„Miał pewność. Te tłumy w wiedeńskim Künstlerhaus na pokazie jego kolekcji. Osiemdziesiąt obrazów. Matejko, Gierymski, Pochwalski, de Laveaux, kilkunastu innych. Tak, to była wielka sztuka. Co chwila składano mu hołdy. Najlepsze rody, cesarz, recenzje w każdej gazecie. I to gdzie? W mieście, w którym przecież tysiąckroć lepiej znano się na malarstwie niż w Warszawie, Wilnie, Krakowie czy Lwowie. A cóż się dziwić? W jednym miejscu same arcydzieła” – pisze Wacław Holewiński.