Pierwsze miesiące 1980 r. w PRL to przede wszystkim 40. rocznica zbrodni katyńskiej, na której skoncentrowała się (zwłaszcza w marcu i kwietniu) opozycja, a także wybory do Sejmu z 23 marca. Wybory – co warto przypomnieć – zbojkotowane przez większość polskich opozycjonistów, poza Konfederacją Polski Niepodległej, która bez powodzenia próbowała wystawić w nich swoich kandydatów.
W maju z kolei działacze opozycji skoncentrowali się na działaniach w obronie represjonowanych kolegów – głodówce w kościele św. Marcina w Warszawie czy utworzeniu w Lublinie Komitetu na rzecz Obrony Jana Kozłowskiego. Trwały przygotowania do igrzysk olimpijskich w Moskwie – po raz pierwszy miały się odbyć w kraju tzw. demokracji ludowej.
Po wydarzeniach kilku wcześniejszych miesięcy zdecydowanie spokojniejszy wydawał się czerwiec. Tak było jednak jedynie pozorne. Pogarszała się bowiem sytuacja w zakładach pracy. Z jednej strony Służba Bezpieczeństwa informowała, że w czerwcu 1980 r. doszło do pięciu „przerw w pracy”, jak wówczas określano strajki, oraz 33 „innych konfliktów” w zakładach pracy, podczas gdy w maju tego roku odpowiednio sześć i 44. Wydawałoby się zatem – przynajmniej na pierwszy rzut oka – że nie ma powodów do niepokoju. Tym bardziej że – w ocenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych – przyczynami „przerw w pracy” były „konkretne problemy w danym zakładzie”. Strajki zostały zorganizowane zresztą jedynie w zakładach o znaczeniu lokalnym, głównie miały tło placowe i trwały od 30 minut do dwóch dni.
Bardziej skomplikowane były przyczyny „konfliktów”. Wywoływały je problemy socjalno-bytowe, zwłaszcza kwestie płacowe (obniżenie zarobków, zmniejszenie lub wstrzymanie premii, nieprawidłowy podział nagród itp.) oraz „produkcyjne” (nieprawidłowa organizacja pracy, wprowadzenie nowych norm, „trudności materiałowo-techniczne”, czyli brak surowców, materiałów, prądu czy paliwa). Przy czym „sytuacje konfliktowe” w przeciwieństwie do „przerw w pracy” wydarzyły się również w zakładach uznawanych za kluczowe (m.in. Kopania Węgla Brunatnego „Adamów”, Huta „Baildon” w Katowicach czy Huta im. Nowotki w Ostrowcu Świętokrzyskim). Te sytuacje z udziałem kilkudziesięciu, a w kilku przypadkach nawet kilkuset pracowników udało się „zneutralizować” ustępstwami na szczeblu poszczególnych zakładów pracy. Z drugiej jednak strony w społeczeństwie narastały obawy, a także spekulacje w związku z planowanymi podwyżkami cen. Powodowało to – jak raportowała SB – „wzrost panikarstwa i wzmożony wykup niektórych towarów”. Pojawiały się przy tym komentarze, że wzrostowi cen nie towarzyszy zwiększenie dostępności towarów w sklepach, oraz oczekiwanie, iż „skoro rosną koszty utrzymania, to powinny rosnąć również zarobki”.
Dostrzegano to przy Rakowieckiej. 6 czerwca 1980 r. Departament III „A” MSW („opiekujący się” środowiskami robotniczymi) informował: „Po okresie pewnej stabilizacji i optymizmu w nastrojach społecznych związanych z VIII Zjazdem PZPR [z lutego 1980 r. – przyp. G. M.] i wyborami do Sejmu i rad narodowych, aktualnie widoczna jest niekorzystna ewolucja tych nastrojów, wyrażająca się wzrostem ilości negatywnych ocen i wypowiedzi w odniesieniu do sytuacji gospodarczej kraju, wyższym stopniem zniecierpliwienia społecznego, przyjmującego niekiedy agresywne formy, zwiększoną podatnością społeczeństwa na fałszywe pogłoski i demagogiczne hasła itd.”. Oprócz wspomnianych wcześniej problemów w zakładach pracy na pogorszenie nastrojów wpływał – jak to określano – „niezadawalający stan zaopatrzenia rynku w podstawowe artykuły powszechnego spożycia” (m.in. mleczne), a także obniżenie jakości „szeregu artykułów spożywczych”.
To jednak nie wszystko – nie bez znaczenia były „podwyżki cen na szereg wyrobów” (m.in. artykułów gospodarstwa domowego) i obawy przed dalszymi drastycznymi podwyżkami cen towarów i usług (m.in. gazu i energii elektrycznej).
Z kolei 10 dni później (16 czerwca) alarmowano: „Wśród załóg zakładów pracy i w środowiskach zawodowych, zwłaszcza na terenie Wybrzeża, wystąpił w ostatnim okresie poważny wzrost nastrojów niezadowolenia na tle sytuacji społeczno-ekonomicznej w kraju”. Taka sytuacja miała dotyczyć „wielu dużych zakładów produkcyjnych” województwa gdańskiego, w tym stoczni Gdańskiej im. Lenina. W tej „od dłuższego czasu” przy okazji oficjalnych zebrań miały się odbywać „burzliwe dyskusje” na temat sytuacji ekonomicznej kraju, a dyskutanci żądać „wyczerpujących odpowiedzi” w takich kwestiach, jak problemy z zaopatrzeniem w mięso i jego przetwory, zła jakość wędlin, kolejki przed sklepami (w tym komercyjnymi) czy ukryte podwyżki cen na różne artykuły.
