
W czwartek 14 czerwca 1845 r. do Grodziska Mazowieckiego przyjechał z Warszawy pierwszy pociąg z pasażerami, inaugurując oficjalnie regularny ruch kolejowy na Drodze Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej - pierwszej linii kolejowej w Polsce.
Droga Żelazna Warszawsko-Wiedeńska była pierwszą linią kolejową na ziemiach ówczesnego Królestwa Polskiego – i drugą w Imperium Rosyjskim - a jednocześnie najdłuższą jednorazowo budowaną linią kolejową w Europie. Łączyła Warszawę z granicą zaboru austriackiego (Galicją). Miała ona nie tylko duże znaczenie dla rozwoju gospodarczego, ale przede wszystkim prowadziła do awansu cywilizacyjnego całego Królestwa Polskiego i jego mieszkańców.
"Kiedyśmy zaczynali wiek XIX istnienia świata, pierwsze iego lata a jednak tak ważnemi pod względem kunsztu i nauk wypadkami naznaczone, ani by były śmiały uwierzyć w wielki i skuteczny rezultat wynalazku, który sposób podróżowania na lądzie i morzu w zupełności przekształcił. Wynalazek statków parowych i późniejsze onemu zastosowanie siły pary do kolei żelaznych, uczynią minione za nami lata, na wieki pamiętnymi" - czytamy na pierwszej stronie "Kurjera Warszawskiego" z 15 czerwca 1845 roku. "Dzień wczorajszy należący do tych które w późne wieki słynne będą w kronice Warszawy, trwał bez przerwy w przyjemnej pogodzie" - relacjonował dziennikarz. "O godzinie 3ciej z południa JO. Xiążę NAMIESTNIK przybył na miejsce z którego rozpoczyna się przy ulicy Jerozolimskiej Droga żelazna. Mnóstwo Warszawian wszelkich stanów iuż oczekiwało na tę radosną chwilę" - opisywał.
"Xiążę NAMIESTNIK zajął miejsce w wagonie z znakomitemi Osobami a 13 takich wagonów napełniło 200 zaproszonych. Gdy rozpoczęła się podróż Lud zanosił modły do WSZECHMOGĄCEGO aby zlewał błogosławieństwo na łaskawego MONARCHĘ, wspierającego to wszystko co staje się krajowi użytecznem, i na Jego Dostojnego NAMIESTNIKA, będącego wykonawcą tylu dobrodziejstw" - oddawał cesarzowi co cesarskie reporter "Kurjera". Z Warszawy do Grodziska przejechano "jakby lotem ptaka", a już na miejscu "JO. Xiążę NAMIESTNIK zaprosił wszystkich używających tej rozkosznej przejażdżki na świetne śniadanie obiadowe, przy stołach ustawionych pod namiotami".
O godz. 5 po południu z Warszawy wyruszył drugi pociąg, składający się z 24 wagonów i wiozący 600 osób.
"Wczoraj to stare Grodzisko odmłodniało, zaiaśniało świeżością, gdy jego powietrzem oddychało tyle Dam ozdobionych uwielbianemi wdziękami, a których bukiety połączyły się z bukietami tamecznego ogrodu". W drogę powrotną do Warszawy pociągi wyruszyły o 8 i wpół do 9 wieczorem. "A napełniający je podróżni zachowaią na zawsze tę prawdziwą przyjemność, jakiej wczoraj doznali" - podsumował wysłannik "Kurjera".
Anonimowy dziennikarz przewidywał też że "otwarcie Drogi Warszawsko-Wiedeńskiej zbliży handel Warszawy do handlu Śródziemnego morza". I nie był w tym wówczas osamotniony. "Wiek nasz oswobodzony przez nieustający postęp cywilizacji od marzeń, w których się błąkały dawniejsze wieki, wszedł na drogę rzetelnych, rzeczywistych korzyści, ten duch go ożywia, z tą myślą dąży. Kolej żelazna — ta nowa potężna sprężyna jego sił żywotnych, ten lewiatan przemysłu ludzkiego w naszych czasach, wyda owoc, którego żaden rozum, nie mówię opisać, ale nawet w myśli wystawić jeszcze nie jest w stanie, żadna jeszcze myśl tak daleko sięgnąć nie zdoła" - napisał w 1841 roku niejaki K. Krupski cytowany przez historyka Ryszarda Kołodziejczyka (1922-2019) w szkicu pt. "Droga Żelazna Warszawsko-Wiedeńska — pierwsza polska linia kolejowa (1845-1914)" zawartym w publikacji pt. "Gdy do Grodziska ruszył parochód" (1990) zredagowanej przez Andrzeja Stawarza, etnografa i historyka. Powtarzanie nazwy jednej z kulturalnych stolic ówczesnej Europy było - w opinii wielu współcześnie piszących o tej magistrali - niezłym chwytem marketingowym, bowiem przez wiele jeszcze lat bezpośrednie pociągi z Warszawy do Wiednia nie kursowały.
