W Sztutowie (woj. pomorskie), na terenie dawnego niemieckiego obozu zagłady Stutthof odbyły się w środę obchody upamiętniające 81. rocznicę pierwszego transportu więźniów do obozu.
W uroczystości, która miała miejsce pod Pomnikiem Walki i Męczeństwa uczestniczyli m.in. byli osadzeni, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin, przedstawiciele władz samorządowych.
Głos w imieniu b. więźniów obozu zabrał pułkownik w stanie spoczynku, dr inż. Czesław Lewandowski. Był on uczestnikiem powstania warszawskiego. Podczas jednej z akcji został wraz z kolegami otoczony przez Niemców i wzięty do niewoli. 31 sierpnia 1944 roku transportem z Warszawy trafił do KL Stutthof, gdzie oznaczono go numerem 79 159. W czasie pobytu w obozie pracował przy rozładunku i załadunku barek w stoczni Schichaua w Elblągu, i przy produkcji broni. Ewakuowany drogą lądową z obozu 25 stycznia 1945 r., przeszedł trasę Marszu Śmierci i na początku marca został wyzwolony w okolicach Lęborka.
W swoim wystąpieniu wspominał on pobyt w nazistowskim obozie koncentracyjnym. "Jestem jednym z tych szczęśliwców, któremu los pozwolił przeżyć piekło tej fabryki śmierci, obozu koncentracyjnego Stutthof. Pozostają tylko potworne wspomnienia, pamięć dziesiątek tysięcy bestialsko pomordowanych, gehenna codziennego obozowego życia” – mówił.
Podkreślił, że więźniowie KL Stutthof pozbawieni zostali własnej tożsamości. „Od przekroczenia bramy obozu zostałem poddany całej procedurze odczłowieczenia, które miało różne formy i było przemyślanym ciągiem nieludzkiego psychicznego i fizycznego terroru, obliczonego na odebranie więźniowi jakiejkolwiek nadziei na przeżycie. Przestałem istnieć jako Czesław Lewandowski a zostałem wyłącznie numerem, który stał się całą moją tożsamością" - mówił.
Wskazywał, że przeżycia więźniów i materialne dowody straszliwej zbrodni dokonywanej w obozie powinny być przestrogą "dla tych, którym marzy się nowa zawierucha wojenna z jej strasznymi skutkami". "Powinny i muszą być ostrzeżeniem nie tylko dla Polaków, ale dla wszystkich ludzi na całym świecie, ponieważ mogą się znaleźć i co jest najbardziej groźne, znajdują się, naśladowcy oprawców z obozu, działający w imię jakichś nieludzkich idei, a te rodzą się i w naszym kraju. Dlatego naszym obowiązkiem, jako byłych więźniów tego obozu, jest wszędzie mówić o jego potworności, o pozbawieniu więźniów człowieczeństwa, o terrorze, strasznych przeżyciach i gehennie więźniów i głośno wołać nigdy więcej takich potworności, jakie były naszym udziałem" – podkreślił.
Podczas uroczystości wiceminister kultury Jarosław Sellin wręczył medale i odznaczenia pracownikom Muzeum Stutthof.
Wcześniej, przed budynkiem dawnego krematorium została odprawiona msza święta w intencji ofiar obozu Stutthof, której przewodniczył administrator apostolski archidiecezji gdańskiej, biskup elbląski Jacek Jezierski.
"Obozy koncentracyjne były strukturami zła. Zostały w nich pogwałcone prawa ludzkie i boskie, podstawowe prawa człowieka i prawo moralne. Patrząc na funkcjonowanie obozów koncentracyjnych dowiadujemy się, do czego prowadzi pogarda i nienawiść, wobec jakiegoś narodu, a także wobec jakiejś społeczności. (...) Istnieją granice, których nie wolno przekroczyć. Tą granicą są prawa narodów do istnienia i życia w pokoju oraz prawa osób do pielęgnowania własnej przynależności narodowej i religijnej. Są to wreszcie prawa uwięzionych i jeńców do ludzkiego traktowania" - mówił podczas homilii bp Jezierski.
W ramach obchodów 81. rocznicy pierwszego transportu więźniów do KL Stutthof w Muzeum w Sztutowie miało miejsce otwarcie trzech wystaw czasowych. Pierwsza z ekspozycji - „Stutthof 8/9 maja 1945 r. Historia i pamięć” - ukazuje losy mieszkańców terenu byłego obozu koncentracyjnego oraz jego najbliższych okolic. Wyjaśnia, w jaki sposób wydarzenia z maja 1945 roku przetrwały w pamięci świadków, dokumentach, fotografiach, mapach i ocalałych przedmiotach. Prezentuje też tradycję obchodów rocznicowych, jakie przez dziesięciolecia odbywały się w Muzeum w Sztutowie w związku z zakończeniem wojny i uwolnieniem ostatnich więźniów obozu. Dodatkowo w jednym z pomieszczeń wyświetlane będą kadry kroniki filmowej zarejestrowane w 1945 roku przez kamery korespondentów Armii Czerwonej. Pokazane zostały również przedmioty pozostawione przez osoby będące wówczas w obozie i jego okolicach, odnalezione m.in. podczas prac archeologicznych.
