Z chwilą zakupu przez MKiDN kolekcji Czartoryskich środki przekazane na konto fundacji stały się jej prywatnymi środkami i tylko fundacja odpowiada za ich wydatkowanie - powiedział w czwartek wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin.
Sellin odpowiadał w Sejmie na pytania posłów "w sprawie kulisów transakcji zakupu kolekcji Fundacji Książąt Czartoryskich i otrzymanej przez tę Fundację kwoty 500 mln zł od resortu kultury". W oświadczeniu wydanym przez fundację poinformowano, że w końcu ubiegłego roku Fundacja Książąt Czartoryskich podjęła decyzję o przekazaniu środków zgromadzonych w okresie swojej działalności na rzecz nowo powstałej fundacji Le Jour Viendra z siedzibą w Liechtensteinie. I - jak zaznaczono - pieniądze te zostały zdeponowane na kontach nowej fundacji zgodnie z prawem, a wszelkie informacje w tej sprawie są dostępne dla organów nadzorczych fundacji.
Oprócz Fundacji Le Jour Viendra – jak napisano w oświadczeniu - część pieniędzy otrzymały także: Fundacja Trzy Trąby, Fundacja Książąt Lubomirskich oraz Fundacja im. Feliksa hr. Sobańskiego. We władzach tych fundacji zasiadają osoby związane obecnie i niegdyś z Fundacją Książąt Czartoryskich.
Jak ocenił Marek Sowa (Nowoczesna), kulisy transakcji "nie były w pełni transparentne". "To jest bardzo złe, że my musimy się dowiadywać o kulisach transakcji z wywiadów księcia Adama Karola Czartoryskiego dla hiszpańskiego dziennika +ABC+, który w styczniu 2017 r. opisał te kulisy transakcji i, co najgorsze, wówczas powiedział, że to nie jest żadna transakcja sprzedaży tylko to jest darowizna. Natomiast on za tę darowiznę oczekiwał kasy na założenie nowej fundacji, w której będzie mógł realizować swoje zadania. Przecież mógł zmienić statut Fundacji Czartoryskich i działać, realizować zadania tak, aby te środki były przeznaczone na kulturę w Polsce" - powiedział.
Zdaniem posła wątpliwości budzi również to, że transakcja "była realizowana z pominięciem zarządu fundacji, bezpośrednio przez premiera Glińskiego, bezpośrednio z fundatorem". "Dodatkowo powiem, że zaangażowany w to był minister, brat ministra zdrowia. Rodzą się pytania, czy część tej kasy nie popłynęła do rodziny Radziwiłłów" - stwierdził Sowa.
W odpowiedzi na wystąpienie posła Sellin podkreślił, że Fundacja Książąt Czartoryskich jest organizacją prywatną i do jej fundatora, zarządu oraz rady należy prawidłowa realizacja jej celów statutowych. "Z chwilą zawarcia transakcji zakupu kolekcji książąt Czartoryskich środki przekazane na konto fundacji stały się jej prywatnymi środkami i tylko fundacja odpowiada za ich wydatkowanie. Krótko mówiąc, jeżeli macie państwo jakieś wątpliwości co do tego, w jaki sposób te środki przez fundację są spożytkowane, transferowane, rozczłonkowywane na jakieś inne fundacje to są to pytania do tych fundacji" - powiedział.
Wiceminister kultury zwrócił uwagę, że zakup kolekcji Czartoryskich "przejdzie do historii polskiej kultury jako wielki sukces państwa i narodu polskiego". "Coś, co było kolekcjonowane przez ponad 200 lat, było w rękach prywatnych - i ta prywatność tej własności została potwierdzona przez polski sąd w 1991 r.- wreszcie zostało zabezpieczone i na wieki wieków jest własnością państwa i narodu polskiego - tak ważnej instytucji kultury, jaką jest Muzeum Narodowe w Krakowie" - zaznaczył.
Jak dodał, od początku roku Muzeum Narodowe w Krakowie odwiedziło już ponad 1 mln osób. "Nigdy do Muzeum Narodowego w Krakowie nie przybyło w ciągu roku 1 mln odwiedzających. W tym przypadku taki poziom osiągnięto moim zdaniem właśnie m.in, z tego powodu, że po świecie rozlała się informacja, bo ona nie była powszechnie znana(...), że jest obraz Leonardo da Vinci w Polsce w konkretnym muzeum, świetnie teraz wyeksponowany, z możliwością jego kontemplacji. Drugim moim zdaniem powodem tej świetnej frekwencji były dwie świetne wystawy czasowe, które na stulecie odzyskania niepodległości Muzeum Narodowe w Krakowie zorganizowało, czyli wystawa +#dziedzictwo+ i wystawa poświęcona Wyspiańskiemu" - powiedział.
