![Michaił Tuchaczewski. Źródło: Wikimedia Commons](/sites/default/files/styles/open_article_750x0_/public/202206/tuchaczewski.png?itok=CECwd9ND)
„Strzelacie nie do nas, strzelacie do Armii Czerwonej” – miał powiedzieć przed plutonem egzekucyjnym. 85 lat temu rozstrzelany został Michaił Tuchaczewski, sowiecki dowódca w Bitwie Warszawskiej.
To on miał „po białym trupie” Polski ponieść rewolucję do Europy Zachodniej. W 1937 r. stał się jedną z pierwszych ofiar wielkiej czystki, jaką Józef Stalin przeprowadził w armii. Być może jego śmierć miała też związek ze skomplikowanymi, sięgającymi rewolucji relacjami z dyktatorem.
Warto zacząć od ostatniego epizodu tych ostatnich. „My Wam wierzymy” – powiedział mu Józef Stalin i obiecał szybki powrót do Moskwy. Był początek maja 1937 r. Michaił Tuchaczewski, bohater wojny domowej i jeden z najważniejszych dowódców wojskowych ZSRS, kilka dni wcześniej został zdegradowany i wysłany do Kujbaszewa. Dyktator słowa dotrzymał … na swój sposób. Tuchaczewski wrócił do stolicy po kilkunastu dniach, tyle że bez dystynkcji i w kajdankach. Oskarżony o szpiegostwo i zdradę, po kilku dniach tortur przyznał się do zarzutów. Został skazany na śmierć i zapewne w nocy z 11 na 12 czerwca rozstrzelany. Miał ledwie 44 lata.
Generał albo śmierć
U Tuchaczewskiego wszystko było intensywne. Przyszedł na świat w 1893 r. w rodzinie ziemiańskiej w guberni Smoleńskiej – ojciec był szlachcicem, matka chłopką. Jak opowiadały jego siostry, był dzieckiem upartym, samowolnym, ale też nadzwyczaj samodzielnym. Wyróżniał się przede wszystkim wielką siłą fizyczną – koledzy nazywali go „potworem” czy „hipopotamem”.
Uczył się średnio, aż do momentu, gdy wstąpił do 1. Moskiewskiego Korpusu Kadetów. Ukończył go z I lokatą i prawem wyboru szkoły. Wybrał elitarną Aleksandrowską Szkołę Oficerską. Gdy po dwóch lat opuszczał jej mury był już podporucznikiem. Znów mógł przebierać i w ten sposób trafił do Siemionowskiego Pułku Gwardii Cesarskiej w Petersburgu.
To on miał „po białym trupie” Polski ponieść rewolucję do Europy Zachodniej. W 1937 r. stał się jedną z pierwszych ofiar wielkiej czystki, jaką Józef Stalin przeprowadził w armii. Być może jego śmierć miała też związek ze skomplikowanymi, sięgającymi rewolucji relacjami z dyktatorem.
Był rok 1914 i właśnie rozpoczynała się I wojna światowa. Na froncie szybko zasłynął z brawurowej odwagi. Otrzymał aż 6 odznaczeń bojowych. Koledzy wspominali go później jako „nad wiek poważnego, myślącego, bardzo, aż chorobliwie ambitnego”.
Jak bardzo? Wystarczy przytoczyć fragment listu do swoich bliskich: „Jestem przekonany, że wszystko, co jest konieczne, abym osiągnął mój cel, to męstwo i wiara w siebie. Powiedziałem sobie, że albo będę generałem w wieku trzydziestu lat, albo nie dożyję do tego czasu”. Kilka lat później w liście do ówczesnej narzeczonej rzucił ponoć nawet, że chce zostać „czerwonym Bonapartem”.
W lutym 1915 r. dostał się do niewoli. Ale nie siedział bezczynnie. Trzy pierwsze próby ucieczek były nieudane. Trafił do obozu o zaostrzonym rygorze, dla złapanych zbiegów. Właśnie z niego uciekł w sierpniu 1917 r. Wrócił do służby w armii jesienią, ale na początku kolejnego roku jego pułk został rozformowany.
