Potrafiliśmy się odnaleźć w beznadziejnych sytuacjach, poszukując możliwości, i potrafiliśmy je przekuć w szansę dla siebie – mówi PAP Sławomir Frątczak, dyrektor Muzeum Katyńskiego. Na 100-lecie niepodległości Dzieje.pl skierowały trzy jednakowe pytania do historyków i filologów badających historię i kulturę XIX i XX w. oraz do szefów instytucji dziedzictwa narodowego.
PAP: Dzięki jakiej tradycji intelektualno-kulturowej udało się nam przetrwać 123 lata niewoli i ostatecznie w roku 1918 odzyskać niepodległość?
Sławomir Frątczak: Zacznijmy od pewnego uogólnienia. Polska tożsamość narodowa przez wiele wieków ściśle łączyła się z wartościami religijnymi, politycznymi i społecznymi innych narodów europejskich. Na kształt naszej tożsamości narodowej (charakteru polskiego) wpływały zasadnicze wartości „cywilizacji europejskiej” („cywilizacji zachodniej”, „cywilizacji chrześcijańskiej”). Tożsamość ta kształtowała się przez stulecia we współdziałaniu z przodującymi kulturowo krajami zachodnioeuropejskimi (owocnym obustronnie), o czym obecnie często zapominamy.
Nasi przodkowie odwoływali się do tegoż dorobku i na tej bazie, w znacznym stopniu, udało im się odbudować niepodległość, a wiktorię suwerenności wsparły m.in. przywiązanie do tradycji, religii i bogactwo kultury.
Najbardziej charakterystyczne cechy polskiej tożsamości narodowej to idee i dążenia wolnościowe, znaczące wpływy katolicyzmu, cechy romantyczne oraz odrobina etosu szlacheckiego.
Kultura polska wniosła wiele treści symboliczno-romantycznych, np. dominację „serca” nad „rozumem”, skłonność do poświęceń za wspólną sprawę, niechęć do kompromisu oraz gloryfikację konspiracji. Romantyzm eksponował improwizację. W czasie zaborów na terenie dawnych ziem Rzeczypospolitej kultura polska była podtrzymywana i rozwijana przez dzieła wielkich twórców, wy-chowanie rodzinne oraz uroczystości religijne. Szczególną rolę odegrała wielka literatura narodowa, która stała się najważniejszą częścią narodowej tożsamości okresu zaborów. Gdy państwa polskiego zabrakło na mapie Europy, szczególnego znaczenia nabrały wartości kulturowe wywierające dominujący wpływ na rozwój świadomości narodowej.
PAP: W jaki sposób doświadczenia walki o niepodległość przydały się Polakom podczas późniejszych zrywów wolnościowych do roku 1989?
Sławomir Frątczak: Wydaje się, że każde pokolenie ma swój punkt odniesienia w ocenie wolności. Także w kontekście tradycji walk o nią.
Dla mojego pokolenia (dobry rocznik 1951), które w 1980 r. przeżywało wiosnę „Solidarności”, żywe były (i to sensie twórczym) kanony z testamentu Polskiego Państwa Podziemnego, danina krwi złożona w Powstaniu Warszawskim, następnie bez pardonu toczone walki na Kresach i po wojnie z komunistycznym zniewoleniem (także w latach 1956, 1968, 1970 i 1976).
W przekazach rodzinnych pokolenia moich rodziców i dziadków (nie możemy zapomnieć o tym) punktem odniesienia była symboliczna kronika zmagań o przywrócenie państwa polskiego na mapach świata po 123 latach zaborów, tradycja legionowa, no i „cudowny” zryw całego narodu, który zatrzymał nawałę bolszewicką u wrót Warszawy w 1920 r., ratując przy okazji ówczesny świat.
