Zbrodnia w Jedwabnem z 10 lipca 1941 r., a także pogromy w innych okolicznych miejscowościach miały swoją genezę m.in. w niemieckiej polityce okupacyjnej, ale również w antysemityzmie polskich sprawców mordów – mówili historycy PAN i ŻIH na debacie IPN w Warszawie.
Dyskusja historyków była elementem zorganizowanej przez IPN konferencji naukowej w Warszawie, w której udział bierze wielu badaczy z różnych ośrodków naukowych - nie tylko z IPN, ale również z Żydowskiego Instytutu Historycznego, Polskiej Akademii Nauk i z polskich uczelni. Spotkania, które można w całości obejrzeć na kanale IPN na You Tube, odbywają się w stołecznym Centrum Edukacyjnym im. Janusza Kurtyki "Przystanek Historia".
Wśród najciekawszych dyskusji pierwszego dnia dwudniowej konferencji był panel pt. "Jedwabne i inne pogromy na kresach północno-wschodnich".
O zbrodniach sprzed 80 lat rozmawiali były dyrektor Muzeum POLIN prof. Dariusz Stola z PAN, prof. Andrzej Żbikowski z ŻIH, dr Krzysztof Persak z PAN oraz historycy z IPN Paweł Kornacki i dr Marcin Urynowicz. Spotkanie poprowadził szef Biura Badań Historycznych IPN prof. Marek Wierzbicki, który otwierając dyskusję postawił zagadnienie genezy zbrodni w Jedwabnem, ale także w innych okolicznych miejscowościach jak np. 7 lipca w Radziłowie.
Historyk wymienił przy tym takie czynniki jak okupacja sowiecka, okres anarchii po jej upadku spowodowanym agresją III Rzeszy na ZSRS, antysemityzm Polaków oraz polityka niemieckiego okupanta prowadzona w pierwszych miesiącach wojny niemiecko-sowieckiej.
W ocenie prof. Dariusz Stoli zbrodnie na ludności żydowskiej w Jedwabnem i Radziłowie miały wyjątkowy charakter na tle innych pogromów w omawianej części okupowanej przez Niemców Polski. Przypomniał, że zarówno w Jedwabnem (także przypuszczalnie w Radziłowie) polscy sprawcy mieli intencję "wymordowania wszystkich Żydów", o czym świadczyło powołanie specjalnej straży, pilnującej granic Jedwabnego i mającej przez to uniemożliwić Żydom ucieczkę.
"Eksploracja wstępna grobu zbiorowego (w 2001 r. podczas śledztwa IPN - PAP) nie daje podstaw do oceny, że wszyscy Żydzi z miasta zostali tego dnia wymordowani, niemniej sam fakt, że ktoś chce zatrzymać tych Żydów, którzy chcą uciec, a także, że morduje kobiety i dzieci w pierwszych dniach operacji Barbarossa, pokazuje, że mamy do czynienia z czymś innym niż (...) wiele setek pogromów, które zostały przebadane przez historyków" - powiedział badacz z PAN, podkreślając, że sprawcom pogromu w Jedwabnem towarzyszyła "intencja mordu totalnego - nawet lokalnego, ale totalnego - wymordowania Żydów wszystkich w danym miasteczku".
Dodał też, że intencja ta wyraziła się w niemieckiej i ludobójczej polityce prowadzonej na okupowanych terenach sowieckich, a następnie w całej zdominowanej przez Adolfa Hitlera Europie. "To jest właśnie to, co się nazywa Endlösung" - podkreślił prof. Stola.
Odnosząc się do pytania o genezę zbrodni historyk z PAN zaznaczył, że wszystkie wymienione przez prof. Wierzbickiego czynniki odegrały swoją rolę.
"Niewątpliwie okupacja sowiecka doprowadziła do zaostrzenia konfliktów międzyetnicznych na tym terenie" - mówił, zwracając uwagę, że wpływ miała również anarchia spowodowana zmianą okupanta, a także polityka Niemców, którzy zachęcali Polaków do zbrodni na Żydach i pozwalając na nie. Dodał też, że takim czynnikiem był antysemityzm Polaków. "Oczywiście, ale nie jest to wystarczająca odpowiedź" - zastrzegł.
