50 lat temu, 3 sierpnia 1968 r., w Moskwie zmarł jeden z najwybitniejszych sowieckich dowódców wojskowych II wojny światowej, Konstanty Rokossowski. Nominowany przez komunistów marszałkiem Polski jest jednym z symboli zniewolenia i sowietyzacji PRL w okresie stalinowskim.
Konstanty Rokossowski urodził się 21 grudnia 1896 r. w Warszawie w zubożałej polskiej rodzinie szlacheckiej. Jego dziadek stracił majątek po uwłaszczeniu chłopów po Powstaniu Styczniowym. Szczycił się jednak wspaniałym, patriotycznym pochodzeniem – jego ojciec – pradziadek Konstantego – walczył w szeregach 2 Pułku Jazdy Księstwa Warszawskiego. Ojciec przyszłego sowieckiego marszałka Ksawery Rokossowski, jak wielu innych zdeklasowanych polskich ziemian, został kolejarzem. Zawód ten wydawał się im „mniej hańbiący” niż inne prace fizyczne. Pochodzenie z polskiej szlachty oraz związki z ruchem socjalistycznym w gronie sowieckich notabli wyróżniały nie tylko Rokossowskiego. Podobne pochodzenie mieli m.in. Julian Marchlewski i Feliks Dzierżyński.
Ksawery Rokossowski poznał w wieku ok. 40 lat nauczycielkę z Pińska na Polesiu, Antoninę Owsiannikową. Prawdopodobnie rodzina przez jakiś czas mieszkała w Wielkich Łukach. Według niektórych biografów Rokossowski urodził się w tym mieście i dopiero później rodzina przeniosła się do Warszawy. Nie ma na to jednak w pełni przekonujących dowodów. Bez wątpienia jednak w polskiej stolicy w 1902 r. na skutek wypadku na kolei zmarł Ksawery Rokossowski. Został pochowany na Cmentarzu Bródnowskim. Matka przyszłego marszałka Polski Ludowej musiała pracować jako służąca i pracownica w zakładach odzieżowych. Liczną rodzinę – Rokossowski miał dwie siostry i prawdopodobnie zmarłego w dzieciństwie brata – wspierali stryjowie Aleksander i Michał oraz babka Konstancja. W jej mieszkaniu przy ul. Marszałkowskiej Rokossowski spędził dzieciństwo. Dzięki temu wsparciu ukończył Gimnazjum Zgromadzenia Kupców.
Po śmierci krewnych Rokossowski pracował w cukierni, fabrykach na Woli i tamtejszych zakładach kamieniarskich. Związany z ruchem robotniczym w 1912 r. został aresztowany za udział w pochodzie 1-majowym i spędził sześć tygodni na Pawiaku. Przełomem w jego życiu był wybuch I wojny światowej, został wówczas wcielony do armii rosyjskiej. Walczył na froncie rosyjsko-niemieckim. „Wojna okazała się zupełnie niepodobna do książkowych batalii. Zrozumiałem, że w ostatecznym wyniku każda wojna jest ciężką próbą dla ludzi” – pisał we wspomnieniach. Zetknął się z 1 Pułkiem Piechoty Legionów. Dowódcy jego 5 Pułku Dragonów docenili jego umiejętności i wcielili do elitarnego oddziału zwiadowczego. W tamtych szeregach Rokossowski zaprzyjaźnił się z innym podoficerem polskiego pochodzenia, Adolfem Juszkiewiczem. Przyjaźń ta będzie miała dla niego poważne konsekwencje w latach wielkiej czystki. Za bohaterstwo został odznaczony Krzyżem Zasługi Wojskowego Orderu Świętego Jerzego czwartej klasy i awansowany do stopnia kaprala.