Armia Czerwona, czyli kierunek kariera
To nie był ideologiczny wybór. „Pójdę z bolszewikami. Biała armia niczego zdziałać nie potrafi. Nie mamy wodza (...). Myślę jednak, że robię dobry wybór. Rosja jest w trakcie wielkich przeobrażeń” – tłumaczył. „Typowy karierowicz epoki rewolucyjnej. Bolszewikiem zapewne nie był, ale i narodowa Rosja była mu doskonale obojętna. Chciał władzy” – podsumował Aleksiej von Lampe, późniejszy generał i oficer w armii białych.
Tuchaczewski do Armii Czerwonej zgłosił się jako jeden z pierwszych – i to ponoć wprost do jednego z wodzów rewolucji Lwa Trockiego. Szybko też na młodego porucznika zwrócił uwagę Włodzimierz Lenin. Został mianowany komisarzem Moskiewskiego Rejonu Obrony Zachodniej Strefy. Na krótko. Wkrótce jako dowódca armii został wysłany na front. Miał wówczas ledwie 25 lat. Wyrażony w liście cel osiągnął 5 lat przed wyznaczonym sobie czasem!
To właśnie w czasie wojny domowej zyskał sławę wybitnego dowódcy. Odbił z rąk admirała Aleksandra Kołczaka Syberię, zatrzymał ofensywę gen. Antona Denikina na Kaukazie. Co ciekawe decyzję o powierzenia mu tego ostatniego dowództwa wydał wówczas Józef Stalin, który choć niezbyt lubił młodego generała, nazwał go „demonem wojny domowej”.
W kwietniu 1920 r. Tuchaczewski został naczelnym dowódcą Frontu Zachodniego. To on miał poprowadzić Armię Czerwoną na Warszawę. „Czerwonoarmiści! Wybiła godzina zapłaty – napisał w odezwie – Wojska spod znaku Czerwonego Sztandaru i wojska łupieżczego białego orła oczekuje śmiertelny pojedynek. (...) Na Zachodzie rozstrzygają się losy światowej rewolucji. Ponad trupem białej Polski wiedzie droga ku ogólnoświatowej pożodze. Poniesiemy na bagnetach szczęście i pokój pracującej ludzkości”.
Klęska pod Warszawą była po części wynikiem jego błędów. Nie zabezpieczył należycie południowego skrzydła swojej armii, skąd poszło polskie kontrnatarcie, a także zlekceważył informacje o planach Polaków. Sam winę za niepowodzenie zrzucał na … Stalina. To komisarz frontu południowo-zachodniego sprzeciwił się rozkazowi natychmiastowego marszu na Warszawę w pierwszych dniach sierpnia. Późniejszy dyktator chciał najpierw zdobyć Lwów. W rezultacie armie ruszyły w kierunku stolicy Polski zbyt późno, by uchronić Armię Czerwoną od klęski.
Klęska pod Warszawą była po części wynikiem jego błędów. Nie zabezpieczył należycie południowego skrzydła swojej armii, skąd poszło polskie kontrnatarcie, a także zlekceważył informacje o planach Polaków. Sam winę za niepowodzenie zrzucał na … Stalina.
Nawet po niej Tuchaczewski był pewny swego. 20 sierpnia twierdził, że pokój możliwy jest po „rozgromieniu sprawy bandytów” i „na gruzach białej Polski”. Do decydującej bitwy doszło nad Niemnem w drugiej połowie września. Znów zakończyła się zwycięstwem Polaków.
Krwawy pogromca i marszałek
Lenin nadal mu jednak ufał. Generał został wysłany na odcinek „wewnętrznej walki”. W marcu 1921 r. dowodził wojskiem podczas buntu marynarzy bałtyckich w Kronsztadzie. Bunt utopił we krwi. Leninowi w to graj. „Ojczulku, jestem zadowolony, bardzo zadowolony z przeprowadzonej przez was operacji” – miał powiedzieć generałowie w prywatnej rozmowie. I wysłać go z kolejną misją – stłumienia groźnego powstania chłopskiego w oddalonej o 500 km od Moskwy na południe Tambowszczyźnie.
