5 stycznia 1895 roku zmarł w Warszawie artysta malarz i ilustrator Władysław Podkowiński - znany głównie jako autor i niszczyciel kultowego obrazu "Szał uniesień". Mniej emocji wzbudza i trudniej przebija się do powszechnej świadomości fakt, że był polskim prekursorem impresjonizmu.
"Jest w historii sztuki polskiej przykładem osobliwym, już za życia bowiem okrzyknięty został nowatorem-burzycielem. Z jego twórczością wiążą się dwa wielkie przełomy artystyczne: przyswojenie malarstwu polskiemu impresjonizmu i symbolizmu" - napisała Elżbieta Charazińska w książce "Władysław Podkowiński" (2002).
Wiosną 1889 roku Podkowiński wraz z przyjacielem Józefem Pankiewiczem (1866-1940), udał się do Paryża, by zapoznać się z nowymi trendami w sztuce. "Ta trwająca mniej niż rok eskapada przyniosła chyba największy przełom w polskiej sztuce końca XIX wieku" - ocenił Leszek Lubicki na portalu "Niezła sztuka".
"Porzucił realistyczną konwencję na rzecz impresjonistycznej techniki, utrwalając na płótnie ulotne wrażenie wizualne" - napisała Irena Kossowska w książce pt. "Władysław Podkowiński" (2006).
"Ci dwaj młodzi malarze zaczęli wprowadzać jako pierwsi na polski grunt impresjonizm. Oczywiście, podobnie jak we Francji, początki były dla nich nieprzychylne, czasami wręcz szydercze, bowiem niektórzy krytycy patrząc na te jasne i nadzwyczaj kolorowe obrazy, radzili malarzom, aby +kupili sobie okulary+, skoro tak widzą rzeczywistość" - napisał Lubicki.
"Fioletowe drzewa, niebieski pies, różowy parkan, karminowe kałuże (…), rażą wprost śmieszną manierą, nienaturalnością, a jeżeli podobają się jakiemu z malarzów, to mu zazdroszczę oczów" – pisał w roku 1890 krytyk Cezary Jelenta (1861-1935).
"Podkowiński jednak w przeciwieństwie do Pankiewicza, nie zraził się tymi opiniami i jeszcze przez prawie cztery lata malował obrazy impresjonistyczną paletą" - podkreślił Lubicki. Obrazy tworzył w plenerze, często za "jednym posiedzeniem". "Artysta rozstawiał sztalugi w parku czy ogrodzie i po kilku godzinach kompozycja była gotowa" - dodał.
Władysław Ansgary Podkowiński urodził się 4 lutego 1866 roku w Warszawie w domu przy ul. Wielkiej na rogi Złotej, blisko stacji Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Był jedynym dzieckiem Walerii Marii z Gradowskich (1845-1934) i Antoniego Podkowińskiego (1826-66), urzędnika kolejowego, który niebawem osierocił czteromiesięcznego syna ponosząc śmierć w katastrofie w Piotrkowie 11 czerwca 1866 roku. W 1975 roku Władysław zaczął naukę w III Gimnazjum Męskim w Warszawie. Edukację kontynuował w Szkole Technicznej Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, gdzie był uczniem dość słabym - wyróżniały go jedynie piątkowe oceny z rysunków. To prawdopodobnie zdecydowało o zapisaniu go 7 kwietnia 1882 roku do Warszawskiej Klasy Rysunkowej, gdzie trafił pod opiekę Wojciecha Gersona (1831-1901).
Już wówczas rysował ilustracje do popularnych czasopism - "Tygodnika Ilustrowanego" i "Wędrowca". "Skupione wokół +Wędrowca+ środowisko twórców walczących o nobilitację sztuki realistycznej, na czele ze znakomitymi krytykami, Stanisławem Witkiewiczem i Antonim Sygietyńskim, w znaczący sposób oddziałało na kształtowanie się postawy artystycznej młodego Podkowińskiego; świadczą o tym jego rysunki utrwalające epizody z życia Warszawy, w których przejawiła się reporterska pasja i szczegółowość naturalisty" - napisała Irena Kossowska. "Z taką samą uwagą odtwarzał realia przytułku dla żebraków jak wnętrza sal balowych i koncertowych. Tłumne sceny, bale, rauty, wystawy i konne wyścigi, wnętrza piwiarni, bazarów i hal targowych coraz łatwiej wyłaniały się spod jego ołówka, piórka i kredki" - dodała.
"Początkując artysta z zapałem biegał po zaułkach warszawskiego Starego Miasta, podpatrując i szkicując charakterystyczne sylwetki starej śmieciarki, stróża, kiełbaśnika czy piwniczego. Umieszczał je w ulicznej scenerii wielkiego miasta. Z wyraźnym upodobaniem wybierał dla tych scen porę zapadającego zmierzchu lub przedstawiał je w sztucznie oświetlonym wnętrzu" - napisała Elżbieta Charazińska. "Zagadnienie wzajemnego oddziaływania, przenikania naturalnego światła gasnącego dnia i zmieszanego z nim sztucznego światła gazowych latarni frapowało Podkowińskiego już u progu drogi artystycznej" - podkreśliła.
