W Hamburgu zakończył się proces byłego strażnika z niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. 93-letni dziś Niemiec, Bruno D. został prawomocnie skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu za pomoc w zabójstwie 5232 osób oraz w jednym przypadku za próbę zabójstwa.
Ze względu na to, że w czasie dokonywania zarzucanych mu czynów oskarżony był nieletni, proces został wszczęty przed wydziałem do spraw nieletnich hamburskiego Sądu Krajowego. W zeszłym tygodniu prokuratura wnioskowała o wyrok trzech lat pozbawienia wolności. Stefan Waterkamp, obrońca D., interpretował tę sprawę zupełnie inaczej niż oskarżyciele i domagał się uniewinnienia swojego klienta.
W 1944 roku Bruno D. służył przez wiele miesięcy jako strażnik w niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthof – miał wówczas 17 lat. Pełnił służbę wartowniczą, kiedy w obozie zginęło wiele tysięcy osób, wśród nich wielu Żydów i Polaków. Niemiecki obóz słynął z okrutnego traktowania więźniów.
Bruno D. bronił się podczas rozprawy argumentem, że nic o rzekomych okrucieństwach nie wiedział i "po prostu wykonywał rozkazy". Poza tym nie służył tam dobrowolnie i związku z tym nie przyznał się do żadnej winy. Rzekomo dowiedział się o okrucieństwach w niemieckim Stutthof dopiero podczas procesu. Tak jego obrona uzasadniła prośbę o uniewinnienie. D. przeprosił podczas swojego ostatniego przemówienia w ubiegłym tygodniu za zbrodnie popełnione w Stutthofie. Takie rzeczy "nigdy nie powinny się powtórzyć", powiedział. Za swój własny udział nie przeprosił – nigdy.
W niemieckim obozie był system do strzelania w kark, komora gazowa i krematorium. Sąd stwierdził, że Bruno musiał wiedzieć o ich istnieniu.
Przewodnicząca sędzia, Anne Meier-Göring, powiedziała podczas uzasadnienia wyroku: "Pan nie stał po prostu na wieży i pełnił wartę. Pan brał udział w całokształcie masowego morderstwa, pomagając swoim dowódcom, patrząc się jak ludzie umierali z głodu, z powodu chorób i jak wchodzili do krematorium z którego już nigdy nie wyszli.Pan musiał widzieć trupy, bo trupy leżały wszędzie" – mówiła sędzia.
Punktem zwrotnym w traktowaniu członków załóg niemieckich obozów koncentracyjnych przez wymiar sprawiedliwości Niemiec było zatwierdzenie we wrześniu 2016 roku przez Trybunał Federalny - czyli najwyższą niemiecką instancję sądową - skazania byłego SS-mana i byłego księgowego obozu Auschwitz-Birkenau Oskara Groeninga za pomocnictwo w masowym mordzie. Trybunał uznał wtedy, że samo pełnienie służby w niemieckim obozie koncentracyjnym, o którym wiadomo było, że odbywają się tam masowe mordy, było świadczeniem pomocy niemieckiemu państwowemu aparatowi zbrodni. Odrzucił w ten sposób honorowaną przez dziesięciolecia w sądownictwie RFN zasadę, że dla skazania niezbędne jest udowodnienie winy oskarżonego za konkretny czyn.
Według zastępcy dyrektora niemieckiej Centralnej Placówki Wyjaśniania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu w Badenii-Wirtembergii Thomasa Willa, w Niemczech prowadzonych jest obecnie jeszcze 14 śledztw przeciwko osobom podejrzanym o udział w zbrodniach popełnionych na więźniach hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Jedną z tych osób jest była nadzorczyni obozu Stutthof, której sprawą zajmuje się prokuratura w Itzehoe w Szlezwiku-Holsztynie.
Ponadto "prokuratura w Dortmundzie sporządziła akt oskarżenia przeciwko jeszcze jednemu byłemu członkowi załogi obozu Stutthof. Akt ten został zatwierdzony i złożony Sądowi Krajowemu w Wuppertalu do rozpatrzenia" - powiedział Will.
Z Hamburga Patryk Nowak (PAP)
pno/ kgod/