
Głównym celem "Leksykonu getta łódzkiego" jest pokazanie, że to nie "wielka" historia bliżej niesprecyzowanych 200 tys. osób bez imion, ale historie prawdziwych ludzi z ich wyzwaniami codzienności, przeżyciami miłosnymi, rodzinnymi konfliktami i zwierzętami domowymi - powiedział PAP dr Adam Sitarek.
W sieci pod adresem leksykongetta.pl można już znaleźć znaczącą część "Leksykonu getta łódzkiego", który jest zbiorem informacji umożliwiających poznanie losów żydowskiej dzielnicy zamkniętej w okupowanym przez Niemców Litzmannstadt. To unikatowy projekt, którego realizację zapoczątkowano w 1943 roku, zaś jego współczesnym kontynuatorom przyświeca ważny cel - pokazanie historii w jej ludzkim wymiarze.
"Naszym głównym celem jest pokazanie, że łódzkie getto to nie +wielka+ historia bliżej niesprecyzowanych 200 tys. osób bez imion, ale historie prawdziwych ludzi z ich wyzwaniami codzienności, przeżyciami miłosnymi, rodzinnymi konfliktami i zwierzętami domowymi" - wyjaśnił dr Adam Sitarek, który w Centrum Badań Żydowskich im. Filipa Friedmana Uniwersytetu Łódzkiego kieruje projektem dotyczącym leksykonu.
Zespół badaczy od 6 lat tworzy encyklopedyczny opis funkcjonowania łódzkiego getta i życia jego mieszkańców; podstawę ich pracy stanowi zbiór świadectw, dokumentów archiwalnych i przygotowanych w getcie opracowań znajdujących się w Archiwum Państwowym w Łodzi, Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie oraz wielu instytucjach zagranicznych.
O szczególnej wartości projektu świadczy fakt, że stanowi on kontynuację encyklopedii pisanej w getcie od jesieni 1943 roku przez grupę dziennikarzy, naukowców i pisarzy. "W późniejszej epoce, kiedy będą prowadzone badania nad gettem, taki zbiór, taka encyklopedia, będzie mogła dostarczyć informacji tam, gdzie nie wystarczy sam opis warunków" - uzasadniali cel swoich działań autorzy pierwszych 378 haseł.
W planach mieli opracowanie jeszcze co najmniej 1 tys. haseł, jednak ten cel uniemożliwiła likwidacja getta w sierpniu 1944 r. Zagładę przeżył zaledwie jeden z dziesięciu autorów. Ich zapiski wydano 10 lat temu w publikacji "Encyklopedia getta. Niedokończony projekt archiwistów z getta łódzkiego".
"Myśleliśmy, że ta encyklopedia jest kompletna. Zupełnie przypadkiem, podczas kwerendy w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, znaleźliśmy listę planowanych haseł, którą rozpoznaliśmy po odręcznym charakterze pisma jednego pracowników Wydziału Archiwum; ten charakter dobrze poznaliśmy, bo od lat obcujemy z tymi dokumentami. Stwierdziliśmy, że tak fenomenalnego materiału nie możemy tak po prostu pozostawić i należy dokończyć ten niezwykle ciekawy, wyjątkowo unikalny projekt" - podkreślił dr Sitarek.
Badacze nie chcieli jednak ograniczyć się wyłącznie do tych haseł, które niegdyś zaproponowali archiwiści z getta. Przede wszystkim postanowili rozszerzyć leksykon getta o wiedzę, którą pozyskano przez kilkadziesiąt lat badań. Tak powstało kilkaset nowych haseł; z innej perspektywy pokazują one szczegóły, które pominęli archiwiści z getta, prezentują też m.in. sylwetki historyków, którzy zajmowali się gettem łódzkim, miejsca pamięci i praktyki upamiętnień nie tylko w Łodzi, ale na całym świecie.
"Mieliśmy bardzo długie dyskusje, jak zdefiniować kategorie, żeby ująć maksymalnie dużo haseł, ale też by nie były one zbyt szczegółowe. W portalu internetowym dodaliśmy obok kategorii także tagi i stworzyliśmy ich specjalny zbiór, tzw. księgę tagów, który pomaga eksplorować zasoby; odnoszą się m.in do życia codziennego, politycznego, kobiet, dzieci, administracji niemieckiej, administracji żydowskiej, historiografii getta" - zaznaczył historyk.
