We wrześniu 1939 r. Anglia i Francja potraktowały Polskę instrumentalnie, zgodnie z potrzebami swoich państw. Przyrzekły pomoc w konflikcie z Niemcami, ale udzieliły jej w znikomym zakresie – mówi PAP dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku dr hab. Grzegorz Berendt.
Polska Agencja Prasowa: Czy wybuch II wojny światowej był możliwy do uniknięcia?
Dr hab. Grzegorz Berendt: Hitler dążył do wojny, marzył o zbudowaniu mocarstwa – Wielkiej Germańskiej Rzeszy Narodu Niemieckiego. Dla osiągnięcia tego celu był gotów poświęcić życie swoich rodaków, nie mówiąc już o narodach zdefiniowanych przez siebie jako wrogie. Jako uczestnik walk frontowych z lat 1914-1918 doskonale wiedział, czym jest nowoczesna wojna, a poza działaniami stricte wojskowymi planował przeobrażenie etnicznej mapy Europy i świata, nie cofając się przed planowym eliminowaniem Żydów, Sinti i Roma oraz Słowian, nie wyłączając totalnej lub masowej eksterminacji. Na początku 1938 r. Hitler usunął z dowództwa niemieckiej armii oficerów, którzy byli przeciwni działaniom ofensywnym na tym etapie. Pozbycie się ich ułatwiło wchłonięcie Austrii do III Rzeszy oraz kolejne aneksje z jesieni 1938 i wiosny 1939 r.
Moim zdaniem – uwzględniając niszczycielskie wizje przywódcy ruchu narodowo-socjalistycznego – wojna była nieunikniona. Jedyne, co można było zrobić, to nie dopuścić do przekształcenia jej w pasmo zwycięstw Niemiec poprzez wspólne, zdecydowanie działanie mocarstw przewyższających państwa tzw. Osi (Berlin-Rzym-Tokio) potencjałem ludzkim i materialnym. Bieg wydarzeń po grudniu 1941 r. pokazał, że wobec zjednoczonych zasobów zdeterminowanych w walce aliantów – Wielkiej Brytanii, Związku Sowieckiego i Stanów Zjednoczonych – agresorzy nie byli w stanie się sprzymierzyć, nawet jeżeli w międzyczasie nieco powiększyli grono swoich sojuszników.
Dr hab. Grzegorz Berendt: Hitler dążył do wojny, marzył o zbudowaniu mocarstwa – Wielkiej Germańskiej Rzeszy Narodu Niemieckiego. Dla osiągnięcia tego celu był gotów poświęcić życie swoich rodaków, nie mówiąc już o narodach zdefiniowanych przez siebie jako wrogie.
Ale w 1939 r. przyszli alianci nie dojrzeli jeszcze do współpracy, nie mówiąc o tym, że lider Związku Sowieckiego marzył o tym, by wojnę Hitlera wykorzystać do powiększenia zasięgu swojego totalitarnego państwa. Determinacja Stalina i Hitlera w dążeniu do ekspansji terytorialnej przy kunktatorstwie rządów państw demokratycznych uczyniły wojnę nieuniknioną.
PAP: Kiedy III Rzesza i Związek Sowiecki zdecydowały o tym, aby zaatakować Polskę?
G.B.: Hitler zabiegał o pozyskanie Polski dla paktu antykominternowskiego aż do marca 1939 r. Dopiero wtedy, gdy okazało się, że polscy politycy nie przyjmą propozycji składanych od 24 października 1938 r., przywódca III Rzeszy wydał rozkaz przygotowania ataku na wschodniego sąsiada. Co ciekawe, od kilku miesięcy w Niemczech wyciszano propagandę antysowiecką, tworząc grunt pod przygotowywane porozumienie reżimu czerwonych socjalistów i brunatnych narodowych socjalistów, które wcześniej ziały nienawiścią do siebie.
Zbliżyły je taktyczne cele, marzenia o uzyskaniu statusu światowych mocarstw, przy ostatecznym zniszczeniu systemu ukształtowanego podczas konferencji pokojowej w Paryżu, obradującej po I wojnie światowej. Układy handlowe i polityczno-wojskowe z sierpnia 1939 r. były już tylko formalnym przypieczętowaniem zamiarów, które zrodziły się w głowach dwóch ludzi: Hitlera i Stalina. Ich wola decydowała jednostkowo o wszystkim, co strategiczne w III Rzeszy i ZSRS.
