Plebiscyt na polskie Drzewo Roku ruszył w piątek. Internauci wskażą zwycięzcę spośród 16 kandydatów, wśród których najstarszy liczy 600 lat, najwyższy mierzy 30 m, a obwód najszerszego sięga 10 m – podali ekolodzy z Klubu Gaja, którzy organizują konkurs.
Prezes Klubu Gaja Jacek Bożek powiedział, że głosować można do piątku do końca czerwca na stronie www.drzeworoku.pl. „Wyniki poznamy w lipcu. Zwycięzca plebiscytu będzie reprezentował nasz kraj w konkursie na Europejskie Drzewo Roku 2019” – dodał.
Bożek podkreślił, że konkurs ma na celu promowanie szacunku dla przyrody oraz wyszukanie przykładów ciekawych i trwałych związków pomiędzy kulturą i historią lokalnej społeczności, a drzewem, które jest przez nią szczególnie doceniane.
Zdaniem koordynatorki konkursu Jolanty Migdał z Klubu Gaja, tegoroczna edycja jest swoistym apelem o ochronę drzew. Wśród kandydatów są okazy zagrożone wycinką. Udział w plebiscycie ich miłośnicy traktują jako szansę na ocalenie.
Internauci będą wybierali m.in. spośród kilku dębów, platanów i klonów srebrzystych, gruszy, lipy, topoli i jesionu. „Są w różnym wieku; od najstarszych ponad 600–letnich świadków historii po niedawno zasadzone. Wszystkie łączą ciekawe, często mało znane, ale wzruszające opowieści związane z samym drzewem, historią rodzinną bądź miejscem, w którym rosną” – dodała Migdał.
Wśród finalistów znalazł się m.in. liczący ok. 500 lat dąb Mieszko z Kończyc Wielkich. To najgrubszy i jeden z najstarszych dębów w województwie śląskim. Rośnie w parku otaczającym dawny zamek Larischów i Thunów. Z drzewem związanych jest kilka historii. Jedna z nich mówi o wojennej wyprawie króla Jana III Sobieskiego pod oblężony Wiedeń. W Kończycach zakończono jeden z dziennych etapów marszu, a w pobliżu starych dębów pochowano konie, które padły podczas znojnej wędrówki. Kiedy chorągwie jazdy opuszczały to miejsce, wieśniacy słyszeli tęskne rżenie pogrzebanych koni.
O laur ubiega się klon rosnący w Krasnystawie (Lubelskie). To najbardziej charakterystyczne drzewo w tej miejscowości. Mieszkańcy nazywają go „wygiętym” lub „klęczącym”. Na początku XXI w. wraz z całym drzewostanem rynku został wskazany do wycinki w ramach opracowanego projektu rewitalizacji przestrzeni rynku miejskiego, co spotkało się ze sprzeciwem społecznym. W podobny sposób miał się potoczyć los topoli Odolanki z Warszawy. Ją również społecznicy uratowali.
Szansę, by zostać polskim Drzewem Roku ma klon srebrzysty Bukowianin z Bukowiny Sycowskiej. To najgrubszy, jednopniowy przedstawiciel tego gatunku na Dolnym Śląsku.
O tytuł zabiega dąb Bartek z Kotwasic w Wielkopolsce. Jedna z legend głosi, że posadził go Mieszko I, który przebywał w tych rejonach na polowaniu. Według innej opowieści w jego cieniu odpoczywał Napoleon Bonaparte. Drzewo jest na tyle charakterystyczne i ważne dla lokalnej społeczności, że znalazło się w herbie gminy Malanów. Dąb z Kotwasic bywa często mylony ze swym słynniejszym imiennikiem z Bartkowa koło Zagnańska w woj. świętokrzyskim.
Pretendentem jest lipa z Krapkowic na Opolszczyźnie. Według przekazów przynosi ona szczęście, o czym pamiętają szczególnie maturzyści przed egzaminami i „nabierają mocy” na ławkach pod drzewem.
Wszystkie kandydujące drzewa zobaczyć można na stronie http://swietodrzewa.pl/?p=9990
Finalistów wyłonili jurorzy – specjaliści z różnych dziedzin i miłośnicy drzew - spośród blisko stu zgłoszeń nadesłanych z różnych rejonów Polski.
W ubiegłorocznej edycji zwyciężyła topola Helena rosnąca na Helu.
Klub Gaja powstał na przełomie lat 80. i 90. Zrzesza kilkuset członków, którzy angażują się między innymi w obronę praw zwierząt. Realizują też programy i kampanie, które pogłębiają zrozumienie pozycji człowieka w ekosystemie. (PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/ dym/