03.09.2010. Katowice (PAP) - Burmistrz Pszczyny Krystian Szostak złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne - orzekł w piątek Sąd Okręgowy w Katowicach. Uznał, że Szostak był w latach 70. tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Wraz z uznaniem Szostaka za "kłamcę lustracyjnego", sąd na trzy lata pozbawił go prawa startu w wyborach i na taki sam okres zakazał mu pełnienia funkcji publicznej. Burmistrz został też zobowiązany do wpłaty 514 zł tytułem zwrotu kosztów sądowych. Orzeczenie nie jest prawomocne.
Współpraca Szostaka miała trwać do czasu zakończenia przez niego studiów i wstąpienia do PZPR. Według IPN, Szostak został pozyskany do współpracy na zasadzie dobrowolności, nie dostawał pieniędzy za przekazywane informacje.
Sędzia Lucyna Schwarz-Okrzesik przypomniała w ustnym uzasadnieniu orzeczenia, że aby uznać kogoś za współpracownika w myśl ustawy lustracyjnej, taka osoba musi się kontaktować z organami bezpieczeństwa państwa i przekazywać im informacje. Współpraca musi mieć charakter świadomy, być tajna i wiązać się operacyjnym zdobywaniem informacji przez służby oraz nie może się ograniczać do samej deklaracji woli.
W przypadku Szostaka te wszystkie wymogi formalne zostały spełnione - podkreśliła sędzia i przypomniała, że burmistrz sam przyznał w trakcie postępowania lustracyjnego, iż w 1977 r. sporządził zobowiązanie do współpracy, spotykał się z przedstawicielami SB. Sporządził też 12 pisemnych informacji dla SB, które podpisał pseudonimem Ryszard.
W rubryce A oświadczenia lustracyjnego Szostak zaprzeczył, by był tajnym i świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL, ale - jak tłumaczył - zrobił tak dlatego, że subiektywnie za takiego współpracownika nigdy się nie uważał. W rubryce B przyznał, że podpisał deklarację współpracy i dodał, jak wyglądały jego kontakty z SB.
Burmistrz i jego adwokat stali na stanowisku, że lustracja jest bezprzedmiotowa. Argumentowali, że Szostak przekazywał SB jedynie ogólne informacje, stąd - ich zdaniem - oświadczenie lustracyjne było zgodne z prawdą. Z takim stanowiskiem nie zgodził się sąd. Uznał, że informacje przekazywane przez Szostaka mogły być przydatne w pracy SB i nie można przyjąć, by współpraca była pozorna.
"Wystarczające dla przyjęcia rzeczywistości współpracy jest to, że dochodziło do przekazywania informacji, które były pomocne w realizacji zadań SB w tamtych czasach. Nie ma takiego wymogu, że taka osoba miała przekazywać wszystkie znane sobie informacje (...)" - powiedziała sędzia Schwarz-Okrzesik.
Sędziowie rozważali też, czy sprawę lustracyjną Szostaka można umorzyć. Taka decyzja zapadłaby, gdyby okazało się, że burmistrz, wypełniając oświadczenie lustracyjne, działał w usprawiedliwionej nieświadomości co do prawa.
Sąd tego nie zrobił, uznając, że Szostak nie działał w warunkach usprawiedliwionego błędu. Sam lustrowany mówił, że przed napisaniem oświadczenia nie zasięgał porady prawnej, nie zapoznał się z orzecznictwem; mówił, że przeczytał ustawę - powiedziała sędzia.
Sąd nie zgodził się też z twierdzeniami burmistrza i jego obrońcy, że Szostak był zmuszany do współpracy. Wobec Szostaka nie używano bowiem przemocy, nie zastraszano ani jego, ani jego rodziny - przypomniała sędzia.
Orzeczenie sądu nie jest prawomocne, można je zaskarżyć w sądzie apelacyjnym. Nie wiadomo, czy Szostak to zrobi, bo po posiedzeniu sądu ani on, ani jego adwokat nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami.
Z orzeczenia był zadowolony prok. Artur Wójcik z Oddziałowego Biura Lustracyjnego IPN w Katowicach. W jego ocenie, choć nie ulega wątpliwości, że Szostak był współpracownikiem SB, to jednak samo postępowanie lustracyjne było skomplikowana pod względem zarówno prawnym, jak i faktycznym.
"Głównym problemem w niniejszej sprawie było to, czy były to informacje istotne i czy były to informacje w jakiś sposób wykorzystane operacyjnie. Było szereg spraw, do których te informacje były wykorzystane operacyjnie przez pracowników SB (...) - powiedział prokurator.(PAP)
kon/ wkr/ mow/