Po wybuchu rewolucji bolszewickiej wstąpił do Armii Czerwonej. W szeregach pułku jazdy dowodzonego przez Juszkiewicza walczył z oddziałami adm. Aleksandra Kołczaka i Azjatycką Dywizją Konną barona Romana von Ungern-Sternberga na terenie Mongolii. Dwukrotnie odznaczony Orderem Czerwonego Sztandaru. Drugie z tych odznaczeń otrzymał za przebicie się do okrążonego batalionu piechoty. W czasie szarży został ciężko ranny. Był uznany za jednego z najzdolniejszych dowódców młodego pokolenia, mimo że brakowało mu wykształcenia wojskowego. Po zakończeniu wojny domowej wraz z Gieorgijem Żukowem ukończył Szkołę Kawalerii w Leningradzie. W latach dwudziestych objął stanowisko dowódcy dywizji, a następnie korpusu kawalerii. W 1935 r. został awansowany do stopnia Komdywa, odpowiednika generała dywizji.
W sierpniu 1937 r., w czasie masowych czystek, Rokossowski został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Polski i Japonii – poddano go brutalnemu śledztwu. Oskarżano go, że był polskim szpiegiem, zwerbowanym w połowie lat dwudziestych przez wspomnianego wcześniej Adolfa Juszkiewicza. Na posiedzeniu sądu Rokossowski powiedział, że Juszkiewicz zginął w październiku 1920 r., podczas walk z „białymi” na Krymie. Sowieccy śledczy dalej próbowali wymusić zeznania m.in. poprzez inscenizowane egzekucje, wybicie przednich zębów, łamanie żeber i łamanie młotkiem palców u stóp.
Bukiet od Stalina
Mimo wszystko Rokossowski miał wiele szczęścia. Jego śledztwo przeciągnęło się i dzięki nieugiętej postawie udało mu się przeżyć czystkę. Po trzyletnim pobycie w więzieniu został zwolniony na skutek interwencji głównodowodzącego Armii Czerwonej, marszałka Siemiona Timoszenki. Według jednej z niepotwierdzonych historii po wojnie brał udział w tradycyjnej libacji alkoholowej na daczy Stalina w Kuncewie. Wraz z nim bawiło tam wielu najważniejszych sowieckich wojskowych. W pewnym momencie Stalin spytał o śledztwo i o to, czy Rokossowski był bity. Gdy Rokossowski potwierdził to generalissimusowi ZSRS, ten wyszedł do ogrodu, zerwał bukiet róż i zakrwawionymi rękami przekazał Rokossowskiemu, mówiąc: „przepraszam”. Mimo to podobno do końca życia Rokossowski spał z rewolwerem pod poduszką, aby popełnić samobójstwo przy próbie ponownego aresztowania.
Pierwszym zadaniem Rokossowskiego po powrocie w szeregi Armii Czerwonej było zajęcie przez dowodzony przez niego 9 Korpus Zmechanizowany anektowanej przez ZSRS Besarabii. U progu wojny z Niemcami jego korpus stacjonował na Wołyniu. Tuż po przygniatającym ataku Rokossowski łamiąc rozkazy, otworzył tajną kopertę z rozkazami. Znajdował się w niej rozkaz przeprowadzenia ofensywy na zachód. Rokossowski nie ukrywa tego w swoich wspomnieniach, ale nie precyzuje, czy rozkaz ten dotyczył sytuacji, w której to ZSRS rozpoczęłyby wojnę. Bez wątpienia w chaosie pierwszych dni i tygodni, gdy wojska niemieckie posuwały się jak walec na wschód, Rokossowski okazał się jednym z najlepszych sowieckich dowódców. 26 czerwca 1941 r. 9 Korpus razem z trzema korpusami zmechanizowanymi zaatakował wojska niemieckie zajmujące Dubno koło Równego. Wszystkie korpusy nacierały jednocześnie bez żadnej koordynacji. 9 Korpus został niemal całkowicie zniszczony. Mimo to działania korpusu Rokossowskiego zadały Niemcom ogromne straty, m.in. zniszczono kilkaset czołgów. Wyczerpująca kilkudniowa bitwa opóźniła niemiecką ofensywę w tym kierunku i dała bezcenny czas innym jednostkom sowieckim. Za tę operację otrzymał czwarty Order Czerwonego Sztandaru.
