W czerwcu 1984 r. powstała Federacja Młodzieży Walczącej skupiająca uczniów, studentów i młodych robotników wokół walki z władzą komunistyczną. Nigdy później nie było organizacji jednoczącej młodzież z tak odległych środowisk – powiedział PAP Jacek "Wiejski" Górski, jeden z założycieli FMW.
PAP: Jak zrodził się pomysł stworzenia opozycyjnej organizacji młodzieżowej?
Jacek Górski: 13 grudnia 1981 roku ogłoszono stan wojenny. Obudziliśmy się w nowej rzeczywistości. Mieliśmy wówczas po 15-17 lat. Mimo że wielu z nas nie znało się wcześniej, to kiedy już się spotkaliśmy, mieliśmy podobne przejścia.
Ja 13 grudnia zacząłem przygotowywać moje pierwsze w życiu ulotki. W międzyczasie działałem na warszawskim Grochowie z moim przyjacielem Jackiem Czarneckim. Równolegle swoje działania zaczynał tam prowadzić Czarek Rautszko. Gdzieś w okolicach Rembertowa zaczynali się w nowej rzeczywistości odnajdywać Artur Dąbrowski i Tomek Roguski, którzy przed stanem wojennym byli związani z Federacją Młodzieży Szkolnej, organizacją młodzieżową, która powstawała podobnie jak "Solidarność" i Niezależne Zrzeszenie Studentów w karnawale "Solidarności". Federacji Młodzieży Szkolnej nie zdążono zarejestrować w sądzie, wcześniej wybuchł stan wojenny.
Na przełomie 1983 i 1984 roku drogi naszej piątki zaczęły się zbiegać. Wcześniej każdy na własną rękę coś wydawał, rozrzucał ulotki, malował napisy na murach, generalnie knuł.
My, którzy chcieliśmy działać, nie mieliśmy partnerów w dorosłych opozycjonistach, członkach byłej "Solidarności", często zwanych "kanapową opozycją". Wszyscy patrzyli na nas z góry, jak na taki niebezpieczny młody narybek, który chciałby się bić, awanturować, protestować. Prowadzić działania w stylu "Małego Sabotażu", o którym naczytaliśmy się w książkach o II wojnie światowej, o polskim podziemiu akowskim i Szarych Szeregach.
PAP: Co was łączyło poza wiekiem i wspólnym oporem wobec ówczesnych władz?
Jacek Górski: Była w nas chęć działania. Zdaliśmy sobie sprawę, że na tak zwaną "dorosłą Solidarność" nie ma co liczyć. Organizacja została poddana represjom. Z wielkiego, 10-milionowego związku zostało kilka, może kilkanaście tysięcy osób. Też mocno zniechęconych do działania. W 1983 roku opór zaczął zamierać. Było tak jak w piosence Gintrowskiego "Powielacz" – "Drukujemy ulotki o tym, że jeszcze żyjemy".
My, którzy chcieliśmy działać, nie mieliśmy partnerów w dorosłych opozycjonistach, członkach byłej "Solidarności", często zwanych "kanapową opozycją". Wszyscy patrzyli na nas z góry, jak na taki niebezpieczny młody narybek, który chciałby się bić, awanturować, protestować. Prowadzić działania w stylu "Małego Sabotażu", o którym naczytaliśmy się w książkach o II wojnie światowej, o polskim podziemiu akowskim i Szarych Szeregach. Oni nie chcieli naszej pomocy, nie chcieli wykorzystać naszego potencjału ani entuzjazmu. Nie było innego wyjścia – zaczęliśmy myśleć o własnej organizacji.
PAP: Kiedy i jak zaczęła się formalizować?
Jacek Górski: Zebraliśmy się po wielu przygodach i działaniach prowadzonych indywidualnie w różnych częściach miasta. Z jednej strony ja i Jacek Czarnecki, którzy znaliśmy się od lat, z drugiej Czarek Rautszko i środowisko rembertowskie, czyli Artur Dąbrowski i Tomek Roguski. I tak skrzyknęła się piątka osób, która zdecydowała o powołaniu komitetu założycielskiego Federacji Młodzieży Walczącej.
29 czerwca 1984 roku zwołaliśmy konspiracyjne spotkanie nad Wisłą, na jednej z nadwiślańskich polanek po praskiej stronie, gdzieś w okolicach dzisiejszej ulicy Bora Komorowskiego. Zebrała się tam grupa kilkunastu osób. Podzieliliśmy się rolami - ja miałem się zająć organizacją działalności ulicznej, Tomek Roguski miał odpowiadać za stworzenie redakcji, Czarek Rautszko - poligrafii, a Artur Dąbrowski miał być oknem Federacji Młodzieży Walczącej na środowisko Solidarności, ponieważ jako młody pracownik Uniwersytetu Warszawskiego był jednocześnie członkiem podzielonej "Solidarności" działającej na uczelni.
Po spotkaniu wszyscy rozjechaliśmy się na wakacje, więc pomysły na niezależną działalność poszły w Polskę. Po powrocie zaczęliśmy przygotowania pierwszych działań.
PAP: Skąd się wziął pomysł na taką właśnie nazwę organizacji?
Jacek Górski: Bazowała ona na nazwie Federacji Młodzieży Szkolnej, w której niektórzy z nas wcześniej działali. Ja nie miałem do czynienia z tą organizacją, natomiast stwierdziłem, że ta nazwa będzie akurat - tylko "Szkolną" zmieniłem na "Walczącą" i zaprojektowałem logotyp organizacji.
PAP: Od czego zaczęliście?
Jacek Górski: Od komunikatu o powstaniu Federacji Młodzieży Walczącej i apelu do młodzieży. Pierwszą akcją były "cegiełki", czyli składki pieniężne na pomoc dla młodzieży represjonowanej w Gorzowie Wlkp., Wrocławiu, Gliwicach i Krakowie. Później były przygotowania do mszy z okazji 11 listopada, ale pomiędzy jednym a drugim działaniem wydarzyło się coś, co bardzo skonsolidowało nie tylko wszystkich Polaków, ale też nas – porwanie i śmierć księdza Jerzego Popiełuszki.
Razem z Jackiem Czarneckim działaliśmy w służbie kościelnej na terenie parafii Stanisława Kostki i tam też poznałem Adama Golańskiego, naszego przyszłego drukarza, który do Federacji Młodzieży Walczącej wniósł coś, co było bezcenne. Dzisiaj byśmy to nazwali know-how i hardware, czyli sprzęt do drukowania i umiejętność drukowania w technice sitodruku. Adam był drukarzem wydawnictwa KOS, poligraficznego zaplecza dla podziemnych struktur związanych z oświatą. Cały sprzęt drukarski miał u siebie w mieszkaniu na Mokotowie.
Przez znajomość z Adamem działalność poligraficzna weszła na krótką chwilę w zakres moich obowiązków. Później też włączyłem się w prace redakcji przyszłego pisma "Nasze Wiadomości", którego tytuł wymyśliłem. Był to miesięcznik Federacji Młodzieży Walczącej w Warszawie, który rozchodził się w całej Polsce i wyróżniał się bardzo starannie wykonaną winietą. Winieta była wzorowana na czasopiśmie legionowym "Wiadomości Polskie", które wychodziło najpierw w Cieszynie, a później w Piotrkowie Trybunalskim. Cztery oprawione tomy tego czasopisma odziedziczyłem po moim dziadku. Jak się po latach zorientowałem, prowadził on dokładnie tak samo urozmaicone patriotyzmem i miłością do Polski życie jak ja 70 lat po nim.
Przed miesięcznikiem "Nasze Wiadomości", który ruszył na początku 1985 roku, wydawaliśmy przez krótki czas biuletyn "Serwis Informacyjny Centralnego Zespołu Informacyjnego Federacji Młodzieży Walczącej". Nieco wcześniej, w grudniu 1984 roku, Gdańsk wydał swój pierwszy periodyk FMW. Powstał on w środowisku, które stworzyli Mariusz Wilczyński i Klaudia Moszczyńska. W Gdańsku działała też druga grupa FMW.
Opór przeciwko komunistycznym władzom jednoczył w FMW uczniów szkół podstawowych, zawodowych, licealnych, studentów i młodych robotników. Był to fenomen w skali całego bloku wschodniego. Nigdy później nie powstała organizacja, która skupiałaby w działaniu młodzież z tak odległych społecznie środowisk.
Wspomniane wydawnictwa szybko zapewniły nam rozgłos. Już pod koniec 1984 roku informacje o powołaniu FMW zostały ogłoszone na łamach warszawskiego tygodnika podziemnego "Wola" i pisma Oświaty Niezależnej "Tu Teraz". Ale największą sławę dała nam audycja Radia Wolna Europa, w której przeczytano zarówno komunikat o powstaniu Federacji Młodzieży Walczącej w Warszawie, jak i nasz apel do młodzieży. To spowodowało, że Federacje Młodzieży Walczącej zaczęły powstawać w innych miastach, m.in.: Gdańsku i Gdyni, Krakowie, ale także w małych ośrodkach jak Chełm czy Kolno.
