Zamiast dyskutować nad problemem i znaleźć kompromis obie strony polsko-izraelskiego sporu celowo dolewają oliwy do ognia; obie społeczności powinny zmierzyć się z wzajemnymi stereotypami - napisał dziennik "Jerusalem Post".
Zdaniem autora artykułu opublikowanego we wtorek wieczorem na stronie internetowej dziennika Setha J. Frantzmana teza o podgrzewaniu temperatury sporu dotyczy "szczególnie strony izraelskiej i żydowskiej diaspory". Jako przykład podaje m.in. fakt, że izraelscy "dziennikarze celowo używają terminu +polskie obozy zagłady+". "Również polscy politycy i prasa odgryzają się" - uważa komentator.
Fala gniewu związanego z nowelizacją ustawy o IPN jest "nieproporcjonalna w stosunku do tego, co rzeczywiście zapisano w ustawie" - czytamy w artykule. "Jest ona większa niż fala gniewu wobec nazistowskich Niemiec, które faktycznie zaplanowały i przeprowadziły Holokaust, (...) czy wobec irańskiego reżimu, który oficjalnie zanegował Holokaust" - zauważa Frantzman. Dodaje, że kryzys na linii Izrael-Polska "tak naprawdę oczywiście nie dotyczy ustawy, ale nierozstrzygniętych spraw". "Surowość gniewu i oskarżeń wskazuje na ranę niezabliźnioną od 1945 roku" - twierdzi publicysta.
Zdaniem Frantzmana "główną drogą prowadzącą do zaleczenia tej rany jest otwarta rozmowa na temat historii". Opierając się na własnych doświadczeniach, publicysta stwierdza: "Nigdy naprawdę nie uczyliśmy się, gdzie miał miejsce Holokaust; nie wydarzył się w konkretnym miejscu. Nie umiałem znaleźć Dachau na mapie. Uczyliśmy się tego, że w Europie byli Żydzi i naziści. Że alianci wyzwolili Żydów. Nie sowiecka Armia Czerwona. To Amerykanie wyzwolili Auschwitz. Tak sugerowano w szkole". "A Niemcy to nie naziści - wielu Niemców, jak nam mówiono, nie popierało Hitlera. A Austria padła +ofiarą+ nazizmu. Francja też się opierała. Dania ratowała Żydów" - wylicza autor tekstu.
"Biorąc pod uwagę taką edukację, nie ma się co dziwić, że moje pokolenie można tak łatwo wprowadzić w błąd, że Polska była odpowiedzialna" za Holokaust - pisze Frantzman, dodając: "nie odebraliśmy prawdziwej edukacji o Holokauście".
"Gdy zrozumiemy, że nasze wyobrażenie o historii Europy jest zniekształcone - czytamy w +Jerusalem Post+ - wtedy możemy zacząć dyskusje o polsko-żydowskiej historii". "Oznacza to sprawiedliwą debatę o roli walczącej z nazistami Armii Krajowej oraz o historiach Polaków, którzy zginęli z rąk Niemców. Historia Holokaustu, gdy chcemy rozmawiać poza czysto żydowskim kontekstem, musi zawierać męczenników i zamordowanych z innych państw. Każda dyskusja o Holokauście i Polsce nie może skupiać się tylko na nazistach, polskich kolaborantach i żydowskich ofiarach. To jest fałszywa historia, której nie można nauczać" - pisze Frantzman.
"Prawdziwa historia obejmuje żydowskie ofiary, polskie ofiary, polskie siły oporu, niemiecko-nazistowskich okupantów, niemieckich sprawców i pewnych polskich sprawców - czytamy. - Żydzi chcą podkreślać, że byliśmy ofiarami, ale nie powinno to służyć jako kij do bicia Polaków ani ignorowaniu polskich ofiar". Zdaniem publicysty "zamiast obwiniać Polaków za to, że naziści zbudowali tam obozy, obarczanie winą powinno się zacząć od Niemców". "Jeśli niechętnie używamy słowa +Niemcy+ zamiast +naziści+, to także niesprawiedliwe jest mówić +naziści i Polacy byli współwinni+ - uważa Frantzman. "Dlaczego Niemcy dostają przepustkę, podczas gdy Polacy są traktowani jako grupa?" - pyta.
"Potrzeba także mniej surowej retoryki z obu stron" - czytamy w komentarzu, którego autor podkreśla, że Polska jest sojusznikiem Izraela i obie strony mogą na tym skorzystać. "Ciągłe groźby o wycofaniu +pieniędzy+ z Polski czy zakończeniu Marszu Żywych nie pomagają. Nie jest winą Polski, że zbudowano tam obozy zagłady, więc +karanie+ Polski to niezdrowa odpowiedź. Nie powinno traktować się Polski jak muzeum śmierci" - podkreśla Frantzman. Dodaje, że "obozy zagłady powinny być w centrum dyskusji żydowsko-niemieckiej", bo Polska nie ponosi odpowiedzialności za to, że Niemcy umieścili na jej terytorium obozy śmierci.
"Zbyt często przedstawiciele diaspory postrzegają Holokaust jako centrum naszej tożsamości. Holokaust jest tragedią, ale Żydzi żyli tysiące lat przed nim i będą żyli tysiące lat po nim. Polsko-żydowskie relacje nie powinny zależeć od obozów zagłady" - czytamy w komentarzu Frantzmana.
Jednocześnie publicysta podkreśla, że "Polska ma jeden z najniższych w całej Europie poziomów antysemickich ataków (101 w 2016 roku w porównaniu do 1300 w Niemczech)". Zastrzega jednak, że w polskim "internecie i mediach rośnie liczba ataków na Żydów, częściowo w odpowiedzi na najnowszy kryzys". "Niektórzy obwiniają Żydów za sowiecki komunizm. To błąd. Jeśli Polacy nie chcą być obwiniani jako grupa ze względu na to, że niektórzy z nich byli współwinni zbrodniom na Żydach, próba ataku na Żydów jako grupę za zbrodnie komunizmu jest nielogiczna i odrażająca" - ocenia Frantzman.
"Izrael i Polska mogą współpracować w kwestii problemów związanych z Holokaustem" - zauważa publicysta i dodaje, że dobrze byłoby, gdyby po spotkaniu na "najwyższych szczeblach wydano wspólne oświadczenie potępiające zbrodnie nazistów i upamiętniające żydowskie i polskie ofiary". "W Polsce powinno się przyznać do antysemityzmu, który istniał tam w latach 30. XX wieku i do tragicznych przypadków ataków Polaków na własnych sąsiadów. Jednocześnie Izrael powinien zapewnić, że dzieci będą uczyć się o Armii Krajowej i oporze wobec nazistowskich hord" - apeluje autor tekstu w "Jerusalem Post".
"Od wielu dekad bez kontroli pozwalano na wzrost ignorancji i aż nienawistnych poglądów na temat Polaków, które eksplodowały w lutym 2018 roku. Jednocześnie w Polsce są antysemickie skłonności. Społeczności te powinny zmierzyć się z tymi stereotypami (...). Równie dobrym krokiem byłoby posłuchanie Polaków, którzy się z nową ustawą zgadzają i nie zgadzają" - konkluduje Frantzman. (PAP)
ulb/ ap/ lm/