100 polskich szczytów - od Bieszczadów przez Tatry po Karkonosze - zdobył na nartach Wojciech Szatkowski z Zakopanego, upamiętniając w ten sposób 100-lecie niepodległości. Spędził on w górach 100 dni i przebył na nartach 1046 km. Projekt "Narciarstwo Wolności" był realizowany od listopada ub. roku.
Wojciech Szatkowski jest historykiem z zakopiańskiego Muzeum Tatrzańskiego, narciarzem wysokogórskim, przewodnikiem tatrzańskim i autorem książek o historii Polski i historii narciarstwa. Szatkowski zdobywał polskie szczyty na tzw. nartach turowych, umożliwiających zarówno wchodzenie pod strome szczyty, jak i zjeżdżanie.
„Projekt +Narciarstwo Wolności+ dał mi bardzo dużo dobrej energii. Zdobycie szczytów było hołdem złożonym tym, którzy walczyli o naszą niepodległość. Pokazałem, jak kocham narciarstwo skiturowe i to, że moja pasja wcale nie słabnie z upływem lat. Zdobycie szczytów było też dla mnie sporym wyzwaniem organizacyjnym i kondycyjno-wydolnościowym” – powiedział PAP Szatkowski.
Zdobywanie stu szczytów Szatkowski rozpoczął 15 listopada ub. r. od wejścia na Płazowski Wierch – Mietłówkę. Na nartach przemierzył: Bieszczady Wysokie, Bieszczady Zachodnie, Beskid Niski, Gorce, Pasmo Gubałowskie, Tatry Zachodnie, Tatry Wysokie, Magurę Witowską i Orawicko-Witowskie Wierchy oraz Karkonosze.
13 grudnia, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, narciarz samotnie zdobył najwyższy szczyt Gorców - Turbacz (1310 m). Jedne z trudniejszych warunków podróżnik zastał na Tarnicy (1346 m). Na najwyższym szczycie w Bieszczadach Wysokich był wtedy bardzo silny wiatr i temperatura minus 18 stopni Celsjusza. Z kolei na najwyższy szczyt Karkonoszy - Śnieżkę (1601 m) zdobywca wchodził od Sowiej Przełęczy i Czarnego Grzbietu w potężnej mgle ograniczającej widoczność do pięciu metrów.
Pilsko (1557 m) w Beskidzie Żywieckim narciarz zdobywał na początku kwietnia już w wiosennej aurze. Na koniec podróżnik zostawił sobie zdobywanie tatrzańskich szczytów. Jak sam podaje, wejście narciarskie na Giewont (1894 m) było „arcyszybkie” i zakończyło się zjazdem poniżej słynnego szczytu z krzyżem aż do Kuźnic.
Projekt zwieńczyło wejście i zjazd narciarski z trzeciego co do wielkości szczytu w Polsce - Niżnych Rysów (2430 m). W tym najtrudniejszym wyczynie Szatkowskiemu towarzyszyło dwóch innych narciarzy. Ten bardzo trudny szlak trzeba było częściowo pokonać na piechotę. Zanim się udało zrealizować ten plan, zdobywcy dwukrotnie musieli zawrócić ze szlaku.
„Nad Czarnym Stawem założyliśmy raki i z nartami na plecach wchodziliśmy na tzw. Bulę pod Rysami. Stąd w bardziej stromym terenie, żlebem wchodziliśmy po śniegu, a potem po wielkich blokach granitowych na szczyt Niżnich Rysów. Zjechaliśmy tą samą drogą do Czarnego Stawu pod Rysami” – relacjonował Szatkowski.
Podróżnik łączni spędził w górach 100 dni i przebył na nartach 1046 km. Odwiedził także miejsca związane z walką Polaków o niepodległość m.in. cmentarze z czasów I wojny światowej w Beskidzie Niskim, pomnik upamiętniający miejsce walk z UPA oraz symboliczny grób gen. Mariusza Zaruskiego na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem.(PAP)
autor: Szymon Bafia
szb/ itm/