35 lat temu, 19 stycznia 1986 r., w Warszawie zakończyły się trzydniowe obrady Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokojowej Przyszłości Świata. Była to jedna z ostatnich odsłon trwającej od końca lat czterdziestych propagandowej kampanii systemów komunistycznych, prowadzonej pod hasłem „walki o pokój”.
Stopniowe zaostrzanie się stosunków między Związkiem Sowieckim a państwami Zachodu po 1945 r. skłaniało Moskwę do stosowania coraz to nowszych metod propagandowych. Początkowo celem Stalina było oddziaływanie na opinię publiczną podporządkowanych mu państw oraz prosowieckie siły polityczne w Europie Zachodniej. Sowieci mogli liczyć również na ogromną liczbę zachodnich „postępowych” intelektualistów, nazywanych na Kremlu „użytecznymi idiotami”, zafascynowanych systemem i ideologią komunistyczną. Wspólnym celem było przedstawienie państw kapitalistycznych jako wrogów pokojowo nastawionych państw „demokracji ludowej”.
Ideę zorganizowania wielkiego zjazdu przedstawicieli „świata postępu na rzecz pokoju” przedstawił komunistyczny pisarz Jerzy Borejsza. Jak jednak stwierdziła prof. Krystyna Kersten, która jako jeden z pierwszych historyków podjęła się krytycznych badań nad dziejami komunizmu w Polsce, idea organizacji tego rodzaju kongresów powstała na Kremlu. W rozmowie z Anną Bikont i Joanną Szczęsną w książce „Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu” tłumaczyła: „Wydaje się mało prawdopodobne, by pomysł wyszedł od Borejszy, a jeśli nawet, to w ramach sowieckiego zamysłu przygotowania ruchu obrońców pokoju”. Zdaniem uczonej instrukcje dotyczące „umacniania i rozszerzania ruchu obrońców pokoju” były przekazywane przez Kominform, czyli utworzone w 1947 r. w Szklarskiej Porębie Biuro Informacyjne Partii Komunistycznych i Robotniczych.
W sierpniu 1948 r. we Wrocławiu odbył się Światowy Zjazd Intelektualistów. Wśród zagranicznych gości byli skrajnie lewicowo nastawieni naukowcy i artyści, m.in. Pablo Picasso, Louis Aragon, György Lukacs, Irène i Frédéric Joliot-Curie, Fernand Léger, Roger Vailland, Salvatore Quasimodo, Paul Eluard, Ilja Erenburg, Aleksander Fadiejew, Michał Szołochow, a także dyrektor generalny UNESCO Julian Huxley. Biorąca udział w obradach Kongresu Maria Dąbrowska tak oceniała go w swoim dzienniku: „Nie ulega wątpliwości, że kongres nie był skierowany przeciwko wojnie w ogóle, ale przeciwko ewentualnemu wybuchowi wojny amerykańsko-rosyjskiej teraz, w tej chwili, kiedy wojna jest dla Rosji niedogodna. […] Kongres ten jest tylko dowodem, że Rosja nie ma jeszcze bomby atomowej (choć nie wątpię, że ją przygotowuje), i dlatego dąży do zmobilizowania wszystkich sił dostępnych w jakikolwiek sposób jej zasięgowi lub jej wpływom, by rozkładać gotowość wojenną we wszystkich krajach prócz własnego”.
Mimo perfekcyjnego wyreżyserowania obrad w trakcie kongresu doszło do wielu zgrzytów, takich jak protesty przedstawicieli USA przeciw porównywaniu polityki ich rządu z działaniami nazistowskich Niemiec.
Kolejny kongres w obronie pokoju odbył się w Warszawie już dwa lata później. Odbywał się w warunkach jeszcze większego konfliktu państw po obu stronach żelaznej kurtyny, tuż po pierwszej sowieckiej próbie nuklearnej, wybuchu wojny w Korei i przejęciu władzy w Chinach przez komunistów. Zachodnioeuropejscy komuniści prowadzili w tym czasie do organizowania szeroko zakrojonej kampanii dla apelu na rzecz „bezwzględnego zakazu broni atomowej jako narzędzia agresji i masowej zagłady ludzi”. W ciągu kolejnych miesięcy zebrano 500 mln podpisów pod tzw. apelem sztokholmskim. W państwach komunistycznych złożenie podpisu było obowiązkiem wszystkich obywateli. Podczas warszawskiego kongresu powołano stałą instytucję oddziaływania na opinię publiczną – Światową Radę Pokoju. Do końca zimnej wojny będzie to jedno z narzędzi prowadzenia sowieckich kampanii propagandowych.
W kolejnych dziesięcioleciach komuniści nie podjęli już tak wielkiej kampanii na rzecz pokoju jak ta zorganizowana w 1950 r. Do końca zimnej wojny nie zaprzestali jednak prób oddziaływania na zachodnią opinię publiczną w celu zasiania u niej korzystnych dla nich nastrojów pacyfistycznych. Działania te intensyfikowano w okresach sprawowania władzy przez polityków prowadzących ostre działania przeciwko wpływom komunizmu. Tak było m.in. w latach osiemdziesiątych, gdy liderami Zachodu byli nienawidzący „imperium zła” prezydent Ronald Reagan i premier Margaret Thatcher. Słabnący militarnie i pogrążający się w zapaści gospodarczej Związek Sowiecki wysuwał hasła zaniechania konfrontacji. Rzeczywistym celem działań Kremla było doprowadzenie do sytuacji, w której USA zrezygnują z militarnego zaangażowania na rzecz bezpieczeństwa Europy Zachodniej. Narzędziem wpływu ponownie były liczne środowiska intelektualne oraz wielu zachodnich polityków.
„Różne są nasze światopoglądy, wyznania i tradycje kulturowe, lecz żyjemy na jednej planecie. Dlatego pragniemy spotkać się, aby we wspólnej rozmowie rozważać jej przyszłość. Obowiązkiem naszym jest ostrzec społeczeństwa i rządy państw świata, ogłosić na całej kuli ziemskiej – alarm pokoju” – głosił w podniosłym tonie apel wystosowany wiosną 1985 r. przez peerelowskich intelektualistów zaangażowanych w „obronę pokoju”. Było to zarazem zaproszenie do przybycia na warszawski Kongres Intelektualistów w Obronie Pokojowej Przyszłości Świata. Na wezwanie odpowiedzieli intelektualiści z ponad pięćdziesięciu krajów świata. Do Warszawy miało przyjechać także wielu hierarchów kościołów starokatolickich zrzeszonych w Unii Utrechckiej i Kościoła Polskokatolickiego. Pretekstem do spotkania miał być ogłoszony przez ONZ Międzynarodowy Rok Pokoju.
Obrady rozpoczęły się 16 stycznia 1986 r. w warszawskim hotelu „Victoria”, a zakończyły 19 stycznia. Wciąż izolowane na arenie międzynarodowej władze PRL przykładały do tego wydarzenia dużą wagę. Podczas otwarcia przemawiał m.in. marszałek Sejmu RPL Roman Malinowski. Podkreślił, że Warszawa była jedną z pierwszych ofiar wojny i przez to jest szczególnym symbolem pogardy wobec wartości, jaką jest pokój. Przypomniał, że do stolicy PRL przybyli goście ze wszystkich kontynentów. List skierowany do uczestników Kongresu wystosował zastępca sekretarza generalnego ONZ; zrobił to także przywódca ZSRS Michaił Gorbaczow. Propagandowym elementem przedsięwzięcia było także złożenie kwiatów pod Pomnikiem Bohaterów Warszawy (warszawską Nike) w rocznicę zajęcia lewobrzeżnych ruin stolicy przez wojska sowieckie i LWP. Spotkanie było też okazją do zaprezentowania światowej publiczności niedawno odbudowanego Zamku Królewskiego.
Najważniejszym dokumentem przyjętym podczas trzydniowych obrad było posłanie jego uczestników: „My, intelektualiści, zebraliśmy się tu, w Warszawie, bohaterskim mieście pokoju, w obronie pokojowej przyszłości. Niepokój o świat cały i jego losy przyprowadził nas tutaj. Niepokój o nasze domy, miasta, sprawy; niepokój o naszą naukę i kulturę. Grozi nam ostateczna zagłada. Niezależnie od różnych poglądów wyrażamy w wielu językach wspólne przeświadczenie, iż naszym naczelnym zadaniem jest obrona uniwersalnych wartości kultury. W tej rozstrzygającej chwili historii opowiadamy się po stronie życia. Opowiadamy się za pokojem i współpracą, przeciwko wojnie i prowadzącemu do niej wyścigowi zbrojeń”.
Prognozowana przez lewicowych intelektualistów „ostateczna zagłada” nie nastąpiła. Kwestia zakończenia wyścigu zbrojeń rozstrzygnęła się kilka miesięcy później, w trakcie słynnego spotkania przywódców dwóch supermocarstw w Reykjavíku. 8 grudnia 1987 r. w Waszyngtonie podpisano zaś „Układ o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych pośredniego zasięgu”. Moment ten uważany jest za jeden z symboli końca zimnej wojny. Związek Sowiecki i Układ Warszawski do końca swojego istnienia nie rezygnowali jednak z propagandowej narracji o konieczności „pokojowego współistnienia” obu bloków wojskowo-politycznych. W okresie upadku imperium Gorbaczow nakreślił koncepcję Wspólnego Europejskiego Domu. Rozpad ZSRS położył kres sowieckim marzeniom o utrzymaniu swojego „zewnętrznego imperium” i „finlandyzacji Europy”. Zimną wojnę przetrwała istniejąca do dziś Światowa Rada Pokoju. Podobnie jak kilkadziesiąt lat temu jest to forum dyskusji między przedstawicielami systemów totalitarnych (Chin, Korei Północnej, Kuby) a rozmaitymi organizacjami lewicowymi ze wszystkich kontynentów.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /