Twierdza w mieście była dla Krakowa trudnym sąsiedztwem. Dla krakowian decyzja cesarza Franciszka Józefa I o jej budowie była zaskoczeniem – mówi PAP historyk prof. Andrzej Chwalba, autor właśnie ukazującej się książki „Festung Krakau. Kraków w cieniu twierdzy. 1850–1914”.
PAP: Napisał pan profesor książkę poświęconą Festung Krakau, czyli Twierdzy Kraków oraz jej relacji z miastem i jego mieszkańcami. Jak to się stało, że Kraków w pewnym okresie swoich dziejów stał się twierdzą?
Prof. Andrzej Chwalba: W 1846 r. ostatni skrawek dawnej Rzeczypospolitej, czyli Rzeczpospolita Krakowska, po nieudanym powstaniu została wcielona do Galicji i stała się posiadłością Habsburgów. Austriacy dostrzegli w Krakowie olbrzymi potencjał militarny. Z punktu widzenia wojskowego odpowiadał strategicznym celom austriackim, gdyż leżał na granicy z Prusami i Rosją, a Austria była skonfliktowana z jednym i drugim sąsiadem. Twierdza chroniąca Galicję i drogę na Wiedeń była więc czymś bardzo oczekiwanym. Warto także podkreślić, że Festung Krakau była pierwszą twierdzą, jaką Austriacy zbudowali w Galicji, choć już wcześniej fortyfikowali niektóre miasta, zwłaszcza na wschodzie Galicji.
PAP: Co tworzyło Twierdzę Kraków? Jak duża była to inwestycja?
Prof. Andrzej Chwalba: Była to poważna inwestycja realizowana z przerwami od 1850 do 1914 roku. Początkowo jej najważniejszym składnikiem były fortyfikacje na wzgórzu wawelskim, ale w kolejnych dziesięcioleciach budowano je coraz dalej od granic miasta. Nawet obecnie, choć Kraków jest wielokrotnie większy od tego z połowy XIX stulecia, to i tak niektóre obiekty forteczne znajdują się poza jego granicami na obszarze podmiejskich gmin, co świadczy o rozległości, skali i charakterze przedsięwzięcia. Niektóre fortyfikacje znajdują się w prostej linii około 20 kilometrów od krakowskiego Rynku.
Festung Krakau tworzyły forty, koszary, magazyny broni i amunicji, szpitale, stajnie dla koni i ujeżdżalnie, prochownie, samodzielne stanowiska artyleryjskie, karabinów maszynowych, strzelców, lotnisko, przystań okrętów wojennych flotylli wiślanej, a nawet pływalnie i kasyno oficerskie. W ramach twierdzy powstały zakłady wytwarzające produkty na potrzeby jej załogi, takie jak piekarnie, wytwórnie konserw, zup oraz zakłady, w których remontowano broń. W 1914 r. pracowało w nich około pięciu tysięcy osób. Wojskowa dzielnica przemysłowa była wówczas największym pracodawcą w mieście.
Można powiedzieć, że w XIX w. powstał pomysł, aby traktować miasta powiązane z twierdzą, jako obiekt militarny służący powstrzymaniu wojsk przeciwnika i zapewnieniu bezpieczeństwa ludności i żołnierzom znajdującym się na zapleczu frontu. Jednak w latach Wielkiej Wojny lat 1914-1918, europejskie twierdze, poza wyjątkami, się nie sprawdziły.
PAP: Jak w ogóle możliwe było wkomponowanie zatem tej całej infrastruktury w krakowską tkankę kulturową?
Prof. Andrzej Chwalba: Okazało się to możliwe, aczkolwiek prowadziło do wielu konfliktów z miastem i mieszkańcami. Twierdza w mieście była trudnym sąsiedztwem, ale również ze względu na wielkość garnizonu. W Krakowie około 1900 r. mieszkało blisko 100 tys. mieszkańców, a żołnierzy około 12 tys. Wyobraźmy sobie, że w dzisiejszym Krakowie liczącym 780 tys. mieszkańców, byłoby prawie 100 tys. żołnierzy.
