„Kończy się pewna epoka, zaczyna nowa, a moja książka wyrasta z tego przełomu, rodzi się w wyrwie. Występuję poniekąd w roli rozbitka z XX wieku, który pozostawia butelkę z instrukcjami, jak przetrwać okres wchodzenia w nowe, co ze sobą zabrać” - mówi Rafał Księżyk, dziennikarz, krytyk i pisarz, autor książki „Wywracanie kultury”.
Polska Agencja Prasowa: Z lektury pańskiej książki wnioskuję, że żyjemy w czasach, które kiedyś, z perspektywy historycznej, będą uważane za przełomowe dla naszej cywilizacji.
Rafał Księżyk: Dostrzegamy to już teraz. Sam czuję, że żyję na krawędzi dwóch epok. Wychowałem się i ukształtowałem w realiach XX-wiecznych, a kiedy byłem dorastającym chłopcem, kanon literacki był jeszcze XIX-wieczny.
PAP: Dickens, Tołstoj, Dostojewski, Mickiewicz…
Rafał Księżyk: Mam na myśli literaturę dziecięcą, którą wtedy nas karmiono – Juliusz Verne, Karol May…
PAP: To prawda. Królowała literatura XIX wieku.
Rafał Księżyk: Niewątpliwie doszło do zerwania kulturowego. Zaczęło się ono już w latach 50. i 60., ale zostało silnie wzmocnione przez rewolucję cyfrową. To, co obserwujemy dzisiaj – ruchy kobiet, walka o prawa mniejszości seksualnych, wielkie migracje – też ma związek z przyspieszeniem komunikacji. Kończy się epoka, zaczyna nowa, a moja książka wyrasta z tego przełomu, rodzi się w wyrwie. Występuję poniekąd w roli rozbitka z XX wieku, który pozostawia butelkę z instrukcjami, jak przetrwać okres wchodzenia w nowe, co ze sobą zabrać.
PAP: Rozbitka, który nie rości sobie praw do fundamentalnych podsumowań?
Rafał Księżyk: Odchodzę od wielkich narracji religijnych i filozoficznych, bazuję na tym, co jest najbardziej przyziemne, na wyciągnięcie ręki, ale też na tym, co należy do nieskrępowanej wyobraźni. W tym sensie jest to książka pometafizyczna, ale nie posthumanistyczna. Przełom najlepiej widać, kiedy wychowuje się dzieci. Pokolenie wychowane na smartphone’ach i mediach społecznościowych buduje nowy system wartości, ledwie oparty na rusztowaniu dawnych.
PAP: Ale znaczną część książki "Wywracanie kultury" poświęcił pan XX wiekowi i historiom buntowników, którzy na większą lub mniejszą skalę sprzeciwiali się ustalonym porządkom…
Rafał Księżyk: Zastanawiałem się, czy jednostce ludzkiej jest przypisany niezbywalny rys buntowniczy, który można przenieść w nową epokę usieciowionej konsumpcji.
PAP: A wniosek?
Rafał Księżyk: Myślę, że bunt jest przynależny człowiekowi, choć w różnych epokach różnie się manifestuje i wyzwala. Dla generacji, która wyrastała w epoce cyfrowej, wyrazem buntu może być publikacja jakiegoś memu czy remiksu na YouTube. Z punktu widzenia człowieka ukształtowanego w innych czasach, takiego jak ja, obecne realia przyspieszonej komunikacji bardziej uwypuklają postawy konformistyczne, naśladowcze. Ale można w nich znaleźć pewne wywrotowe techniki, próbuję je wzmocnić, odnosząc je do rebelianckich gestów, które manifestowały się w innych czasach i kulturach. Wychodzę z założenia, że to jedno i to samo działanie, w którym jednostka walczy o swoją indywidualność tłamszoną przez otoczenie.
PAP: Z pana książki wynika, że ubiegły wiek był epoką największych przełomów, największego buntu, największego szaleństwa…
Rafał Księżyk: Bo tak było. W XX wieku dokonały się największe ludobójstwa, trwały rewolucje techniczne. Od telegrafu, radia i filmu, po lotnictwo, energię nuklearną i mikroczipy. Wojny napędzają rozwój technologii. Internet też wyrósł z sektora zbrojeniowego. A technologia zmienia kulturę, czyni z nas mutantów.
PAP: W jakim punkcie jesteśmy teraz?
Rafał Księżyk: Bardzo przemawia do mnie scena z powieści „Nagi lunch” Williama S. Burroughsa – wizja Miasta Uniwersalnego, gdzie na wielkim placu zostały rozłożone wszelkie idee, które leżą obok siebie w martwej ciszy.
PAP: Te idee wciąż są użyteczne na przykład dla sztuki?
Rafał Księżyk: W sztuce odbyło się wiele rewolucji i można z nich korzystać. Nie chcę posługiwać się takimi terminami, jak postmodernizm czy kultura wyczerpania, które w czasach, kiedy byłem studentem, były nadużywane. Uważam jednak, że z tego, co wyłożone rynku idei, można sobie dowolnie brać i lepić własne narracje.
PAP: Czekają nas rewolucje w sztuce?
Rafał Księżyk: Niekoniecznie. Tyle już zostało powiedziane i zrobione, że nie trzeba tego traktować jako bagażu, który przytłacza, lecz jako zestaw narzędzi użytecznych cały czas.
PAP: Potrafi pan zaskakiwać. Niespodziewanie przywołuje pan na przykład postać emblematycznego dla XX-lecia międzywojennego pisarza Michała Choromańskiego…
Rafał Księżyk: Postać trochę zapomnianą. To esencjonalny przypadek rozbitka XX wieku. Człowiek, który przeżył i rewolucję rosyjską, i drugą wojnę światową. Wrażliwa jednostka przemielona w trybach historii. Taki jest mój bohater, chociaż dziś te tryby są miękkie, ale nie mniej niebezpieczne. W biografii Choromańskiego jest też epizod pobytu w Brazylii. Choromański dokonuje tam przewartościowań swego rozbitego świata, a ja stawiam pytanie, co by było, gdyby uczynił krok w stronę czarnej kultury. „Biały Murzyn”, rozumiany jako miejski hipster, czyli biały, który „przyswaja egzystencjalne synapsy czarnego”, jak pisał Norman Mailer, jest jednym z bohaterów tej książki. Tak pojęty hipster ma to do siebie, że nawiguje po chaotycznej rzeczywistości bez snucia intelektualnych rozważań, ale zważając na rytm. Może to właśnie wyczucie rytmu jest najważniejsze w poruszaniu się po takich realiach.
PAP: Dziś wszyscy jesteśmy mieszańcami, bo przenikanie kultur stało się nieuchronne.
Rafał Księżyk: Chciałem tu zderzyć dwie wielkie tradycje radzenia sobie. Jedna wyrasta z awangard modernizmu, które wiele zawdzięczają dandyzmowi. Jarry, Duchamp, Satie to wszystko byli wielcy dandysi. A potem pojawia się doświadczenie afroamerykańskie i afrokaraibskie, nazywane kulturą Czarnego Atlantyku. Potomkowie niewolników rzuconych na obcy ląd bez niczego, mając w pamięci rytm i zasłyszane opowieści, stworzyli nieprawdopodobne sposoby radzenia sobie, służące zachowaniu tożsamości wobec przytłaczającej, dominującej kultury. One świetnie się sprawdzają w rzeczywistości zdominowanej przez marketing. O sile kultury Czarnego Atlantyku najlepiej daje znać muzyka będąca jej ekspresją, blues, jazz, reggae, hip hop, techno.
PAP: Muzyka mająca korzenie w kulturze afrykańskiej zaczęła współgrać z nową epoką?
Rafał Księżyk: Kariera jazzu, bluesa czy rock’n’rolla ma bardzo oczywisty i pozarefleksyjny wątek. Chodzi o rytm, który współbrzmi z nowoczesnością. Kiedy Ameryka stała się potęgą po pierwszej wojnie światowej, znalazła w jazzie swoją muzykę. Ten szybki, nerwowy, nieregularny rytm najlepiej pasował tamtych czasów. Potem był triumf neoliberalnego korporacyjnego kapitalizmu, dla którego ścieżką dźwiękową stała się muzyka techno – totalnie chłodna, mechaniczna, równo odmierzająca rytm. Właściwie całą historię świata można byłoby opowiedzieć za pomocą rytmu.
PAP: A rap?
Rafał Księżyk: Miał ogromny wpływ na to, jak wiele zmieniło się w języku. Pamiętajmy, że czarna kultura była kulturą oralną. Nie tworzono literatury pisanej. Po prostu przekazywano sobie historie zmusi do ust. A teraz to, co było opowiadane w dżungli nad rzeką Kongo, znajduje odzwierciedlenie w naszym codziennym języku. Nie chodzi mi o motywy, choć w starych afrykańskich opowieściach jest też historia rapującej małpy, która przechytrza lwa, ale o wyrafinowane techniki retoryczne, stosowanie języka jako broni po prostu. Broni, za sprawą której słabszy przechytrza silniejszego.
PAP: Co oznacza pojęcie „mit błyskawiczny", który przywołuje pan w książce?
Rafał Księżyk: Ten termin nasunął mi się, kiedy czytałem esej Jean-Paul Sartre’a o Baudelairze i dandyzmie. Kiedyś artysta korzystał ze wsparcia mecenasów. Wraz z rozwojem przemysłu zaczął rządzić pieniądz burżuazji. Artysta musiał walczyć o swoje tak jak wszyscy, na rynku pracy. Baudelaire szukał zajęć w redakcjach i wydawnictwach, ale nie chciał podporządkować się mieszczaństwu, od którego był zależny. Stworzył zatem etos świata artystów, wymyśloną społeczność arystokratów ducha, którą uosabia dandys. Według Sartre’a, podobnie jak arystokraci szczycą się swoją genealogią, wręcz noszą ją ze sobą, artysta zaczął przywoływać genealogię wielkich twórców, będących jego duchowymi przodkami. To jest dla mnie fundamentalny przykład mitu błyskawicznego. W jednym momencie człowiek sam sobie przypisuje genealogię. Odwołuje się do wirtualnej społeczności, by przypisać sobie znaczenie w kontakcie z realnym otoczeniem.
