Kierownictwo Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz ambasadorzy Niemiec i USA w Polsce uczcili 81. rocznicę powstania w getcie warszawskim. “Oddajemy hołd ogromnej odwadze i wytrwałości tych, którzy walczyli z tyranią i uciskiem” - napisał ambasador USA Mark Brzeziński.
19 kwietnia mija 81. rocznica powstania w getcie warszawskim. Z tej okazji o godz. 12 w stolicy zostaną uruchomione syreny alarmowe.
"Tego dnia zachęcam wszystkich Państwa, aby przystanąć na chwilę i oddać hołd oraz wziąć od wolontariuszy papierowego żółtego żonkila, który stał się symbolem zbiorowej pamięci o powstańcach getta" - poinformował wojewoda mazowiecki Mariusz Frankowski.
W społeczno-edukacyjną Akcję Żonkile, którą co roku organizuje Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, zaangażowało się kierownictwo MSZ.
W społeczno-edukacyjną Akcję Żonkile, którą co roku organizuje Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, zaangażowało się kierownictwo MSZ: minister Radosław Sikorski, wiceminister Andrzej Szejna, sekretarz stanu Władysław Teofil Bartoszewski oraz podsekretarz stanu Henryka Mościcka-Dendys. W ramach akcji MSZ opublikowało na swoim profilu w serwisie X zdjęcia kierownictwa z symbolicznymi żonkilami. Dodano w opisie hasło "Łączy nas pamięć".
W akcji wziął udział również ambasador USA w Polsce Mark Brzeziński. "Dziś, w rocznicę powstania w getcie warszawskim, oddajemy hołd ogromnej odwadze i wytrwałości tych, którzy walczyli z tyranią i uciskiem. Ich walka o godność i wolność oraz niezłomny opór są dla nas wszystkich inspiracją" - napisał w serwisie X.
Z kolei ambasador Niemiec w Polsce Viktor Elbling poinformował w mediach społecznościowych, że wszystkie niemieckie przedstawicielstwa dyplomatyczne w Polsce opuściły dziś flagi do połowy masztu, by uczcić pamięć powstańców.
W 1940 r. Niemcy ogrodzili murem część centrum Warszawy i stłoczyli tam prawie pół miliona Żydów ze stolicy i okolic. Uwięzieni w getcie, umierali wskutek głodu, chorób, niewolniczej pracy i ginęli w egzekucjach. Latem 1942 r. została zorganizowana Wielka Akcja Likwidacyjna. Niemcy wywieźli z getta do ośrodka zagłady w Treblince blisko 300 tysięcy Żydów. Wśród tych, którzy pozostali, narodziła się idea zbrojnego oporu.
19 kwietnia 1943 r. dwa tysiące Niemców wkroczyło do getta, by je ostatecznie zlikwidować. Przeciwstawiło się im kilkuset młodych ludzi z konspiracyjnych – Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) i Żydowskiego Związku Wojskowego (ŻZW). Powstańcy, pod dowództwem Mordechaja Anielewicza, byli wycieńczeni i słabo uzbrojeni. Wielu wiedziało, że nie mają szans, ale wolało zginąć w walce, by ocalić swoją godność. Pozostali mieszkańcy getta, ok. 50 tys. cywilów przez wiele tygodni ukrywało się w kryjówkach i bunkrach. Pomimo rozpaczy, samotności, głodu, pragnienia i strachu walczyli o każdy kolejny dzień. Ich opór był tak samo ważny, jak ten z bronią w ręku. Przez wiele dni pozostali nieuchwytni – zeszli do podziemi i nie podporządkowali się rozkazom Niemców. Przez cztery tygodnie Niemcy równali getto z ziemią, paląc dom po domu. Schwytanych bojowców i mieszkańców zabijali lub wywozili do obozów.
8 maja Anielewicz i kilkudziesięciu powstańców zostało otoczonych i popełniło samobójstwo. Nielicznym Żydom udało się wydostać kanałami z płonącego getta. 16 maja Niemcy na znak zwycięstwa wysadzili Wielką Synagogę przy ul. Tłomackie. Getto warszawskie przestało istnieć. Na jego terenie w gruzach pozostali już tylko nieliczni ukrywający się Żydzi. "Gruzowcy" zmagali się z brakiem wody i jedzenia. Ginęli z wycieńczenia i chorób, rozstrzeliwani przez Niemców. Niewielu udało się przejść na drugą stronę muru. Ostatni opuścili "cmentarzysko getta" w styczniu 1944 r. (PAP)
Autorka: Agata Andrzejczak
andr/ godl/