W 1887 r. w Chicago powstało polskie Towarzystwo „Sokół”. Marzena Kruk, dyrektor Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, opowiada PAP o historii Sokolstwa w USA. 16 września w Muzeum im. Pułaskiego w Warce odbędzie się wernisaż wystawy „Ramię krzep – Ojczyźnie służ”, zorganizowanej przez IPN oraz Polish Falcons of America.
Polska Agencja Prasowa: W Polsce wiedza o polsko-amerykańskiej organizacji „Sokół” (ang. „Falcon”) jest znikoma. Jaka była geneza organizacji za oceanem?
Marzena Kruk: Pierwsze gniazdo „Sokoła Polsko-Amerykańskiego” założył Feliks L. Pietrowicz w Chicago, w stanie Illinois, w czerwcu 1887 r. Warto podkreślić, że nastąpiło to zaledwie 20 lat po założeniu pierwszego gniazda Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” we Lwowie, organizacji, która w USA będzie nazywana „Macierzą”.
Przez cały okres funkcjonowania Sokolstwa Polskiego w USA dbano o to, by utrzymywać kontakt z Macierzą. Istotą tego ruchu było hasło „Ramię krzep – Ojczyźnie służ”. Dbano o tężyznę fizyczną, ale też kultywowano tradycje polskie, podtrzymywano znajomość języka i historii ojczystej. Gdy tylko pojawiła się szansa na powrót Polski na mapę Europy, Sokolstwo Polskie w USA podjęło działania, aby przygotować się do walki zbrojnej, jeśli zaszłaby taka konieczność. Mówimy o militaryzacji Sokolstwa. Przeprowadzono reorganizację drużyn sokolich i szkolenia. Odpowiedzialny za opracowanie jego programu był Witold Ścibor-Rylski. Zadbano nawet o to, aby wysłać część druhów (500 osób) na szkolenia dla kadry oficerskiej w Kanadzie. Pod koniec XIX w. w Stanach Zjednoczonych było ok. miliona polskich emigrantów zarobkowych. Wykonywali oni głównie ciężkie, najniżej opłacane prace. To niezwykłe, że w tych trudnych warunkach czuli potrzebę pielęgnowania polskiej tożsamości narodowej. Skupiali się przede wszystkim wokół polskich parafii, powstawały też polskie organizacje, jak Związek Narodowy Polski czy Zjednoczenie Polskie Rzymsko-Katolickie. Mimo ciężkiej pracy i wysyłania pieniędzy do rodzin w Polsce członkowie „Sokoła” dobrowolnie się opodatkowali i wysyłali też pieniądze na rzecz Skarbu Narodowego w Rapperswilu. Każdy z nich wpłacał po 12 centów rocznie po to, by zasilić fundusz na potrzeby sprawy polskiej.
PAP: Ilu członków liczyło Sokolstwo Polskie w USA?
M. Kruk: Liczba Polaków, którzy uczestniczyli w działaniach amerykańskiego Sokolstwa, zmieniała się na przestrzeni lat. W kulminacyjnym momencie, w czasie I wojny światowej, Sokolstwo w USA liczyło ok. 25 tys. członków – mężczyzn i kobiet. Na początku lat osiemdziesiątych XX w. w jego szeregach było 30 tys. osób.
PAP: Był też w dziejach organizacji okres rozłamu.
M. Kruk: Nastąpił w 1906 r., ale już po sześciu latach ruch zjednoczył się ponownie. Podczas rozłamu funkcjonowały dwa ośrodki sokolstwa – w Chicago i w Nowym Jorku. Część z działaczy uznała, że należy współpracować ze Związkiem Narodowym Polskim. Inni uważali, że jeśli „Sokół” podłączy się pod inną organizację, zatraci ducha otwartości na wszystkich, niezależnie od ich poglądów politycznych, i że to zamknie ruch na nowych członków. Ale nawet w trakcie rozłamu nie było różnic co do zasadniczych spraw, czyli tego, że istotą ruchu jest kultywowanie polskości, kultury i tożsamości narodowej oraz dbałość o tężyznę fizyczną, aby w odpowiednim momencie stanąć do walki o niepodległość Polski.