Paweł Kobyliński (Nowoczesna) nawiązał do wywiadu, którego książę Adam Karol Czartoryski udzielił dla hiszpańskiego dziennika "ABC". "On tam powiedział: +miałem nad swoją głową miecz Damoklesa, mogli mi to wszystko skonfiskować+ (…). Czy jest jakiś protokół, gdzie jest napisane, że państwo polskie może skonfiskować tę kolekcję a jeśli nie, czy to oznacza, że książę Czartoryski kłamał?" – zapytał.
Sellin przypomniał, że poprzedni rząd "szukał instrumentu prawnego, żeby tę sprawę załatwić i zabezpieczyć". Jak wskazał, była to nowelizacja ustawy o zabytkach zakładająca stworzenie Listy Skarbów Dziedzictwa. "Rozwiązanie tam zaproponowane oznaczało, że gdyby jednak się okazało, że nie ma tak twardego zabezpieczenia wobec konkretnego obiektu muzealnego, który jest na tej liście i państwo polskie decyduje się na jego, jak to pan nazwał, konfiskatę, to pod warunkiem, że się zapłaci za te dzieło realnemu właścicielowi prywatnemu rynkową cenę" – powiedział.
"Gdybyśmy nawet ten instrument chcieli uruchomić i poczynając od najsłynniejszego obrazu z tej kolekcji - a potem każdego obiektu z tych 86 tys. muzealiów po kolei -byśmy podejmowali decyzję, że jednak to nie jest zabezpieczone (…) to wtedy musielibyśmy po prostu za każdy indywidualny obiekt zapłacić i wtedy państwo polskie być może sumarycznie musiałoby zapłacić te 10 mld zł. A tymczasem mamy tę całą kolekcję za 447 mln zł w przeliczeniu euro na złotówki z tamtego czasu" - dodał Sellin.
Pod koniec grudnia 2016 r. państwo polskie kupiło za 100 mln euro należącą do Fundacji Książąt Czartoryskich kolekcję obejmującą dzieła sztuki, w tym "Damę z gronostajem" Leonarda da Vinci.
W krakowskim sądzie rejestrowym z końcem 2017 r. złożony został wniosek o likwidację Fundacji w związku z wyczerpaniem jej misji. Sąd oddalił jednak wniosek o otwarcie likwidacji Fundacji Książąt Czartoryskich. Decyzja nie jest prawomocna, fundacja w terminie 7 dni od dnia dostarczenia decyzji, może złożyć skargę.
Członek zarządu Fundacji Książąt Czartoryskich, po zmianie statutu wyznaczony na jej likwidatora, Maciej Radziwiłł informował w ubiegłym tygodniu PAP, że Fundacja "nie otrzymała jeszcze postanowienia wraz z uzasadnieniem", a ostateczna decyzja ws. odwołania "zapadnie po analizie tego dokumentu".
"Najprawdopodobniej nie będziemy jednak się odwoływać i z pokorą przyjmiemy postanowienie sądu, który uznał, że Fundacja ma jeszcze zbyt wiele środków na rachunku, by podlegać likwidacji z powodu braku środków" - przekazał PAP Radziwiłł.
"Faktycznie Fundacja posiada znaczące środki finansowe, które pozostały po uchwale o likwidacji jako rezerwa na roszczenia zgłoszone przez różne podmioty w ostatnich latach. Uważaliśmy, że dobrym okresem rozwiązania tych sporów będzie okres likwidacji, podobnie jak by to miało miejsce w spółkach kapitałowych, które podlegają likwidacji. Najprawdopodobniej w tej sytuacji zajmie się tymi problemami teraz, a po rozdysponowaniu środków na zaspokojenie roszczeń i cele statutowe, wrócimy do likwidacji. O tym będzie oczywiście decydować Rada Fundacji a nie zarząd, który reprezentuję" - wskazał.
Radziwiłł ocenił, że kwestia likwidacji fundacji, która jest regulowana jednym artykułem w ustawie o fundacjach z 1984 r., to "dobry przykład tego, ile rozbieżnych interpretacji można wysnuć z tej ustawy". "Brak precyzyjnych regulacji, podobnych do tych, które dotyczą spółek prawa handlowego rodzi właśnie tego rodzaju problemy" - podkreślił. (PAP)
autor: Daria Porycka
edytor: Paweł Tomczyk
dap/ pat/