Zwycięstwo Polski w Bitwie Warszawskiej obroniło nie tylko wolność odrodzonej Rzeczypospolitej, ale i zachodnią cywilizację – mówili prezydent Andrzej Duda i wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, którzy wzięli udział w apelu pamięci żołnierzy poległych w walkach 1920 roku.
"To była wielka wiktoria, tamta bitwa, zwana Cudem nad Wisłą, która zaczęła się w nocy ze świtaniem 15 sierpnia 1920 roku, w sytuacji beznadziejnej; wielka bitwa, która zakończyła się spektakularnym zwycięstwem polskich wojsk, czasem podkreślamy: milionowej polskiej armii, na którą składało się całe polskie społeczeństwo" – mówił prezydent w środę wieczorem na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach.
Dodał, że wezwanie, m.in. ze strony premiera rządu obrony narodowej Wincentego Witosa, by stanąć do walki, okazało się apelem „żeby stanąć do obrony przed bolszewizmem także Europy i świata”. Zaznaczył, że „coś, co wydawało się niemożliwe, w co wielu już nie wierzyło, dzięki męstwu polskich żołnierzy i mądrości dowódców, dzięki determinacji i odwadze wszystkich obrońców naszej ojczyzny jednak się udało”.
"Ten wielki czyn zbrojny okazał się skuteczny. Zakończyło się to wszystko wpisaniem tamtego wydarzenia i bohaterstwa polskiego żołnierza do annałów historii europejskiej i światowej, zapisanej wśród jednej z najważniejszych bitew w dziejach świata. Bitew, które jak się często podkreśla, obroniły chrześcijaństwo przed nawałą komunizmu, przed sowieckim szaleństwem, które miało być niesione przez Polskę dalej do Berlina jako wielka rewolucja i dalej, dalej, aż do oceanu. Polski żołnierz to zatrzymał" – podkreślił prezydent.
"Dzisiaj patrzymy na te groby ze świadomością, że wolność i niepodległość nie jest nam dana raz na zawsze, tak jak widzimy, że nie była dana raz na zawsze naszym sąsiadom z Ukrainy, którzy teraz giną na frontach w walce z kolejną rosyjską nawałą" - zaznaczył Duda. Wspomniał o śmierci 21-letniego sierżanta Mateusz Sitka, który zginął śmiertelnie raniony na polskiej granicy. "Oddał swoje życie, ale - idąc tam (do wojska - PAP) - w jakimś sensie już je poświęcił, tak jak każdy żołnierz poświęca w jakimś sensie swoje życie, pełniąc służbę wojskową" - powiedział.
Prezydent podkreślił, że większość uczestników uroczystości odbywającej się co roku na wojskowych Powązkach w wigilię rocznicy bitwy warszawskiej to żołnierze. "Polski żołnierz tutaj co roku przychodzi, żeby zobaczyć, co to oznacza służyć ojczyźnie, żeby zobaczyć, jaka może być cena tej służby i jaka czasem musi być cena tej służby wtedy, kiedy trzeba stanąć do walki - czyli w istocie do tego, do czego żołnierz jest przeznaczony" – zaznaczył.
Zwrócił uwagę, że w bitwie zginęło 4,5 tys. żołnierzy, 10 tys. uznano za zaginionych, a blisko 22 tys. zostało rannych". "Tę cenę tutaj i na innych naszych cmentarzach w Warszawie i wokół Warszawy widać do dzisiaj. Pochylamy się nad nią. To jest cena wolności, to jest cena niepodległości, to jest cena przetrwania" – powiedział.
Wicepremier, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że zwycięstwo Polski w bitwie warszawskiej "ustanowiło II Rzeczpospolitą, z niej się odrodziła później III Rzeczypospolita”; także on podkreślał znaczenie zwycięstwa w 1920 r. nie tylko dla Polski.
Jak mówił, groby żołnierzy uświadamiają, że "sztafeta Rzeczpospolitej biegnie nieustannie, jest przekazywana z pokolenia na pokolenie; Polski mogło nie być na mapach, a była w sercach i w omach naszych przodków".
"Wtedy nie było wielkiej, silnej armii, ona się dopiero tworzyła. Byli odważni ludzie, odważni żołnierze. Byli nasi sojusznicy z Ukrainy, Węgier, Francji, Wielskiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych. Byli ci, którzy ich szkolili, dostarczali amunicję; wszyscy, którzy udzielili nam wtedy wielkiej pomocy, a sprawa była święta , bo chodziło nie tylko o wolność ojczyzny, ale tak naprawdę o naszą cywilizację, cywilizację Zachodu, o obronę trzech wzgórz – Kapitolu, Akropolu i Golgoty, które nas konstytuują w cywilizacji zachodniej" – mówił szef MON. Jak dodał, gdyby nie polskie zwycięstwo "hordy bolszewickie, by to wszystko zniszczyły".
Kosiniak-Kamysz zwrócił uwagę, że w obronie kraju, współdziałali politycy, którzy w innych sprawach byli swoimi przeciwnikami. "Żołnierze mają swoje zadania – bronić ojczyzny jeżeli przyjdzie taka potrzeba, i robią to dzisiaj na granicy, w polskich kontyngentach wojskowych, robią to w wielu miejscach. My mamy obowiązek jako politycy znaleźć wspólny mianownik i pomimo wielu sporów, różnic szukać tego, co nas łączy. I to jest możliwe, to jest dzisiaj te z faktem, to się w obszarze bezpieczeństwa dzieje" – powiedział minister. Dodał, że "to jest miara patriotyzmu codziennego", który wyraża się w pracy i służbie dla kraju.(PAP)
brw/ sno/ ero/ par/