PAP: Kto był kluczową postacią Sokolstwa?
M. Kruk: Bez wątpienia dla pierwszej połowy XX w. był nią lekarz Teofil Starzyński, niekwestionowany lider ruchu i jedna z najważniejszych postaci amerykańskiej Polonii. Wybrano go na prezesa Sokolstwa. To właśnie on zaproponował, by siedzibą związku został Pittsburgh. Było to wielkie skupisko Polonii, w tamtejszych wielkich stalowniach pracowały tysiące Polaków. W momencie scalenia organizacja liczyła ok. 11 tys. osób. Ważne postaci, które należy także wymienić, to na pewno Gustaw Pieprzny, weteran I wojny światowej i wychowawca dwóch pokoleń młodzieży sokolej, Maria Korpanty – przewodnicząca Komisji Sokolic i wiceprezeska organizacji od 1925 do 1957 r., czy Walter Laski, który był prezesem przez 28 lat i swoimi decyzjami nie tylko doprowadził do wzrostu liczebności organizacji, lecz również stabilizacji i niezależności finansowej.
PAP: W jaki sposób Sokolstwo realizowało swoją misję?
M. Kruk: Początkowo duchowieństwo w polskich parafiach nie było przekonane do idei ruchu, traktowano go z pewną rezerwą. W 1912 r. nastąpił przełom, bo na specjalnym spotkaniu proboszczowie polskich parafii uznali Sokolstwo za organizację pożyteczną dla rozwoju i wychowania młodzieży oraz „godną szczerego poparcia”. Od tego momentu gniazda sokole powstawały już z błogosławieństwem proboszczów. Po wybuchu wojny wzrosły szanse na odzyskanie niepodległości przez Polskę, na jej powrót na mapę świata. Prezes Starzyński zdecydował o militaryzacji ruchu, który przekształcił się w rodzaj Polskiego Pogotowia Bojowego. Warto jednak pamiętać, że po wybuchu I wojny światowej Stany Zjednoczone ogłosiły neutralność i bardzo ją respektowały. Amerykańskie władze zakazały zbiórki funduszy na polską armię. Dotyczyło to zresztą także organizacji zrzeszających emigrantów z innych krajów Europy. Jednak nie zakazano zbiórek na cele, które dziś nazwać można pomocą humanitarną – zakup żywności, odzieży czy pomocy dla głodującej ludności na terenie poszczególnych zaborów. Ścibor-Rylski przygotował skrypt dla przyszłych rekrutów polskiej armii. Już wówczas szkolono nie tylko szeregowych żołnierzy, lecz i kandydatów na oficerów, organizowano kursy, szkolenia w Kanadzie. Był pomysł stworzenia polskiej armii u boku armii amerykańskiej, lecz nie udało się zrealizować idei „Armii Kościuszki”, której wielkim orędownikiem był Ignacy Jan Paderewski.
PAP: Na czym polegała koncepcja walki zbrojnej z udziałem ochotników z USA?
