Na szczęście, na zdrowie, na ten Nowy Rok, żeby się wam rodziła kapusta i groch – takie życzenia w tradycji ludowej Podkarpacia składali przebierańcy odwiedzający 31 grudnia domy. W tradycji ludowej był to dzień wróżb i magicznych obrzędów.
Etnografowie podkreślają, że dawniej ostatni wieczór roku, obecnie świętowany na sylwestrowych balach obfitował w obrzędy, magiczne czynności i wróżby, mające zapewnić dostatek, urodę i zdrowie. W ostatni wieczór kończącego się roku ludzie wróżyli ze znaków dawanych przez naturę.
Jeżeli pogoda w wigilię nowego roku była ładna, słoneczna, to taka właśnie aura miała dominować w nadchodzącym roku. Szadź na drzewach zwiastowała urodzaj owoców, mróz wróżył dobre plony. Urodzaj wróżono też z odgłosów ziemi. W tym celu należało przyłożyć ucho do ziemi - mówił etnograf Andrzej Karczmarzewski. Gdy ziemia "dzwoniła", odczytywano to jako dobrą wróżbę, zapewniającą urodzaj i obfitość w plonach. Wierzono bowiem, że dzwonienie pochodzi z brzęku kos i sierpów.
Nie poprzestawano na odczytywaniu znaków przyrody, ostatniego dnia roku wykonywano różne magiczne obrzędy mające zapewnić obfitość plonów, szczęście i pieniądze. Wyciągano zza obrazów słomę, którą włożono tam przed wigilią Bożego Narodzenia i wynoszono ją w pole. Zwyczaj ten, nazywany biciem kop, zapomniany i dzisiaj zupełnie niezrozumiały, miał zapewnić urodzaj i obfite plony. Słoma ta, według wierzeń, miała działanie magiczne. Szefowa Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie Elżbieta Dudek-Młynarska dodała, że w niektórych rejonach, np. w okolicach Ropczyc mówiono przy tym: "Idźcie kopy na pole, bo nie ma nic w stodole".
Szczęście i pieniądze miało zapewnić pobrzękiwanie monetami w kieszeniach, a napełnienie w Sylwestra konwi czystą, świeżą wodą miało przynieść dostatek w nowym roku. Podobnie z ogniem, który powinien się palić w tym dniu na palenisku cały dzień. Zdrowie i urodę miało gwarantować obmycie się w wodzie, do której wrzucono pieniądze.
Przed nowym rokiem na wsiach pojawiały się tajemnicze postaci, przebierańcy, zwani drabami (w okolicach Ropczyc - bekusami). Ich wizyta w domu i składane gospodarzom życzenia także miały zapewnić urodzaj. Ta metoda przyzywania szczęścia i pomyślności była najbardziej popularna i uważana za najskuteczniejszą. Życzenia składali również kolędnicy, śpiewający noworoczne kolędy.
Ponieważ życzenia te miały zapewnić obfitość plonów, bogactwo, dlatego też wyolbrzymiano w nich rozmiary płodów rolnych, warzyw i owoców. Jedną z najpopularniejszych form składania życzeń w wigilię nowego roku był wierszyk: "na szczęście, na zdrowie, na ten nowy rok, żeby wam się rodziła kapusta i groch, ziemniaki i proso, żebyście nie chodzili boso". Później dodawano "ziemniaki jak pniaki, a bób jak chodaki".
Sprawczą i magiczną moc życzeń przebierańcy podkreślali strojem: na twarzach mieli maski, wykonane najczęściej ze skóry, z odstraszającymi elementami, takimi jak duże zęby i czerwone nosy. Na głowie draby nosili spiczaste czapki ze słomy, a odziani byli w kożuchy odwrócone włosem do wierzchu przepasane powrósłami słomianymi. Kożuch to symbol dobrobytu, bogactwa, natomiast słoma to siedlisko dusz. "Z tym wierzeniem związany był także zakaz wyrzucania zawiązanego powrósła, by nie więzić w nim dusz" - podkreślił Karczmarzewski.
Kostiumy kolędników oraz ich maski odwoływały się do sił przyrody i do świata zmarłych. Natomiast życzenia składane gospodarzom w domach były magicznym zaklinaniem urodzaju i bogactwa. Mawiano, że tam, "gdzie drab przybędzie, tam szczęście będzie". Według etnografów, odwiedziny przebierańców symbolizowały wizytę zmarłych przodków, którzy byli przychylni domowi.
Draby otrzymywały rozmaite podarunki. Najczęściej częstowano przybyszów ciastem, wędlinami lub specjalnie wypiekanym chlebem.
W grupie przebierańców występowały m.in. Stary i Nowy Rok, Cyganka trzymająca słomianą lalkę, para młodych, Żyd, dziad, Cygan, policjant.
Przebierańcy odwiedzali wszystkie domy, nawet najbiedniejsze, w których także powinni zostać obdarowani. Jeżeli gospodarze byli niegościnni, lub - w przekonaniu przebierańców - nie przyjęli ich godnie, to robiono im różne złośliwości np. Cyganka wrzucała słomianą kukłę do garnka z gotującą się potrawą. Czasami przebierańcy kradli jedzenie z komory. Jednak - jak zauważają etnografowie - taka kradzież nie była uważana za przestępstwo, a raczej jako figiel i drobną złośliwość o charakterze obrzędowym.
Kradzież jedzenia miała bowiem zapobiec przerwaniu łańcucha życzeń, który wytwarzał się dzięki odwiedzaniu wszystkich domostw, nawet najbiedniejszych. "W każdym domu draby powinni zostać obdarowani. Jeżeli skąpy lub niechętny im gospodarz nie obdarował ich, przebierańcy podarek brali sobie sami" – wyjaśniła Dudek-Młynarska.
Dodała, że oprócz drabów i kolędników po wsiach z życzeniami chodziły też "szczodroki" albo "nowoletnicy" (Nowy Rok powszechnie nazywano Nowym Latem). Były to dzieci z biedniejszych domów, które za życzenia dostawały specjalnie na ten cel wypiekane bułeczki, zwane szczodrakami.
Współcześnie hucznie świętowany wieczór sylwestrowy dawniej nie był bogaty w zabawy, ale obfitował w obrzędy i magiczne czynności, mające zapewnić dostatek, urodę i zdrowie. Jedynie pierwszego stycznia rano składano sobie życzenia. Zwyczaj witania Nowego Roku o północy zapoczątkowała dopiero w latach 80. XIX wieku hrabina Maria Alfredowa Potocka, żona ówczesnego namiestnika Galicji, która pierwsza we Lwowie wydawała przyjęcia i zabawy sylwestrowe.(PAP)
autor: Agnieszka Pipała
api/ aszw/