PAP: FMW stało się organizacją ogólnopolską. Co było szczególnego w tym związku?
Jacek Górski: Opór przeciwko komunistycznym władzom jednoczył w FMW uczniów szkół podstawowych, zawodowych, licealnych, studentów i młodych robotników. Był to fenomen w skali całego bloku wschodniego. Nigdy później nie powstała organizacja, która skupiałaby w działaniu młodzież z tak odległych społecznie środowisk.
PAP: Co robiliście oprócz wydawnictw?
Jacek Górski: Malowaliśmy hasła na murach, kolportowaliśmy prasę niezależną, rozrzucaliśmy ulotki na ulicach, uczelniach i w szkołach, organizowaliśmy milczące przerwy, podziemne biblioteki, kółka samokształceniowe, obozy szkoleniowe, spotkania z działaczami "Solidarności" czy znanymi pisarzami. Emitowaliśmy audycje Radia Solidarność. Łącznie FMW wydawała ponad 150 tytułów prasy podziemnej w blisko 70 ośrodkach.
Od 1984 roku współpracowaliśmy z Grupami Oporu "Solidarni" stworzonymi przez Teodora Klincewicza, z którym skontaktował mnie Henryk Wujec. Wspólnie umieszczaliśmy w różnych punktach miasta głośniki, zwane przez nas „gadałami”, przez które nadawaliśmy audycje. W najbardziej ruchliwych i pilnowanych przez milicję punktach miasta rozrzucaliśmy ulotki z wykorzystaniem wyrzutników pirotechnicznych, rozwieszaliśmy transparenty. Im miejsce było bardziej spektakularne, tym lepiej, np. pasaż za Domami Centrum, ul. Chmielna (wówczas Rutkowskiego). Raz umieściliśmy głośnik na dachu budynku sąsiadującego z więzieniem na Rakowieckiej, skąd nadaliśmy audycje dla więźniów politycznych. Było jeszcze kilka innych aktywności, które drażniły komunistyczne władze, a podnosiły na duchu społeczeństwo.
PAP: Czy tropiły was komunistyczne organy bezpieczeństwa?
Jacek Górski: Tak, w różny sposób. W mieście starały się rozbijać nasze akcje, czasami aresztowały niektórych z nas. Rozpracowano nas operacyjnie. Pierwsza sprawa operacyjnego rozpoznania pod kryptonimem "Łączność" zaczęła się pod koniec 1984 roku. Było to następstwo dystrybuowanych przez nas, w Technikum Łączności przy alei Stanów Zjednoczonych w Warszawie, ulotek informujących o obchodach święta 11 listopada.
W 1985 roku zaczęła się wokół nas zagęszczać atmosfera. W kolejnych miesiącach pojawiały się na przykład podsłuchy montowane w mieszkaniu, z którego szczęśliwie chwilę wcześniej ewakuowaliśmy naszą drukarnię. Podobne działania Służba Bezpieczeństwa podejmowała wobec FMW w całym kraju. Sięgano też po środki pozaprawne, których doświadczyłem – porwanie i tortury przez "nieznanych sprawców".
PAP: Jak odbyło się to porwanie?
Jacek Górski: W styczniu 1986 roku, wychodząc z domu, zostałem obezwładniony gazem przez trzech zamaskowanych mężczyzn. Wrzucono mnie do samochodu i zawieziono do jakiejś zamokłej piwnicy w starej ruderze. Tam całą noc byłem torturowany, do utraty przytomności. Później wywieziono mnie na Olszynkę Grochowską i położono na torach. Ocknąłem się po pewnym czasie i zobaczyłem nadjeżdżający pociąg. Ostatkami sił wyczołgałem się z torów i z trudem dotarłem do domu.
Całe środowisko podejrzewało, że miałem zginąć na tym torowisku i być przestrogą lub postrachem dla opozycji warszawskiej. Na szczęście Pan Bóg zadecydował inaczej i przeżyłem. Po tym wydarzeniu na rok odsunąłem się od pracy w FMW. Wszyscy bali się, że mogę być śledzony. Chodziłem wtedy na własne akcje malowania napisów na murach czy rozklejania ulotek.
Środowisko rozpadało się w sposób naturalny, ale też z powodu polaryzacji poglądów. Rok 1989 to podział w podziemiu na część, która była za Okrągłym Stołem i za skorzystaniem z tego porozumienia z komunistami, o którym prawdę poznaliśmy dopiero wiele lat później. Druga grupa była temu przeciwna.
PAP: Do kiedy działało FMW?