M. Kruk: Po wybuchu wojny członkowie Sokolstwa przez cały czas odbywali szkolenia gimnastyczno-wojskowe. Szacuje się, że odbyło je kilkanaście tysięcy osób. Część z nich ok. 6 tys., zgłosiła się do polskiej armii powstającej we Francji. Około 7 tys. znalazło się w szeregach armii amerykańskiej. Jednak pojawiła się różnica zdań między Ścibor-Rylskim a Starzyńskim. Pierwszy uważał, że skoro powstały Legiony, trzeba natychmiast ruszyć do Polski i przyłączyć się do nich. Tak też zrobił. Popłynął do Europy z grupą ochotników. Natomiast Starzyński, pozostając w ścisłym kontakcie z Macierzą, opublikował odezwę, w której zalecał oczekiwanie na właściwy moment przyłączenia się do walk w Europie. W czerwcu 1917 r. francuski rząd ogłosił dekret o sformowaniu Armii Polskiej we Francji. DO USA przyjechali przedstawiciele polsko-francuskiej misji wojskowej. Amerykanie nie zgadzali się na tworzenie obcej armii na swojej ziemi, jednak zgodzili się na akcję rekrutacyjną. Do Armii Polskiej we Francji łącznie popłynęło 20 720 ochotników, w tym 6 tys. sokołów. Dość mało znany jest fakt, że to właśnie polscy ochotnicy z USA uratowali ideę polskiej armii we Francji.
Napływ ochotników w samej Francji był niewielki i władze w Paryżu rozważały nawet rezygnację z tworzenia polskich oddziałów. To właśnie masowo napływający ochotnicy z Ameryki sprawili, że ta armia powstała. Nie każdy mieszkający w USA Polak mógł zgłosić się do polskiego wojska. Ci, którzy mieli już amerykańskie obywatelstwo i byli w wieku poborowym, czyli między 21. a 30. rokiem życia, byli wyłączeni z akcji rekrutacyjnej. Warto jeszcze dodać, że najmłodsi z sokołów urodzeni w USA znali Polskę tylko z opowieści rodziców, ale wychowano ich w duchu patriotyzmu. Polska była dla nich na tyle ważna, że porzucili bezpieczne życie w USA i stali się żołnierzami, walcząc o niepodległą Rzeczpospolitą.
Na front trafiły także kobiety – sanitariuszki Polskiego Białego Krzyża. Nie udało się stworzyć Polskiego Czerwonego Krzyża, ponieważ na początku 1918 r. państwo polskie jeszcze formalnie nie istniało. Dlatego Helena Paderewska zorganizowała i stanęła na czele Polskiego Białego Krzyża, do którego wstąpiło wiele sokolic. Towarzyszyło temu wielkie poświęcenie. Gdy zarząd Sokolstwa rozpoczął zbiórkę środków na zakup ambulansu na potrzeby frontu, w zaledwie sześć tygodni zebrano 4 tys. dolarów, wówczas była to ogromna kwota, która pozwoliła na nabycie dwóch nowych ambulansów, które otrzymały nazwy „Sokół” i „Sokolica”.
PAP: Jakie działania prowadziło Sokolstwo Polskie w USA, gdy Polska już odzyskała niepodległość?
M. Kruk: Po odzyskaniu niepodległości Sokolstwo zredefiniowało swoje cele. W tym czasie Amerykanie prowadzili akcję asymilacji emigrantów pochodzących z wielu krajów świata, natomiast Sokolstwo pielęgnowało polskie tradycje i poczucie polskiej tożsamości narodowej tak, by Polacy zachowali zarówno ją, jak i znajomość języka. W dwudziestoleciu międzywojennym istotna była łączność Sokolstwa z krajem. Corocznie organizowano wycieczki do odradzającej się Polski. Także początki polonijnego harcerstwa wiązały się z Sokolstwem. Twórca polskiego harcerstwa Andrzej Małkowski na zaproszenie Starzyńskiego przebywał w USA w latach 1915–1916. Po wojnie stawiano na pracę z młodzieżą, tworząc kolejne gniazda dziatwy sokolej, ale również promując i rozwijając właśnie harcerstwo. W sokolstwie ważnym aspektem był sport i wychowanie fizyczne. Organizowano zawody sportowe, narodziła się idea igrzysk sokolich. W 1938 r. udało się zorganizować Pierwszą Olimpiadę Polską. Wielu wybitnych sportowców zaczynało swoją karierę właśnie w Sokolstwie. Przykładem może być Stanisław „Stan” Musial (Musiał) (1920–2013) – czołowy zawodnik amerykańskiej Major League Baseball (MLB) – najważniejszej ligi baseballu w USA. Amerykanie uznają go za jednego z baseballistów wszech czasów. Zaczynał w „Sokole” od zawodów gimnastycznych i kulturystycznych.
