Poprawne jest używanie zarówno słowa "olimpiada" jak i "igrzyska olimpijskie" - powiedziała PAP dr Katarzyna Kłosińska, językoznawca, pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego i sekretarz Rady Języka Polskiego. PAP: Czy poprawne jest wymienne używanie słów "olimpiada" i "igrzyska olimpijskie" w odniesieniu do zawodów sportowych, które odbywają się co cztery lata, tak jak np. obecnie w Londynie?
Dr Katarzyna Kłosińska: W tej chwili tak. Rzeczywiście w starożytności jako "igrzyska” określano zawody sportowe, a "olimpiadą" nazywano okres czterech lat między zawodami. Można też powiedzieć, że dawniej słowo ”olimpiada” służyło do rachuby czasu, np. "Rzym został założony w 3. roku 6. Olimpiady" (753 r. p.n.e. – PAP ). Dzisiaj określamy czas w inny sposób, mamy kalendarz, daty. A tymczasem słowo "olimpiada" stało się synonimem "igrzysk olimpijskich".
PAP: A które z tych określeń "olimpiada" czy "igrzyska olimpijskie" jest lepszą, bardziej pojemną nazwą?
K.K.: "Igrzyska olimpijskie" są terminem oficjalnym, a "olimpiada" to słowo potoczne. Zresztą, co by się działo, gdybyśmy używali słowa „olimpiada” w dawnym sensie? Zdanie "W czasie ostatniej olimpiady zawodnik doznał trzech kontuzji” znaczyłoby "w czasie ostatnich czterech lat między igrzyskami" - to byłoby wręcz niedorzeczne.
Przy okazji chciałabym powiedzieć, że słowo "igrzyska" (w tym znaczeniu) ma, tak jak "mistrzostwa" i "zawody", tylko liczbę mnogą.
PAP: Pojawia się wiele głosów sprzeciwu wobec używania terminów "olimpiada" i "igrzyska olimpijskie" w tym samym znaczeniu. Co pani sądzi o takim przejawie troski o język?
K.K.: To nie jest przejaw troski o język, tylko postawy, która polega na niedostrzeganiu, jak zmienia się język. Domaganie się, by tę imprezę sportową nazywano tylko igrzyskami olimpijskimi, i krytykowanie tych, którzy używają określenia "olimpiada" jest przejawem nieliczenia się z rozwojem języka polskiego.
Znaczenie słowa "olimpiada" jako zawodów sportowych, które odbywają się co cztery lata, było już podane w "Słowniku języka polskiego" pod redakcją prof. Doroszewskiego przed około 40 laty, a zapewne było to już dawno ugruntowane w polszczyźnie. Skoro termin ten istnieje w naszym języku od tak dawna, to nie ma co się przeciwko temu buntować. Nie zmienimy języka, nie będziemy i tak w stanie przywrócić słowom znaczeń, które obowiązywały w starożytności.
Rozmawiał Paweł Kozłowski(PAP)
pk/ abe/