
Urzędowo stwierdzam, że urodziłem się 19 czerwca 1935 roku koło Nowej Huty, czyli w Krakowie - napisał Krzysztof Litwin, krakowski artysta związany z Piwnicą pod Baranami, w "życiorysie artystycznym" sporządzonym do książki pt. "Krzysztof Litwin – Nie za duży, nie za mały, doskonały".
"Czerwcowy Bliźniak, wcześniak. Żeby było zabawniej, był to rok śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego i całe życie (z krótką przerwą) mieszkam przy ulicy jego imienia. Wpłynęło to na kształt moich brwi i stosunek do jednego z naszych (polskich) sąsiadów" - dodał.
"Z końcem listopada 1981 roku Piwnicy pod Baranami po raz drugi w karierze udało się wyjechać na Zachód. Po czternastu latach od pierwszego pobytu – ponownie na festiwal w Arezzo" - napisał Janusz R. Kowalczyk w książce pt. "Wracając do moich Baranów" (2012). "Postój w Trieście dawał szansę na krótki spacer po nadmorskim deptaku. Jeden z Włochów stanął nagle oko w oko z Litwinem i entuzjastycznie wykrzyknął: Cywil! Zanim rozpoznany, jak i grupka towarzyszących mu piwniczan, zdołała ochłonąć ze zdumienia, spostrzegawczy miejscowy przechodzień wyjaśnił, że po ich stronie granicy odbierają również telewizję jugosłowiańską. Ta zaś, wśród powtórek, upodobała sobie emisje »Przygód psa Cywila«, w którym to serialu aktor grał niezapomnianą postać sierżanta Walczaka" - relacjonował krytyk, który w zespole krakowskiego kabaretu spędził prawie 10 lat (1978-87).
"Litwin? Moje ekstremum, kiedy myślę o śmiechu w Piwnicy: Krzysiek Litwin i Wiesiek Dymny… Niepohamowane, chyba największe kaskady śmiechu, jakie słyszałem, jakich doświadczałem na jakichkolwiek oglądanych w życiu występach" - napisał Leszek Długosz ("Dziennik Polski", 2010).
Krzysztof Litwin był artystą wszechstronnym - aktorem teatralnym, kabaretowym i filmowym - "Jego twarz, daleka od kanonów aktora amanta, miała swój ciepły, często pełen zakłopotania, wyraz" - czytamy na stronie Polskiego Radia.
"Wiecznie zdziwione dziecko… / z błękitem jezior w oczach / Kpił z odmian czasu i losu… / z Erosa i z Thanatosa / Mieszkał na Drodze Mlecznej / na rogu Plant i herezji / Malował światłem kobiety / i chwile boskiej poezji / Piruet kręcił na scence / nie większej od kapelusza / Frantowską piosnką i gestem / ludzi do śmiechu wzruszał / Gdy się uśmiechał – płakał / Arlekin w ludzkiej komedii / W życiu… życie udawał / a w karnawale… śmiertelnych / Samotnie chodził po linie / rozpiętej nad snem wariata / I milczał smutkiem lirycznym / słuchając wrzawy świata" - wiersz pt. "Krzysztof Litwin – szkic do portretu" napisał inny artysta Piwnicy Andrzej Pacuła w 2016 roku.
Ale Krzysztof Litwin był też kompozytorem - jego autorstwa była "Leokadia", pierwszy piwniczny hymn - malarzem, grafikiem i rysownikiem. Był też uczniem Marii Rudzkiej-Cybisowej i Mieczysława Wejmana, "cenionym za niezwykłą lotność kreski, podążającej tropami nieokiełznanej plastycznej wyobraźni". "W sam raz do przyozdobienia tekstów piosenek" - ocenił Janusz R. Kowalczyk.
"Jako czterolatek namiętnie rysowałem »Pelikanem« mojego Ojca. Robiłem potem wystawy na oszklonych drzwiach szafy biedermeier. Rodzic był szczęśliwy i przekonany, że pójdę w jego ślady i zostanę architektem" - wspominał Litwin. Rysującą się karierę przerwał jednak wrzesień 1939 roku.
Piwnica pod Baranami. Na scenie od lewej: Krzysztof Litwin i Piotr Skrzynecki. Fot. PAP/Jan Morek Dokładny
"O okupacji niemieckiej nie będę wspominał, bo za przebijanie opon w niemieckich samochodach i spuszczanie powietrza nie dawano zaświadczeń, więc należenie do ZBOWiD-u - niemożliwe" - napisał skromnie o swych wojennych dokonaniach. "Ukończyłem wszystkie krakowskie szkoły podstawowe oprócz OO. Pijarów" - wspominał na łamach "Przekroju". "W nagrodę Ojciec wysłał mnie do Zakopanego do Szkoły Przemysłu Drzewnego, gdzie mieszkałem w internacie Liceum Plastycznego. Dyrektorem Liceum był wówczas Antoni Kenar. Zgubiła mnie walizka pełna moich rysunków, a opiekun internatu, zarazem profesor rysunku u »Kenara« spytał: czy nie wolisz chodzić do liceum plastycznego? Wolałem. I tak bez egzaminów znalazłem się w Liceum Plastycznym, najpierw w Zakopanem, potem w Krakowie, w którym spędziłem wspaniałe lata. Za wąskie spodnie w kratkę można było być niedopuszczonym do matury. Dyrektor Włodzimierz Hodys często tak kończył wykład z historii sztuki: ty Litwin, tobie w głowie tylko kobitki i bałałajka" - relacjonował artysta w "Życiorysie".