Jacek Górski: Po 1989 roku wróciliśmy do nauki. Rozeszliśmy się do różnych środowisk. Wiadomo, młodzi ludzie zmieniają środowiska jak rękawiczki – szkoła podstawowa, średnia, studia, pierwsza praca. Ostatnie komórki FMW, gdzieś w terenie, przetrwały do 1996 roku.
Środowisko rozpadało się w sposób naturalny, ale też z powodu polaryzacji poglądów. Rok 1989 to podział w podziemiu na część, która była za Okrągłym Stołem i za skorzystaniem z tego porozumienia z komunistami, o którym prawdę poznaliśmy dopiero wiele lat później. Druga grupa była temu przeciwna.
PAP: Jak dziś, z perspektywy, patrzycie na FMW?
Jacek Górski: Z wdzięcznością, że dane nam było przeżyć tę historię, uczestniczyć w niej. Ze świadomością, że nie byliśmy na kolanach, tylko chodziliśmy z podniesioną głową.
Wielu z nas ma już szósty krzyżyk na karku, reszta zbliża się do tego. Mamy świadomość, że może to być już ostatnia rocznica, którą sami organizujemy i na której wszyscy się spotkamy, dlatego podchodzimy do niej dość sentymentalnie.
PAP: Działania patriotyczne są trwałym elementem pańskiego życia. 40 lat temu było FMW, a dziś?
Jacek Górski: Od lat zajmuję się organizacją Koncertu Niepodległości, którego jestem reżyserem i scenarzystą. Zrealizowaliśmy 50 edycji koncertu, m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego, (gdzie zainaugurował w 2009), na Westerplatte, w Sali BHP Stoczni Gdańskiej, Zamku Królewskim i na pl. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie, na niszczycielu ORP "Błyskawica" i wielu innych miejscach. Specjalna anglojęzyczna edycja wydarzenia odbyła się w bazie NATO w Adaži, gdzie żołnierzom dziewięciu narodowości ukazaliśmy walkę Polaków za Wolność Naszą i Waszą w perspektywie ośmiu wieków historii Polski. Dwujęzyczne edycje koncertu realizowaliśmy także w Kanadzie i Australii, na Litwie, Łotwie i na Ukrainie. Na bazie powyższego doświadczenia stworzony został edukacyjno-historyczno-artystyczny portal www.spiewnikniepodległosci.pl, którego polsko-, angielsko- i portugalskojęzyczne serwisy dotarły do blisko 2,5 mln unikalnych użytkowników z całego świata. Prowadzę też wiele innych działań odnoszących się do patriotyzmu, historii, kultury, tradycji i dziedzictwa.
PAP: Jakie wydarzenia odbędą się w ramach obchodów 40. rocznicy powstania FMW?
Jacek Górski: Obchody naszego 40-lecia zainaugurowaliśmy 18 maja w Salezjańskim Ośrodku dla Młodzieży w Kaczorach pod Ostródą. Główne obchody rozpoczną się 8 czerwca w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie. W programie: wspólne zwiedzanie muzeum, msza św. w jednym z więziennych pawilonów, wręczenie okolicznościowych Krzyży Federacji Młodzieży Walczącej, otwarcie wystawy poświęconej FMW, konferencja prasowa oraz panel dyskusyjny pt. "Jedna Ojczyzna, dwa plemiona", w którym udział wezmą byli członkowie FMW: Sławomir Cenckiewicz, Krzysztof Kwiatkowski i Bogdan Rymanowski. Po południu zabytkowymi autobusami udamy się na wycieczkę warszawskimi śladami FMW, a wieczorem spotkamy się na koncercie kwartetu "Proforma". W niedzielę 9 czerwca spotkamy się przy grobie błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki, a po mszy w intencji środowiska FMW odprawionej w kościele pw. św. Stanisława Kostki o godz. 13 dokonamy poświęcenia Sztandaru Federacji Młodzieży Walczącej.
Rozmawiał: Tomasz Szczerbicki
W związku z obchodami 40-lecia FMW Poczta Polska wraz ze stowarzyszeniem FMW przygotowała limitowaną edycję znaczków pocztowych.
Jacek „Wiejski” Górski - urodzony w 1965 r. w Warszawie, opozycjonista i działacz społeczny. Reżyser, scenarzysta i organizator wydarzeń: Koncert Niepodległości, Projekt Arboretum i Hybryda Kultur Festiwal. Wydawca portalu Śpiewnik Niepodległości. Stypendysta MKiDN. Magister ekonomii, były pilot szybowcowy i skoczek spadochronowy. (PAP)
Autor: Tomasz Szczerbicki
szt/ miś/ dki/