Warto jednak podkreślić, że Festung Krakau nie była oryginalnym rozwiązaniem, ponieważ w wielu miastach Europy takie twierdze powstały, jak Antwerpia, Charleroi, Verdun, Luksemburg, Wrocław, Gdańsk, Toruń, Grudziądzu, Modlin, Dęblin, Kowno. Powstały też w wielu miastach Austro-Węgier, w tym w Przemyślu. Można zatem powiedzieć, że w XIX w. powstał pomysł, aby traktować miasta powiązane z twierdzą, jako obiekt militarny służący powstrzymaniu wojsk przeciwnika i zapewnieniu bezpieczeństwa ludności i żołnierzom znajdującym się na zapleczu frontu. Jednak w latach Wielkiej Wojny lat 1914-1918, europejskie twierdze, poza wyjątkami, się nie sprawdziły.
PAP: Czy jednak twierdzę w Krakowie coś wyróżniało w porównaniu z innymi europejskimi twierdzami?
Prof. Andrzej Chwalba: Twierdze były budowane według podobnego wzorca, a kiedy zmieniały się technologie ich budowy w Europie, to również zmieniała się krakowska twierdza. Dlatego też krakowskie doświadczenia mają w istocie charakter uniwersalny, gdyż mieszkańcy miast-twierdz musieli się borykać z podobnymi problemami. Tym, co wyróżniało krakowską twierdzę to była austriacka technika nasadzeń roślinności. Można wręcz powiedzieć, że było to przedsięwzięcie ekologiczne ze współczesnego punktu widzenia. Austriacy dbali o przestrzeń, sadzili drzewa i krzewy, jednak nie ze względu na potrzebę ochrony środowiska przyrodniczego, ale dlatego, że chcieli chronić obiekty militarne.
W 1918 r. pożegnali Kraków, ale pozostały po nich wspaniałe enklawy bujnej roślinności. Kiedy dzisiaj spacerujemy Aleją Waszyngtona w kierunku Kopca Kościuszki to nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że drzewa przy niej rosnące pamiętają czasy austriackie, podobnie jak wzdłuż Błoń, w Alei 3 Maja.
PAP: Jaki był stosunek mieszkańców Krakowa do twierdzy?
Prof. Andrzej Chwalba: Dla krakowian decyzja cesarza Franciszka Józefa I o budowie twierdzy była zaskoczeniem. Początkowo powszechnie utyskiwano na tę decyzję i austriacki pomysł krytykowano. Niemniej już w latach 50. dostrzeżono drobne korzyści, jak choćby obcowanie z produktami „wiedeńskimi” w sklepach i kawiarniach. Na krakowskie bale zapraszano oficerów znanych ze znakomitych umiejętności tanecznych, aczkolwiek do salonów arystokratycznych i mieszczańskich oficerów zapraszano tylko sporadycznie.
Po 1900 r., kiedy zaczęła się realizować idea Wielkiego Krakowa, rozpoczęła się walka o osłabienie twierdzy i przejęcie terenów wojskowych na potrzebę rozwoju miasta. I to się udało.
Z biegiem lat stosunek mieszkańców do twierdzy stał się bardziej zróżnicowany. Zdania na ten temat były podzielone nawet wśród włodarzy miasta, aczkolwiek już pierwszy prezydent samorządowego Krakowa Józef Dietl był przeciwny dalszej rozbudowie twierdzy widząc w niej zagrożenie dla dziedzictwa kulturowego Krakowa i jego historycznej tkanki architektonicznej. Obawiał się, że stanie się gorsetem uniemożliwiającym rozwój miasta i negatywnie wpłynie na kondycję socjalną krakowian. Podobne zdanie miał ostatni przed wybuchem wojny prezydent, Juliusz Leo, twórca Wielkiego Krakowa. Ale wśród radnych zdania były podzielone. Niejeden spośród nich był powiązany interesami z garnizonem.
