2011-04-06 (PAP) - Odwleka się kolejny proces zastępcy Naczelnego Prokuratora Wojskowego z lat stalinizmu 93-letniego Kazimierza G., oskarżonego przez IPN o bezprawne stosowanie aresztów wobec więźniów z lat 40. Jako jedyny z tamtych lat żyję, to mnie ścigają - mówi G. W środę Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył sprawę, bo jedna z osób mających prawo bycia oskarżycielem posiłkowym nie została prawidłowo powiadomiona o terminie procesu.
Obrona wnosi o uniewinnienie G., twierdząc że jego czyn nie był przestępstwem lub też o umorzenie sprawy z braku "znamion czynu zabronionego". Przeciwny temu był prok. IPN Marek Klimczak, który powiedział PAP, że wymiar sprawiedliwości powinien ocenić takie czyny oskarżonego.
Obrońca mec. Jerzy Kaczorek podkreślał, że dopiero od 1955 r. w kodeksie wojskowego postępowania karnego pojawił się zapis o nakazie zwolnienia osoby, wobec której po 48 godzinach od zatrzymania nie wydano decyzji o areszcie. Według adwokata, konstytucji z 1921 r. nie można było wtedy stosować bezpośrednio; ponadto obowiązywały wtedy tylko jej "podstawowe założenia".
Mecenas argumentował też, że nie wiadomo, czy to G. wydał nakazy aresztu, czy ktoś inny w jego imieniu, dlatego złożył wniosek, by sąd wystąpił o wszystkie akta procesu z lat 40., a także o akta innej sprawy G. sprzed kilku lat. G. oskarżony był w niej przez IPN o podobnie bezzasadne aresztowanie żołnierza podziemia niepodległościowego z lat 40. Wojskowy Sąd Okręgowy umorzył sprawę w 2008 r., uznając "brak znamion czynu zabronionego" G., a Sąd Najwyższy oddalił kasację IPN jako "oczywiście bezzasadną".
W najbliższy piątek Wojskowy Sąd Okręgowy podejmie kolejną próbę rozpoczęcia innego procesu G. - o bezprawne przedłużenie w 1951 r. aresztów dwóm oficerów wojska. Także wobec nich G. miał podpisać nakazy już po upływie terminów.
W środę G. powiedział PAP, że IPN wytacza mu kolejne sprawy, dlatego że jest jedynym żyjących decydentem z tamtych czasów. Nie pamiętał sprawy z 1946 r., która jest przedmiotem oskarżenia, ale na podstawie akt zapewnił, że nie miał z nią niczego wspólnego, a IPN podważa decyzję SN z 2008 r. Podkreślił, że tzw. komisja Mazura, która po 1956 r. badała łamanie prawa w stalinizmie nie podstawiła mu żadnych zarzutów.
G. był zastępcą Naczelnego Prokuratora Wojskowego do listopada 1951 r. Mówi, że został dyscyplinarnie zwolniony z tej funkcji, gdy odmówił ścigania marynarzy, którzy wrócili ze Szwecji, gdy część załogi okrętu wybrała tam wolność. Potem kierował Prokuraturą Warszawskiego Okręgu Wojskowego - do zwolnienia go na fali czystek antysemickich w marcu 1968 r. Gdy usunięto go z prokuratury, został adwokatem. Kilka lat temu pozbawiono go uprzywilejowanej emerytury.
Łukasz Starzewski (PAP)
sta/ abr/ ura/