Ani polski rząd na uchodźstwie ani polska dyplomacja nie odgrywały ważnej roli w rozmowach z Heinrichem Himmlerem w kontekście uwolnienia za okupem spod okupacji niemieckiej Żydów, którzy w 1944 r. pozostali przy życiu - oceniła dla PAP dr Alicja Gontarek z IPN.
PAP dotarła do dokumentów archiwalnych, z których wynika, że rząd polski na uchodźstwie w 1944 roku brał udział w negocjowaniu łapówki w wysokości 20 mln franków dla Heinricha Himmlera w zamian za uwolnienie 300 tys. pozostających przy życiu Żydów z całej Europy. Według dokumentów, polska dyplomacja była przekaźnikiem informacji o negocjacjach i umożliwiała zbieranie pieniędzy na łapówkę dla Himmlera wśród amerykańskiej diaspory żydowskiej.
Poproszona przez PAP o komentarz w tej sprawie, dr Alicja Gontarek z Biura Badań Historycznych IPN podkreśliła, że ani polski rząd na uchodźstwie ani polska dyplomacja nie odgrywały ważnej roli w rozmowach z Heinrichem Himmlerem w kontekście uwolnienia za okupem spod okupacji niemieckiej resztek Żydów europejskich pozostałych przy życiu w 1944 r.
"Ówczesna pozycja Polski nie uprawniała jej do zawierania jakichkolwiek umów, oficjalnych i półoficjalnych, ze stroną niemiecką bez wiedzy mocarstw takich jak Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. Decydenci ci oraz najbardziej zainteresowani tą sprawą przedstawiciele organizacji żydowskich starali się w 1944 roku przede wszystkim powstrzymać deportację Żydów węgierskich do Auschwitz. Było to zadanie trudne, i zakończyło się połowicznym sukcesem" - podkreśliła.
"Poselstwo Polskie w Bernie jako swoiste centrum akcji ratowania Żydów europejskich, działające praktycznie od połowy czerwca 1940 roku, o rozmowach na ten temat, i późniejszych, wiedziało przede wszystkim od swoich partnerów żydowskich przebywających w Szwajcarii i w Jerozolimie" - dodała.
Dr Gontarek przypomniała jednocześnie, że polskie poselstwo w Bernie posiadało pełną wiedzę na temat negocjacji, ponieważ decyzją Aleksandra Ładosia oddało organizacjom żydowskim do dyspozycji "niemal całą swą infrastrukturę, wraz z szyfrogramami i budżetem, na działania, których celem było ratowanie Żydów". "W tej sytuacji, wziąwszy pod uwagę to, że jego pracownikiem był Juliusz Kuehl, a najbliższymi współpracownikami Sternbuchowie (Isaac Sternbuch był przywódcą żydowskiego komitetu Vaad Hatzalah, którego organizacja podjęła próbę wykupu Żydów - PAP), nie może dziwić, że polska placówka pośrednio partycypowała w rozmowach z Niemcami, przekazując informacje o ich wynikach" - zaznaczyła badaczka.
"Oczywiście mogło dochodzić do spotkań Polaków z niższymi rangą oficerami niemieckimi, jak miało to miejsce w związku z jeńcami niemieckimi, których próbowano wymieniać na Żydów europejskich z Polski, niemniej z pewnością nie chodziło o 300 tysięcy Żydów. Przypisywanie Polsce pierwszoplanowej roli w procesie negocjacyjnym aliantów z III Rzeszą w związku z tymi Żydami byłoby dużym nadużyciem" - oceniła dr Gontarek.
W jej opinii, nikt wówczas nie miał wątpliwości, że jest to plan nierealny. "Mówiąc o roli Polski w tym kontekście, wspomnijmy, że w maju i czerwcu 1944 roku, podczas negocjacji okupu dla Niemców w Stambule, przedstawiciel państwa polskiego – Józef Zarański, radca Ambasady RP w Londynie – nie został nawet dopuszczony do stołu, lecz po fakcie poinformowano go o wynikach rozmów" - przypomniała historyk.(PAP)
nno/ pat/