Mimo klęsk zrywów na legendzie każdego kolejnego powstania wyrastało pokolenie znów gotowe walczyć. Swoista sztafeta pokoleń – mówi PAP Maciej Żuczkowski z Biura Badań Historycznych IPN. Na 100-lecie niepodległości Dzieje.pl skierowały trzy jednakowe pytania do historyków i filologów badających historię i kulturę XIX i XX w. oraz do szefów instytucji dziedzictwa narodowego.
PAP: Dzięki jakiej tradycji intelektualno-kulturowej udało się nam przetrwać 123 lata niewoli i ostatecznie w roku 1918 odzyskać niepodległość?
Maciej Żuczkowski: Moim zdaniem ważna była sama pamięć o istnieniu niepodległej i momentami potężnej Rzeczypospolitej. Fundamentalną rolę w jej kultywowaniu odegrała sztuka, przede wszystkim poezja i literatura. Nie sposób w tym wymiarze przecenić twórczość wieszczów narodowych: Juliusza Słowackiego i Adama Mickiewicza, noblisty Henryka Sienkiewicza, czy wreszcie Stanisława Wyspiańskiego. To przecież twórczość Słowackiego miała tak duży wpływ na Józefa Piłsudskiego, iż to właśnie cytaty z jego poematów kazał wyryć na granitowej płycie grobu swej matki, pod którą spoczęło też jego serce. Czytając zaś wspomnienia młodych polskich kawalerzystów, uczestników walk z armią konną Budionnego w lecie 1920 r., można natknąć się na stwierdzenia, że czuli się oni niemal jak bohaterowie Trylogii.
PAP: W jaki sposób doświadczenia walk o niepodległość przydały się Polakom podczas późniejszych zrywów wolnościowych do roku 1989?
Maciej Żuczkowski: Klęska Powstania Warszawskiego była niepowodzeniem nie tylko samego zrywu, ale była też fiaskiem samej idei insurekcyjnej, a przynajmniej tak by się mogło wydawać. Jak pisał historyk Łukasz Kamiński: „Niechęć do narodowych zrywów, kładzenia życia pokoleń na historycznej szali stała się jedną z przyczyn, a może raczej jednym z głównych elementów racjonalizacji decyzji o pogodzeniu się z nową rzeczywistością”, a czasami wręcz jej entuzjastycznego poparcia.
Z drugiej strony powstańczy mit w jakimś stopniu trwał nadal w świadomości Polaków, dowodem na to są zarówno Żołnierze Wyklęci, jak i kolejne „polskie miesiące”. Tradycja ta szczególnie była widoczna zarówno w postawie, jak i w wypowiedziach niektórych przywódców Solidarności. Mimo „samoograniczania” się liderów Związku, popieranego zresztą przez większość emigracji niepodległościowej obawiającej się kolejnej daniny polskiej krwi, nie brakowało w Solidarności nawoływań do walki o prawdziwą niepodległość, a także jej symboli: orła w koronie, znaku Polski Walczącej czy wizerunku Józefa Piłsudskiego. Z kolei publikacje na temat Polskiego Państwa Podziemnego i okupacji miały duży wpływ zarówno na sposób myślenia członków Solidarności (np. o stanie wojennym), jak i nawet na jej funkcjonowanie (m.in. powielano konspiracyjny „piątkowy” system organizacyjny).
Do rangi symbolu urasta publikacja Niezależnej Oficyny Wydawniczej NOWA z 1985 r., zatytułowana „Co na dzisiaj ? Programy Polski Walczącej (1939–)”, w której obok dokumentów Rady Jedności Narodowej czy deklaracji programowej WiN zamieszczono program NSZZ „Solidarność” z 1981 r. We wstępie zaś napisano: „I choć historia nie powtarza się […] pozostają stałe wartości – imponderabilia – jak Ojczyzna i godność – a więc i pozostają aktualne w tej mierze programy, które dziedziczymy w spadku. Do nas należy ich realizacja”. W ten sposób w jedno połączono walkę z lat II wojny światowej ze zmaganiami z narzuconym Polsce ustrojem komunistycznym.