W lipcu 1941 r. Rokossowski został dowódcą 4 Armii Frontu Zachodniego. Wkrótce przypadło mu kolejne zadanie, którego nie mógł wykonać. Zajęcie Smoleńska otwierało Niemcom drogę na Moskwę. Sowieci za wszelką cenę dążyli do odzyskania miasta. Rokossowski został dowódcą 16 Armii, której zadaniem miało być odbicie Smoleńska. Mimo ogromnych strat operacja zakończyła się fiaskiem. Ofensywa niemiecka znów została opóźniona, a morale sowieckich dowódców się poprawiło. Rokossowski nabierał również doświadczenia, które było bezcenne w kolejnych latach wojny. Był jednym z teoretyków sowieckiej taktyki współpracy artylerii i piechoty. Nie atakował także wielkimi masami, lecz dzielił siły na mniejsze grupy, które mogły łatwiej manewrować. Był również szanowany przez podkomendnych, bowiem w przeciwieństwie do innych sowieckich dowódców dążył do minimalizowania strat i pojawiał się na pierwszej linii walk. W trakcie bitwy pod Moskwą niemal nie przepłacił tego życiem, gdy zainteresowany użyciem nowej broni – rakiet używanych przez samoloty szturmowe – obserwował nalot na niemieckie pozycje. Samoloty omyłkowo ostrzelały własne pozycje i tylko dzięki refleksowi udało się Rokossowskiemu uniknąć śmierci. 8 marca 1942 r. został ranny w niemieckim ostrzale artyleryjskim. Dwa miesiące przebywał w szpitalu.
„Śmiało można go zaliczyć do jednego z trzech największych dowódców sowieckich. W przeciwieństwie do Żukowa, który wierzył w siłę mas żołnierskich, które pchał do ataku, nie licząc się ze stratami, Rokossowski rozumiał istotę wojny manewrowej i potrafił zwyciężać finezyjnie, oszczędzając jednocześnie swoich żołnierzy” – ocenił w rozmowie z PAP dr Jarosław Pałka z Domu Spotkań z Historią. W jego opinii na sławę Rokossowskiego wpłynęły trzy wielkie bitwy, w których potwierdził swoje umiejętności strategiczne: „pod Moskwą, gdy najpierw zatrzymał, a następnie śmiałym manewrem oskrzydlił główne siły wojsk niemieckich; pod Stalingradem, gdzie zamknął w okrążeniu armię feldmarszałka Friedricha Paulusa, oraz w czasie bitwy na Łuku Kurskim”. Te dwie ostatnie bitwy przesądziły trwałe przejęcie inicjatywy przez ZSRS.
W kolejnym roku Rokossowski miał być jednym z architektów jednej z największych ofensyw tej wojny. Jego zdolności strategiczne i sukcesy militarne przyniosły mu stanowisko dowódcy 1. Frontu Białoruskiego, na którym spoczął główny ciężar wiosenno-letniej ofensywy 1944 r. W trakcie jednej z odpraw w Kuncewie spierał się ze Stalinem o strategię uderzenia nad Berezyną. Zagroził dymisją, jeśli jego plan nie zostałby zaakceptowany. Ostatecznie Stalin przyznał mu rację i stwierdził, że szanuje dowódców mających własną opinię. Równie dobrze mógł jednak zdecydować o jego rozstrzelaniu. Strategia Rokossowskiego okazała się słuszna i po miesiącu walk niemiecka Grupa Armii „Środek” niemal przestała istnieć. Była to słynna operacja „Bagration”.