"Kolej żelazna nie pozostanie jedynie środkiem mechanicznym, niech tylko sieć jej na całą Europę rzuconą zostanie, a wszystko na kolejach żelaznych pójdzie naprzód: przemysł, cywilizacja, rozum, moralność" - słusznie przewidywał Krupski. "Biada temu, kto na tę kolej nie siądzie, daleko on za nią w tyle pozostanie" - podkreślił. Pisane to było - warto przypomnieć - w zniewolnej zaborami Polsce, w tej jej części, nad którą trwała "noc paskiewiczowska".
Kolej od początku robiła wrażenie. "Czekałem do 9 1/2 w wieczór na parowe powozy. Wreszcie ujrzałem śród ciemności pędzącą maszynę, czarną z dwoma purpurowymi latarniami, szatan z oczami dwoma krwią zaszłymi. Tak serce uderzyło, jak dzwon w piersiach" - pisał Zygmunt Krasiński (1812-59) w liście do Delfiny Potockiej (1807-77).
O związanych z koleją żelazną emocjach tysięcy innych twórców świadczą obecnie nieprzeliczone tytuły książek, filmów, sztuk teatralnych, muzycznych kompozycji, których wciąż przybywa. Raptem półtora roku temu w warszawskim Teatrze Wielkim miała premierę opera "Ślepy tor" z librettem Antoniego Libery i muzyką Krzysztofa Meyera.
Podczas ubiegłorocznej konferencji pt. "Kulturowe znaczenie Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej" w warszawskiej Stacji Muzeum Marek Moczulski, dziennikarz i publicysta, współzałożyciel Polskiego Stowarzyszenia Miłośników Kolei, wspomniał ludzi związanych z warszawską "Kolejówką" - liczącą 150 lat najstarszą szkołą kolejową w Polsce. Wymienił nauczycieli, m.in. kompozytora Zygmunta Noskowskiego (1846-1909), który uczył w tej szkole śpiewu i muzyki; językoznawcę Stanisława Szobera (1879-1938) - szkolnego polonistę; encyklopedystę Wojciecha Grochowskiego (1823-76) - dyrektora szkoły. "Kolejówka" powstała w sierpniu 1875 r. jako Szkoła Techniczna Warszawsko-Wiedeńskiej Kolei Żelaznej.
Uczniami "kolejówki" byli m.in. Stefan Jabłkowski (1863-1926), współtwórca Domu Towarowego "Bracia Jabłkowscy"; Aleksander Janowski (1866-1944), podróżnik, pionier krajoznawstwa, współzałożyciel Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego; Władysław Podkowiński (1866-95), malarz, autor "Szału uniesień", oraz Wacław Sieroszewski (1858-1945), pisarz, działacz niepodległościowy, etnograf, badacz Syberii.
Moczulski przypomniał również, że zawodowo z Drogą Żelazną Warszawsko-Wiedeńską byli związani m.in. Władysław Bogusławski (1838-1909), wnuk Wojciecha – ojca teatru Polskiego - krytyk literacki, muzyczny, teatralny, nowelista, tłumacz i reżyser; konstruktor Edward Wawrykiewcz (1847-1917), współzałożyciel "Stowarzyszenia śpiewaczego Lutnia", oraz Julian Adolf Święcicki (1850-1932) – językoznawca, pisarz i tłumacz, wiceprezes komitetu budowy pomnika Fryderyka Chopina w Warszawie.