Z obecności licznego garnizonu i twierdzy cieszyli się producenci materiałów budowlanych, właściciele firm usługowych, rzemieślnicy, restauratorzy, właściciele kamienic i mieszkań. Austriaccy oficerowie i urzędnicy wojskowi wynajmowali dobrej klasy mieszkania na skutek tego m.in. ceny mieszkań były wysokie. Kraków stał się drogim miastem. Warszawiacy przybywający do Krakowa narzekali na drożyznę mieszkań, miejsc hotelowych, produktów żywnościowych. I dziwili się skali spekulacji mieszkaniowej. Handel parcelami i kamienicami rzeczywiście miał charakter spekulacyjny, co ułatwiało obecność kamieniczników w radzie miejskiej. Kierunek rozwoju miasta zależał zatem w znacznym stopniu od ówczesnych deweloperów. Zadowoleni z licznej obecności wojska byli właściciele „firm” łapówkarskich, głównie Żydzi, którzy w porozumieniu z oficerami austriackimi, za łapówki zwalniali poborowych z obowiązku służby wojskowej.
Obecność twierdzy generowała także sytuacje patologiczne. Austriaccy żołnierze, Polacy, Niemcy, Czesi, Ukraińcy, Słoweńcy, Chorwaci spożywali w dość dużych ilościach gorzałkę oraz piwo, najczęściej cieszące się renomą okocimskie! Będąc już podchmielonymi zaczepiali młode dziewczyny czy mężatki, byli agresywni, a to irytowało mieszkańców. Wszędzie tam, gdzie były wielkie garnizony, a Kraków nie był wyjątkiem, rozkwitała prostytucja. Lokale w Rynku i wokół niego oferowały tego rodzaju usługi. Środowiska kościelne i osoby, którym to bardzo przeszkadzało, protestowały przeciwko dalszej obecności twierdzy. Protestowano też przeciwko żołnierzom kąpiącym się w Wiśle w stroju Adamowym, co wywoływało powszechne zgorszenie. Bardzo krytyczni wobec wojska, a zwłaszcza oficerów, byli socjaliści na czele z Ignacym Daszyńskim, którzy prowadzili swoją prywatną wojnę z austriackim militaryzmem. Krytykowali wysoki poziom samobójstw wśród żołnierzy, kary rodem z zamierzchłych wieków, „pruski dryl” oraz pański sposób życia oficerów. Krytykowano też prochownie, które stanowiły zagrożenie dla mieszkańców i, jak się okazało, ich obawy były uzasadnione. Ale nawet osoby niezadowolone z obecności wojska były zachwycone orkiestrami wojskowymi, które z czasem stały się najlepszym austriackim „produktem” eksportowym.
PAP: W podtytule książki używa pan profesor określenia „cień”. Z jednej strony zacienienie to ochrona, ale z drugiej także dominacja. A jak było w przypadku Twierdzy Kraków?
Prof. Andrzej Chwalba: Przez pierwsze dwadzieścia-trzydzieści lat dziejów twierdzy Kraków był wyraźnie przez nią zdominowany, tym bardziej, że władze miejskie musiały uzgadniać decyzje inwestycyjne z wojskiem, ponieważ infrastruktura komunikacyjna nie mogła przeszkadzać celom militarnym.
Natomiast po 1900 r., kiedy zaczęła się realizować idea Wielkiego Krakowa, rozpoczęła się walka o osłabienie twierdzy i przejęcie terenów wojskowych na potrzebę rozwoju miasta. I to się udało. Tuż przed wojną zakupiono od wojska grunty w zachodniej części Krakowa. Walka o sprzedaż toczyła się przez wiele lat, a koszty nabycia ziemi fortecznej były wysokie. Ale dzięki temu można było zlikwidować linię kolejową biegnącą na granicy miasta, gdzie z czasem powstała imponująca Aleja Trzech Wieszczów. Był to symboliczny moment o charakterze też psychologicznym: twierdza zaczęła się cofać. Kraków odzyskuje inicjatywę i chce doprowadzić twierdzę do dalszego ograniczenia jej funkcji, tak, aby Kraków, „polskie Ateny”, „polski Partenon”, znów świecił jasnym blaskiem.
