„Mówimy o tych sprawach za późno i brakuje konkretnych działań” – tak sprawę rozliczenia odpowiedzialności za zbrodnie podsumował w środę dr Maciej Mazurkiewicz. W Warszawie rozpoczęła się dwudniowa konferencja „Rachunki za Powstanie Warszawskie (1944–2024). Odpowiedzialność, rozliczenia, sprawiedliwość”.
Konferencja zorganizowana przez Instytut Pamięci Narodowej rozpoczęła się od referatów poświęconych niektórym z dowódców niemieckich - sprawcom zbrodni popełnionych w trakcie tłumienia Powstania Warszawskiego.
Tomasz Łabuszewski z warszawskiego oddziału IPN przypomniał postać Ludwiga Hahna w Powstaniu Warszawskim, który na początku wojny w Krakowie jako organizator tzw. Akcji AB był współodpowiedzialny za eksterminację polskiej inteligencji. W latach 1941-1944 stał na czele policji bezpieczeństwa w dystrykcie warszawskim i kierował m.in. deportacją Żydów do obozu zagłady w Treblince. Odgrywał faktycznie rolę „osoby nr 2” w niemieckim aparacie policyjnym. Wyżej od niego stał tylko osławiony Jürgen Stroop. Odpowiadał m.in. za torturowanie osób osadzonych w więzieniu przy ul. Szucha oraz organizowanie łapanek. Polskiemu podziemiu był on dobrze znany, ale planowany zamach na Hahna – o którym na środowej konferencji przypomniał Tomasz Łabuszewski – nie powiódł się.
„Niestety, uważam, że mówienie o tych sprawach jest spóźnione, nie żyją już sprawcy i świadkowie. Gdzie byli ci wszyscy ludzie, którzy powinni zająć się tym wcześniej?”
Łabuszewski mówił również o tym, że 2 sierpnia 1944 r. Hahn otrzymał rozkaz Heinricha Himmlera, by stłumił powstanie „z wykorzystaniem wszelkich najbrutalniejszych metod”. Stosując się do tego rozkazu Hahn kierował masowymi egzekucjami. Po zakończeniu wojny pracował jako agent sprzedający ubezpieczenia na życie i choć używał swojego prawdziwego nazwiska i nie ukrywał tego, jakie niegdyś zajmował stanowisko, długo pozostawał bezkarny. Zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości zainteresował się nim dopiero w latach sześćdziesiątych – Hahn trzykrotnie był aresztowany, ale za każdym razem już po kilku miesiącach wychodził na wolność. Na ławie oskarżonych – w sądzie w Hamburgu – zasiadł w 1972 r. i odpowiadał z wolnej stopy. Świadkiem w jego procesie był m.in. Władysław Bartoszewski.
Ostatecznie Hahnowi udało się udowodnić tylko współudział w zamordowaniu stu więźniów Pawiaka – sąd skazał go na 12 lat więzienia, ale odstąpił od wymierzenia kary. Na karę dożywotniego więzienia skazał go za to sąd w kolejnym procesie, w którym udowodniono mu odpowiedzialność za deportowanie warszawskich Żydów do Treblinki. Wyszedł jednak na wolność ze względu na bardzo zły stan zdrowia, za zbrodnie popełnione w trakcie tłumienia Powstania Warszawskiego nigdy nie został ukarany.
Innym z niemieckich zbrodniarzy osławionym w działaniach przeciwko powstańcom warszawskim był gen. Otto Geibel, o którym na środowej konferencji mówił Damian Sitkiewicz, historyk z warszawskiego oddziału IPN. Sprawując dowództwo nad siłami SS i policji Geibel kierował egzekucjami cywilnych mieszkańców stolicy. To on też wydał rozkaz, by przed czołgami, które wysyłano w stronę powstańczych barykad, szły – w charakterze „żywych tarcz” - więzione na Szucha kobiety. W uznaniu tych „zasług” dostał od Hitlera awans i przeniósł się na stanowisko szefa policji w okupowanej Pradze. Zaraz po wojnie tamtejszy sąd skazał go na pięć lat więzienia, zaś po zakończeniu odsiadki przekazał wymiarowi sprawiedliwości w Polsce. Sąd Wojewódzki w Warszawie skazał Geibla na dożywocie, ale – o czym przypomniał Damian Sitkiewicz – już po dwóch latach wyszedł on na wolność. O przedterminowe zwolnienie niemieckiego zbrodniarza wnioskował sąd w Opolu, powołując się na jego nienaganne zachowanie. Sprawa stała się jednak tak głośna, że Geibel ponownie został osadzony za kratami. W 1966 r. popełnił w więzieniu samobójstwo.
„(...) debata, która się dziś toczy w Polsce ma wiele elementów pozaprawnych i nie przynosi konkluzji. I to nam odbiera wiele narzędzi działania.”
Za swoje działania w trakcie powstania żadnej kary w Polsce nie poniósł gen. Reiner Stahel, który w 1944 r. stał na czele niemieckiego garnizonu w Warszawie. Pod koniec wojny dostał się do sowieckiej niewoli i zmarł w łagrze. Jako zbrodniarz wspomniany jest w Muzeum Powstania Warszawskiego i przeciwko takiej nazwie niedawno zaprotestowała – bezskutecznie - jego rodzina.
Oprócz historyków w warszawskiej konferencji IPN wzięli udział prawnicy. Pierwszy z nich, prof. Adam Bosiacki z Uniwersytetu Warszawskiego, do listy osób, które nie zostały pociągnięte do odpowiedzialności za zbrodnie dodał gen. Alberta Kesselringa. Prof. Bosiacki przypomniał, że to właśnie Kesselring odpowiadał za bombardowanie polskiej stolicy we wrześniu 1939 r. Prokurator Marcin Gołębiewicz zwrócił z kolei uwagę na to, że zbrodnie niemieckie z czasów II wojny światowej nie uległy i nie ulegną przedawnieniu.
O tym, że obecne starania o wystawienie rachunków za Powstanie Warszawskie są spóźnione, mówił na konferencji kolejny prawnik Maciej Mazurkiewicz. Powoływał się m.in. na wydaną nakładem IPN swoją książkę „Ludobójstwo Niemiec na narodzie polskim 1939-1945”, w której zajął się teoretyczną stroną całego zagadnienia. Jego zdaniem Niemcy w trakcie Powstania Warszawskiego złamali zasady, do przestrzegania których sami się wcześniej zobowiązali – np. w Konwencji Haskiej. Według Mazurkiewicza w świetle prawa międzynarodowego zbrodnie popełnione przez Niemców w trakcie Powstania Warszawskiego są zbrodniami wojennymi, ale nie da się ich określić zbrodniami przeciwko ludzkości, co – jak podkreślił – nie oznacza jednak ich umniejszania.
„Mam wrażenie, że debata, która się dziś toczy w Polsce (w sprawie rozliczeń niemieckich zbrodni – PAP) ma wiele elementów pozaprawnych i nie przynosi konkluzji. I to nam odbiera wiele narzędzi działania” – mówił Mazurkiewicz. „Niestety, uważam, że mówienie o tych sprawach jest spóźnione, nie żyją już sprawcy i świadkowie. Gdzie byli ci wszyscy ludzie, którzy powinni zająć się tym wcześniej?” – pytał retorycznie. Przypomniał, że podejmowane w ostatnich latach w Polsce próby rozliczenia niemieckich zbrodni nie przynoszą efektu. „Bo miały one charakter polityczny, a nie ściśle prawno-międzynarodowy, więc państwo niemieckie nie było zmuszone na nie odpowiedzieć pod pręgierzem prawa. Mówimy o tych sprawach za późno i brakuje konkretnych działań” – podsumował swoje rozważania.
Medialny patronat nad konferencją „Rachunki za Powstanie Warszawskie” objął serwis dzieje.pl. (PAP)
Autor: Józef Krzyk
jkrz/ aszw/ mhr/