PAP: Jaki plan na Polskę miały zarówno Niemcy, jak i Sowieci?
G.B.: Hitler pragnął wchłonięcia i błyskawicznego, całkowitego zniemczenia zachodniej części Polski, połączonego z usunięciem jak największej liczby Polaków i wszystkich Żydów. Część centralnych ziem polskich, jako tzw. Generalne Gubernatorstwo, miała służyć jako rezerwuar siły roboczej i zasobów materialnych. Przy czym formalnie o charakterze przyszłego GG zdecydowano dopiero w październiku 1939 r. Wcześniej brano pod uwagę powołanie na tym obszarze swego rodzaju polskiego państwa szczątkowego.
Jednak takiemu rozwiązaniu sprzeciwił się zdecydowanie Stalin, który żądał definitywnego wymazania z politycznej mapy Europy polskiej państwowości. Niemcy i Sowieci prowadzili nieco zróżnicowaną politykę wobec okupowanych ziem polskich, ale na pewno pod jednym względem działali w sposób lustrzany - niszczyli polskie elity państwowe, aby doprowadzić do zaniku narodu polskiego jako odrębnej kategorii politycznej. Poza tym starali się maksymalnie skłócić różne grupy polskich obywateli, podżegając je przeciwko sobie. Politykę "divide et impera" budowali bądź w oparciu o język nienawiści etniczno-rasowej (Niemcy), bądź klasowej (Sowieci).
PAP: Jakie było znaczenie sprawy polskiej 1 września 1939 r. na arenie międzynarodowej?
G.B.: Anglia i Francja potraktowały Polskę instrumentalnie, zgodnie z potrzebami swoich państw. Przyrzekły pomoc w konflikcie z Niemcami, ale udzieliły jej w znikomym zakresie. Polski sojusznik wywiązał się ze swoich zobowiązań w praktyce, a rządy w Londynie i Paryżu tylko formalnie, wypowiadając wprawdzie Niemcom wojnę 3 września 1939 r., ale nie podejmując istotnych działań militarnych.
Dr hab. Grzegorz Berendt: Hitler pragnął wchłonięcia i błyskawicznego, całkowitego zniemczenia zachodniej części Polski, połączonego z usunięciem jak największej liczby Polaków i wszystkich Żydów. Część centralnych ziem polskich, jako tzw. Generalne Gubernatorstwo, miała służyć jako rezerwuar siły roboczej i zasobów materialnych.
Ponadto kunktatorstwo Wielkiej Brytanii w polityce wobec Polski polegało na tym, że ani przez chwilę rząd w Londynie nie deklarował gotowości obrony integralności terytorialnej Rzeczypospolitej, lecz jedynie walkę w obronie zachowania jej państwowości. To otwierało Brytyjczykom drogę do akceptacji ewentualnych zmian terytorium Polski na jej niekorzyść. Europa zawdzięczała Polsce to, że Hitler był w stanie przystąpić do kolejnych agresywnych działań dopiero wiosną 1940 r. To dało Francji, Anglii i innym wrogom państw Osi czas na forsowne zbrojenia.
Zatem Polacy stając do walki i angażując poważne niemieckie zasoby wojskowe, dali reszcie Europy ponad połowę roku rzeczywistego pokoju. Cenę tego pokoju zapłaciło kilkadziesiąt milionów polskich obywateli sprowadzonych do roli ofiar Trzeciej Rzeszy. Ta uwaga nie dotyczy rzecz jasna większości przedstawicieli polskiej mniejszości niemieckiej, którzy stali się beneficjentami przejścia pod rządy rodaków.
PAP: Dlaczego mimo wielu zabiegów prowadzonych przez polską dyplomację we wrześniu 1939 r. Polska musiała sama się zmierzyć zarówno z Niemcami, jak i Sowietami?
G.B.: Ponieważ w Paryżu i Londynie zdecydowano o tym, że ten pierwszy etap starcia z Niemcami można zrealizować kosztem Polaków.