Warto - więcej - należy zachować dziedzictwo wojskowe twierdzy, choćby ze względu na ich niezwykłą atrakcyjność z komercyjnego punktu widzenia. W Europie są liczni miłośnicy wojskowych fortyfikacji, którzy jeżdżą od twierdzy do twierdzy, aby podziwiać to, co pozostało, zobaczyć to, jak kiedyś wyglądało miasto w twierdzy czy też twierdza w mieście.
Drugim przełomowym wydarzeniem, które cieszyło mieszkańców nie tylko Krakowa, ale całej Polski, było odzyskanie Wawelu, narodowego sanktuarium. Po dwudziestu pięciu latach starań, w 1905 r. ostatecznie Austriacy sprzedali Wawel polskiej stronie reprezentowanej przez władze krajowe. Narzekano w mieście, że najpierw go zabrali, aby na sprzedaży nie swojej w istocie własności dobrze zarobić. Poza tym w zamian za odstąpienie wzgórza wawelskiego musiano Austriakom wybudować m.in. koszary i szpital, istniejący do dzisiaj. Znacząca była cena odzyskania Wawelu, ale był to nieprawdopodobny sukces i nie tylko w wymiarze symbolicznym. Odzyskiwanie Wawelu oznaczało początek odzyskiwania Polski, tak przynajmniej to odczytywano. To był sygnał, że kończy się era zaborcza i zaczyna spełniać się nasze marzenie o odzyskaniu niepodległości.
W ostatnich latach przed wybuchem Wielkiej Wojny to raczej twierdza zaczęła się sytuować w cieniu dynamicznie rozwijającego się Krakowa. Miasto bardzo szybko się rozwijało, budowano coraz więcej obiektów mieszkalnych i usługowych.
PAP: Czy Festung Krakau kiedykolwiek spełniła swoje funkcje wojskowe?
Prof. Andrzej Chwalba: Tak. Stało się to późną jesienią 1914 r., podczas dwóch bitew o Kraków. Jest to o tyle ważne, ponieważ Kraków jest przykładem zwycięstwa twierdzy i garnizonu nad zbliżającym wojskiem rosyjskim. Twierdza Przemyśl się poddała po miesiącach oblężenia, a twierdze francuskie i belgijskie znajdujące się na drodze pochodu wojsk niemieckich szybko kapitulowały. Podobnie działo się z twierdzami należącymi do Rosji.
PAP: Jakie były dalsze losy Festung Krakau? Co do współczesnych czasów pozostało z twierdzy?
Prof. Andrzej Chwalba: Twierdza Kraków w 1917 r. przeszła do historii. Pozostała co prawda tzw. rejonem umocnionym, ale większość obiektów przestała spełniać funkcje wojskowe. W 1918 r. twierdzę przejęło polskie wojsko, jednak już nigdy nie spełniała ona funkcji takich, jak w 1914 roku. Czas tak pomyślanych twierdz minął, a dlaczego, to o tym możemy przeczytać w książce.
A co z obiektami wojskowymi? Niektóre zostały rozebrane, a pozostałe zaczęły spełniać różne funkcje m.in. magazynowe, mieszkaniowe, kulturalne. Współcześnie w dawnych koszarach na Rajskiej siedzibę ma Wojewódzka Biblioteka Publiczna, w koszarach przy ul. Warszawskiej i Szlak Politechnika Krakowska, a w jednym z fortów ma siedzibę Obserwatorium Astronomiczne UJ. W Forcie „Kościuszko” siedzibę znalazło radio RMF oraz Komitet Kopca Kościuszki wraz ze wspaniałym muzeum Tadeusza Kościuszki. Ale pozostały jeszcze liczne obiekty, które czekają na swojego gospodarza i nową funkcję. Wciąż trwają dyskusje na temat dalszej adaptacji fortów.
Warto - więcej - należy zachować dziedzictwo wojskowe twierdzy, choćby ze względu na ich niezwykłą atrakcyjność z komercyjnego punktu widzenia. W Europie są liczni miłośnicy wojskowych fortyfikacji, którzy jeżdżą od twierdzy do twierdzy, aby podziwiać to, co pozostało, zobaczyć to, jak kiedyś wyglądało miasto w twierdzy czy też twierdza w mieście.(PAP)
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska
akr/ dki/