W "Leksykonie" znajdziemy biografie i opisy wydarzeń, miejsc, przedmiotów związanych z historią getta, ale też hasła dotyczące zjawisk, które - w opinii dr Sitarka - są najciekawszą kategorią, pokazującą getto z nieznanej dotąd strony. Badacze tworzyli opisy zjawisk na podstawie bardzo szczegółowych kwerend - w dziennikach, w relacjach osobistych, rzadziej w dokumentach. Ale mamy też starsze opisy zjawisk, np. w pierwszej, niedokończonej wersji z 1943 r., znalazła się "kolejka". Z hasła stworzonego przez Oskara Rosenfelda dowiemy się, że stanie w kolejkach było w getcie zjawiskiem codziennym i że "pewne funkcje życia gospodarczego były bez niej nie do pomyślenia".
Około 20 haseł wymyślonych a nieopisanych przez archiwistów z getta nie udało się rozszyfrować - nie wiadomo, co w gettowej nomenklaturze oznaczać miało słowo "króliki" albo czy "Hershel ganef", czyli Herszel złodziej, to konkretna czy zmyślona postać. Innego złodzieja o pseudonimie Stryczek udało się badaczom zidentyfikować dzięki relacjom ocalałych z getta łódzkiego, zbieranym kilkanaście lat temu; wówczas nie przypuszczano nawet, że takie informacje mogą się przydać do leksykonu.
Źródła wykorzystane przez naukowców to odrębny, bardzo szeroki temat. Jak przypomniał dr Sitarek archiwalia pozostałe po getcie łódzkim to największy na świecie tego typu zbiór. Sama administracja żydowska zostawiła po sobie prawie 1 mln stron dokumentów, poza tym jest jeszcze bardzo bogata dokumentacja administracji niemieckiej Wszystko to zachowało się, ponieważ Łódź nie została zniszczona w czasie wojny.
"Mamy też bardzo bogate i ciekawe archiwalia niemieckie, które niejednokrotnie były wykorzystywane po raz pierwszy. Są to dokumentacje procesów powojennych, a także dotyczące więźniów obozów czy polityki eksterminacji centralnych władz III Rzeszy. Sięgaliśmy do dokumentów osobistych, dzienników, różnego rodzaju wspomnień, listów. To właśnie ze świadectw osobistych spisywanych w getcie najwięcej dowiadujemy się o rzeczywistości getta widzianej z perspektywy mieszkańców, o specyficznym języku getta" - zaznaczył historyk.
Ważne źródła to także nagrania świadectw złożonych przez ocalałych z getta w latach 80. i 90. XX wieku, jak i relacje zbierane przez Centralną Żydowską Komisję Historyczną tuż po wojnie, przechowywane w Żydowskim Instytucie Historycznym. Poza tym badacze analizowali różnego rodzaju obiekty, np. makiety czy wykonane w getcie dzieła sztuki.
"W kilku przypadkach bez albumów, grafik i rysunków nie mielibyśmy twarzy do postaci, bo nie mieliśmy ich wizerunku na fotografiach lub były na nich w tłumie różnych osób. Dzięki temu, że ktoś narysował tę osobę i podpisał, byliśmy w stanie oddać jej twarz. Mamy też największą na świecie kolekcję zdjęć z jednego getta - prawie 15 tys. fotografii. W większości są to zdjęcia wykonywane na zlecenie administracji niemieckiej albo żydowskiej, a więc o charakterze propagandowym, ale mimochodem fotografowie przemycali trochę prawdziwych obrazów getta, które my teraz wyłapujemy. Korzystamy przy tym z pomocy łódzkiego +detektywa zdjęć+ Bolesława Polewczyka, który nam lokalizuje obrazy ze zdjęć w przestrzeni miasta" - wyjaśnił dr Sitarek.
Portal leksykongetta.pl a także związane z projektem badania zostaną opublikowane w formie książkowej jeszcze w tym roku. Już teraz "Leksykon..." budzi wielkie zainteresowanie różnych środowisk - od instytucji międzynarodowych zajmujących się historią getta, poprzez badaczy, przewodników turystycznych - co ciekawe, nie tylko z Polski.
"To na pewno będzie portal przeznaczony dla naukowców. Coraz częściej prowadzone są badania z różnych, bardziej precyzyjnych perspektyw, np. bada się doświadczenie zmysłowe, dźwiękowe getta, doświadczenie odbierane przez dzieci czy kobiety. Portal umożliwi rozeznanie się w tej materii. Mam nadzieję, że portal zachęci też badaczy z różnych ośrodków do tego, by zająć się naukowo gettem łódzkim, bo tych dokumentów jest tak dużo, że my nie jesteśmy w stanie ich zbadać, chociażbyśmy pracowali non-stop i przez kolejne 50 lat" - podkreślił dr Sitarek.(PAP)
Agnieszka Grzelak-Michałowska
agm/ aszw/