PAP: Czy Sokolstwo było aktywne podczas II wojny światowej i po jej zakończeniu?
M. Kruk: Podobnie jak na początku Wielkiej Wojny, w 1939 r. Sokolstwo w USA aktywnie włączyło się w pomoc dla walczącej, a następnie okupowanej Polski. Już w 1939 r. minister bez teki w rządzie gen. Władysława Sikorskiego, gen. Józef Haller, przybył do USA i spotkał się z Polonią, ze swoimi dawnymi żołnierzami zrzeszonymi w Stowarzyszeniu Weteranów Armii Polskiej w Ameryce i Sokolstwie.
Myślano o podobnej akcji rekrutacyjnej jak przed laty. Planowano armię polską u boku wojsk amerykańskich, ale żadne z tych planów nie powiodły się. Wielu członków Sokolstwa Polskiego zgłosiło się do służby w szeregach różnych amerykańskich formacji zbrojnych, walcząc zarówno w Europie, jak i na Pacyfiku. Większość z nich posiadała już amerykańskie obywatelstwo, więc podlegali obowiązkowi mobilizacyjnemu. Wśród nich był wspominany tu Stan Musiał, który służył w amerykańskiej marynarce wojennej (US Navy) i uczestniczył m.in. w odholowaniu okrętów zniszczonych podczas japońskiego ataku w Pearl Harbor. W trakcie wojny Sokolstwo prowadziło zbiórki pieniędzy i pomoc charytatywną dla Polaków pod okupacją. Ofiarność była ogromna. Dzięki wyemitowaniu obligacji wojennych ufundowano m.in. trzy ciężkie bombowce Boeing B-17 Flying Fortress („Latająca forteca”), którym nadano nazwy „Polish Falcons of America”, „City of Warsaw” i „Paderewski”.
Po wojnie Sokolstwo Polskie w USA nie współpracowało z komunistycznymi władzami PRL, uważając je za agentów Moskwy, działających w interesie Sowietów, a nie polskiej racji stanu. Wyraźnie odróżniali naród polski, z którym się mocno identyfikowali, od władz. Byli przekonani, że naród przetrwa ten trudny czas, podobnie jak przetrwał wszystkie poprzednie burze dziejowe. Sokolstwo pozostawało w ten sposób otwarte na współpracę ze środowiskami niezwiązanymi bezpośrednio z obozem władzy. Nigdy nie zaprzestali działalności pomocowej, wysyłając za pośrednictwem legalnych organizacji międzynarodowych środki do potrzebujących w Polsce.
W 1981 r. Kongres Polonii Amerykańskiej wysłał do Polski żywność i lekarstwa o łącznej wartości ponad 4 mln 500 tys. dol., a był to dopiero początek zakrojonej na szerszą skalę akcji pomocowej. Część z tych środków pochodziła z licznych zbiórek organizowanych przez Sokolstwo Polskie w USA.
Wystawa „+Ramię krzep – Ojczyźnie służ+. 135. rocznica powstania Sokolstwa Polskiego w Ameryce/+Strengthen Your Arm – Serve Your Homeland+. 135th Anniversary of the Polish Falcons in America” będzie miała swój wernisaż w Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego w Warce w piątek 16 września o godz. 13 i będzie otwarta do 31 marca 2023 r. Organizatorami przedsięwzięcia są Instytut Pamięci Narodowej oraz Polish Falcons of America. Partnerami Muzeum im. Pułaskiego oraz Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie. Patronatem honorowym objął wystawę prezydent RP Andrzej Duda.
Rozmawiał Maciej Replewicz
mr/ skp/