W poniedziałek mija stulecie urodzin kapitan Barbary Sadowskiej, kobiety, która mając 25 lat, stała na czele największej komórki wywiadowczej poakowskiego podziemia. Swoją działalność opłaciła wieloletnim więzieniem, kilkakrotnie otarła się też o śmierć.
Historia siatki konspiracyjnej "Liceum" nie jest powszechnie znana, choć to najliczniejsza siatka wywiadowcza poakowskiego podziemia.
Barbara Sadowska została aresztowana przez UB 13 marca 1946 roku, po trzech miesiącach kierowania grupą "Liceum". Była przesłuchiwana przez Józefa Różańskiego i Adama Humera. Miała wówczas niecałe 25 lat. W wyniku procesu została skazana na 9 lat.
"Liceum" to był kryptonim grupy, która działała wcześniej pod kryptonimem "Pralnia II". Armia Krajowa już wówczas nie istniała, istniało zrzeszenie "Wolność i Niezawisłość", ale "Pralnia II" i "Liceum" były przede wszystkim ekspozyturami II Korpusu generała Władysława Andersa.
Sama Barbara Sadowska, z domu Rewkiewicz, używała pseudonimów "Czarecka" i "Robert". Urodziła się 23 sierpnia 1921 roku. W konspiracji działała od 1942 roku. Początkowo, w czasie okupacji hitlerowskiej, była m.in. kurierką Oddziału II Komendy Głównej AK. W lecie 1944 roku, wraz ze swym mężem Michałem Sadowskim, również oficerem wywiadu AK, została członkiem Ekipy Wschód - grupy ludzi z wywiadu AK, wysłanej na wschodnie tereny Polski zajmowane przez Armię Czerwoną, aby informować kierownictwo AK i rząd w Londynie o dziejących się tam wydarzeniach. Na czele grupy stał kapitan Henryk Żuk, a jego zastępcą był Michał Sadowski. Ten ostatni szybko został aresztowany przy próbie sforsowania granicy i nierozpoznany wysłany do obozu pracy w Archangielsku.
Wobec szybko zbliżającego się frontu rola Ekipy Wschód zaczęła się zmieniać. W końcu 1944 roku Henryk Żuk i Barbara Sadowska wrócili do Warszawy, gdzie po jakimś czasie Żuk stanął na czele komórki wywiadu "Pralnia II". Po rozwiązaniu AK, a następnie po rozwiązaniu Delegatury Sił Zbrojnych w maju 1945 roku, której "Pralnia II" była ekspozyturą, pracownicy wywiadu znaleźli w pewnym zawieszeniu. Od dowództwa polskich sił zbrojnych na Zachodzie otrzymywali polecenia, by zajmowali się przede wszystkim wywiadem wojskowym, co nie do końca akceptowali.
Aby wyjaśnić swoje dalsze zadania, Żuk z Sadowską udali się w sierpniu 1945 roku na zachód. Dotarli do Ancony, do siedziby II Korpusu, gdzie rozmawiali z samym generałem Władysławem Andersem oraz szefami wywiadu II Korpusu. Dostali zadanie, by po powrocie działać nadal i zbierać informacje nie tylko o charakterze wojskowym. Żuk miał kierować komórką wywiadowczą, a Sadowska miała być jego zastępcą. Jednak niedługo po powrocie do kraju Żuk został aresztowany, prawdopodobnie w wyniku prowokacji, w której brali udział ludzie związani z Brygadą Świętokrzyską NSZ. To za ich pomocą Żuk i Sadowska dostali się do Włoch, a następnie stamtąd wrócili.
Po aresztowaniu Żuka (z którego rzeczywistej roli MBP początkowo nie zdawało sobie sprawy) rolę dowódcy komórki wywiadowczej przejęła Sadowska. Od tego czasu komórka nazywana była "Liceum". Miała szeroką sieć kontaktów, sięgających także takich miast jak Wilno, Grodno, a nawet Smoleńsk.
Komórce udało się działać do pierwszej połowy 1946 roku. W marcu tego roku doszło do pierwszych aresztowań - zatrzymano m.in. Stanisława Karolkiewicza, kierującego jedną z komórek "Liceum", przy którym znaleziono archiwum i meldunki wywiadowcze. Zatrzymano też kierowcę grupy Czesława Atminisa, który zaczął obszernie zeznawać. Dopiero wtedy MBP dowiedziało się, że w więzieniu siedzi ich "szef", czyli Żuk - w grudniu 1945 grupa przeprowadziła nieudaną akcję odbicia go.
MBP nadal nie wiedziało jednak, kim jest dowódca siatki "Robert". Jednocześnie wiedziano, że Barbara Sadowska jest ważną osobą w tej strukturze. Przy Żuku znaleziono jej zdjęcie w mundurze II Korpusu, a informatorzy z NSZ zeznali, że właśnie ta kobieta była z Żukiem we Włoszech.
