby", to dopiero wówczas możemy budować prawdziwą wspólnotę.
To, że w każdym państwie demokratycznym istnieje spór polityczny, to jest rzecz zupełnie oczywista i zrozumiała. Natomiast jeżeli każdy będzie pamiętał o tym, że wartością nadrzędną jest bezinteresowna służba niepodległej Rzeczypospolitej, to wtedy ten spór stanie się twórczy, a nie dzielący wspólnotę. Myślę, że to jest wskazówka, którą żołnierze AK nam udzielają.
Gdy rozmawiam z żołnierzami AK - mówił o tym np. gen. Janusz Brochwicz-Lewiński "Gryf" - to zwracają oni jeszcze uwagę, by nie przenosić naszych sporów poza granice Polski. "Gryf" mówił, że my Polacy jesteśmy odpowiedzialni za wolną Polskę, a to oznacza, że tylko we własnym gronie powinniśmy dyskutować o tym, jak tak Polska ma wyglądać. I nie należy włączać w nasz spór o nasze wewnętrzne losy zagranicę. Brochwicz-Lewiński wielokrotnie podkreślał, że proszenie obcych o wskazówki, pomoc czy radę zawsze mu przypomina końcówkę XVIII wieku i to, co czynił obóz targowiczan.
To ważna nauka: jesteśmy w stanie samodzielnie, prowadząc nawet intensywny spór, ale wewnątrz kraju, wypracować takie rozwiązania, dzięki którym Rzeczypospolita będzie szczęśliwa i będzie mogła się rozwijać.
Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ mow/