Konferencja w Stacji Muzeum odbyła się 13 listopada - dokładnie w setną rocznicę przyznania Literackiej Nagrody Nobla Władysławowi Reymontowi, człowiekowi związanemu z Koleją Warszawsko-Wiedeńską zarówno ze względu na pracę toromistrza (1888-93), jak i przez tragiczny wypadek we Włochach 13 lipca 1900 r. - za poniesiony wówczas uszczerbek na zdrowiu wyprocesował rekompensatę. "Wypłacili mi dzisiaj 38.500 rubli odszkodowania, dosyć, jeśli na pogrzeb – za mało, jeśli na życie" - napisał Reymont 18 lutego 1901 r. ("Dziennik nieciągły 1887–1924").
Zasługą Marka Moczulskiego było odnalezienie w 1985 roku - miesiąc przed obchodami 140. rocznicy uruchomienia pierwszego odcinka Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej - na Starych Powązkach grobu Stanisława Wysockiego (1805-68), projektanta i głównego inżyniera budowy tej magistrali, a także malarza, postaci wówczas praktycznie zapomnianej. Pomysł odszukania mogiły twórcy "Wiedenki" podsunął Moczulskiemu kolega Wiesław Wojasiewicz, kolejarz i autor książek o historii polskich kolei. W efekcie ich działań Stanisław Wysocki wrócił do polskiej historii - m.in. patronuje warszawskiemu technikum kontynuującemu tradycje "kolejówki" - a jego grób na Powązkach został odremontowany.
Zapomnianą nieco postacią pozostaje Józef Rutkowski, autor książki pt. "Parochód djabłem, czyli przesądy gminu" wydanej w Warszawie w 1847 roku — rok przed dotarciem magistrali do granicy w Maczkach.
"Był jednym z pierwszych konduktorów Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, jeżdżąc stale na przełomie lat 40. i 50. XIX w. na trasie z Warszawy do Częstochowy. Nieprzeciętny zmysł podpatrywania +życia na gorąco+ w podróży pozwolił Rutkowskiemu na zebranie kapitalnych materiałów obrazujących, w jaki sposób ówczesne społeczeństwo oswajało się z +kolejami żelaznymi+" - napisał Andrzej Stawarz. "Załogę pociągu, w szczególności maszynistę i jego pomocników, chłopi uznali początkowo za istoty diabelskie rodem z piekła. Obecność kolei żelaznej na ziemi musiała znaleźć głębsze uzasadnienie: stało się jasne, że wagonami ciągnionymi przez +parochody+ wywożono z Warszawy i innych miast tych mieszczan, którzy zaprzedali swe dusze diabłu, oddając się uciechom życia, rozpuście. Tego typu wyobrażenia spowodowały, że chłopi stronili od kolei jak od każdej +siły nieczystej+, mogącej także godzić poważnie w chłopskie — i w ogóle w dobre obyczaje" - wyjaśnił.
"Kumie! pojedziewa kiedy masyną? - Nie myślę. - A cemus? — Bo ksiądz nie da rozgzesenia. - Baj baja - kiedy Cęstochowa pzyjęła biesa, to i nas gzesników nie odzuci" - zanotował rozmowę wieśniaków Józef Rutkowski. "Choć zarobki mniejse mamy, Przecież dus nie zapzedamy, Tak jak wietrzne Warsiawiany, Cheretyki i pogany. W imię ojca, w imię ducha Niech wam djabeł w usy dmucha, A dmuchając para wściekła Niech was wezie w otchłań piekła, A to za nase strachanie Odpuśćze im gzechy Panie! Niech choć w cyscu ulgę mają Jeśli się wyspowiadają" - zacytował ludową rymowankę konduktor Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej.
Która wciąż funkcjonuje. O godz. 12.03 w sobotę z Warszawy Głównej wyruszy do Grodziska pociąg "Babcia" - elektryczny zespół trakcyjny EN57-38. Natomiast o godz. 18 w parku Skarbków w Grodzisku Mazowieckim odbędzie się "Koncert wiedeński". Salonowa Orkiestra Johanna Straussa wykona - jak zapowiadają organizatorzy - utwory "mistrzów wiedeńskiej operetki: Kalmana, Abrahama, Lehara, Offenbacha, Stoltza, Ziehrera, Zellera". Szczegółowy program obchodów jubileuszu 180-lecia Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej dostępny jest na stronie Grodziska Mazowieckiego. (PAP)
Paweł Tomczyk
top/ miś/