„Gorący patrioci polscy”
20 lipca 1944 r. wojska sowieckie przekroczyły Bug, który w planach Stalina miał być rzeką graniczną między podporządkowaną mu Polską a ZSRS. 24 lipca wkroczyły do Lublina – pierwszego większego miasta na zachód od nowej granicy. Sam Rokossowski pojawił się w Lublinie dopiero kilka dni później, gdy jego oddziały dochodziły już do Wisły. „Pojechałem do Lublina na zaproszenie rządu polskiego, zapoznałem się z większością jego członków. Byli to gorący patrioci polscy” – pisał we wspomnieniach o wizycie w siedzibie marionetkowego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego.
Dalsza część operacji „Bagration” była dla niego także okazją do zapoznania się z Armią Krajową, wierną prawowitemu rządowi RP. Wyrażał się na jej temat zgodnie z założeniami polityki sowieckiej i wbrew faktom:
„Po pierwszym spotkaniu z przedstawicielami tej organizacji pozostał nam gorzki osad. Otrzymawszy wiadomość, że w lasach na północ od Lublina znajduje się polskie zgrupowanie – 27. Dywizja AK, powzięliśmy decyzję posłania tam kilku oficerów naszego sztabu, aby nawiązać kontakty. Doszło do spotkania. Akowskie dowództwo zachowało się wyniośle. Odrzuciło propozycję współdziałania w walce przeciwko armii hitlerowskiej. Oświadczyło, że Armia Krajowa podporządkuje się wyłącznie rozkazom polskiego rządu emigracyjnego w Londynie i jego delegatury. Swój stosunek do nas zdefiniowali w sposób następujący: nie użyjemy broni przeciwko Armii Czerwonej, ale żadnych kontaktów z nią mieć nie chcemy”.
Interesujący jest również ton wypowiedzi Bolesława Bieruta z tamtego czasu: „Może to nie Polak, ale najważniejsze, że wielki internacjonalista i świetny dowódca. Mieć w polskim dowództwie takiego marszałka!”. Marzenia sowieckiego namiestnika o Rokossowskim w polskim mundurze wkrótce miały się spełnić.
Wkrótce uwagę Rokossowskiego przyciągnęło Powstanie Warszawskie. W swoich wspomnieniach nie poświęcił mu zbyt wiele uwagi. W planie z 8 sierpnia przedstawił koncepcję oskrzydlenia miasta i zajęcia go od północy około 25 sierpnia. Podporządkowana mu 1 Armia WP miała zająć Warszawę przez natarcie od zachodu, po przekroczeniu Wisły na południu od miasta. W planie nie uwzględniano współdziałania z AK. Bez wątpienia koncepcja Rokossowskiego miała ogromne szanse powodzenia nie tylko ze względu na sowiecką przewagę nad Wisłą, lecz i ze względu na wielkie doświadczenie sowieckiego dowódcy w przeprowadzaniu tego rodzaju operacji. Z Moskwy nigdy nie nadeszła odpowiedź na plany Rokossowskiego, jednak część jej założeń sprawdziła się w styczniu 1945 r. Rokossowski otrzymał zgodę na ograniczoną ofensywę i zajęcie Pragi. W swoich wspomnieniach pisze o „udzieleniu zgody” na desant berlingowców na zachodnim brzegu miasta. Bez wątpienia brak wsparcia dla działań 1 Armii WP przyczynił się do klęski i ogromnych strat oddziałów złożonych z Polaków.