„Antysemityzm był dosyć powszechny w II Rzeczypospolitej i wśród Polaków, i wśród Ukraińców, być może w mniejszym stopniu wśród białoruskiej ludności prawosławnej, ale tylko w 10 proc. miejscowości, gdzie żyli Żydzi i nie-Żydzi, doszło do tego, co nazywamy pogromami” – tłumaczył prof. Stola, dodając, że poza antysemityzmem, który był warunkiem koniecznym, choć niewystarczającym, do dokonania zbrodni musiały występować także inne czynniki.
"Antysemityzm był dosyć powszechny w II Rzeczypospolitej i wśród Polaków i wśród Ukraińców, być może w mniejszym stopniu wśród białoruskiej ludności prawosławnej, ale tylko w 10 proc. miejscowości, gdzie żyli Żydzi i nie-Żydzi doszło do tego, co nazywamy pogromami" - tłumaczył prof. Stola, dodając, że poza antysemityzmem, który był warunkiem koniecznym, choć nie wystarczającym do dokonania zbrodni, musiały występować także inne czynniki.
Prof. Wierzbicki zgadzając się z prof. Stolą, że do realizacji masowych zbrodni potrzebne było coś więcej niż tylko sama chęć ich przeprowadzenia przez część polskich mieszkańców Jedwabnego czy Radziłowa, zwrócił uwagę na "kwestię odpowiedzialności okupanta niemieckiego".
"Były dwie fale przemocy, które się przetaczały przez Kresy. Pierwsza - zupełnie spontaniczna, gdzie zabijano wszystkich, których uważano za zwolenników władzy sowieckiej - to byli najczęściej Żydzi, ale byli tam też Polacy, Ukraińcy, ludzie różnych narodowości - i to były spontaniczne wystąpienia ludności (...). Natomiast potem jest już zupełnie inna jakość tej przemocy i to moim zdaniem bardzo mocno wiąże się z działalnością tych niemieckich grup policyjnych" - mówił prof. Wierzbicki, zaznaczając, że świadczą o tym relacje, zgodnie z którymi w miejscach zbrodni najpierw pojawiali się Niemcy.
"Niemcy, którzy na przykład robili naradę z mieszkańcami czy też z powołanymi przez siebie władzami i to potem owocowało masowymi mordami" - dodał.
Odpowiadając prof. Wierzbickiemu były dyrektor Muzeum POLIN zaznaczył, że należy dokonać rozróżnienia między ogólną inspiracją niemiecką do przemocy antyżydowskiej, a tym, co wyróżnia zbrodnie w Jedwabnem i Radziłowie na terenie okupowanej II Rzeczypospolitej.
"Zabieg totalnego wymordowania Żydów, taki ludobójczy, który różni się od całej dotychczasowej historii pogromów" - wyjaśnił prof. Stola.
Prof. Stola zaznaczył, że pytanie o udział Niemców w tych zbrodniach jest nadal ważne. I przypomniał, że wcześniejszy przypadek wymordowania niemal wszystkich Żydów miał miejsce w 1939 r. niedaleko Jedwabnego.
Zaznaczył jednocześnie, że pytanie o udział Niemców w tych zbrodniach jest nadal ważne i przypomniał, że wcześniejszy przypadek wymordowania niemal wszystkich Żydów miał miejsce w 1939 r. niedaleko Jedwabnego. "Bardzo blisko, w Ostrowi Mazowieckiej, podczas ustalania granicy niemiecko-sowieckiej" - podał historyk, dodając, że Niemcy wymordowali tam wówczas większość z tych Żydów, która nie uciekła na stronę sowiecką.
Prof. Andrzej Żbikowski zgadzając się, że zbrodnie w Jedwabnem i Radziłowie miały wyjątkowy charakter, dodał, że Polakom dokonującym mordu na żydowskich sąsiadach towarzyszyła również chęć obrabowania Żydów. "W Radziłowie wyraźnie widać, że tam chodzi o kamienice, o domy, o poduszki, o rzeczy - (był) bardzo wyrazisty głód rzeczy" - stwierdził ekspert, przypominając też o roli anarchii po zmianie okupanta i sytuacji, w której żadne państwowe struktury nie mogły Żydów bronić.
Również dr Krzysztof Persak z PAN - wcześniej przez wiele lat związany z IPN i współautor jednej z najważniejszych publikacji IPN dotyczącej problematyki polsko-żydowskiej pt. "Wokół Jedwabnego" - podkreślił, że w Jedwabnem i Radziłowie doszło do zbrodni na wyjątkową skalę, a także w wyjątkowy sposób. W jego ocenie, analizy historyczne wskazują, że widoczne było dążenie sprawców, żeby wymordować wszystkich Żydów w tych miejscowościach.
