Jesteśmy świadkami próby odwrócenia pokojowego rozpadu Związku Sowieckiego i ponownego budowania stref wpływów przez Rosję - ostrzega w felietonie dla portalu Euractiv była szefowa polskiej dyplomacji, a obecnie eurodeputowana PiS Anna Fotyga.
"30 lat temu podjęto formalną decyzję o rozwiązaniu Związku Sowieckiego, potwierdzając jedynie rzeczywistość. Ani ekonomia, ani polityka nie były w stanie dłużej utrzymać tego sztucznego imperium. Upadek Związku Sowieckiego przywrócił wolność wielu narodom, na których suwerenności i których kosztem zbudowano imperium. Mimo że eksperyment ZSRS zniewolił i zmiażdżył niepodległość kilku narodów w Europie i Azji Środkowej, następstwa jego upadku kształtują wizję polityczną (prezydenta Rosji) Władimira Putina, a także jego politykę wewnętrzną i zagraniczną. Dziś Ukraina i naród białoruski płacą najwyższą cenę. Ale nie możemy być naiwni – próby odwrócenia pokojowego rozpadu Związku Sowieckiego i ponownego narzucenia (rosyjskiej) strefy wpływów będą miały dla nas wszystkich zgubne konsekwencje. Im dłużej będziemy czekać z rozwiązaniem tej kwestii, tym wyższe będą koszty nałożone przez Kreml" - ocenia Fotyga.
Była minister spraw zagranicznych RP zwraca uwagę, że 30 lat po pokojowym demontażu ZSRS europejska opinia publiczna wciąż jest zalewana fałszywymi informacjami na temat działań Rosji - podobnie jak w czasach zimnej wojny.
"30 lat temu podjęto formalną decyzję o rozwiązaniu Związku Sowieckiego, potwierdzając jedynie rzeczywistość. Ani ekonomia, ani polityka nie były w stanie dłużej utrzymać tego sztucznego imperium. Upadek Związku Sowieckiego przywrócił wolność wielu narodom, na których suwerenności i których kosztem zbudowano imperium. Mimo że eksperyment ZSRS zniewolił i zmiażdżył niepodległość kilku narodów w Europie i Azji Środkowej, następstwa jego upadku kształtują wizję polityczną (prezydenta Rosji) Władimira Putina, a także jego politykę wewnętrzną i zagraniczną. Dziś Ukraina i naród białoruski płacą najwyższą cenę. Ale nie możemy być naiwni – próby odwrócenia pokojowego rozpadu Związku Sowieckiego i ponownego narzucenia (rosyjskiej) strefy wpływów będą miały dla nas wszystkich zgubne konsekwencje. Im dłużej będziemy czekać z rozwiązaniem tej kwestii, tym wyższe będą koszty nałożone przez Kreml" - ocenia Fotyga.
"Przez lata Związek Sowiecki twierdził, że pakt (Ribbentrop-Mołotow - PAP) był tylko zachodnim fałszerstwem i że takiego dokumentu nie ma w sowieckich archiwach. W 2019 roku niedoszły historyk Władimir Putin nazwał pakt +koniecznym wyborem realpolitik dokonanym przez Stalina w trudnych okolicznościach+. Co ciekawe, propaganda sowiecka twierdziła, że państwa bałtyckie dobrowolnie przystąpiły do ZSRS po spontanicznych i równoczesnych rewolucjach robotniczych, podczas gdy uciskani Białorusini i Ukraińcy podejmowali te same decyzje w +otwartych i wolnych+ referendach. Co zaskakujące, zaledwie kilka tygodni po tych +jednomyślnych decyzjach+ setki tysięcy ludzi zostało zesłanych na Syberię" - ironizuje europosłanka.
Zwraca uwagę, że 80 lat po pakcie Hitler-Stalin Kreml kłamie w taki sam sposób.
"To, co wydarzyło się w latach 40. w krajach bałtyckich i wschodniej Polsce, jest tym samym, co obserwujemy obecnie na ukraińskim Krymie i w Donbasie. Te same metody, te same kłamstwa uzasadniające agresywne cele. Władimir Putin zaostrza swoją retorykę wobec Ukrainy, mówiąc, że wojna na wschodzie kraju wygląda jak ludobójstwo. Nazywa to ludobójstwem, ale potem obwinia o to państwo ukraińskie. Jednocześnie uniemożliwia Ukrainie odzyskanie kontroli nad jej terytoriami, podsycając konflikt poprzez prorosyjskich separatystów. Mówi o dyskryminacji osób mówiących po rosyjsku poza granicami Rosji, nie wspominając o sytuacji osób mówiących po ukraińsku w okupowanym Donbasie czy na Krymie, a także o losie tych, którzy w Rosji opowiadają się za prawdą" - wylicza Fotyga. Ocenia, że to prawda, iż wolni ludzie i demokracja pozostają głównymi przeszkodami w stworzeniu Związku Sowieckiego w wersji 2.0.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
asc/ akl/