Lata 1885-86 Podkowiński spędził w Petersburgu - do którego udał się z Pankiewiczem - jako wolny słuchacz w pracowni batalisty Bogdana Willewaldego w Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych.
W 1889 roku w Paryżu odkrył impresjonizm. Na zorganizowanej wówczas w stolicy Francji Wystawie Powszechnej Pankiewicz dostał srebrny medal za obraz "Targ na jarzyny na placu Za Żelazną Bramą". Kontemplacja blisko 3 tysięcy dzieł zgromadzonych w Salonie wystawy - wśród nich "obrazoburcze", pierwszy raz prezentowane "Śniadanie na trawie Edouarda Maneta - była dla młodych Polaków szokiem. "Decydującym przeżyciem malarskim dla dalszego rozwoju młodych artystów okazała się wielka retrospektywa Claude'a Moneta otwarta w czerwcu 1889 r. w Galerii George'a Petita" - oceniła Elżbieta Charazińska. Po powrocie do Warszawy w 1890 r. wspólnie z Pankiewiczem wystawił w Salonie Aleksandra Krywulta (1845-1903) swe paryskie obrazy - "Zeschnięty słonecznik"; "Latarnik paryski"; "W okolicy Fontainebleau" - wcześniej odrzucone przez jury Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych.
"Z tematycznego repertuaru francuskich impresjonistów zaczerpnął motyw wąskiego tunelu ulicy ujętej z podwyższonego punktu obserwacji - z okna pracowni - zmieniającej swój wygląd w zależności od pory roku (+Ulica Nowy Świat w Warszawie w dzień letni+, 1891; +Ulica Nowy Świat w Warszawie w dzień zimowy+, 1892). Z 1892 roku pochodzą nasycone słońcem pejzaże sugestywnie oddające migotliwość atmosfery, malowane przez artystę w Mokrej Wsi i Chrzęsnem koło Radzymina (+Chłopiec w stawie - Mokra Wieś+; +W ogrodzie+; +Dzieci w ogrodzie+). Drobnymi uderzeniami pędzla artysta wydobył rozedrgane plamy światła i cienie kładące się na listowiu, kwiatach i trawach, opierając kompozycję na kontraście tonów ciepłych i zimnych ("Poranek - sad w Chrzęsnem", 1892)" - napisała Irena Kossowska.
W 1891 roku Podkowiński namalował "Portret Wincentyny Karskiej" uznany za pierwszy w historii sztuki polskiej wizerunek wykonany w plenerze.
W 1892 roku za sprawą "Tańca szkieletów" pojawiła się w jego malarstwie tematyka "znamienna dla europejskiego symbolizmu", nawiązująca do literackich wątków, skoncentrowana na motywach miłości i śmierci. "Od tego momentu twórczość artysty przebiegała dwutorowo - kontrapunktem dla świetlistych, luministycznych pejzaży stały się mroczne, ekspresyjnie stężone obrazy, które antycypowały narodziny wczesnego ekspresjonizmu" - przypomniała Kossowska.
18 marca 1894 roku w lokalu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych przy Krakowskim Przedmieściu otwarto wystawę jednego dzieła - był to "Szał uniesień". Obraz łamał tabu obyczajowe. Plotka niosła, że stanowi dokument niespełnionej namiętności Władysława Podkowińskiego do mężatki Ewy Adolfy Kotarbińskiej, z domu Koskowskiej, starszej od artysty - według różnych źródeł - o 9 albo 11 lat.
Piękna brunetka, córka właścicieli licznych dóbr ziemskich, "zdolna pianistka z dużym wyczuciem grająca romantycznych muzyków", "obyta w towarzystwie i niedostępna", w 1885 r. za mąż za Miłosza Kotarbińskiego, syna administratora majątku w Chrzęsnem. Podkowiński bywał w Chrzęsnem oraz sąsiednim majątku w Mokrej Wsi.
"Zapraszano go na wakacje, zlecano prace" – powiedziała Iwonie Koniecznej z PAP (2019) Magdalena Czubińska, pełnomocnik ds. działalności wystawienniczej i kierownik działu sztuki współczesnej Muzeum Narodowego w Krakowie. "Ta materialna baza miała wielkie znaczenie, gdyż Podkowiński wcześnie zaraził się gruźlicą. To była choroba typowa dla jego środowiska, w XIX wieku zapadali na nią często studenci, artyści, ludzie niezamożni. Nie mieli środków na leczenie: zresztą nie było leków… Trzy czwarte gruźlików umierało – reszta żyła w cieniu śmierci" – wyjaśniła. W 1892 r. doszło do zerwania przyjaznych więzi. "Podkowiński zakochał się w mężatce, żonie przyjaciela. Ona go odtrąciła. Do niczego nie doszło, ale dostał od jej środowiska zakaz kontaktów" - dodała Czubińska.
23 kwietnia 1894 roku "z rana, gdy zaczynał się ruch na wystawie, ukazał się tam twórca +Szału+, i zupełnie spokojnie, jak gdyby chodziło tylko o dodanie lub ujęcie kilku rzutów pędzla na obrazie, przystawił schodki, a wszedłszy na nie, pokrajał nożem obraz cały" - napisał "Dziennik Poznański".
Magdalena Czubińska w rozmowie z Iwoną Konieczną podkreśliła, że aż 12 z ogółem 16 cięć nożem Podkowińskiego dosięgło kobiecej postaci. "Przyczynę sam wskazał, rozpoczynając destrukcję od zniszczenia twarzy. Życzliwi artyście nazywali to +dzieciobójstwem artystycznym+, ale przecież to było zabójstwo obrazu w afekcie - zastępcze morderstwo" - wyjaśniła.
"Diagnozę należy zostawić psychologom, ale stany miłosne potrafią wtrącić człowieka w otchłań wręcz psychozy; wszyscy znamy +Cierpienia młodego Wertera+" - mówiła Czubińska. "Nie zagłębiajmy się w to zanadto, jestem za pozostawieniem prywatności umarłym… Ale bardzo proszę, niech pani nie zrobi z Podkowińskiego wariata" - powiedziała Koniecznej Magdalena Czubińska.
Już po katastrofie ofiarowywano Podkowińskiemu ok. tysiąca rubli za pokrajane płótno. Ale chociaż brakowało mu pieniędzy na życie i leczenie, malarz nie zgodził się na naprawę dzieła - nie chciał czerpać z niego dochodów. Druga połowa 1894 r. to jego powolne konanie.
Artysta zmarł 5 stycznia 1895 r. nad ranem, o godzinie 2.30, w swojej pracowni, w przeszklonym belwederze pałacu hrabiów Kossakowskich przy ul. Nowy Świat 19 w Warszawie. 7 stycznia 1895 r. odbył się pogrzeb. "Trumna, ustawiona na czterokonnym wozie żałobnym, tonęła w masie wieńców i bukietów, uwitych z palm, żywych kwiatów i czarnej krepy. Od rogatek trumnę ponieśli na ramionach koledzy. Przy dźwiękach hymnów Moniuszki i Troszla, odśpiewanych przez chór amatorski, zwłoki spuszczono do grobu krewnych śp. Podkowińskiego" - relacjonował "Kurjer Warszawski".
W opublikowanych pośmiertnie wspomnieniach podkreślano, że Podkowiński cieszył się "nie tylko uznaniem talentu, lecz i ogólną sympatią". Nazywano jego śmierć od choroby "młodocianą". "Jak mało dotąd był sam w zgodzie z sobą, świadczy pamiętny fakt pocięcia własną ręką wielkiego płótna +Szał uniesień+, znamionującego twórczość oryginalną i głębszą" - przypomniano. Często nawiązywano do niespełnionej miłości - na okładce "Tygodnika Ilustrowanego" ukazał się obraz Podkowińskiego w trakcie malowania "Szału" narysowany przez Antoniego Kamieńskiego.
Zrodziła się też legenda artysty odrzuconego. Stanisław Przybyszewski zagrzmiał w "Chimerze", że filistrzy "Zabili Podkowińskiego!", co rozpowszechnił później Wacław Nałkowski. "Najbardziej utarty termin wśród +tłumu+ oznacza typy nerwowe jako +zwyrodniałe+ skazane na zagładę; przeszłość ma należeć do troglodytów. Świeży przykład mamy z Podkowińskiego, a ileż to jeszcze podobnych indywidualności tak ze sfery artystycznej, jak naukowej zniszczyli u nas lub zniszczą troglodyci! Oni popierają tylko karki giętkie i umysły niewolnicze" - napisał Nałkowski w tekście "Forpoczty ewolucji psychicznej i troglodyci".
"Dali nam swe własne wizje, stany swych nerwów, szalone drgnienia swych dusz. Widzimy w ich dziełach wszystko!" - oceniła Gabriela Zapolska zestawiając Podkowińskiego z Vincentem Van Goghem ("Przegląd tygodniowy", 1895). "To oni, a nie ci akademicy malujący poprawne bohomazy, dadzą kiedyś tym, co przyjdą, dokładne wyobrażenie o chwili, w której żyli. W nich jak w starych kronikach przejawi się stan społeczeństwa ich epoki" - podkreśliła.(PAP)
Paweł Tomczyk. Iwona L. Konieczna
iko/ top/ aszw/