Niewykluczone, że szantażowany, pod groźbą nie tylko odmowy wydania paszportu, ale także relegacji ze studiów za kolportaż pism antykomunistycznych mogłem podpisać jakieś zobowiązanie; będę prosił IPN o dokonanie jak najszybszej lustracji - powiedział ambasador RP w Berlinie Andrzej Przyłębski w wywiadzie dla wPolityce.pl.
Ambasador zaznaczył, że sprawa miała miejsce 38 lat temu i jego pamięć jest "niepełna". "Byłem wtedy studentem I roku i ubiegałem się o paszport do Wielkiej Brytanii. Zostałem tam zaproszony przez mojego wujka, który tam mieszkał, a niegdyś był żołnierzem Armii Andersa" - wyjaśnił.
"Niewykluczone, że szantażowany na okoliczność niewydania paszportu, mogłem podpisać jakieś zobowiązanie, ale związane z tym, że będę +uważny+ i +ostrożny+ w Anglii, by nie podejmować współpracy ze środowiskami antyrządowymi w Wielkiej Brytanii i że opowiem o swoim pobycie w Anglii. Prawdopodobnie oficer, który to wydawał, sądził, że będę miał jakieś ciekawe informacje na temat wujka. To był czerwiec roku 1979, po powrocie opowiedziałem o moim pobycie. W moich słowach nie było żadnych rewelacji" - mówi Przyłębski.
"Opowiedziałem o moim pobycie, o zajęciach z języka angielskiego oraz o tym, że mieszkałem u angielskiej rodziny i to było wszystko. Wuj odwiedzał mnie raz na kilka tygodni" - dodał.
Jak zaznaczył, nie pamięta, czy w oświadczeniu do IPN napisał o podpisaniu zobowiązania. "Ale nawet jeśli je podpisałem, to było to wymuszone pod groźbą nie tylko odmowy paszportu, ale także relegacji ze studiów za kolportaż pism antykomunistycznych. Nie było też spełnione kryterium tajności, bo o rozmowie w biurze paszportowym poinformowałem niektórych kolegów w akademiku oraz moją narzeczoną" - powiedział ambasador.
Ambasador RP w Berlinie Andrzej Przyłębski: Nie pamiętam, czy w oświadczeniu do IPN napisałem o podpisaniu zobowiązania. Ale nawet jeśli je podpisałem, to było to wymuszone pod groźbą nie tylko odmowy paszportu, ale także relegacji ze studiów za kolportaż pism antykomunistycznych. Nie było też spełnione kryterium tajności, bo o rozmowie w Biurze Paszportowym poinformowałem niektórych kolegów w akademiku oraz moją narzeczoną.
"Po powrocie bodaj dwukrotnie poproszono mnie o spotkanie, które rozumiałem jako kontynuację tej współpracy, lecz odmówiłem. Nigdy już nie spotkałem się z tym człowiekiem. Wydaje mi się, że na początku 80. roku poinformowałem pisemnie, że nie chcę dalszych takich spotkań. Nie było z mojej strony żadnego donosu, dotyczącego jakiejkolwiek osoby. Przed wydaniem paszportu pytano mnie o kuzyna Romana Nowaka, który rok wcześniej wyemigrował do USA" - zaznaczył Przyłębski.
Zapewnił też, że nigdy nie przyjmował żadnych pieniędzy i nie pisał raportów. "Nie traktowałem tego jako zobowiązania do pracy dla SB w Polsce. To zostało przyjęte do wiadomości, bo po dwóch zaproszeniach, na które nie odpowiedziałem, przestano mnie nękać. Przestałem o tym myśleć" - podkreślił ambasador.
Jak zaznaczył, podczas rozmowy z ABW "całą tę sytuację przypomniano". "Ja to jakoś zrekonstruowałem, opowiedziałem to oficerom i oni uznali, że to nie spełnia pięciu kryteriów współpracy z SB. W związku z tym otrzymałem certyfikaty dostępu do tajnych materiałów. Rozmowa z ABW trwała dwie godziny" - dodał.
Dopytywany wskazał, że nie zdawał sobie sprawy, że IPN nie rozpatrzył dotąd jego sprawy. "Nie wiedziałem o tym, ale moje informacje przesłane do IPN zawierają sprawę spotkania w biurze paszportowym" - poinformował.
Pytany, czy napisał w swoim oświadczeniu o fakcie podpisania zobowiązania, odparł: "Napisałem na tyle, ile pamiętałem. Po 40 latach często niewiele się pamięta. Nie pamiętam, czy w oświadczeniu do IPN napisałem o podpisaniu zobowiązania. Ale nawet jeśli je podpisałem, to było to wymuszone pod groźbą nie tylko odmowy paszportu, ale także relegacji ze studiów za kolportaż pism antykomunistycznych. Nie było też spełnione kryterium tajności, bo o rozmowie w Biurze Paszportowym poinformowałem niektórych kolegów w akademiku oraz moją narzeczoną".
Zaznaczył, że będzie prosił IPN o dokonanie jak najszybszej lustracji. "Zakładałem mylnie, że dawno już to zrobiono" - dodał.
Pytany, czy myśli, że wypłynięcie dokumentów dotyczących sprawy ma charakter polityczny i związane jest z tym, że wokół Trybunału Konstytucyjnego, którego prezesem jest jego żona Julia Przyłębska, toczy się ostry spór polityczny i prawny, powiedział: "Naturalnie. To jest dla mnie ewidentne. Sprawa ma uderzyć w moją małżonkę".
