Jerzy Piskun, dwukrotny olimpijczyk i medalista mistrzostw Europy koszykarzy, obchodzi w poniedziałek 80. urodziny. "Najmilej wspominam drugie miejsce wywalczone w 1963 roku podczas pamiętnego turnieju we Wrocławiu" - powiedział PAP 153-krotny reprezentant Polski.
"Nikt się nie spodziewał, że zdobędziemy medal w Hali Ludowej, a wywalczyliśmy wicemistrzostwo Europy. Byliśmy przecież pokoleniem, które przeżyło wojnę. Ja sam jako dziecko, wysiedlony z rodziną do Kazachstanu, przez lata nie widziałem cukru, nie mówiąc o witaminach. We Wrocławiu odnieśliśmy największy sukces" - podkreślił.
W stolicy Dolnego Śląska Piskun był piątym strzelcem zespołu. Wystąpił w ośmiu z dziewięciu spotkań i zdobył 51 punktów. Najbardziej udany był dla niego mecz z Czechosłowacją, wygrany 86:73. W trakcie rozgrzewki przed spotkaniem dowiedział się, że w szpitalu w Warszawie urodziła mu się córka. To dało mu takiej energii, że w krótkim czasie zdobył 13 punktów, był wyróżniającym się graczem zespołu.
Jako reprezentant kraju ma udział także w innych sukcesach, jakie w latach 60. minionego wieku odniosła drużyna trenera Witolda Zagórskiego. Zdobył też brązowy medal mistrzostw Europy w Moskwie (1965), uczestniczył w turniejach olimpijskich w Rzymie (1960, reprezentację prowadził trener Zygmunt Olesiewicz) i Tokio (1964), gdzie Polacy zajmowali siódme i szóste miejsce. Wystąpił także w ME 1959 (6. lokata) i 1961 (9.). W reprezentacji rozegrał w sumie 153 mecze, zdobywając 1525 pkt.
Urodził się 4 czerwca 1938 roku w Pińsku na Polesiu (obecnie Białoruś). Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu tych terenów przez Związek Sowiecki, rodzina Piskunów pierwszym transportem została w kwietniu 1940 roku wywieziona do Kazachstanu. Jego wspomnienia z dzieciństwa to głód i próby jego oszukiwania.
"Pierwsze jabłko w życiu zjadłem dopiero po wojnie, po powrocie do kraju - wspominał w książce "Srebrni chłopcy Zagórskiego". W zapadłej wsi pod kazachskim lasem mieliśmy inne dziecięce smakołyki. Pierwszy polegał na znalezieniu gałązki w lesie, oberwaniu z niej liści i włożeniu takiej świeżej rózgi na chwilę do mrowiska. Po wyjęciu strząsało się mrówki z kija i lizało patyk. Miał mocno kwaśny smak - widocznie takich witamin było nam potrzeba. Sposobem na słodycz było obserwowanie kwiatów dyni. Gdy dostrzegliśmy, że pszczoła zanurzyła się w kielichu, szybko ściskaliśmy od góry jego płatki i zabijaliśmy uderzeniem uwięzionego wewnątrz owada. Mieszanka kwiatu i rozgniecionej pszczoły była słodko-gorzka".
W maju 1946 roku rodzina wróciła do kraju i zamieszkała w Łowiczu, gdzie objawił się sportowy talent Jerzego. Podczas mistrzostw Polski liceów w koszykówce dostrzegli go działacze Polonii Warszawa. Do pierwszej drużyny na Konwiktorskiej trafił mając zaledwie 17 lat. W 1959 roku świętował z "Czarnymi Koszulami" jedyne w historii koszykarskiej sekcji mistrzostwo Polski. Rok później został wybrany w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" najlepszym koszykarzem kraju. W sezonie 1961/62 został królem ligowych strzelców, zdobywając w 22 meczach 606 pkt. W sumie ośmiokrotnie plasował się w dziesiątce najlepszych snajperów.
Był jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców "Czarnych Koszul". W poczcie sztandarowym Polonii stawał obok takich gwiazd jak polska lekkoatletka wszechczasów Irena Szewińska, reprezentant Polski w piłce nożnej, kapitan drużyny w słynnym meczu z Brazylią w MŚ 1938 Władysław Szczepaniak czy reprezentant w piłce nożnej, koszykówce i mistrz kraju w siatkówce Henryk Jaźnicki. Często zdarzało mu się słyszeć za sobą na ulicy "Patrz, Piskun idzie!".
Klubowi z Konwiktorskiej był wierny przez 15 lat, całą krajową karierę. Po jej zakończeniu w 1971 roku wyjechał do Francji, do Auxerre, gdzie - z przerwami - grał w niższych ligach i pracował jako trener. Przyjaźnił się m.in. z bramkarzem tamtejszej drużyny piłkarskiej, reprezentantem kraju Marianem Szeją.
W ostatnich latach dzieli czas między Francję, gdzie mieszkają córka i wnuki, i Polskę.
W czerwcu 2015 wraz z wybitną reprezentantką, siedmiokrotną mistrzynią kraju Haliną Wyką-Iwaniec oraz znakomitym arbitrem międzynarodowym Wiesławem Zychem, został wyróżniony tytułem Honorowego Członka Polskiego Związku Koszykówki. (PAP)
cegl/ giel/