"Radziłów był pierwszy - 7 lipca, 10 lipca podobna zbrodnia miała miejsce w Jedwabnem. Moim zdaniem bardzo ważne jest widzieć podobieństwo, wręcz bliźniaczy scenariusz wydarzeń w obu miejscowościach, co z jednej strony można tłumaczyć pewnym kopiowaniem wzorca, a z drugiej strony być może tą samą inspiracją tego samego niemieckiego oddziału pod dowództwem Hermanna Schapera" - powiedział dr Persak.
"Pytanie jak doszło do tego, kto wpadł na pomysł, żeby Żydów spalić w stodole" - mówił historyk z PAN, zwracając przy tym uwagę, że w tamtym czasie spalenie ludzi w stodole było "jedną z nielicznych metod eksterminacji, jaką dysponowali nieuzbrojeni w broń palną sprawcy".
„Gestapowiec zaznaczył mnie, że możemy rżnąć Żydów nożami i rąbać siekierami. Wtem jeden z naszej grupy, który również brał udział w rzezi Żydów, zaznaczył, że będzie to obustronne rozlanie krwi. Wtedy jeden z gestapowców [...] powiedział: >>macie stodołę, możecie wszystkich spalić<<” – cytował słowa sprawcy dr Persak.
Historyk przytoczył przy tym fragment relacji jednego ze sprawców zbrodni w Radziłowie. "Gestapowiec zaznaczył mnie, że możemy rżnąć Żydów nożami i rąbać siekierami. Wtem jeden z naszej grupy, który również brał udział w rzezi Żydów, zaznaczył, że będzie to obustronne rozlanie krwi. Wtedy jeden z gestapowców (...) powiedział: +macie stodołę, możecie wszystkich spalić+" - cytował słowa sprawcy dr Persak, zastrzegając jednak, że ten sam człowiek później przypisał pomysł spalenia Żydów w stodole innemu polskiemu współsprawcy, swojemu koledze.
W opinii Pawła Kornackiego - historyka z Biura Badań Historycznych IPN w Białymstoku - "kluczowe znaczenie miało działanie niemieckie".
Podał przy tym kilka przykładów, które według niego o tym świadczą, dotyczących zarówno Jedwabnego jak i okolicznych miejscowości. Wśród tych przykładów - jak przekonywał badacz - były słowa jednego ze świadków zbrodni w Jedwabnem, który zeznał, że "10 lipca rankiem w Jedwabnem burmistrz Karolak powiedział mu, że dzisiaj przyjadą Niemcy i Żydów albo spalą, albo rozstrzelają". Świadek ten - jak zaznaczył Kornacki - mówił o tym kilkakrotnie.
Paweł Kornacki przypomniał też, że Niemcy w lipcu 1941 r. np. w takich miejscowościach jak Wysokie Mazowieckie czy Rajgród zmuszali Żydów do gromadzenia się na rynkach w tych miejscowościach, a następnie – po przetrzymaniu ich tam przez cały dzień – decydowali o ich zwolnieniu do domów, bez dokonywania masakry.
Historyk z IPN przypomniał też, że Niemcy w lipcu 1941 r. np. w takich miejscowościach jak Wysokie Mazowieckie czy Rajgród, zmuszali Żydów do gromadzenia się na rynkach w tych miejscowościach, a następnie - po przetrzymaniu ich tam przez cały dzień - decydowali o ich zwolnieniu do domów, bez dokonywania masakry. "Konkluzja jest taka, a jestem o tym przekonany, że gdyby 10 lipca o godzinie - przykładowo - 14 czy 15 na rynek w Jedwabnem wyszedł Niemiec i powiedział głośno i wyraźnie +Alle raus+, to tam mniej więcej po minucie nie byłoby żadnej istoty ludzkiej" - stwierdził Paweł Kornacki.
