Dzięki wieloletniej pracy polskich placówek dyplomatycznych systematycznie spada częstotliwość występowania w zagranicznych mediach sformułowania „polski obóz zagłady" w kontekście niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau - uważają polscy dyplomaci.
Jak co roku, w zagranicznych publikacjach związanych z obchodami rocznicy wyzwolenia byłego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau pojawiły się fałszywe określenia „polski obóz śmierci” i „polski obóz Auschwitz”. Posłużyły się nimi m.in. brytyjski „Daily Mirror”, amerykański „New York Post”, hiszpańska agencja informacyjna EFE, a także włoski dziennik „Corriere della Sera”. Polskie placówki dyplomatyczne w USA, we Włoszech i Hiszpanii podjęły w tej sprawie pilne interwencje. Zareagowali także użytkownicy mediów społecznościowych, wzywając m.in. redakcję NYP do skorygowania nieprawdy.
Jednak w zdecydowanej większości światowych mediów takie określenia nie padły, a nawet - na przykład w hiszpańskim dzienniku „El Pais” czy na portalu Al Jazeera - przy okazji tegorocznych obchodów wyzwolenia obozu bardzo dokładnie opisano kontekst historyczny jego powstania i podkreślono, że został założony w okupowanej przez hitlerowskie Niemcy Polsce, a nawet to, że na początku więziono i mordowano tam Polaków. To zauważalna zmiana.
Według Konrada Adamowicza, zastępcy dyrektora Departamentu Komunikacji Strategicznej i Przeciwdziałania Dezinformacji Międzynarodowej w MSZ, częstotliwość występowania określenia „polski obóz” w kontekście Auschwitz-Birkenau wydaje się być dziś mniejsza.
Podobnego zdania jest Tomasz Chłoń, szef ambasady RP w Helsinkach, pełnomocnik Ministra Spraw Zagranicznych ds. Przeciwdziałania Dezinformacji Międzynarodowej. „To się poprawiło. Ambasady mają stały obowiązek raportowania, czy pojawiają się zafałszowane kody pamięci. To jest monitorowane od lat, więc przynosi skutek” – powiedział PAP Chłoń. Poinformował, że w placówce w Helsinkach za współpracę z mediami odpowiada wydział polityczno-ekonomiczny „i to na nich spoczywa obowiązek, żeby monitorować publikacje prasowe i przygotować wnioski oraz raporty” – wyjaśnił. Dodał, że tak jest w każdej ambasadzie.
Także były rzecznik MSZ Łukasz Jasina przyznał w rozmowie z PAP, że nie ma już tylu problemów „z tym kłamstwem” co kiedyś. Bywało, że były to dziesiątki wzmianek rocznie, z reguły pojawiających się w rocznicę oświęcimską albo w okolicach rocznicy powstania w getcie warszawskim. „Moim zdaniem dominuje dziś w przestrzeni informacyjnej narracja, w której Polacy są po stronie ofiar, a nie katów, a to jest efekt pracy ponad podziałami politycznymi od 20 lat i wkładu polskich placówek, zwłaszcza tych z krajów anglosaskich” – podkreślił Jasina.
Jego zdaniem przełomem była zmiana nazwy obozu. Taka decyzja zapadła na wniosek Polski i Izraela podczas 31. posiedzenia Komitetu Światowego Dziedzictwa UNESCO w Nowej Zelandii 27 czerwca 2007 roku. Wcześniejszą nazwę Obóz koncentracyjny Auschwitz zamieniono na: Auschwitz-Birkenau. Niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady (1940-1945). „Polska doprowadziła do przyjęcia tej nowej nazwy i od czasu ministrów Adama Rotfelda i Sikorskiego walczy o to, żeby jej używać” – zaznaczył.
Jak zauważył w rozmowie z PAP Jasina, walkę ze medialnymi wzmiankami o „polskich obozach śmierci” może jednak utrudnić niedawna wypowiedź minister Barbary Nowackiej, która na międzynarodowej konferencji z okazji 80.rocznicy wyzwolenia Auschwitz-Birkenau powiedziała, że „na terenie okupowanym przez Niemcy polscy naziści zbudowali obozy”. MEN wytłumaczył jej wypowiedź przejęzyczeniem. "Docelowa wypowiedź na podstawie przygotowanego fragmentu wystąpienia miała brzmieć: +Na terenie okupowanej przez Niemcy Polski, naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami masowej zagłady+" - przekazał resort.
„Abstrahuję od tego, czy to było przejęzyczenie, czy nie, skupiam się na wypowiedzi i potencjalnych szkodach. Moim zdaniem to jest błąd, który będzie wykorzystywany przy działaniu każdego polskiego wyższego urzędnika i pracownika ambasady, którzy będą próbowali walczyć z +polskimi obozami+, a także w wewnętrznej walce politycznej w Polsce” – ocenił Jasina.
Mniejsza liczba przekłamań w zagranicznych mediach, w których nazywa się byłe hitlerowskie obozy „polskimi obozami zagłady”, nie oznacza, że nie pojawiają się inne problemy związane z publikacjami na temat zbrodni wojennych. „Jest lepiej, ale zdarzają się też przemilczenia, jak choćby w wystąpieniu króla Karola III (był gościem tegorocznych obchodów w Auschwitz - PAP), który nie wspomniał o polskich ofiarach Auschwitz” – przyznał Jasina.
Przemilczenia dotyczą także narodowości nazistów. Na przykład w publikacji brytyjskiego dziennika „Daily Telegraph” poświęconej wizycie Karola III w Auschwitz i rocznicy wyzwolenia obozu, słowo „niemiecki” pojawia się jedynie w kontekście traumatycznych wspomnień jednej z więźniarek o owczarkach strażników.
Także szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen we wpisie na X traktującym o obchodach rocznicy wyzwolenia Auschwitz (ponad milion wyświetleń) pominęła fakt, że „nazistowski obóz koncentracyjny” był obozem niemieckim. „Niektórzy mają fałszywy dylemat, także Niemcy, a przecież jest oczywiste, że mówiąc o sprawcach tego, co stało się w Auschwitz, myślimy o niemieckich nazistach” – podkreślił Tomasz Chłoń.
Jego zdaniem pojawia się też czasem w mediach inna fałszywa narracja, o „odpowiedzialności miejscowych” za niemieckie zbrodnie. „Kiedy byłem ambasadorem na placówce na Słowacji, w największym dzienniku +SME+ ukazały się publikacje, według których to Słowacy byli odpowiedzialni za prześladowania Romów, podczas gdy niemiecki wójt miał ich chronić i ratować” – powiedział Chłoń. Dodał, że napisał wówczas do redaktora naczelnego gazety. "SME" tłumaczyło się tym, że nie chciało cenzurować dziennikarza. „Dlatego czasem dopiero nieoficjalne rozmowy przynoszą efekty. Potrzebna jest też codzienna praca u podstaw” – podkreślił Chłoń.
W jego opinii skutecznym sposobem na brak wiedzy o II wojnie światowej wśród dziennikarzy jest sztuka. Na przykład współprodukowany przez Polskę oscarowy obraz „Strefa interesów” Jonathana Glazera, opowiadający o codziennym życiu obok obozu zagłady rodziny komendanta Rudolfa Hoessa. „Ten film pokazał, kto był sprawcą, w taki sposób, że nie ma już miejsca na wątpliwości. Pokaz w Helsinkach zrobił ogromne wrażenie, bo obraz mówi więcej niż tysiąc słów” – ocenił Chłoń. (PAP)
Anna Gwozdowska/FakeHunter
ag/ lm/ mhr/