PAP: Czy gdyby Francja i Wielka Brytania udzieliły wówczas Polsce pomocy militarnej, Stalin nie zdecydowałby się zaatakować 17 września?
G.B.: Wiemy, że Stalin zwlekał z wprowadzeniem Armii Czerwonej na terytorium Polski do momentu, gdy zorientował się, że Francja i Anglia nie przystąpią na szeroką skalę do wojny z Niemcami, angażując potencjał kilkuset milionów swoich obywateli z Europy i zamorskich terytoriów zależnych.
Nie można wykluczyć, że Stalin nie zdecydowałby się na agresję, gdyby oznaczało to wejście w konflikt z wspomnianymi państwami i czekał na rozwój sytuacji. W końcu aż do sierpnia 1945 r. nie wszczął działań militarnych przeciwko Cesarstwu Japonii, chociaż Związek Sowiecki rywalizował z nim w latach 30., nie cofając się przed starciami zbrojnymi na dużą skalę. Stalin potrafił czekać. Bez wątpienia bierność Brytyjczyków i Anglików we wrześniu 1939 r. ośmieliła go do agresji i wymuszenia różnych ustępstw na rządach państw w Europie Środkowo-Wschodniej.
PAP: Kiedy Polacy zaczęli brać pod uwagę, że atak ze strony III Rzeszy może nie być jedynym, z którym przyjdzie im się mierzyć we wrześniu 1939 r.?
G.B.: Niestety bardzo późno. Wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17 września było zaskoczeniem dla absolutnej większości polskich polityków i dowództwa Wojska Polskiego. Granica wschodnia była w tym czasie praktycznie pozbawiona możliwości stawienia skutecznego oporu agresorom. Duże jednostki wojskowe zaangażowano w większości na froncie wojny z Niemcami. Świadczy o tym m.in. liczba nieco ponad 200 tys. polskich żołnierzy, którzy dostali się do sowieckiej niewoli po 17 września 1939 r.
PAP: W którym momencie losy kampanii polskiej zostały zatem przesądzone?
G.B.: W momencie, kiedy w Londynie i Paryżu zdecydowano, że kampania polska nie przekształci się w pełnosklową wojnę Polski, Francji i Anglii z Trzecią Rzeszą. Polska miała wtedy nieco ponad 35 mln obywateli, Niemcy około 80 mln i rozbuchany przemysł militarny, ukierunkowany na wyposażenie kilkumilionowej armii. Na terenie Związku Sowieckiego wegetowało w sierpniu 1939 r. ok. 170 mln poddanych Stalina, budując potencjał ofensywny Armii Czerwonej, liczący tysiące czołgów i samolotów. Jak Polska miała w pojedynkę zatrzymać armie, za którymi stało ćwierć miliarda ludzi, sterroryzowanych do wykonywania imperialnych zamierzeń Hitlera i Stalina? Nie była w stanie tego zrobić!
Dr hab. Grzegorz Berendt: Niestety bardzo późno. Wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17 września było zaskoczeniem dla absolutnej większości polskich polityków i dowództwa Wojska Polskiego. Granica wschodnia była w tym czasie praktycznie pozbawiona możliwości stawienia skutecznego oporu agresorom. Duże jednostki wojskowe zaangażowano w większości na froncie wojny z Niemcami. Świadczy o tym m.in. liczba nieco ponad 200 tys. polskich żołnierzy, którzy dostali się do sowieckiej niewoli po 17 września 1939 r.
PAP: Jakie zagadnienia dotyczące okoliczności wybuchu II wojny oraz kampanii polskiej wciąż czekają na głębsze badania historyczne?
G.B.: Dla mnie najciekawsze jest to, co w tym czasie działo się w Stanach Zjednoczonych. Zbyt mało się tym interesujemy w Polsce, a nie ulega wątpliwości, że czynna polityka tego mocarstwa mogła w 1939 r. stanąć na drodze zwycięstw Hitlera. Dobrze, że po 1941 r. Stany Zjednoczone nie wróciły do polityki izolacjonizmu. Jak jest to ważne, widzimy m.in. na przykładzie walk o niepodległość Ukrainy, które toczą się na naszych oczach.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp/