Nie ma mowy o zamknięciu restauracji – powiedział w piątek właściciel lokalu, znajdującego się obok grobów ofiar represji w Kuropatach na Białorusi. Zapewnił, że był gotowy do rozmów z opozycją, która protestuje przeciwko działaniu lokalu, ale nie metodą ultimatów.
„Próbowaliśmy znaleźć wspólny język i rozwiązanie, korzystne dla społeczeństwa” – powiedział Leanid Zajdes podczas piątkowego spotkania z dziennikarzami, które sam zainicjował.
„Zobaczyliśmy, że tym, którzy protestują, wcale nie jest potrzebne rozwiązanie problemu, a sam proces - szum wokół Kuropat” – ocenił restaurator. Dodał, że nie zamierza rozmawiać z szantażystami.
Zajdes jest jednym z właścicieli restauracji „Pojedziemy, pojemy”, która została w czerwcu otwarta kilkadziesiąt metrów od uroczyska w Kuropatach, gdzie spoczywają ofiary mordów NKWD z lat 30. i 40. XX w.
Od początku czerwca przedstawiciele środowisk niezależnych protestują przeciwko działaniu tej restauracji, którą uważają za „niemoralną” i zbudowaną „na kościach”. Twierdzą również, że jej powstanie w tym miejscu było nielegalne.
Zajdes mówił też, że restauracja daje pracę 80 osobom, ma sporo gości, a jej lokalizacja w pobliżu uroczyska jest zgodna z przepisami, co może udowodnić, przedstawiając dokumenty.
„Z ludźmi, którzy oczerniają mnie, moich pracowników i gości, rzucają się pod koła samochodów, próbują wywierać nacisk na naszych partnerów, będziemy rozmawiać tylko w sądzie” – oświadczył.
Po konferencji prasowej Zajdesa w Kuropatach milicja zatrzymała dwójkę dziennikarzy Biełsatu. Następnie ok. godziny spędzili oni na posterunku. Według portalu Naviny.by reporterce Kaciarynie Andrejewej postawiono zarzut „nielegalnej produkcji materiałów medialnych”.
W piątek sąd w Mińsku wymierzył kolejne już kary obrońcom Kuropat. Dwoje z nich ukarano grzywnami (w sumie o równowartości ok. 4200 zł) za to, że w czwartek rozdawali ulotki poświęcone Kuropatom przed jedną z restauracji Zajdesa w Mińsku.
Był to element akcji, którą określają jako bojkot wszystkiego, co ma związek z restauracją „Pojedziemy, pojemy” i jej właścicielami. Noc z czwartku na piątek aktywiści spędzili w areszcie.
Z Mińska Justyna Prus (PAP)
just/ ndz/ mal/