Brat Albert uczy nas wszystkich jak zostać człowiekiem w nieludzkich czasach. Takie czasy przychodzą i odchodzą. Natomiast jest pytanie jak z nich wychodzi człowiek – mówi abp Grzegorz Ryś, metropolita łódzki w filmie Grzegorza Sajóra i Tomasza Płuciennika "Adam Chmielowski. 7 obrazów z życia".
Adam Chmielowski jako niespełna 18-latek brał udział w Powstaniu Styczniowym. W wyniku ran odniesionych w walce amputowano mu nogę. Po studiach w monachijskiej Akademii Sztuk Pięknych rozpoczął karierę malarza. Jest zaliczany do prekursorów polskiego impresjonizmu. Jego najsłynniejszy obraz to "Ecce Homo".
Mając trzydzieści kilka lat wstąpił do zakonu i jako brat Albert poświęcił się pracy wśród najuboższych. Założył Zgromadzenia Braci Albertynów i Sióstr Albertynek, które do dziś kontynuują jego misję. Został beatyfikowany i kanonizowany przez papieża Jana Pawła II. Sejm ustanowił rok 2017 – rokiem św. Brata Alberta w 100. rocznicę jego śmierci, która przypada 25 grudnia.
Jednym z tytułowych obrazów jest działalność artystyczna Adama Chmielowskiego, o której mówi Anna Dymna. "Przez długi czas nie wiedziałam, że się inspiruję Bratem Albertem, ponieważ miałam w życiu inne inspiracje. Potem zostałam aktorką, a to jest taki dziwny zawód, że trzeba zapomnieć o sobie, a trzeba się otworzyć na drugiego człowieka, którego grasz. Niczego innego nie robił Brat Albert, bo on też był artystą. Jeśli chcesz być szczęśliwy w życiu to musisz zrobić coś, żeby ci ludzie którzy są nieszczęśliwi i smutni mogli dzięki tobie się uśmiechnąć. To jest najważniejsze w życiu".
Przemiana Adama Chmielowskiego w Brata Alberta nie była wydarzeniem jednorazowym – podkreśla brat Paweł Flis ze Zgromadzenia Braci Albertynów. Składało się na to wiele wydarzeń, które były udziałem Adama i naprowadziły go na podjęcie nowego życia – jako opiekuna biednych.
"Brat Albert nie otrzymał ziemskiej nagrody. On nie był ukochanym swoich podopiecznych. Oni go nie nosili na rękach. Oni nie dziękowali mu za to, co on dla nich zrobił. Oni byli przykrzy, tak jak często ludzie pokrzywdzeni są przykrzy. I ten co im coś dobrego uczynił nie mógł liczyć na rekompensatę, na wdzięczność, na uśmiech. W życiu im szlachetniej człowiek postępuje tym trudniej. A jednak warto" – wskazuje reżyser Krzysztof Zanussi.
Na pogrzebie Brata Alberta padły słowa: Nie trzeba się modlić za Brata Alberta, trzeba się modlić do Brata Alberta. Potwierdzeniem tych słów była beatyfikacja – podsumowuje brat Paweł Flis.
Źródło: MHP