W informacji sygnowanej przez dyrektora Departamentu III „A” MSW Władysława Ciastonia stwierdzano wręcz: „Wyczuwa się napiętą atmosferę, podobnie jak w czerwcu 1976 r., która w przypadku dalszych podwyżek cen może doprowadzić do przerw w pracy”. I dodawano, ze ich wprowadzenie zamierzają wykorzystać miejscowi opozycjoniści (w żargonie SB „działacze antysocjalistyczni”) do wywołania strajków. Problem w tym, że przywódcy PRL te alarmistyczne informacje z Rakowieckiej zupełnie zlekceważyli. Dzień później Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej obradowało nad tak ważnymi tematami, jak „Informacje komitetów wojewódzkich PZPR w Gdańsku i Siedlcach o wnioskach zgłoszonych w toku dyskusji przedzjazdowej i obrad zjazdowych, trybie ich rozpatrywania oraz ocena stanu ich realizacji” czy „Ocena efektywności pracy podstawowych resortów przemysłowych w latach 1976–1979 oraz propozycje do planu na lata 1981–1985 z uwzględnieniem wniosków wynikających z materiałów na VII zjazd PZPR”, a sprawy różne kończące to posiedzenie ograniczono do zmian personalnych w partii.
Co więcej, kilkanaście dni później (30 czerwca 1980) przywódcy PRL oficjalnie ogłosili podwyżkę tzw. cen komercyjnych niektórych gatunków mięs i wędlin. Była ona tym bardziej dolegliwa, że cenami komercyjnymi zostają objęte przetwory mięsne w bufetach i stołówkach pracowniczych. Decyzja ta doprowadziła do wybuchu – 1 lipca – strajków, które po kilku tygodniach doprowadziły do podpisania Porozumień Sierpniowych i powstania „Solidarności”.
Wróćmy jednak do informacji MSW z 16 czerwca. Otóż opisywano w niej również z pozoru drobny incydent z Mielca, gdzie 40 osób odmówiło opuszczenia sklepu i zażądało dostawy wyrobów mięsnych. Był on szeroko komentowany przez załogę Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego „PZL-Mielec”. Jej pracownicy nie tylko krytykowali stan zaopatrzenia w tym mieście, ale też niektórzy z nich twierdzili, że „strajk byłby właściwą metodą wymuszenia na władzach poprawy zaopatrzenia w artykuły spożywcze, w szczególności mięso, wędliny i masło”. Warto w tym miejscu przypomnieć, że WSK „PZL–Mielec” należał do niewielkiej grupy zakładów, w których do „przerwy w pracy” doszło już 1 lipca 1980 r.
Warto dodać, że napiętą, kryzysową sytuację w kraju dostrzegać mieli – przynajmniej w ocenie Służby Bezpieczeństwa – również działacze opozycji, zwłaszcza Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”. Już w połowie czerwca zaczęli oni przygotowania na wypadek wybuchu strajków, aby w ich przypadku być gotowym do zbierania i przekazywania informacji o nich. Zaowocowało to zresztą w lipcu 1980 r., m.in. na Lubelszczyźnie.
Tymczasem w kolejnych dniach i tygodniach sytuacja oraz nastroje społeczne nadal się pogarszały. 28 czerwca Departament III „A” MSW informował – po raz kolejny: „Nasiliły się ostatnio nastroje niezadowolenia”. Miało to oczywiście związek z sytuacją gospodarczą, szczególnie zaś z narastającymi deficytami mięsa i innych podstawowych artykułów spożywczych, a także niektórych przemysłowych. Zaczęło brakować masła, nabiału, cukru, a nawet „przejściowo” – w województwie rzeszowskim – chleba. Ilość artykułów, których kupno wymagało wielogodzinnego stania w kolejkach, zresztą stale rosła.
Nic zatem dziwnego, że – przypomnijmy to – dwa dni przed ogłoszeniem kolejnych dolegliwych podwyżek przy Rakowieckiej stwierdzano: „Wśród załóg wielu zakładów pracy coraz częściej mówi się o konieczności żądania podwyżek płac w formie +wynagrodzeń komercyjnych+ lub +dodatków drożyźnianych+ do +głodowych pensji+ itp. w celu zrównoważenia stale rosnących kosztów utrzymania”. Tę informację – przeznaczoną podobnie, jak poprzednie – także dla członków władz PRL kończono: „Całokształt zaistniałej sytuacji ekonomicznej i jej aspekt rynkowy stwarzają specyficzny klimat nastrojów społecznych zwiększający podatność załóg robotniczych na demagogiczne hasła i propagandę wrogich ośrodków ideologicznych, np. RWE [Radio Wolna Europa – przyp. red.], oraz krajowych elementów antysocjalistycznych. Wzrasta w związku z tym możliwość zbiorowych wystąpień i przerw w pracy, jak również niebezpieczeństwo ich wykorzystania przez KSS +KOR+ i inne opozycyjne ugrupowania do podejmowania różnorodnych wrogich inicjatyw”.
Jednak Edward Gierek i jego współpracownicy nie zamierzali wycofywać się z decyzji o kolejnych podwyżkach. Pytanie zatem: czy zlekceważyli zagrożenie, jakie z sobą one niosły, czy też po prostu nie mogli się z nich wycofać? W każdym razie 30 czerwca 1980 r. dolali kroplę, która przelała czarę goryczy.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: MHP