Przykład dotyczący świadka zbrodni w Jedwabnem skrytykował dr Persak, który zarzucił badaczowi z IPN w Białymstoku "niewystarczająco krytyczny stosunek do źródeł i nie konfrontowanie ich ze sobą". "Wspomniał pan człowieka, który kilkukrotnie zeznał, że miał mu burmistrz powiedzieć, że Niemcy przyjadą i spalą albo rozstrzelają Żydów. Znam te zeznania - pierwsze dwa albo trzy to są zeznania, w krótkim odstępie czasu złożone przed prokuratorem Monkiewiczem w jego zmanipulowanym śledztwie. Monkiewicz tego świadka tyle razy przesłuchiwał aż z jego zeznania w ogóle zniknęły jakiekolwiek wzmianki o udziale polskim w tej zbrodni" - mówił dr Persak, dodając, że powtórzenie tych zeznań w późniejszym śledztwie IPN dotyczącym zbrodni w Jedwabnem należy wiązać z psychologicznymi mechanizmami pamięci. "Jeżeli coś trzy razy człowiek powiedział, powtórzył, to potem ma tendencję do powtórzenia tego samego" - ocenił dr Persak.
"Ta osoba jest wymienia w latach 40. jako jeden ze sprawców w zeznaniach, które były składane, więc miał też dobre powody, żeby mówić o sprawstwie niemieckim" - dodał historyk.
Z kolei dr Marcin Urynowicz z Biura Badań Historycznych IPN zaznaczył, że nie można wszystkim polskim mieszkańcom miejscowości, w których doszło do zbrodni na Żydach, przypisywać chęci ich popełnienia. Przytoczył przy tym relację na temat mordu w Radziłowie, którą po wojnie złożyła Chaja Finkelstein.
"Wczytując się w jej relację, bardzo obszerną i szczegółową, nie da się wszystkim przypisać jakiegoś myślenia eksterminacyjnego" - podkreślił.
Przypomniał, że kiedy Chaja Finkelstein wraz z jej krewnymi była prowadzona na plac w Radziłowie, to prowadzący ich Polacy zwolnili Żydów do ich domów, gdy okazało się, że doszło do "strzałów, krzyków" i było widać dym w odległości ok. 60-70 metrów. "Gdyby oni mieli intencję eksterminacyjną, to na pewno by tak się nie zachowali, zrobiliby w tym momencie zupełnie coś innego. Każdy wie co" - podkreślił dr Marcin Urynowicz.
Cała dyskusja historyków, w której poruszono również wiele innych interesujących wątków, dostępna jest na kanale IPN na You Tube, a także na stronach internetowych Instytutu. Tuż przed jej rozpoczęciem prof. Dariusz Stola zaznaczył, że jego, a także prof. Andrzeja Żbikowskiego i dr. Krzysztofa Persaka, udział w debacie IPN nie oznacza aprobaty dla działań Instytutu. Wyjaśnił, że chodzi o działania podejmowane w ostatnich latach przez IPN, które zmierzają do dyskredytacji naukowców z Centrum Badań nad Zagładą Żydów.
W tym roku – 10 lipca – minie 80 lat od zbrodni w Jedwabnem; w tym samym czasie do pogromów doszło również w innych miejscowościach Podlasia, które po agresji III Rzeszy na Związek Sowiecki były okupowane przez Niemców, zachęcających polską ludność do popełniania zbrodni na Żydach.
Dodał też, że w szczególności sprzeciw dotyczy wypowiedzi nowego wiceprezesa IPN dr Karola Nawrockiego (także kandydata na szefa IPN), szkalujących twórców publikacji "Dalej jest noc". "To jest jedno z najważniejszych opracowań o historii Zagłady w Polsce" - ocenił prof. Stola.
W tym roku - 10 lipca - minie 80 lat od zbrodni w Jedwabnem; w tym samym czasie do pogromów doszło również w innych miejscowościach Podlasia, które po agresji III Rzeszy na Związek Sowiecki były okupowane przez Niemców, zachęcających polską ludność do popełniania zbrodni na Żydach.
W Jedwabnem - co wynika z konkluzji śledztwa, które IPN prowadził w latach 2000-2003 - mordu co najmniej 340 Żydów dokonali Polacy, którzy działali z niemieckiej inspiracji. "Co do udziału polskich cywili w dokonaniu zbrodni, należy przyjąć, iż była to rola decydująca o zrealizowaniu zbrodniczego planu (...). Zasadne jest przypisanie Niemcom, w ocenie prawnokarnej, sprawstwa sensu largo tej zbrodni. Wykonawcami zbrodni, jako sprawcy sensu stricto, byli polscy mieszkańcy Jedwabnego i okolic - mężczyźni, w liczbie co najmniej około 40" - głosi konkluzja postępowania pionu śledczego IPN.
Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ dki/