Osoby wchodzące w skład gremiów kierowniczych Polskiego Państwa Podziemnego, szczególnie wyżsi rangą oficerowie AK, były ważnym czynnikiem integrującym (po 1956 r.) dawnych żołnierzy. To oni byli tymi, którzy gromadzili swoich byłych podkomendnych wokół budowania pomników czy zbierania wspomnień. Jak zauważył Łukasz Kamiński, troska środowisk byłych żołnierzy o zachowanie pamięci o ważnych wydarzeniach (bitwach, miejscach kaźni itp.), o prostowanie powstałych fałszów, pozornie była skupiona na rozpamiętywaniu przeszłości. W praktyce była jednak troską o przekazanie następnym pokoleniom ideałów i wartości polski podziemnej.
Warto również odnotować zaangażowanie wielu kombatantów Polskiego Państwa Podziemnego w działania opozycyjne w PRL. Dla przykładu wymienię tylko Antoniego Pajdaka: zaczynającego swoją działalność niepodległościową jeszcze przed I wojną światową, a pod koniec lat siedemdziesiątych będącego jednym ze współzałożycieli KOR.
PAP: Czy można mówić o tzw. cechach narodowych wyróżniających Polaków na tle europejskim – biorąc pod uwagę przede wszystkim stulecia XIX i XX?
Maciej Żuczkowski: Bez przeprowadzenia szerokich komparatystycznych studiów trudno uzyskać odpowiedź na to pytanie. Wydaje mi się jednak, że nie. W moim przekonaniu cechy narodu są raczej konsekwencją wydarzeń, które były i są jego udziałem, a nie czymś wrodzonym.
W tym miejscu jednak chciałbym podjąć krótką refleksję nad dwoma, moim zdaniem, kluczowymi elementami polskiego charakteru, które umożliwiły Polakom odzyskanie niepodległości w 1918 r. Były to: nieustępliwość i gotowość do podjęcia walki. Z wyżej podanego powodu nie będę jednak wchodził w dywagacje, czy w XIX i XX stuleciu były one właściwe tylko Polakom, czy też charakteryzowały one również inne narody.
Począwszy od końca XVIII w., każde polskie pokolenie sięgało po broń wpierw w desperackich walkach w obronie niepodległości: w wojnie w obronie Konstytucji 3 maja i w Powstaniu Kościuszkowskim; a następnie w kolejnych zrywach mających na celu jej odzyskanie: wojnach napoleońskich, powstaniach: Listopadowym i Styczniowym oraz w nieco zmienionej formie w rewolucji 1905 r. Należy podkreślić, że wszystkie te wystąpienia były w miarę możliwości starannie przygotowane, chociaż w niektórych wypadkach sam ich wybuch nastąpił dosyć przypadkowo.
Pomimo nastrojów, jakie zawsze budziła klęska zrywu, to na legendzie każdego kolejnego wyrastało następne pokolenie, gotowe znowu sięgnąć po broń. Była to swoista polska „sztafeta pokoleń”. Jej symbolem może być Wojciech B. Kiliński „Roland”, strzelec zgrupowania „Kryska” poległy w Powstaniu Warszawskim, którego ojciec płk dypl. Władysław Kiliński był oficerem Legionów Polskich, a pradziad przywódcą Insurekcji Kościuszkowskiej w Warszawie.
Kolejne powstania nie były to jedyne konflikty toczone „w długim XIX wieku”, w których walczyli Polacy. Po utracie niepodległości popierali oni wszystkie działania, które mogły zachwiać europejskim status quo, w którym nie było Rzeczypospolitej. Stąd też tak stanowcze opowiedzenie się Polaków po stronie Napoleona, który wszak walczył ze wszystkimi zaborcami, ale o jego stosunku do Polaków i tym, co naprawdę mu zawdzięczamy, nadal trwają dyskusje. Mimo to przez cały XIX wiek rosła legenda Napoleona, która dla polskiej tożsamości narodowej zrobiła chyba więcej niż on sam. Wystarczy w tym miejscu wymienić Mazurek Dąbrowskiego i „Pana Tadeusza”. (PAP)
skp/ ls/