Polska niepodległa po 1918 r. przetrwała zaledwie dwadzieścia lat. Ale to „mgnienie oka nauczycielki życia” wystarczyło, aby ukształtować pokolenie, które orężnie stanęło do walki z agresją z zachodu i ze wschodu w 1939 r. To „mgnienie oka” wystarczyło również, by zaszczepić w ówczesnej młodzieży dzisiaj tak niekiedy poniżany, krystaliczny patriotyzm. To on zaprowadził pokolenie Kolumbów na barykady Powstania Warszawskiego, a potem do oddziałów podziemia niepodległościowego. To pokolenie wychowane w przedwojniu, pomimo wszechobecnej w PRL-u indoktrynacji, zdołało przekazać swoim dzieciom i wnukom tęsknotę za wolną ojczyzną. Jeszcze i dzisiaj brzmi w pamięci pięknymi słowy pieśń, wyśpiewywana przez wielotysięczne zgromadzenie (przed kościołem św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu): „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!”.
PAP: Czy można mówić o tzw. cechach narodowych wyróżniających Polaków na tle europejskim – biorąc pod uwagę przede wszystkim stulecia XIX i XX?
Sławomir Frątczak: Pewien znajomy Czech onegdaj powiedział o Polakach, nieco uogólniając: „Są bardzo zdeterminowani w określonych zadaniach, które wykonują skrupulatnie i pomysłowo. Kierują się przy tym determinacją i ambicją”.
Polacy potrafili się odnaleźć w wielu, nawet beznadziejnych sytuacjach, kreatywnie poszukując możliwości, i potrafili je przekuć w prawdziwą szansę dla siebie. Ten duch walki, poczucie niezależności przy jednocześnie wysokim stopniu elastyczności, budowały swoisty konglomerat działań – szans. Życie w epoce rozbiorowej oraz paradoksalnie najowocniej w Polsce okupacyjnej (1939–1945) i w PRL-u nauczyło nas właśnie tych cech. Naszą bronią stały się zrodzone w nas (w różnorodnych historycznie warunkach) kreatywność i „elastyczność”.
Przywiązanie do wiary ojców, pokoleniami szlifowane wartości rodzinne oraz gościnność, to kolejne pierwiastki – cechy Polaków. Naszą największą wartością była (i jest – mam nadzieję – obecnie) rodzina, posadowiona głęboko na religijności (przy bezpośrednim czynnym wsparciu polskiego Kościoła) i tradycji (niekiedy legendarnej wręcz, pełnej cudownej „ludowości”). Przez stulecia celebrowane wartości rodzinne budowały więzi, kształtując jednocześnie polski charakter, umożliwiający w chwilach słabości i narodowego wysiłku ich wykorzystanie, tworząc poczucie przynależności do narodu i jego dziejów.
W tym miejscu należy wspomnieć o roli „Matek Polek”, które wychowywały przez co najmniej 195 lat świadomych swoich obowiązków wobec ojczyzny Polkę i Polaka. Dzięki temu jesteśmy jednym z niewielu krajów, w których panuje tzw. jednolitość kulturowa. Ponadto 90 proc. Polaków to katolicy. A nasze wartości rodzinne i tzw. polska gościnność stały się wręcz legendarne.
Historyczne doświadczenia wykuły w nas kolejną cechę – zaradność. Jej synonimem jest hasło: „Polak potrafi!”, dobrze znane wielu nacjom. Doświadczenia wpoiły też w Polakach – pracowitość i szacunek dla pracy, dzięki Stwórcy niezniszczone do cna w epoce „czy się stoi, czy się leży, tysiąc złotych się należy”.
Przypomnijmy także, iż przez to, że historia nie oszczędzała naszego kraju, to w spadku po rozbiorach Polski, ale i dzięki innym nieszczęściom staliśmy się narodem wyjątkowo nieufnym – i to wielopłaszczyznowo. „Divide et impera”, przez stulecia realizowana przez zaborców metoda rządzenia Polakami, pozostawiła nam w spadku wyjątkowo nieładną inklinację do dzielenia się wewnętrznego. Nie zapomnijmy jednak, że obecnie słyszymy także o nas – Polak to ksenofob, kombinator, malkontent, „zbytnio bezpośredni” – często graniczy to z chamstwem, pesymistą i z inklinacją do krytykowania innych. (PAP)
skp/ ls/