Sadowska została w końcu aresztowana w marcu 1946 roku w wyniku zastosowanej przez MBP pułapki. U kobiety, za pomocą której przekazała paczkę do więzienia Żukowi, zastosowano kocioł. Sadowska co prawda sama tam nie poszła, aby dowiedzieć się co z paczką, ale wysłała przypadkowo spotkaną dziewczynkę. To jednak wystarczyło, by funkcjonariusze MBP dostrzegli ją stojącą w oddali i po długiej pogoni dopadli.
Przez pierwszy miesiąc Sadowska nie zeznawała. Po miesiącu napisała dramatyczny list do płk. Józefa Różańskiego, w którym oświadczyła, że jest gotowa zeznawać, jeżeli otrzyma obietnicę, że jej podwładni nie będą siedzieć, a kara spotka tylko ją.
Przez pierwszy miesiąc Sadowska nie zeznawała. Po miesiącu napisała dramatyczny list do płk. Józefa Różańskiego, w którym oświadczyła, że jest gotowa zeznawać, jeżeli otrzyma obietnicę, że jej podwładni nie będą siedzieć, a kara spotka tylko ją. Otrzymała taką obietnicę. Dodatkowo zażądała rozmowy bez świadków z Żukiem, na co Różański też się zgodził. W liście napisała również, że to co robiła, robiła z patriotycznych pobudek i chce bronić czystości idei, której służyła. I że jest gotowa złożyć ofiarę z życia. Przyznała się też, że to ona była "Robertem".
"To jest bardzo ciekawe, dlaczego napisała ten list. Musieli jej zaserwować coś, co ją do tego skłoniło. Myślę, że przedstawili zeznania jej ludzi. A w tych zeznaniach było ogromnie dużo szczegółów. Stanisław Oleksiak przyznał się np. do zastrzelenia radzieckiego kierowcy zatrzymanego samochodu wojskowego i kradzieży tego samochodu. A także do włamań do mieszkań oficerów Wojska Polskiego i rabunku. Karolkiewicz zeznał z kolei, że zorganizowali napad na placówkę w Wołowie, gdzie ukradli samochód i spirytus. I że robili to, bo Sadowska nie dawała im pieniędzy. W tej sytuacji Sadowska, żeby bronić czystości idei której służyła, przyznała się do wszystkiego i napisała swój list do Różańskiego. Bo nie wiedziała o tych wszystkich napadach i na pewno nie zgodziłaby się na takie metody. Ale jak nie zna się tego kontekstu, trudno zrozumieć, dlaczego ona pisze o jakiejś karze śmierci. Nienormalna czy co? Albo dlaczego pisze, że będzie bronić czystości swojej działalności" - mówi PAP prof. Jacek Czaputowicz, były minister spraw zagranicznych, który zajmował się badaniem historii działalności grupy "Liceum".
W końcu kapitan Henryk Żuk był sądzony już w styczniu 1947 roku, w słynnym procesie I zarządu WiN, wraz z pułkownikiem Janem Rzepeckim, ppłk. Janem Szczurkiem-Cergowskim, płk. Antonim Sanojcą, ppłk. Tadeuszem Jachimkiem, kpt. Emilią Malessą, ppłk. Ludwikiem Muzyczką, ppłk. Józefem Rybickim, kpt. Kazimierzem Leskim oraz kpt. Marianem Gołębiewskim. Otrzymał jeden z surowszych wyroków w tym procesie - 6 lat.
Proces grupy "Liceum" odbył się w lipcu 1947 roku. Na ławie oskarżonych zasiadło kilkanaście osób, najważniejszą osobą była kapitan Barbara Sadowska. Proces był szeroko relacjonowany przez ówczesne media. Sadowska nie mogła powiedzieć o swojej "umowie" z Różańskim, bo ten zagroził jej, że w tym przypadku nie będzie ona obowiązywać. Została skazana na 9 lat więzienia. Część jej współpracowników rzeczywiście wyszła. Inni wyszli dopiero wtedy, gdy oburzona niedotrzymaniem umowy przez Różańskiego urządziła w więzieniu kilka głodówek, w wyniku których znalazła się na granicy życia i śmierci. Przez wiele dni odmawiała bowiem nie tylko przyjmowania pokarmów i picia płynów. Aby uniknąć przymusowego dokarmiania, o swojej głodówce informowała w dopiero wtedy, gdy już była w ciężkim stanie.
Barbara Sadowska wyszła w październiku 1953 roku. Jej mąż Michał Sadowski, który w 1948 roku wrócił do Polski, wielokrotnie pisał do władz z prośbą o jej uwolnienie i interweniował na różnych szczeblach. Zmarła 18 listopada 1991 roku.
Obszerną rozmowę o grupie "Liceum" z prof. Jackiem Czaputowiczem publikujemy na portalu Dzieje.pl. Są tam przedstawione dokumenty i zdjęcia, z których znaczna część publikowana jest po raz pierwszy. (PAP)
autor: Piotr Śmiłowicz
pś/