O sprawie zrzeczenia się reparacji wojennych przez Polskę w 1953 roku informują jedynie szczątkowe dokumenty, których moc prawna może być poddana krytycznej ocenie - mówi PAP poseł PiS Arkadiusz Mularczyk.
W rozmowie z PAP poseł PiS Arkadiusz Mularczyk podkreślił, że 22 sierpnia 1953 roku w Moskwie podpisano umowę z NRD, w której ZSRR zaprzestały pobierania reparacji niemieckich. Dzień później, w niedzielę wieczorem, w Warszawie powstał protokół z posiedzenia Rady Ministrów PRL. Pod protokołem widnieje wyłącznie podpis Bolesława Bieruta. Nie ma listy obecności 30 członków Rady Ministrów. Z protokołu wynika, że Polska zrzeka się pobierania reparacji. Według posła Mularczyka Rosjanie prawdopodobnie wymusili na Bierucie podpisanie tego dokumentu. W świetle ówczesnej konstytucji PRL to wyłącznie Rada Państwa mogła zrzec się tego typu reparacji. Rada Ministrów nie miała takich kompetencji. O sporządzeniu protokołu informowała depesza PAP.
PAP: Wysłał Pan do Biura Analiz Sejmowych zapytanie ws. możliwości prawnych wystąpienia do Niemców z wnioskiem o reparacje wojenne. Na jakim to jest teraz etapie?
Arkadiusz Mularczyk: Wiem, że Biuro Analiz Sejmowych przygotowuje kompleksową opinię, na podstawie której ma dokonać oceny stanu faktycznego i stanu prawnego, jeśli chodzi o kwestie międzynarodowych podstaw prawnych dotyczących reparacji od Niemiec. Z tego co wiem, trwają prace kilku ekspertów nad tą opinią. Wiem też, że trwają prace archiwalne, bo trzeba zdobyć oryginały dokumentów, które są w archiwach państwowych.
PAP: Czego poszukują eksperci w archiwach?
Arkadiusz Mularczyk: Na to pytanie mogą odpowiedzieć eksperci. Przygotowanie tej opinii wiąże się także z dojściem do dokumentów źródłowych z czasów PRL. To jest niezwykle cenne i ważne, dlatego że dotychczas bardzo wielu ekspertów prawnych ze strony polskiej czy niemieckiej przyjmowało akt zrzeczenia się odszkodowań za okres II wojny światowej z 1953 r. jako pewnik, jako coś, co nastąpiło. A są poważne wątpliwości, czy w ogóle miało coś takiego miejsce i czy jest to dokument ważny w świetle prawa międzynarodowego.
PAP: Sytuacja, która się rysuje, oznacza, że będziemy musieli tę sprawę wyprowadzić na arenę międzynarodową. Jeżeli opinia Biura Analiz Sejmowych będzie pozytywna, jakie będą dalsze kroki?
Arkadiusz Mularczyk: Jeśli opinia będzie pozytywna, będzie dawała perspektywę i szansę podjęcia roszczeń o charakterze międzynarodowym. Myślę, że oczywiście rolą rządu będzie po pierwsze dokładne wyliczenie i zaktualizowanie na obecny stan finansów tych wszystkich strat wojennych zarówno materialnych, jak i osobowych, które miały miejsce. Zaktualizowanie ich na obecną walutę, a później przedstawienie ich państwu niemieckiemu.
PAP: Czy ten proces da się określić w czasie? Jak długo może trwać to wszystko, zanim staniemy do rozmów z Niemcami?
Arkadiusz Mularczyk: Moim zdaniem jest to praca na około 6-12 miesięcy.
PAP: Czy tylko rząd ma tu swoją rolę do odegrania, czy ta sprawa wróci do Sejmu? Czy Sejm będzie się tą sprawą w jakikolwiek sposób zajmował?
Arkadiusz Mularczyk: W 2004 r. podjęta została uchwała zobowiązującą rząd do podjęcia działań. Ale wówczas na czele rządu stali postkomunistyczni premierzy zarejestrowani przez SB jako TW: Belka czy Cimoszewicz i oni uchwały sejmu nie wykonali, mimo że poparł ją wówczas cały Sejm, w tym także PO. Uważam także, że dziś należałoby wyjaśnić, jakie były faktyczne motywy niewykonania uchwały ws. reparacji wojennych. Ona dotyczyła przecież ogromnych pieniędzy.
PAP: Jaka była treść tej uchwały?
Arkadiusz Mularczyk: Obligowała rząd do podliczenia wszystkich strat oraz wystąpienia rządu polskiego do rządu niemieckiego z roszczeniem reparacji.
PAP: Czy dochodzą do pana głosy z Niemiec, które komentują to, co w Polsce się dzieje w sprawie reparacji wojennych?
Arkadiusz Mularczyk: Sądzę, że Niemcy z dużym napięciem czekają na to, co w Polsce się w tym temacie wydarzy. Oni nie mają w swoich archiwach żadnych dokumentów potwierdzających fakt zrzeczenia się odszkodowań przez Polskę. Ich ustawodawstwo przez lata było nastawione na to, aby także nie wypłacać obywatelom polskim żadnych świadczeń odszkodowawczych. Celowo dyskryminowano polskich obywateli. Co więcej, ustawodawstwo niemieckie było sprzeczne z prawem międzynarodowym, bo wprowadzono takie przepisy, z których wynikało, że roszczenia obywateli polskich przedawniają się. Dlatego na straconych pozycjach byli nasi rodacy domagający się odszkodowań z tytułu prac przymusowych, pracy niewolniczej, inwalidztwa, chorób. Niemieckie sądy odrzucały pozwy Polaków, twierdząc, że są przedawnione albo przedwczesne, ponieważ nie mieliśmy traktatu pokojowego.
Przypomnieć należy, że oprócz ogromnych zniszczeń kraju oraz prawie 6 mln zabitych, 2,5 mln Polaków deportowano na roboty przymusowe, 300 000 jeńców wojennych wykonywało prace niewolnicze, po wojnie było 200 000 inwalidów, 2 mln osób, które zostały wysiedlone, 300 000 osób zachorowało na gruźlicę, było 4,5 mln sierot i wdów po pomordowanych Polakach. Wiele z tych osób wówczas bezskutecznie zderzało się z państwem niemieckim w sądach. I niemieckie sądy mówiły, że ich roszczenia są przedawnione, bo w niemieckim ustawodawstwie są przepisy, które mówią, że jest na to określony czas. Albo mówiły: wasze roszczenia są przedwczesne, bo nie ma traktatu pokojowego. A zdaniem Niemiec tylko w traktacie pokojowym można było uregulować sprawę odszkodowań. Było to niemoralne zachowanie, bo wymyślano różne podstawy prawne, różne przeszkody, które uniemożliwiały domaganie się przez Polaków jakichkolwiek roszczeń. To dyskryminacyjne ustawodawstwo było wymierzone głównie w Polaków. To musi budzić ogromny sprzeciw, bo w tym samym czasie Niemcy zawarły 11 umów dwustronnych z 11 krajami Europy Zachodniej, także z Izraelem czy Jugosławią, którym to wypłaciły reparacje wojenne. Nas odsyłano do sądów, a sądy RFN tak prowadziły postępowania, aby uniemożliwiać jakiekolwiek roszczenia Polskich obywateli.
22 sierpnia 1953 roku, to była sobota - podpisano umowę, protokół w Moskwie z Niemcami, w którym Moskwa zaprzestała pobierania reparacji niemieckich. Po czym 23 sierpnia, w niedzielę, około 19.00 lub 19.30, powstał protokół z posiedzenia Rady Ministrów PRL. Jest tam tylko podpis Bieruta, bez listy obecności 30 członków Rady Ministrów. Nierealny jest także termin: dzień i godzina. Można też domniemywać, że Rosjanie wymusili na Bierucie podpisanie takiego dokumentu.
PAP: Skąd pewność, że Niemcy w swoich archiwach nie mają żadnych dokumentów, z których mogliby wynieść wiedzę, że myśmy się zrzekli tych odszkodowań?
Arkadiusz Mularczyk: Z tego, co dotychczas ustalono, takich dokumentów po prostu nie ma. Jest tylko i wyłącznie protokół z posiedzenia Rady Ministrów PRL. W Niemczech w 1953 roku było powstanie antykomunistyczne. W rozruchach zginęło 400 osób. Wówczas ZSRR uznał, że należy zaprzestać pobierania tych reparacji. 22 sierpnia 1953 roku, to była sobota - podpisano umowę, protokół w Moskwie z Niemcami, w którym Moskwa zaprzestała pobierania reparacji niemieckich. Po czym 23 sierpnia, w niedzielę, około 19.00 lub 19.30 powstał protokół z posiedzenia Rady Ministrów PRL. Jest tam tylko podpis Bieruta, bez listy obecności 30 członków Rady Ministrów. Z tego protokołu wynika, że Polska zrzeka się pobierania reparacji. Trzeba też podkreślić, że zaprzestanie pobierania reparacji od NRD było odpowiedzią na zawieszenie przez państwa zachodnie w lutym 1953 spłaty reparacji do momentu przyjęcia traktatu pokojowego na podstawie podpisanej przez RFN umowy w sprawie spłaty długów Niemiec. Zwrócić też należy uwagę na słowo „zaprzestanie ich pobierania” w umowie z 22 sierpnia 1953 r. pomiędzy NRD - ZSRR wynika, że nie dotyczy zrzeczenia reparacji, a jedynie zaprzestania ich pobierania. Można domniemywać, że w ogóle nie było posiedzenia Rady Ministrów, bo nie ma listy obecności. Nierealny jest także termin: dzień i godzina. Można też domniemywać, że Rosjanie wymusili na Bierucie podpisanie takiego dokumentu. Ale trzeba również podkreślić, że w świetle ówczesnej konstytucji PRL to wyłącznie Rada Państwa mogła zrzec się tego typu reparacji, więc to powinna być uchwała Rady Państwa. Rada Ministrów nie miała nawet takich kompetencji. Tym bardziej, że takiego posiedzenia jak widać nie było, bo nie ma listy obecności i nie powstał żaden akt prawny. To powinna być choćby uchwała Rady Ministrów, podpisana przez 30 ministrów, zarejestrowana w Organizacji Narodów Zjednoczonych i wysłana w nocie dyplomatycznej do Niemiec z warunkami zaprzestania płacenia. Ze sporządzenia tego protokołu ukazała się jedynie depesza PAP-u, przez nikogo niepodpisana, o tym, że Polska zrzeka się reparacji. W niemieckich archiwach są tylko i wyłącznie publikacje prasowe, że Polska zaprzestaje domagania się reparacji i korespondencja z podziękowaniem dla Bieruta. Nie ma tam żadnego innego dokumentu. Taki dokument na pewno nie spełniał i nadal nie spełnia skutków prawnych w stosunkach międzynarodowych ani w świetle zwyczaju międzynarodowego, ani prawa traktatów.
rozmawiał Mariusz Pilis (PAP)
mapi/ tgo/