Rosyjskie media nagłośniły informację o zmyślonej zbrodni UPA we Włodzimierzu Wołyńskim z lipca 1943 roku, powołując się na świadectwo rzekomego świadka mordu na Polakach. To fałszywka, znana od 2008 roku – powiedział PAP historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Grzegorz Hryciuk.
Powiązane z Kremlem media poinformowały o odtajnieniu nowych dokumentów Federalnej Służby Bezpieczeństwa na temat rzezi wołyńskiej. Informacja o tym pojawiła się na stronie internetowej FSB, a także na rosyjskojęzycznych portalach. Według opisanego tam raportu „naocznego świadka” dla zarządu NKWD z 18 lipca 1943 roku, we Włodzimierzu Wołyńskim (miasto na zachodzie Ukrainy) z rąk UPA miało zginąć 2 tys. Polaków.
Dokument datowany na 4 sierpnia 1943 roku jest oryginalny, jednak – według historyków polskich – całkowicie niewiarygodny. Informacje sowieckiego agenta są nieprawdziwe, ponieważ do takiego mordu we Włodzimierzu nie doszło. „UPA nie atakowała miast, w których były niemieckie garnizony okupacyjne” – powiedział PAP historyk z Uniwersytetu Rzeszowskiego dr hab. Jan Pisuliński.
Także specjalizujący się w historii zbrodni wołyńskiej prof. Grzegorz Hryciuk z Wydziału Nauk Historycznych i Pedagogicznych Uniwersytetu Wrocławskiego podkreślił, że według polskich dokumentów i innych wiarygodnych relacji, żadnej tego typu akcji OUN-UPA w mieście Włodzimierz Wołyński nie było.
Zupełnie niewiarygodne są zatem także doniesienia o liczbie ofiar rzekomej masakry.
Choć w lipcu 1943 roku rzeź wołyńska osiągnęła swoje apogeum i na obszarze wielu powiatów doszło wówczas do fali mordów dokonywanych przez oddziały UPA i bojówki OUN, jednak mordu z tak dużą liczbą ofiar wśród Polaków w jednej miejscowości nie było na całym Wołyniu.
„Doniesienie wywiadowcze niezbyt precyzyjnie informuje o fali mordów dokonanych przez oddziały UPA, bojówki SB OUN i in., do których doszło 12 lipca i w kolejnych dniach na obszarze wielu powiatów Wołynia. W samym powiecie włodzimierskim, według ustaleń Ewy Siemaszko i Tomasza Berezy, zginęło w lipcu 1943 r. w 142 miejscowościach co najmniej 3,6 tys. Polaków, w tym aż 2678 znanych z nazwiska. Świadczy to niezbicie, że organy bezpieczeństwa ZSRR wiedziały o mordach na ludności polskiej i starały się śledzić te wydarzenia. Warta uwagi jest informacja – w zasadzie prawdziwa – mówiąca o akcesie Polaków, pod wpływem ataków ukraińskich i zagrożenia, do pomocniczych jednostek policji niemieckiej” – zauważył w rozmowie z PAP prof. Hryciuk.
Jego zdaniem, materiał o zbrodni we Włodzimierzu Wołyńskim jest klasyczną dezinformacją i „fałszywką". Dokument sowieckiego agenta, obecnie rzekomo odtajniony przez FSB, polskim historykom był zresztą znany od 2008 roku, a jedynym novum jest opublikowanie faksymile oryginału doniesienia.
„Narracja i moment publikacji wpisują się bez wątpienia w działania rosyjskiej propagandy dyskredytującej władze Ukrainy jako opanowane przez ideowych spadkobierców nacjonalistów dokonujących zbrodni ludobójstwa i próbujących poprzez nagłośnienie mordów na Wołyniu podsycać konflikty polsko-ukraińskie, doprowadzić do ograniczenia poparcia dla Ukrainy przez władze i społeczeństwo polskie” – podkreślił prof. Hryciuk. (PAP)
bli/ js/