Sowiecki marszałek
Rokossowski mianowany przez Stalina marszałkiem Związku Sowieckiego musiał jednak 18 listopada 1944 r. oddać dowodzenie nad zmierzającym na Berlin 1 Frontem Białoruskim marszałkowi Gieorgijowi Żukowowi. Ten najsłynniejszy sowiecki dowódca II wojny światowej już od dawna był konkurentem Rokossowskiego, który sugeruje to również w pamiętnikach. Stalin darzył Żukowa większym zaufaniem. Być może wpływ na decyzję o odebraniu Rokossowskiemu dowództwa 1 Frontu mogło mieć polskie jego pochodzenie – Stalin wolał, aby Berlin został zdobyty przez Rosjanina, a nie marszałka urodzonego w Warszawie. Rokossowskiemu powierzono dowodzenie 2 Frontem Białoruskim, któremu przypadły działania w ramach operacji pomorskiej. W ostatniej fazie wojny front Rokossowskiego działał na Pomorzu Zachodnim. Uwieńczeniem tych operacji było zajęcie wraz z siłami Floty Bałtyckiej duńskiego Bornholmu. W uznaniu frontowych zasług Rokossowskiemu przypadł jednak w udziale zaszczyt poprowadzenia defilady zwycięstwa w Moskwie. Na białym koniu oddziały Armii Czerwonej prowadził jednak Żukow, który już w czerwcu 1945 r. został uznany za największego dowódcę sowieckiego II wojny światowej. 5 sierpnia 1945 r. Bolesław Bierut wręczył Rokossowskiemu Krzyż Wielki Virtuti Militari z Gwiazdą oraz Krzyż Grunwaldu pierwszej klasy.
Po wojnie Rokossowski został dowódcą Północnej Grupy Wojsk Armii Czerwonej, której głównym zadaniem była faktyczna okupacja Polski. Stalin potrafił wykorzystać polskie pochodzenie swojego marszałka. W listopadzie 1949 r. podporządkowany ZSRS rząd „Polski Ludowej” powołał Konstantego Rokossowskiego na urząd ministra obrony narodowej, mianując go równocześnie na stopień marszałka Polski. Łącząc funkcję ministra obrony narodowej (1949–1956), wicepremiera (1952–1956) i członka Biura Politycznego PZPR, Rokossowski pracował przede wszystkim nad włączeniem armii polskiej w struktury sowieckiego systemu militarnego i jej przygotowaniem do działań w przyszłym konflikcie między komunistycznym Wschodem a demokratycznym Zachodem. W okresie jego rządów lawinowo rosły wydatki zbrojeniowe podnoszącego się z ruin kraju. „Rokossowski czuł się Polakiem, ale przede wszystkim był komunistą, był żołnierzem oddanym nowemu państwu robotniczemu: Związkowi Sowieckiemu. „Jego polskość w zestawieniu z wyborami ideologicznymi i lojalnością wobec ojczyzny proletariatu stawała zawsze na drugim planie” – stwierdził w rozmowie z PAP dr Jarosław Pałka. „Choć sporo wycierpiał za swoje pochodzenie w czasie śledztwa i czuł się emocjonalnie związany z Polską, nie rozumiał polskich realiów i realizował przede wszystkim sowiecką politykę uzależniania Polski od ZSRS” – dodał.
Symbolem stosunku Rokossowskiego do pełnionego urzędu była odmowa przyjęcia buławy marszałkowskiej, która nadmiernie przypominałaby „czasy sanacji”. Za to bardzo starano się zawsze podkreślać pochodzenie marszałka: we wszystkich nominacjach na obejmowane urzędy jego nazwisko zapisywano w polskiej formie: „Rokosowski”. Podkreślano jego warszawskie korzenie. „Naród nasz jest dumny, że Polak, robotnik warszawski, stał się jednym z najznakomitszych dowódców w wojnie z hitleryzmem. […] Zapisał się po wsze czasy jako dowódca wojsk radzieckich, które wyzwoliły Polskę” – pisano w rozkazie odczytanym we wszystkich jednostkach Wojska Polskiego po objęciu przez „Rokosowskiego” funkcji ministra obrony. Sam Rokossowski rewanżował się stwierdzeniem: „Wraz z Armią Radziecką stać będziemy ma straży pokoju, którego orędownikiem i obrońcą jest wielki Stalin”. Rokossowski nie zapoznał się z tym czołobitnym dokumentem, w którym padły te słowa. Został on przygotowany przez jego polskich towarzyszy.