PAP: Jak mit błyskawiczny funkcjonuje w teraźniejszości?
Rafał Księżyk: Dandys i hipster to dla mnie kulturowe mity, które wciąż są aktywne, bo pomagają żyć i funkcjonować w chaotycznym świecie.
PAP: Co zatem wynika z ludzkiej skłonności do rebelii?
Rafał Księżyk: Pisząc o różnego rodzaju buntowniczych sposobach radzenia sobie, zestawiam je według jednego klucza. Są to techniki pokonanych. W naszej epoce możemy się uznać za pokonanych, choćby przez marketing. Inspiracji dostarczyli sytuacjoniści, Guy Debord, który pisał, że nasze codzienne otoczenie zostało skolonizowane przez ideologie i kapitał. Taktyki pokonanych polegają na tym, że przejmują oni i adaptują na własny użytek narzędzia, które ich pokonały. Interesują mnie drobne ruchy, przesuwanie akcentów, podważanie pewnych oczywistości za pomocą paradoksu, wychwytywanie szczelin i niuansów wrogiego systemu. Rebelia odwołująca się do gestów estetycznych
PAP: Chorobą końca XIX-wieku była melancholia. Teraz mówi się, że chorobą naszych czasów jest depresja.
Rafał Księżyk: W różnych epokach tym samym przypadłościom nadajemy inne nazwy. Pamiętam z dzieciństwa, że kiedy w klasie był kolega, który nie potrafił usiedzieć na lekcjach, mówiło się, że jest nerwowy. Teraz powiedziałoby się, że cierpi na ADHD. 10 lat temu w powszechnym obiegu w Polsce nie mówiło się o zespole Aspergera. Wydaje mi się, że to wszystko są siatki pojęciowe psychologii, które nakłada się na rzeczywistość. Wystarczyłoby przyjąć punkt widzenia kultur orientalnych, afrykańskich czy karaibskich, żeby postawić zupełnie inną diagnozę. Burroughs pisał o tym, że jest nieskończenie wiele światów i najgorzej jest utknąć w jednym. Nie wiem, czy ta depresja, o której dziś się mówi, jest chorobą, ale z pewnością jest manifestacją dyskomfortu bycia w świecie. Ciekawsze dla mnie jest to, jak dużo uwagi poświęca się dziś o traumie. W naszym zachodnim, neoliberalnym społeczeństwie, żyjemy w kulturze traumy, gdzie wręcz w dobrym tonie jest, żeby ludzie doszukiwali się w sobie skrzywdzonych dzieci, co ma być wytłumaczeniem całej ich sytuacji.
PAP: "Kultura skrzywdzonych dzieci" zdaje się trafnie diagnozować współczesność. Ale czy "Wywracanie kultury" opowiada po części o fascynacji szaleństwami XX wieku?
Rafał Księżyk: Raczej o ucieczce przed szaleństwami XX. wieku. To jest książka autoterapeutyczna.
PAP: W jakim sensie?
Rafał Księżyk: Przyglądam się temu, w jaki sposób wybrani przeze mnie bohaterowie radzili sobie z trudną rzeczywistością. To też jest mit błyskawiczny, przywoływanie przodków niepogodzonych ze światem. Zależało mi, żeby to było inspirujące, przywołuję zatem ich techniki i sposoby, z których wciąż można korzystać. W finale pojawia się afroamerykański poeta Ishmael Reed i jego filozofia Neo-Hoodoo, którą przyrównuje on do przyrządzania kreolskiej potrawy gumbo, na zasadzie: mieszajcie, co chcecie, byle to było smaczne. Ktoś mógłby powiedzieć, że to nihilistyczna recepta, ale ja uważam ją za humanistyczną. Jeśli dzieje się źle, trzeba brać to, co jest pod ręką, byleby pomogło.
PAP: W czym ma pomóc?
Rafał Księżyk: Żeby człowiek obronił się jako indywidualność. Bo indywidualność człowieka jest dziś pod ostrzałem już na najniższych poziomach ekonomicznych, w wymiarze politycznym. Dzisiejsze czasy sprzyjają najwyżej indywidualności klienta, konsumenta, zmieniając ją w sztancę i eksploatując. A przecież chodzi o poczucie spełnienia w życiu. Tego nie załatwią gotowe przepisy, tu trzeba szukać własnych sposobów.
Rafał Księżyk - dziennikarz, krytyk muzyczny, pisarz. W latach 2012-2018 był redaktorem naczelnym miesięcznika "Playboy Polska". Jest współautorem autobiograficznych wywiadów rzek m.in. z Tomaszem Stańką, Robertem Brylewskim, Tymonem Tymańskim i Marcinem Świetlickim. Entuzjasta prozy autora "Nagiego lunchu", któremu w 2013 roku poświęcił esej "23 cięcia Williama S. Burroughsa". Jego ostatnia książka to "Wywracanie kultury". (PAP)
autorka: Malwina Wapińska
mwp/ wj/