Teczka personalna tajnego współpracownika pseudonim "Wolfgang" dotycząca Andrzeja Przyłębskiego została w piątek udostępniona w poznańskim oddziale IPN. Dokumenty z teczki TW "Wolfgang" obejmują lata 1979-1980.
W materiałach, z którymi zapoznała się PAP, Przyłębski - który był wówczas studentem Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu - został opisany m.in. jako osoba, którą cechuje kulturalny sposób bycia i wysoka inteligencja; jako osoba bez nałogów, która "mimo młodego wieku przejawia dużą samodzielność, interesuje się żywo rozwojem sytuacji gospodarczej kraju".
Znajduje się tam informacja o tym, że Przyłębski w 1969 r. był w Czechosłowacji, w 1973 r. - w NRD, w 1976 r. - w Szwecji, oraz że w 1979 r. chciał wyjechać do wuja do Anglii.
Kandydat na TW tkwi w środowisku studenckim Poznania. Mimo woli zetknął się tam z przejawami działalności opozycji. W związku z powyższym istnieje uzasadniona potrzeba pozyskania go w charakterze TW, gdyż zachodzi obawa, czy opozycja z Poznania nie będzie się starała kolportować na teren naszego województwa bezdebitowej literatury - czytamy w materiałach.
Jak wynika z nich, TW "Wolfgang" "został pozyskany do współpracy w dniu 11 czerwca 1979 r.". Jak podano, w celu "zapewnienia dopływu informacji operacyjnych dotyczących przejawów działalności antysocjalistycznej w środowisku studenckim w Poznaniu".
Jest on studentem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W czasie kontaktów ze studentami w Poznaniu zetknął się on z wydawnictwem Polskiego Porozumienia Niepodległościowego i zapoznał się z jego treścią - czytamy.
Poglądy TW wskazują na to, że może on być wykorzystywany do działalności antysocjalistycznej przez SKS w Poznaniu. W celu niedopuszczenia do podjęcia przez niego wrogiej działalności, słusznym wydaje się objęcie go kontrolą operacyjną poprzez rezydenta +Stanisław+, który jest jego znajomym i często prowadzi z nim rozmowy na tematy polityczne - zanotowano.
W czasie ostatniego kontaktu z TW kwiecień 1980 uzyskałem informację, z której wynika, że TW zamierza od października br. podjąć indywidualne studia ze względu na zły stan zdrowotny jego żony. Tym samym kontakt TW ze studentami zostanie ograniczony w dużym stopniu. Wynika stąd wniosek, że jego przydatność w charakterze TW w Koninie jest znikoma. W związku z tym nie widzę celowości w dalszym wykorzystaniu TW - zanotowano także w materiałach.
W czwartek MSZ wydało oświadczenie, w którym napisano, że resort nie posiada informacji, aby IPN podważył prawdziwość oświadczenia Przyłębskiego, w którym ten zaprzeczył współpracy z SB.
"Według naszej wiedzy ambasador złożył oświadczenie, w którym zaprzeczył, iż miałby współpracować ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. MSZ nie posiada informacji, aby IPN podważył prawdziwość oświadczenia ambasadora i skierował sprawę do Sądu Lustracyjnego" - podkreśla MSZ.
"Jednocześnie informujemy, że ambasador Andrzej Przyłębski przechodził kilkakrotnie standardową procedurę sprawdzającą, dokonaną przez właściwe w tej kwestii służby. Chcielibyśmy podkreślić, że za procedurę nie odpowiada Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Nie zajmuje się ono również kwestiami lustracyjnymi" - zaznaczyło ministerstwo.
P.o. dyrektor Biura Lustracyjnego IPN Edyta Karolak poinformowała w piątek PAP, że tego dnia Biuro Lustracyjne IPN wdrożyło procedurę weryfikacji oświadczenia lustracyjnego ambasadora w Berlinie Andrzeja Przyłębskiego.
Decyzję o weryfikacji oświadczenia lustracyjnego Przyłębskiego - jak poinformowała dyrektor - podjęła ona w piątek; sprawdzeniem oświadczenia ambasadora, zgodnie z właściwością miejscową, będzie zajmował się oddział poznański Biura Lustracyjnego IPN.
Jak podał IPN, Biuro Lustracyjne nie wdrożyło wcześniej procedury weryfikującej oświadczenie Przyłębskiego, ponieważ wiązało się to z art. 22 ustawy o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990. Zgodnie m.in. z tym artykułem, członkowie służby zagranicznej nie są wymienieni jak ci, których oświadczenia lustracyjne podlegają sprawdzaniu w pierwszej kolejności. Tymczasem w zasobie Biura Lustracyjnego znajduje się obecnie ponad 370 tysięcy oświadczeń lustracyjnych, które muszą być przez pracowników biura sukcesywnie weryfikowane.
Przyłębski w lipcu ub. roku został powołany na nowego ambasadora Polski w Republice Federalnej Niemiec, zastępując na tym stanowisku Jerzego Margańskiego. Przyłębski przez większość kariery był związany z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, jako profesor wykładał również filozofię na Technische Universitat w Chemnitz.
W marcu 2010 r. otrzymał tytuł profesorski. W 2015 r. prezydent Andrzej Duda powołał go w skład Narodowej Rady Rozwoju. Przez pięć lat zajmował stanowisko radcy ds. kultury i nauki w Ambasadzie RP w Niemczech. (PAP)
mzk/ kno/ ajw/ par/ eaw/ gma/