Tu też Tuchaczewski postępował tyleż brutalnie, co skutecznie. „Eliminacja bandyckiego elementu nie może nosić charakteru przypadkowego; należy jasno zademonstrować chłopstwu (...), że walka z władzą sowiecką jest beznadziejna” – pisał w jednym z rozkazów. W innym, ogłoszonym w prasie, nakazywał „obywateli odmawiających podania swego nazwiska rozstrzeliwać na miejscu bez sądu.(...) Rodziny ukrywające członków rodzin lub ruchomości bandytów, traktować jako bandyckie i najstarszego pracującego w takiej rodzinie rozstrzeliwać na miejscu bez sądu”. Do pacyfikacji używał nawet broni chemicznej.
Brutalność postępowania, a bardziej otwartość z którą ją głosił spowodowała napięcia w Moskwie. Tuchaczewski został odwołany z funkcji dowódcy… tyle że już po zakończeniu rozprawy z buntownikami. I to była jedyna kara. W sowieckiej Rosji nadal robił wielką karierę. Przez krótki czas był komendantem Akademii Wojskowej. Później wszedł do Sztabu Generalnego, początkowo jako zastępca, później jako szef. W czerwcu 1931 r. został mianowany wiceprzewodniczącym Rewolucyjnej Rady Wojennej i zastępcą komisarza (wiceministrem) do spraw wojskowych i morskich oraz szefem uzbrojenia armii. 4 lata później – mając zaledwie 42 lata został jednym z 5 marszałków Związku Sowieckiego. W 1936 r. jest już I zastępcą ministra obrony.
Tuchaczewski nie zajmuje się wyłącznie walką o stołki. Jest autorem ponad stu artykułów, podręczników i książek na temat współczesnej armii i działań bojowych. Miał też spory wpływ na modernizację Armii Czerwonej czy wprowadzanie nowych rodzajów sił zbrojnych jak lotnictwa, wojsk powietrznodesantowych czy zmechanizowanych. To on odpowiadał za rozpoczęcie masowej produkcji czołgów.
Kontakty ze Stalinem
Otwarty konflikt ze Stalinem był kwestią czasu. „Przeciwko Tuchaczewskiemu było wszystko: jego cechy osobowe – inteligencja, charakter, mądrość, wyrazista powierzchowność. I bojowa sława. (...) Podobnych ludzi Stalin w swoim kręgu nie znosił” – pisał inny dowódca wojskowy Anton Antonow-Owsijenko (rozstrzelany w 1938 r.). Stalin już pod koniec lat 20. zaczął określać Tuchaczewskiego mianem potencjalnego „Napoleonka”. W 1927 r. po raz pierwszy generał poszedł w odstawkę – musiał złożyć dymisję z funkcji szefa sztabu i został zesłany na dowódcę wojska do Leningradu.
Wygnanie skończyło się po 4 latach. Niespodziewane przywrócenie do łask zaowocowało stanowiskiem wiceministra. Tuchaczewski stał się potrzebny Stalinowi do politycznych rozgrywek.
Tuchaczewski nie zajmuje się wyłącznie walką o stołki. Jest autorem ponad stu artykułów, podręczników i książek na temat współczesnej armii i działań bojowych. Miał też spory wpływ na modernizację Armii Czerwonej czy wprowadzanie nowych rodzajów sił zbrojnych jak lotnictwa, wojsk powietrznodesantowych czy zmechanizowanych. To on odpowiadał za rozpoczęcie masowej produkcji czołgów.
Ale ciemne chmury rozstąpiły się tylko na pewien czas. Zgrabnie ujął to bliski współpracownik dyktatora Wiaczesław Mołotow, który twierdził, że tego typu osoby należy wykorzystywać „do któregoś momentu… tu można się pomylić: albo rozprawić się z nimi nazbyt wcześnie, albo zbyt późno”. Chwilowe pojednanie, wsparte nawet wspólnymi pobytami nad Morzem Czarnym, niczego w tych relacjach nie zmieniło. Choć do ostatecznych rozstrzygnięć doszło dopiero po kilku latach.
Na razie Tuchaczewski korzystał z życia. Nawet przekroczywszy 40. rok życia marszałek, żył bardzo intensywnie. Dużo ćwiczył, prowadził też bogate życie towarzyskie. „Lubił się podobać był bardzo przystojny i wiedział o tym. Ubierał się aż nadto elegancko” – wspominał przyjaźniący się z marszałkiem sławny kompozytor Dmitrij Szostakowicz i dodawał: „Wydawał się ulubieńcem losu. Miał sławę, honory, wysokie stanowisko”.
Upadek i śmierć
Atmosfera wokół Tuchaczewskiego zaczęła niebezpiecznie gęstnieć pod koniec 1936 r. Wówczas podczas plenum KC Stalin omawiając inne sprawy rzucił jakby mimochodem: „Towarzysze, nie należy spieszyć się z decyzjami. Otóż przeciwko Tuchaczewskiemu organy śledcze także mają materiały, ale połapaliśmy się i towarzysz Tuchaczewski może teraz spokojnie pracować”.
Polowanie na spisek w armii trwało już od kilku miesięcy, aresztowano m.in. byłych lub obecnych bliskich współpracowników marszałka, a śledczy dokonywali reszty. Nazwisko Tuchaczewskiego zaczęło się w zeznaniach pojawiać coraz częściej. Już w styczniu kolejnego roku zaczęto szeptać, że „Tuchaczewski jest skończony”. Wśród dyplomatów i korespondentów mówiło się o głębokiej niełasce, a nawet o możliwym aresztowaniu marszałka.
Zarówno on, jak i inni dowódcy wojskowi zdawali sobie sprawę z nadchodzącej rozprawy. Ponoć, gdy wczesną wiosną Tuchaczewski przebywał na urlopie nad Morzem Czarnym, miał z nim rozmawiać gen. Boris Feldman. „Czyż nie widzisz, co się dzieje? On nas wszystkich wydusi po kolei. Trzeba działać”. Tuchaczewski nie zgodził się. „To, co proponujesz, to zamach stanu. Nie pójdę na to”. Feldman został rozstrzelany tego samego dnia co Tuchaczewski.
Tuchaczewskiemu na pewno nie pomógł wyjazd do Anglii i Francji na początku 1936 r. W Londynie był na pogrzebie króla Jerzego V. W maju 1937 r. marszałek miał wyjechać ponownie tym razem na koronacje nowego monarchy, ale jego wyjazd został cofnięty. Oficjalnie marszałka zatrzymała choroba. Sam Tuchaczewski wiedział już, że sytuacja jest skrajnie zła o czym świadczy uwaga jednego z jego podkomendnych, że w tym czasie „zupełnie osiwiał”.
Kilka dni później Tuchaczewski został odwołany ze stanowiska I wiceministra obrony i przesunięty na dowódcę Nadwołżańskiego Okręgu Wojskowego w Kujbyszywie. Nim wyjechał został jeszcze przyjęty na Kremlu. To wówczas miało dojść do rozmowy ze Stalinem, podczas której dyktator zapewnił o swoim zaufaniu do Tuchaczewskiego. „Najlepiej będzie na jakiś czas wyjechać z Moskwy – dodał Stalin – Gdy ucichną plotki, przywrócimy wam stanowisko”. Sam marszałek miał powiedzieć swoim siostrom, że „przy pożegnaniu Stalin położył mu rękę na plecach i obiecał szybki powrót do Moskwy”. Tak się stało Tuchaczewski wrócił po kilkunastu dniach i został poddany brutalnemu śledztwu z użyciem tortur. Marszałek przyznał się do wszystkich zarzutów już drugiego dnia. Na zachowanych protokołach z przesłuchań ponoć widać plamy krwi.
W pierwotnej wersji oskarżenia kładziono przede wszystkim nacisk na działalność szpiegowską – Tuchaczewski miał być od 1925 r. … polskim agentem zwerbowanym przez byłego posła do Sejmu i byłego członka Komunistycznej Partii Polski Tomasza Dąbala. Jednocześnie miał też pracować dla niemieckiego wywiadu.
Proces Tuchaczewskiego i siedmiu innych wojskowych trwał kilkanaście godzin. Zakończył wydaniem wyroków śmierci. Skazani zostali przewiezieni do więzienia i rozstrzelani. O wykonaniu wyroków poinformowano 13 czerwca. Represje nie ominęły rodziny marszałka. Rozstrzelani zostali też dwaj bracia oraz mąż siostry. Matkę i siostrę skazano na zesłanie. Ślubna córka, siostrzenice i bratanków skierowano do sierocińców. Sprawa Tuchaczewskiego była tylko początkiem ogromnej czystki w Armii Czerwonej. W jej czasie życie straciło prawie połowa wszystkich oficerów.
Łukasz Starowieyski
Źródło: MHP