Treść spotkań z byłym rektorem UMK prof. Janem Kopcewiczem była tajna, ale spotkania jawne. Przypomniałem sobie, że zarejestrowałem go, jako kontakt operacyjny "Biolog" w 1979 r. - powiedział w czwartek, dopytywany przez sędziów, były funkcjonariusz SB Grzegorz F.
Tym samym świadek zmienił zeznania, które złożył w środę. Wówczas twierdził, że nie pamięta aby w momencie, jak wskazuje fikcyjnej, rejestracji prof. Jana Kopcewicza na tajnego współpracownika o pseudonimie "Leszek" w 1982 r. wiedział o fakcie wcześniejszego zarejestrowania naukowca jako KO.
W czwartek przypomniał sobie, odpowiadając na pytania sędziów i prokuratora, że on sam dokonał takiej rejestracji.
"Przekazywane przez prof. Kopcewicza informacje miały charakter operacyjny. One jednak nikogo nie zdekonspirowały, nikomu nie zaszkodziły - były do wykorzystania w meldunkach departamentu II. Gdy jeździłem na spotkania do jego gabinetu, to były to spotkania całkiem jawne. (...) Gdy dostawałem informacje, że na uniwersytecie będzie jakiś dyplomata, to udawałem się do profesora i starałem się potwierdzić czy jest to zgodne z prawdą" - mówił w sądzie były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa.
Dodał jednocześnie, że "każdy tajny współpracownik dostawał zadania do realizacji, które musiały być omówione podczas spotkania z nim. Prof. Kopcewicz nie dostawał takich zadań". Już wcześniej podkreślił, że rejestracja jako TW byłego rektora toruńskiej uczelni była fikcyjna, a ten o niej nie wiedział. Za to w środę przeprosił naukowca.
Kopcewicz od samego początku procesu zaprzecza, jakoby współpracował z SB.
"Nie pamiętam, żebym z nim rozmawiał. Przychodziły do mnie różne osoby, ale akurat jego nie zapamiętałem. Jeżeli jednak były takie rozmowy, to nie mówiłem mu o niczym tajnym. (...) Coś mówi o rozmowach o dyplomatach, a ja sobie niczego takiego nie przypominam" - wyjaśnił kilkukrotny rektor UMK.
Inaczej sprawę postrzega prokurator.
"Przesłuchani dotychczas świadkowie potwierdzają nasze wątpliwości, co do prawdziwości złożonego przez prof. Kopcewicza oświadczenia lustracyjnego. Przede wszystkim potwierdzają to, że był świadomy kontakt z oficerem, a informacje przekazywane były w sposób tajny. Definicja współpracownika, która jest w ustawie, została spełniona. (...) Jeżeli dana osoba przekazywała jakieś informacje osobom z SB, wiedząc kim one są, i zachowywała ten fakt w tajemnicy przed osobami, o których mówiła, to jest to ewidentnie współpraca" - ocenił prokurator Krzysztof Grodziewicz z gdańskiego oddziału IPN.
Dodał również, że były funkcjonariusz SB F. "zmienił optykę i starał się bronić prof. Kopcewicza mówiąc o fikcyjnej rejestracji. Ta jest jednak tylko czynnością formalną, a liczy się faktyczność kontaktów. To w jaki sposób jest to opisywane w relacji sporządzanej przez służby - nie ma dla faktu współpracy znaczenia" - powiedział prokurator.
"Po moim pytaniu F. odpowiedział dziś jednoznacznie, że spotkania z byłem rektorem były jawne, ale ich treść jawna nie była. To kluczowe uściślenie. Proszę pamiętać o tym, że prof. Kopcewicz neguje w ogóle fakt spotkań z funkcjonariuszem F., a mówi jedynie o takich w biurze paszportowym związanych z jego wyjazdami zagranicznymi. To co on mówi - jest nieco obok tego, o czym rozmawiamy. Jemu, jak każdemu podejrzanemu w sprawie, przysługuje możliwość mówienia tego, co uważa za słuszne. Może nawet kłamać - ma takie prawo procesowe" - powiedział Grodziewicz.
Prokuratura zarzuca Kopcewiczowi złożenie niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego w 2008 r. Profesor składał je w 1996, 1999, 2002 i 2008 r. Biolog był rektorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w latach 1982-84, 1987-90 oraz 1999-2005, prorektorem w roku 1981, a w latach 1996-99 i 2005-08 dziekanem wydziału biologii. 77-letni obecnie naukowiec zajmował się w pracy badawczej zagadnieniami fizjologii roślin, takimi jak mechanizmy wzrostu i rozwoju.
Kolejna rozprawa lustracyjna byłego rektora UMK odbędzie się 23 maja. (PAP)
twi/ pat/