29 sierpnia 1954 r. urodził się Paweł Konic, krytyk teatralny, współtwórca impresaryjnego Teatru Małego w Warszawie, wolny od twórczego egoizmu marzyciel, który dążył do utopijnego celu - doskonałego teatru; uroczy człowiek, pozytywnie zapatrzony w drugiego człowieka.
„Mam poczucie, że Pawła znałam zawsze. Zapewne jest ono związane z doświadczaniem czasu i przestrzeni w teatrze” - mówi PAP Anna Augustynowicz (2020), reżyser teatralny, dyrektor artystyczny Teatru Współczesnego w Szczecinie. „W rzeczywistości poznaliśmy się w 1985 roku, podczas Kaliskich Spotkań Teatralnych, a ostatni raz widzieliśmy się w 2005 roku w Szczecinie podczas Kontrapunktu. Osoba Pawła Konica pozostaje w pamięci, ponieważ wykracza poza anegdotę. To pewnie powoduje odczucie, że zawsze go znałam” - dodaje.
„To był uroczy człowiek, szalenie zapatrzony w drugiego człowieka - pozytywnie zapatrzony.”
Miał wielu przyjaciół. „Rozbrajał łagodnością, chęcią zrozumienia +głośnych i napastliwych+, powściąganiem emocji, zwłaszcza tych złych” – wspominał dramaturg, krytyk teatralny i eseista Piotr Gruszczyński w pośmiertnym wspomnieniu zatytułowanym „Pawełek” („Tygodnik Powszechny”, 2005).
„To był uroczy człowiek, szalenie zapatrzony w drugiego człowieka - pozytywnie zapatrzony” - mówi PAP Piotr Tomaszuk, reżyser teatralny i dyrektor Teatru Wierszalin w Supraślu.
„Człowiek z innej epoki – bardzo taktowny, kulturalny i całkowicie oddany sprawie, której się poświęcał” - wspominał Maciej Adamczyk, kierownik artystyczny Teatru Porywacze Ciał w rozmowie z Magdaleną Grendą („Mistrzowie drugiego planu. Poznański teatr alternatywny po 1989 roku”, 2014).
Według Gruszczyńskiego, Konic był marzycielem, który dążył do utopijnego celu: a stanowił go „doskonały teatr”. Żył też w zgodzie „z powinnościami inteligenckimi”, chociaż ten styl był anachroniczny i odstawał od kapitalizmu. „Pawełek, pozostając wierny temu, co staromodnie nazywa się przyzwoitością, potrafił zabijać smoki” - ocenił.
Anna Radulska-Cieliczko, autorka prac o Teatrze Małym, napisanych na podstawie rozmów z Konicem, oceniła, że „Paweł umiał słuchać, ofiarowywał drugiemu człowiekowi całego siebie”. „Miało się wrażenie, że z nim nawet cisza staje się dialogiem” - wyjaśniła.
Był synem reżysera filmowego i telewizyjnego, Andrzeja Konica. Po maturze w warszawskim liceum im. Tadeusza Reytana (1973) studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Był na jednym roku z Aleksandrą Jakubowską, Piotrem Bratkowskim, Markiem Karpińskim i Andrzejem Tadeuszem Kijowskim - późniejszym organizatorem Konkursu Teatrów Ogródkowych. „Przemiły człowiek, acz chłodny. Jak sam wyznał w jakiejś ze mną szczerszej rozmowie, nie miał zwyczaju >>zaglądać innym w lewą komorę<<” - wspominał Kijowski.
Teatrem Konic zajął się już podczas studiów. Reżyserował, pisał, organizował występy, a nawet – wspomniał o tym w jednym z wywiadów – zagrał główną rolę. W 1977 r. trafił do redakcji „Teatru”, wówczas dwutygodnika. Zaczynał w archiwum, ale szybko wszedł do czołówki publicystów. „Jego recenzje teatralne były pisane jasnym, klarownym stylem. Nie popisywał się erudycją; był rzeczowy i skromny – jak we wszystkim, czego się podejmował” - czytamy w „Encyklopedii Teatru”.
„Paweł umiał słuchać, ofiarowywał drugiemu człowiekowi całego siebie. (...) Miało się wrażenie, że z nim nawet cisza staje się dialogiem.”
Henryk Bieniewski, ówczesny naczelny „Teatru”, zapamiętał, że Konic „był świetnie piszącym, uroczym chłopcem, szalenie lubianym przez wszystkich, tylko był potwornie niepunktualny. Należało założyć, że dwa tygodnie spóźnienia w jego przypadku to jest minimum” - przypomniał w „Z dziejów >>Teatru<<” (teatr-pismo.pl).
W latach 1988-95 Konic pracował w dziale zagranicznym miesięcznika „Dialog”. „Był wybitnym człowiekiem teatru, mimo że nie był artystą - nie tworzył dzieł scenicznych. Ale może dlatego był wolny od twórczego egoizmu, całkowitego skupienia się na swoim dziele, do czego artysta ma prawo” – powiedział Iwonie Koniecznej z PAP Jacek Sieradzki w 2020 r. redaktor naczelny „Dialogu”.
Równocześnie, Konic był kierownikiem literackim Teatru Dramatycznego m. st. Warszawy (1990–92), w latach 1994-2004 tę samą funkcję pełnił w Teatrze im. Jaracza w Łodzi.
W latach 1994–2003 odpowiadał za kształt artystyczny i ideowy Teatru Małego – impresaryjnej sceny, która organizacyjnie była częścią Teatru Narodowego. Zdaniem wielu, ten teatr stanowił dzieło życia Pawła Konica.
„Konic był takim absolwentem Wydziału Wiedzy o Teatrze, który potrafił przejść od pisania o teatrze do tworzenia teatru” – powiedział Tomaszuk. „Teatr Mały, który tworzył z Mieczysławem Marszyckim, dawał przegląd życia teatralnego kraju. Z całej Polski ściągali tam interesujące przedstawienia, często to był efekt kwalifikacji konkursowych – a całej inicjatywie patronował Teatr Narodowy, co przecież nas - twórców niezależnych - nobilitowało, informowało również tzw. władzę o istotnych wydarzeniach artystycznych na prowincji” - dodał.
Żył w rozjazdach po Polsce. Tłukł się tysiące kilometrów - w poszukiwaniu ważnych i dobrych przedstawień. Podróży było tak wiele, że jakiś złośliwiec nazwał go „Madonną sleepingów”. „A przecież bez tych podróży nie byłoby na pewno świetnego Teatru Małego w Warszawie” - podsumował Gruszczyński.
„Starałem się, jak mogłem, unikać pewnej arogancji charakterystycznej dla Warszawy, centrum kulturalnego, stolicy. Zawsze starałem się być w roli takiego kogoś, kto chciałby dopomóc, >>żeby pana lub pani wybitny teatr znalazł się w naszej skromnej piwnicy<<” - opowiadał Konic Annie Radulskiej-Cieliczko w „Dialogu”. „Myśleliśmy z kilkoma osobami, że można by próbować robić coś, co ja sobie nazywałem po cichu teatrem permanentnym. Miejscem, w którym coś ma się dziać bez przerwy” - wyjaśnił. Dodał, iż zależało mu, by „poprzebijać i poniszczyć ścianki między rozmaitymi publicznościami: muzyczną, teatralną, literacką. Żeby nastąpił przepływ tych publiczności”.
Założenia koncepcji Konica wypływały z głębin humanizmu. „Potrzeby kulturalne są naturalnymi potrzebami człowieka. To znaczy: cała sfera kultury nie jest żadną sferą luksusu duchowego, intelektualnego, czymś nadzwyczajnym, wyjątkowym, tylko czymś naturalnym” - wyjaśnił.
W trakcie dziewięciu sezonów zorganizował ponad 1,2 tys. wydarzeń w Teatrze Małym. Zapraszał teatry tradycyjne, awangardowe, konserwatywne i alternatywne. Wyławiał i promował nowe zjawiska. Zapewnił stolicy coś w rodzaju całorocznego festiwalu teatralnego. „Pokazywał monodramy, akcje, recitale, koncerty i Bóg wie co jeszcze - od Wierszalina po Voo Voo. Mały tętnił życiem, chciało się do niego chodzić i ciągle się w nim przesiadywało” - napisał Janusz Majcherek w artykule „Pożegnanie z Teatrem Małym” („Gazeta Wyborcza”, 2009).
W Małym odbywały się też debaty polityczne. Konica namówił do tego jakiś członek Towarzystwa Oksfordzkiego, zrzeszającego studentów dziennikarstwa, politologii itp. Zapaleńcy wykonali dekorację za własne pieniądze: to było powiększenie widokówki, przedstawiające wnętrze parlamentu brytyjskiego. „Zasadą każdej z debat była konieczność opowiedzenia się wobec treści jakiegoś hasła” - opowiadał Konic Radulskiej-Cieliczko. „Pierwsze hasło brzmiało +Wybory to wyścig kłamstw+ - a działo się to blisko wyborów prezydenckich, które wygrał Kwaśniewski. Cała Warszawa była oplakatowana w trakcie wyborów wypisanym dużymi literami hasłem >>Wybory to wyścig kłamstw<<” - wspominał.
Teatr Mały zyskał sławę miejsca kultowego. „Przeszło do legendy, że renomowane teatry cięły dekoracje, iżby zmieścić się w niewygodnej przestrzeni sceny pod kinem Relax” - czytamy na stronie Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego.
Zespół Anny Augustynowicz często gościł w Teatrze Małym. „Stanowiło to dla nas święto, dawało radość. Paweł imponował nam wyczuciem tego, co w sztuce nie jest spektakularne - swoim gustem, rozumieniem sensu wystawiania dramaturgii najnowszej. Tworzeniem teatru obywatelskiego, mówieniem w sprawie. Interesowały go nasze rozmowy o aktorstwie, o teatrze, który staje się między ludźmi. Był uważnym słuchaczem, a uwagi formułował z szacunkiem wobec rozmówcy. Miał niezwykłą ciekawość drugiego człowieka. Sprawiał wrażenie, jakby był od nas dojrzalszy. Powaga, czy może szlachetność Pawła sprawiała, że rozmowom nadawał taki charakter, który pozwalał odzyskiwać pion, wewnętrznie wzmacniał” - powiedziała Augustynowicz. To dzięki niej i Konicowi publiczność warszawska mogła zobaczyć „Młodą śmierć” Grzegorza Nawrockiego.
Maciej Adamczyk zapamiętał, że Konic dał szanse jego kontrowersyjnemu przedstawieniu „I Love You”. „Pierwsza osoba, która zaprosiła nas do stolicy i to od razu do takiego miejsca! Ale wiele miesięcy upłynęło, zanim pan Paweł zdecydował się na pokazanie >>I Love You<<. Miał wielkie wątpliwości co do tego spektaklu. A my z wielkim szacunkiem i pokorą to przyjmowaliśmy. Przez ten czas z powodzeniem kilka razy w miesiącu prezentowaliśmy inne nasze przedstawienia na tyłach Galerii Centrum, gdzie mieściła się scena” - opisywał przebieg współpracy z Konicem. „Ale w końcu się udało – zielone światło dla >>I Love You<<, cała Marszałkowska i przyległe ulice oklejone tymi śmiesznymi pomarańczowymi plakacikami z napisem >>Kocham Cię<<, a my w szlafrokach rzucamy jajkami do widzów w Narodowym! Ale czad!” - wspominał.
„Myśleliśmy z kilkoma osobami, że można by próbować robić coś, co ja sobie nazywałem po cichu teatrem permanentnym. Miejscem, w którym coś ma się dziać bez przerwy.”
Konic był autorem ok. 150 tekstów. Zdecydowaną większość stanowią recenzje z przedstawień w teatrach wielkich miast, oraz na tzw. prowincji. „Sposób, w jaki uprawiał zawód recenzenta, dał mu silną pozycję w środowisku teatralnym, ponieważ miał rzadką uważność i szacunek dla rzetelnej pracy, umiał formułować wyważone oceny przy prezentowaniu zdecydowanych sądów” - czytamy w zapowiedziach „Obrzeży teatru”, książki zredagowanej przez Annę Radulską-Cieliczko.
„Paweł we wszystkim co robił pamiętał, że teatr jest dla widza, jest ofertą spotkania i dla swojego Teatru Małego, który był najważniejszym jego dziełem, wyszukiwał najciekawsze rzeczy w całym obszarze sztuki: był tu otwarty i chłonny, choć wymagający, stawiał na wybranych dziełach swój znak jakości. Bardzo wysoko sobie cenię takie spojrzenie na teatr, powinno być wzorem" – powiedział PAP Sieradzki.
Konic służył innym inspiracją. Piotr Gruszczyński napisał, że ma wobec niego „osobiste wdzięczności” - za pomysł, by ułożył książkę z recenzji: „To był początek +Ojcobójców+". Wojciech Tomczyk przypomniał, że punktem wyjścia do jego „Norymbergi” była propozycja Wandy Zwinogrodzkiej i Pawła Konica, aby napisał sztukę o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim. „Wanda i Paweł szybko zorientowali się, że nie napiszę tekstu o Kuklińskim. Jakoś pogodzili się z tym. Pamiętam treść ostatniego maila, który dostałem od Pawła >>Nad Norymbergą musimy jeszcze popracować<<. I popracowaliśmy” - napisał we wstępie do „Norymbergi” Tomczyk.
W ostatnich latach życia krytyk współpracował z firmą Apple Film Production; jako producent realizował spektakle dla Teatru Telewizji. W 2004 r. objął funkcję kierownika Działu Artystyczno-Literackiego Teatru TV w Agencji Filmowej TVP SA. Od razu włączył się do dyskusji nad zadaniami telewizji publicznej. „Często używane w TVP, przy różnych okazjach, słowo >>misja<< w ostatnich latach straciło, moim zdaniem, uchwytny sens i domaga się przemyślenia na nowo” - zaapelował Paweł Konic. „Chcę trzymać się zasady, że Teatr Telewizji nie jest teatrem dla mas, lecz dla ludzi inteligentnych” - przedstawił swoją wizję w „Rzeczpospolitej” (2004). Niestety, jego pracę szybko uniemożliwiła choroba.
Miesięcznik „Teatr” ogłosił zbiórkę pieniędzy na jego leczenie i rehabilitację: zbierano je w całej teatralnej Polsce. Przykładowo, Białostocki Teatr Lalek zorganizował na cztery dni przed jego śmiercią specjalny spektakl „Płaszcza” Gogola. Akcję wspierały wszystkie lokalne media: „Kurier Poranny”, "Gazeta Współczesna”, „Gazeta Wyborcza” oraz Polskie Radio Białystok. Niewielu krytyków mogłoby liczyć na podobną solidarność. „Ale Paweł zapracował na nią całą swoją karierą” - ocenił Roman Pawłowski we wspomnieniu pośmiertnym (gazeta.pl).
Paweł Konic umarł 11 listopada 2005 r. w wieku 51 lat. Pisano, że zmarł „nieoczekiwanie i młodo – na nowotwór mózgu”, a także, że zmarł „na początku sezonu, kiedy nie ma czasu na śmierć”. Niespełna cztery lata później Teatr Mały oddał swoją siedzibę supermarketowi.
„Za każdym razem kiedy jadę przez centrum Warszawy, przez chwilę patrzę w tamtą stronę i widzę obraz pana Pawła Konica, jaki mam w pamięci: tańczy elegancko, wiecznie uśmiechnięty i otoczony jakąś kosmicznie dobrą energią” - powiedział Maciej Adamczyk
Przez kilka lat Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego kończył stary i zaczynał nowy sezon teatralny imprezą w ostatni weekend wakacji, zatytułowaną „Koni(e)c lata na Jazdowie” - nawiązując w ten sposób do rocznicy urodzin Pawła Konica. (PAP)
Paweł Tomczyk, Iwona L. Konieczna
ilk/ top/ aszw/