"Wspaniałe lata" w Krakowie dotyczyły zarówno studiów w Akademii Sztuk Pięknych - na które miał się dostać, jak sam twierdził, dzięki posiadanym przez jego ojca "znajomościom" - jak i późniejszej działalności kabaretowej. "Być studentem Akademii to nie sztuka, sztuką być dobrym malarzem. Ale by być dobrym malarzem trzeba koniecznie być w kabarecie. No i byłem w kabarecie PIWNICA POD BARANAMI. Tam przez 30 lat traciłem z wielką przyjemnością czas i zdrowie" - opisywał Litwin.
Dyplom na ASP zrobił z grafiki książkowej. "To była jego wąska specjalizacja, z której czuł się dumny i do której był zapalony" - przypomniał Długosz. Grafiki autorstwa Litwina można znaleźć w ofercie wielu współczesnych domów aukcyjnych.
W czerwcu 1958 roku na scenie Teatru im. Słowackiego w Krakowie "Mizantropa" Moliera pokazał paryski zespół Madeleine Renaud i Jean-Louisa Barraulta. Francuscy artyści zażyczyli sobie wizyty w słynnym krakowskim kabarecie.
"Piwnica była akurat na głucho zamknięta przez lokalnych decydentów. Ci, nie chcąc uchybić oczekiwaniom zagranicznych gości, wydali do niej klucze. Scenka pantomimiczna z Litwinem w roli krawca tak się spodobała francuskiemu mistrzowi, że sam pokazał kilka mimicznych kreacji, z własną wersją »krawca«, zszywającego sobie na okrętkę palce. Świadkowie zarzekają się, że »krawiec« Litwina wcale nie był gorszy" - wspominał Janusz R. Kowalczyk.
Innego wieczora w Piwnicy Litwina zobaczył Jerzy Wojciech Has, co zaowocowało debiutem 24-latka w ekranizacji "Wspólnego pokoju" (1959) i trwale "zainstalowało" go w polskiej kinematografii. Wystąpił w ok. 80 filmach - głównie w epizodach ale zwykle mocno zaznaczając swoją obecność. "Najbardziej żal KRZYSZTOFA LITWINA, znakomitego aktora charakterystycznego i ozdoby Piwnicy pod Baranami, który nie ma tu okazji zabłyśnięcia swym oryginalnym talentem" - pisał Jan Józef Szczepański ("Tygodnik Powszechny", 1966) w recenzji komedii "Pieczone gołąbki" Tadeusza Chmielewskiego. Natomiast Stanisław Grzelecki recenzując w "Życiu Warszawy" (1966) "Całą naprzód" Stanisława Lenartowicza, nazwał Litwina "polskim Busterem Keatonem".
Krzysztof Litwin - „Szał uniesień”
"Recenzenci to też moja widownia" - wyjaśnił Litwin w "Przekroju". "Z krytykiem trzeba się zaprzyjaźnić, aby krytyk wiedział co ma - to znaczy co my chcemy, żeby napisał. Czasem z krytykiem trzeba pójść na kolację. Oczywiście, my płacimy" - dodał.
Sam aktor najbardziej sobie cenił rolę Don Lopeza Soareza w "Rękopisie znalezionym w Saragossie" (1965) Wojciecha Jerzego Hasa. "Wystąpił tam, jak twierdził, w międzynarodowej obsadzie. Grali bowiem: Kozak, Litwin i Niemczyk (Andrzej, Krzysztof i Leon)" - przypomniał Janusz R. Kowalczyk.
Niezwykłą kreację Krzysztof Litwin stworzył w krótkometrażowym filmie "Prawdziwie magiczny sklep" (1969) wyreżyserowanym przez Mieczysława Waśkowskiego. W pamięć młodocianych widzów zapadł też dzięki rolom w serialach "Czterej pancerni i pies" (1966), "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa" (1967) i "Przygody psa Cywila" (1970).
W 1972 roku Litwin związał się z "Silną Grupą pod Wezwaniem" - śpiewającym kabaretem, z którym wystąpił m.in. w Monachium podczas otwarcia Mistrzostw Świata w piłce nożnej w 1974 roku. "Śpiewałem po niemiecku choć nie znam tego języka" - wspominał. Cieszył się, bo bardzo lubił futbol.
"A to, że uwielbiam grać w bridge'a, gotować, ulegać słabostkom tego świata, nie robić krzywdy innym, to dlatego, że jest nas dwóch. Nie wiem czy Bliźniaki to On i Ona, ale moje drugie imię to Maria" - podsumował Litwin swój "Życiorys". "Moja profesor, Maria Cybis Rudzka, przestrzegała na zajęciach: najniebezpieczniejsze połączenie kolorów, to zieleń i czerwień. Ja jestem odważny. Łączę te kolory z największą przyjemnością" - dodał.
Krzysztof Maria Litwin zmarł 8 listopada 2000 roku - miał 65 lat.
"Nastolatkiem będąc, znalazłem w jakimś ilustrowanym tygodniku - może był to Przekrój? – test na poczucie humoru. Jedno z pytań brzmiało: Czy chciałbyś osobiście poznać Krzysztofa Litwina?. Wydało mi się, to wówczas równie zdumiewające, jak odpowiedź oczywista" - mówi PAP Janusz R. Kowalczyk. "Chyba dlatego właśnie odnalazłem się na prawie 10 lat w zespole Piwnicy Pod Baranami" - podkreśla.
Paweł Tomczyk (PAP)
top/ aszw/