Na wystawie „Znani – nieznani. Historie ludzi w numerach zapisane. Odtąd nazwiska nasze przestały istnieć – staliśmy się tylko numerami” zaprezentowano 29 sylwetek więźniów KL Stutthof. Przytoczone zostały m.in. ich słowa zawarte w relacjach, listach wysyłanych do domu i grypsach.
Ostatnia z ekspozycji ukazuje prace dyplomowe studentów Wydział Architektury PW opracowane pod kierunkiem Jana Mazura. Ich tematem było zagospodarowanie i aranżacja przestrzeni dawnych hal przemysłowych, w których znajdowały się warsztaty funkcjonujące w KL Stutthof dzięki pracy więźniów obozu.
Położony na Mierzei Wiślanej obóz Stutthof został założony w momencie wybuchu II wojny światowej. Był najdłużej - bo do 9 maja 1945 r. - działającym na terenie Polski niemieckim, nazistowskim obozem koncentracyjnym.
2 września 1939 r. trafili tam pierwsi więźniowie - głównie osoby wyselekcjonowane spośród aresztowanych 1 września na terenie Gdańska, Polaków. Pierwszym transportem do obozu w Sztutowie przewieziono w sumie około 150 osób. Byli to duchowni, nauczyciele, członkowie Związku Zachodniego oraz Ligi Morskiej i Kolonialnej, działacze stronnictw politycznych, urzędnicy oraz inne osoby zaangażowane w działania na rzecz polskości na terenie Wolnego Miasta Gdańska i Pomorza Gdańskiego. Znaczna ich część zginęła podczas dwóch egzekucji przeprowadzonych na terenie KL Stutthof 11 stycznia i 22 marca 1940 roku.
W początkowym okresie działalności obóz był przeznaczony głównie dla Polaków z Pomorza. Od 1942 r., kiedy to zyskał status państwowego niemieckiego obozu koncentracyjnego, zaczęli do niego trafiać Polacy z innych regionów oraz grupy osób innych narodowości, m.in. Żydzi i Rosjanie, Norwegowie i Węgrzy. Z czasem z niewielkiego obozu rozrósł się do ponad 120 hektarów, miał też liczne podobozy.
W styczniu 1945 r. Niemcy rozpoczęli pieszą ewakuację około połowy z 24 tysięcy przebywających wówczas w KL Stutthof więźniów. 2 tys. spośród nich uciekło po drodze. Mróz, słabe zaopatrzenie w żywność itp. sprawiły, że kolejnych dwa tysiące zmarło w drodze, a ponad drugie tyle - niebawem po przybyciu do miejsca tymczasowego zakwaterowania. Marsz ten nazwany został Marszem Śmierci.
Tyfus i głód sprawiły, że w tym czasie zmarło też bardzo wielu więźniów spośród tych, którzy pozostali w obozie; resztę Niemcy ewakuowali ze Stutthofu drogą morską. Pozostali w obozie SS-mani rozpoczęli jego ostateczną likwidację. Spalili m.in. obóz żydowski i wysadzili budynek krematorium. Z końcem kwietnia obóz został zajęty przez kilkunastotysięczną rzeszę uciekającej ze wschodu niemieckiej ludności cywilnej i resztki żołnierzy Wehrmachtu pozostających na Mierzei Wiślanej. W nocy z 8 na 9 maja niemieckie jednostki wojskowe skapitulowały.
Od 1939 do 1945 r. do obozu Stutthof trafiło w sumie około 110 tys. więźniów. Liczbę ofiar obozu szacuje się na około 65 tysięcy, spośród których ok. 28 tys. stanowiły osoby pochodzenia żydowskiego.
W 1962 r. staraniem byłych więźniów utworzono Muzeum Stutthof w Sztutowie. Placówka działa na części dawnego obozu liczącej ok. 20 ha, gdzie zachowały się niektóre budynki tzw. Starego Obozu, w tym komora gazowa, komendantura z garażami, przestrzeń ogrodów warzywnych i szklarni. Muzeum obejmuje też część terenu tzw. Nowego Obozu i Obozu Żydowskiego.(PAP)
Autorka: Anna Machińska
anm/ dki/