Te obiekty propagandowe powinny być demontowane, ponieważ one są obraźliwe dla naszej pamięci narodowej, są obraźliwe dla pamięci o ofiarach komunizmu - powiedział PAP historyk z Instytutu Pamięci Narodowej Maciej Korkuć.
"Armia Czerwona w latach 1944 – 1945 była narzędziem polityki Stalina, w której nie było miejsca dla niepodległej Polski. Wręcz przeciwnie – była to nowa agresja, której efektem było wcielenie niemal połowy przedwojennego terytorium Rzeczpospolitej do ZSRR - przypomniał Maciej Korkuć.
Jak podkreślił, "jeżeli mówimy o obiektach propagandowych, które wyrażają wdzięczność, to musimy powiedzieć wyraźnie, one wyrażają wdzięczność za zaanektowanie niemal połowy kraju i za zniewolenie całej reszty".
Historyk uważa, że totalitarne symbole należy usunąć z przestrzeni publicznej w Polsce. Przede wszystkim należy usunąć pomniki propagandowe, które nie są mogiłami. "Powinniśmy dążyć do usunięcia, aby nie obrażały pamięci tych, którzy ginęli z ręki totalitarnych systemów (...) Te obiekty propagandowe powinny być demontowane, ponieważ są obraźliwe dla naszej pamięci narodowej, są obraźliwe dla pamięci o ofiarach komunizmu" - podkreślił.
W październiku wchodzi w życie nowelizacja ustawy z 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, która reguluje kwestie usunięcia obiektów budowlanych o charakterze nieużytkowym np. pomników, gloryfikujących ustrój totalitarny.
"Armia Czerwona w latach 1944 – 1945 była narzędziem polityki Stalina, w której nie było miejsca dla niepodległej Polski. Wręcz przeciwnie – była to nowa agresja, której efektem było wcielenie niemal połowy przedwojennego terytorium Rzeczpospolitej do ZSRR - przypomniał Maciej Korkuć.
Obecna nowelizacja ustawy wprowadza przepis, który określa katalog obiektów budowlanych niezgodnych z ustawą. Dotyczy to m.in. budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, pomników, obelisków, popiersi, płyt i tablic pamiątkowych, napisów i znaków, kopców, kolumn, rzeźb, posągów.
Przepisów ustawy nie stosuje się do pomników niewystawionych na widok publiczny, znajdujących się na terenie cmentarzy albo innych miejsc spoczynku, wystawionych na widok publiczny w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej, naukowej lub o podobnym charakterze, w celu innym niż propagowanie ustroju totalitarnego, wpisanych samodzielnie albo jako część większej całości do rejestru zabytków.
"My jako kulturalny naród szanujemy każdą śmierć żołnierską, zwłaszcza tą na polu bitwy i grobami żołnierskimi się opiekujemy. Grobami żołnierzy sowieckich, czerwonoarmistów, którzy nie mieli często żadnego wpływu na to, jaką politykę realizuje Stalin. I to często się opiekujemy o wiele lepiej, niż to ma miejsce w Rosji" - podkreślił historyk.
Instytut Pamięci Narodowej zamierza zgromadzić pomniki ku czci Armii Czerwonej i obiekty propagandowe w jednym miejscu, "w którym kiedyś była składowana broń atomowa, (której teoretycznie miało nie być nigdy, a rzeczywiście była na terenie PRL), żeby tam wykorzystać różnego rodzaju części tych pomników, jakieś artefakty tych obiektów propagandowych, aby one tam prezentowane były jako pozostałości po propagandzie czasów stalinizmu".
Historyk zaznaczył, że wszystko musi się odbywać bez wzajemnych animozji. "Jeżeli chcemy budować przyszłość w stosunkach między narodem polskim a narodem rosyjskim, to powinniśmy budować to na prawdzie" - powiedział Maciej Korkuć.
Jak podkreślił, "kiedy my mówimy Rosjanom na konferencjach, na spotkaniach - my nie niszczymy grobów waszych ojców, my wiemy, że oni walczyli tam gdzie ich posłano. Rozumiemy ich los, dbamy o te groby. Ale nam nie jest potrzebna propaganda bolszewizmu. Bo ta propaganda nas obraża. I oni zaczynają to rozumieć" - tłumaczył historyk. (PAP)
bwo/ ksk/