Mimo tych zabiegów Rokossowski stał się symbolem podporządkowania Polski Związkowi Sowieckiemu. „Jeżeli nie inicjował bezpośrednio, to na pewno kontynuował politykę czystek w wojsku, jego podpis widnieje m.in. na wniosku o aresztowanie gen. Mossora” – mówił PAP dr Jarosław Pałka. „Za jego czasów doszło do postępującej sowietyzacji dowództwa armii polskiej: wyższe stanowiska obejmowali oficerowie przysyłani z Moskwy. Rokossowski ponosi też odpowiedzialność za powstanie Wojskowego Korpusu Górniczego – brygad pracy przymusowej, do których kierowano dziesiątki tysięcy domniemanych wrogów systemu” – dodał.
„Bardziej Rosjanin niż Polak”
W czerwcu 1956 r. Rokossowski był inicjatorem użycia armii do tłumienia wystąpień robotniczych w Poznaniu, a kilka miesięcy później, gdy ważyły się losy polskiego Października, nakazał wyprowadzenie części polskich oddziałów z koszar w celu wsparcia działań Północnej Grupy Wojsk sowieckich. Był także w składzie delegacji witającej przybyłego do Warszawy Nikitę Chruszczowa, który zamierzał powstrzymać przejęcie władzy przez Gomułkę. Podczas gorących rozmów, kiedy do Warszawy docierały informacje o posuwających się w stronę stolicy sowieckich czołgach, Chruszczow wydawał bezpośrednie rozkazy „marszałkowi Polski”. W wypadku interwencji sowieckiej Rokossowski prawdopodobnie utraciłby możliwość dowodzenia większością jednostek WP, które przystąpiłyby do rozpaczliwej walki z Sowietami. Powszechna niechęć społeczna i polityczna wobec osoby Rokossowskiego jako symbolu uzależnienia PRL od ZSRS skłoniła ekipę Gomułki do odwołania go ze wszystkich stanowisk partyjnych i państwowych. 20 października 1956 r. Rokossowski nie został wybrany do nowego Biura Politycznego KC PZPR. 10 listopada odwołano go z funkcji ministra. Rozgoryczony marszałek odrzucił oferowane mu przez władze polskie prawo stałego pobytu w Polsce i wrócił do ZSRS. Z Warszawy wyjeżdżał w polskim mundurze. Wraz z nim do ZSRS udało się ok. 500 sowieckich doradców.
W latach 1958–1962 Rokossowski pełnił funkcję wiceministra obrony ZSRS oraz dowódcy Zakaukaskiego Okręgu Wojskowego. Do końca życia utrzymywał kontakty z siostrą mieszkającą w Warszawie. Zmarł 3 sierpnia 1968 r. i został pochowany na cmentarzu pod murami Kremla – w miejscu pochówku postaci najbardziej zasłużonych dla ZSRS. Jest doceniany również w postsowieckiej Rosji. W 2015 r. premier Rosji Dmitrij Miedwiediew odsłonił w Moskwie pomnik Konstantego Rokossowskiego.
Autor jednej z niewielu książek poświęconych postaci Konstantego Rokossowskiego u schyłku lat pięćdziesiątych był dziennikarzem lokalnego „Głosu Olsztyńskiego”. Pewnego dnia do sąsiedniego powiatu przyjechał w towarzystwie sowieckich generałów ówczesny minister obrony gen. Marian Spychalski. Ów młody dziennikarz Wiesław Białkowski nieco ryzykownie zapytał Spychalskiego: „Przepraszam, na ile waszym zdaniem marszałek Rokossowski był Polakiem?”. Ten nie odpowiedział, mimo że oczekiwali tego towarzyszący mu Sowieci. Dopiero kilka minut później przywołał dziennikarza i powiedział: „Młody człowieku! Rokossowski to skomplikowana postać! Na pewno bardziej Rosjanin niż Polak. Nawet gdy nosił polski mundur, myślał po rosyjsku. Tak go nauczono. Musiał z Polski odejść, bo go Polacy nie zaakceptowali”. Następnie dodał: „To, co usłyszeliście, zostawcie dla siebie. Zakazuję coś pisać”.
Michał Szukała (PAP)
szuk/ skp/