Franciszka i Józef Sowowie, zamordowani za pomoc okazaną Żydom w czasie okupacji niemieckiej, zostaną we wtorek w Wierzchowisku k. Częstochowy uhonorowani przez Instytut Pileckiego. Będzie to już jedenasty kamień z pamiątkową tablicą odsłonięty w ramach instytutowego projektu „Zawołani po imieniu”.
Instytut Pileckiego poinformował, że "uroczystość w Wierzchowisku upamiętni rodzinę Sowów, która pomogła uciec grupie Żydów z częstochowskiego getta i przez rok ukrywała ich na terenie swojego gospodarstwa". "Po odnalezieniu kryjówki Niemcy zamordowali zarówno ratowanych jak i ratujących. Franciszka i Józef Sowowie osierocili pięcioro dzieci" - podał Instytut.
Z uwagi na pandemię wydarzenie nie jest otwarte dla szerokiej publiczności.
Uroczystości rozpoczną się o godz. 12 mszą w miejscowym kościele, następnie o godz. 13.30 odbędzie się odsłonięcie tablicy upamiętniającej Franciszkę i Józefa Sowów.
Józef i Franciszka Sowowie byli gospodarzami we wsi Wierzchowisko k. Częstochowy. Mieli pięcioro dzieci: Eugeniusza, Irenę, Józefa, Janinę i Piotra.
Latem 1942 r. Józef razem z synem Eugeniuszem wybudowali w oborze podziemną kryjówkę. Schronienie znalazły tam osoby, którym Józef pomógł wydostać się z częstochowskiego getta: cukiernik Henryk (Hersz) Cukrowski z żoną, złotnik Marian Cukrowski, nieznany z nazwiska krawiec Leon oraz nauczycielka Pola. Możliwe, że ukrywało się tam nawet siedem osób żydowskiego pochodzenia. Wykarmienie tak dużej grupy wymagało wielkiego wysiłku całej rodziny, nawet dzieci pomagały, przemycając żywność przez pobliską granicę ziem włączonych do Rzeszy. Dwukrotnie zostały złapane i pobite przez niemieckich żołnierzy. Przez około rok udawało się chronić ukrywanych.
"Przed świtem 1 września 1943 r. do Sowów przyjechali niemieccy żołnierze. Uderzali w okna, aż je rozbili. Z domu wyszedł Józef, od razu dostał w głowę kolbą karabinu i stracił przytomność. Niemcy wyciągali z łóżek kolejnych członków rodziny. Zaczęli bić ciężarną Franciszkę, która co chwilę mdlała. Nie doczekali się jednak odpowiedzi na pytanie, gdzie są Żydzi i partyzanci" – opowiadała Agnieszka Dąbek, koordynatorka naukowa projektu z Instytutu Pileckiego.
"Rozpoczęli, więc przeszukiwania zabudowań. Grozili, że jeśli Sowowie nie wyjawią, w którym miejscu ukryli się zbiedzy, wszyscy zostaną rozstrzelani. Wykorzystując chwilę nieuwagi, Franciszka z dwuletnim Piotrem na rękach zawołała córki i zaczęła uciekać. Dziewczynki zdołały się ukryć w lesie, a matka schroniła się u sąsiada Józefa Kalisza w piwnicy na ziemniaki. Żandarmi natychmiast pobiegli za nią, i targając za włosy, przyprowadzili z powrotem" - opowiadała Dąbek.
Jak mówiła, znalezionych w schronie ludzi wraz z Franciszką i Józefem ustawiono pod drzewami. "Eugeniusz z małym Piotrem i syn Józef byli w tym czasie zakuci w kajdanki i siedzieli w niemieckim samochodzie. Przez okno widzieli egzekucję: naprzeciwko stojących w szeregu stanęli żandarmi, którzy na znak oddali strzały. Jeszcze żyjących dobili. Zabudowania gospodarcze Sowów zostały ograbione i spalone. Osierocone dzieci zostały rozdzielone. Zaopiekował się nimi stryj Stanisław Sowa, ale ośmioletnią Janinę mimo sprzeciwu krewnych zabrała rodzina niemiecka, która wychowała ją jako swoją córkę. Rodzeństwo nie miało z Janiną kontaktu aż do 1963 roku, kiedy odnaleziono ją w Hanowerze. Żyła pod zmienionym imieniem i nazwiskiem, była zgermanizowana. Nie pamiętała, skąd pochodzi" - powiedziała Dąbek.
Instytut Pileckiego rozpoczął projekt "Zawołani po imieniu" 24 marca 2019 roku w Sadownem. W Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów w czasie okupacji niemieckiej kamień z pamiątkową tablicą został odsłonięty przez premiera Mateusza Morawieckiego przed domem Leona, Marianny i Stefana Lubkiewiczów – rodziny piekarzy zastrzelonej przez Niemców 13 stycznia 1943 roku.
Poświęcony jest tym, którzy oddali życie za pomoc żydowskim bliźnim w czasach terroru narzuconego przez niemieckiego okupanta. Odkrywane przez naukowców w archiwach, zapomniane historie przywracane są lokalnym społecznościom i – za pośrednictwem mediów – całemu krajowi, a ich bohaterowie upamiętniani są kamieniami z tablicami, odsłanianymi w miejscach zdarzeń.
"Zawołani po imieniu" został 1 czerwca nominowany do nagrody Wydarzenie Historyczne Roku 2019 w kategorii "Wydarzenie". Do końca miesiąca potrwa internetowe głosowanie, które wyłoni zwycięzców w trzech kategoriach; poza kategorią "Wydarzenie" są to "Edukacja i Multimedia" i "Wystawa". Plebiscyt organizuje Muzeum Historii Polski we współpracy z portalem historia.org.pl oraz Muzeum Łazienki Królewskie. Laureaci nagrody będą znani we wrześniu. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ mok/